bo prawdy rzec nie umiem, ni mogę.” Toć kiedy tak się sądzi, pewniejsza mu bita Owa droga, gdzie z ojcem kłamstwa się przywita. 83. SKĄD TO: „KOZA Z WOZA, KOŁOM LŻEJ”?
Pieszych drabów suplement drogą masiruje, A tu na targ z wozem kóz chłop w błocie bobruje. Ratując, jedne mu z nich porwali do tropu: „Koza z woza — lżej kołom” — powiedziawszy chłopu. 84. A TOŻ TOBIE, NIEMCZE
We Gdańsku kupiec — szyprów traktując — przysknera Z winiem olenderskiego dał jem na stół sera. Zażyli go dyskretnie, aleć ich służały Dosiągszy go ma stole
bo prawdy rzec nie umiem, ni mogę.” Toć kiedy tak się sądzi, pewniejsza mu bita Owa droga, gdzie z ojcem kłamstwa się przywita. 83. SKĄD TO: „KOZA Z WOZA, KOŁOM LŻEJ”?
Pieszych drabów suplement drogą masiruje, A tu na targ z wozem kóz chłop w błocie bobruje. Ratując, jedne mu z nich porwali do tropu: „Koza z woza — lżej kołom” — powiedziawszy chłopu. 84. A TOŻ TOBIE, NIEMCZE
We Gdańsku kupiec — szyprów traktując — przysknera Z winiem olenderskiego dał jem na stół sera. Zażyli go dyskretnie, aleć ich służały Dosiągszy go ma stole
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 27
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, Siła starzanych głów, siła i kości, Kto z nich łakomy wyżdżąłby wnętrzności. Snaćby świat inszy ochynął swe konie Z potopu Pirrhy po Dewkalionie, I morze z łona wydawszy swe wody, Niezmierzonemi osiadło narody. Nie Don, nie Dunaj, był im nieprzebyty, Grzmiała szumnemi Rodope kopyty, Grzmiała, i polskie bobrowały konie Po Propontydzie i złotym Strymonie.
Świat sam zastępom i mocy tureckiej Oprzeć się nie mógł. Jeden Wiśniowiecki Dawał niedawno i Tatarom cary, I śmiał wołoskie zrzucać hospodary. Ledwie tak we lwiej ogromnie skudlanej Szyplać mógł grzywie piesek rozigrany, Ledwie tak jedno lernejskiemu smoku, Szlachetne orle było ku obroku. A jednak tyran siłą
, Siła starzanych głów, siła i kości, Kto z nich łakomy wyżdżąłby wnętrzności. Snaćby świat inszy ochynął swe konie Z potopu Pirrhy po Dewkalionie, I morze z łona wydawszy swe wody, Niezmierzonemi osiadło narody. Nie Don, nie Dunaj, był im nieprzebyty, Grzmiała szumnemi Rodope kopyty, Grzmiała, i polskie bobrowały konie Po Propontydzie i złotym Strymonie.
Świat sam zastępom i mocy tureckiej Oprzeć się nie mógł. Jeden Wiśniowiecki Dawał niedawno i Tatarom cary, I śmiał wołoskie zrzucać hospodary. Ledwie tak we lwiej ogromnie skudlanej Szyplać mógł grzywie piesek rozigrany, Ledwie tak jedno lernejskiemu smoku, Szlachetne orle było ku obroku. A jednak tyran siłą
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 51
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
potędze i imaginacjom stawia i eryguje, zgoła krótkiego sagu i kusej w domu i w rzeczach swoich kurty na szlak dłuższy pociągnąć i poprawić usiłuje. Dlaczego rad by, i tak pewnie wyrabia, aby utrapiona ojczyzna z kłótni swoich, z zamieszania i nieszczęśliwego odmętu nigdy nie wychodziła, w którym by mógł ustawicznie aż po uszy bobrować, łowić i pożytkować. Jednym słowem, łzami by pisać potrzeba, co się tymi czasy przez podniesione fortuną i honorami osoby w tej Rzeczpospolitej dzieje. Ale na cóż i pisać? Kiedy rzecz sama wielkością nieszczęścia swojego nie tylko napełniła, ale przeniosła prywatne i publiczne oko. Do rzeczy coś napisał poeta: Czczę cię najbliższym
potędze i imaginacyjom stawia i eryguje, zgoła krótkiego sagu i kusej w domu i w rzeczach swoich kurty na szlak dłuższy pociągnąć i poprawić usiłuje. Dlaczego rad by, i tak pewnie wyrabia, aby utrapiona ojczyzna z kłótni swoich, z zamieszania i nieszczęśliwego odmętu nigdy nie wychodziła, w którym by mógł ustawicznie aż po uszy bobrować, łowić i pożytkować. Jednym słowem, łzami by pisać potrzeba, co się tymi czasy przez podniesione fortuną i honorami osoby w tej Rzeczpospolitej dzieje. Ale na cóż i pisać? Kiedy rzecz sama wielkością nieszczęścia swojego nie tylko napełniła, ale przeniosła prywatne i publiczne oko. Do rzeczy coś napisał poeta: Czczę cię najbliższym
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 178
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
cudze dzieci. Tityrus Jałówko, daleko mi zachodzisz w chróścinę, Szukać cię zawżdy trzeba mało nie godzinę! Muszę-ć zawiesić dzwonek miedziany u szyje: Tak ludzie bydłu czynią, co się rado kryje. Dametas Owczarzu, nie przypuszczaj trzody ku brzegowi! Podlizała go woda. Niedawno capowi Dostało się, że w rzece bobrował po uszy I teraz jeszcze wełnę otrząsając suszy. Tityrus Bujaku, nadchudłeś mi! Twoje jałowice Odegnano, a ciebie nie masz połowice. Steskniłeś się, nędzniku, a co-ć gardła zstaje, Ryczysz; słyszą cię wszystkie pasze, wszystkie gaje. Dametas Koźle, brodaty koźle, co przed trzodą chodzisz! Chociaj
cudze dzieci. Tityrus Jałówko, daleko mi zachodzisz w chróścinę, Szukać cię zawżdy trzeba mało nie godzinę! Muszę-ć zawiesić dzwonek miedziany u szyje: Tak ludzie bydłu czynią, co się rado kryje. Dametas Owczarzu, nie przypuszczaj trzody ku brzegowi! Podlizała go woda. Niedawno capowi Dostało się, że w rzece bobrował po uszy I teraz jeszcze wełnę otrząsając suszy. Tityrus Bujaku, nadchudłeś mi! Twoje jałowice Odegnano, a ciebie nie masz połowice. Steskniłeś się, nędzniku, a co-ć gardła zstaje, Ryczysz; słyszą cię wszystkie pasze, wszystkie gaje. Dametas Koźle, brodaty koźle, co przed trzodą chodzisz! Chociaj
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 45
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
żaglem zamysłów podniosłem Płynie, gdzie drugi dobyć nie może się wiosłem; Często go, gdzie drugiemu nie przeszkodzi mucha, Nazad niesie przeciwna szczęścia zawierucha. Niejeden w oczach naszych, co stał rano lodem, Łzami topniał, niestetyż, przed słońca zachodem; Niejeden miasto sanny, jako sobie tuszy, Tegoż prawie momentu bobrował po uszy. Więc bywszy powietrznikiem człek płochej fortuny, Która życia naszego w ręku ma bieguny, Dom buduje, sad szczepi, zakłada pałace, Nie wiedząc, w który moment śmierć poń zakołace. Chociaż będzie najzdrowszy, ale i krom śmierci, Nie wiedząc, skąd mu wicher opaczny zawierci Fortuny, która wszytkie w
żaglem zamysłów podniosłem Płynie, gdzie drugi dobyć nie może się wiosłem; Często go, gdzie drugiemu nie przeszkodzi mucha, Nazad niesie przeciwna szczęścia zawierucha. Niejeden w oczach naszych, co stał rano lodem, Łzami topniał, niestetyż, przed słońca zachodem; Niejeden miasto sanny, jako sobie tuszy, Tegoż prawie momentu bobrował po uszy. Więc bywszy powietrznikiem człek płochej fortuny, Która życia naszego w ręku ma bieguny, Dom buduje, sad szczepi, zakłada pałace, Nie wiedząc, w który moment śmierć poń zakołace. Chociaż będzie najzdrowszy, ale i krom śmierci, Nie wiedząc, skąd mu wicher opaczny zawierci Fortuny, która wszytkie w
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 606
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, jest obrzydem. I z Dulichium młodzieńcy, i z Samu, Aż i z Zacyntu, ledwie nie z Pergamu, I z ukłonami walą się, i z poczty Do mnie, ale to wszystko na twe koszty. I rozgościwszy na twoim się dworze, Gdy nikt nie broni, w spiżarni, w komorze Bobrują; przez co niszczą twoje zbiory, A mnie jakoby przechodziły mory. Cóż ci Pizandra, Poliba, z Medontem, I Eurymacha wspomnię, co twym gruntem Z inszemi trząsa, których wszystkich szumno Paść musi twoja obora i gumno. Irus ubogi, i co stad na pasi Pilnuje Melant, z nim się do mnie łasi
, iest obrzydem. Y z Dulichium młodźieńcy, y z Sámu, Aż y z Zácyntu, ledwie nie z Pergámu, Y z ukłonámi wálą się, y z poszty Do mnie, ále to wszystko ná twe koszty. Y rozgośćiwszy ná twoim się dworze, Gdy nikt nie broni, w spiżárni, w komorze Bobruią; przez co niszczą twoie zbiory, A mnie iákoby przechodźiły mory. Coż ci Pizándrá, Polybá, z Medontem, Y Eurymáchá wspomnię, co twym grontem Z inszemi trząsa, ktorych wszystkich szumno Páść musi twoia oborá y gumno. Irus ubogi, y co stad ná paśi Pilnuie Melánt, z nim się do mnie łáśi
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 9
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
dlatego że uwydry grubsza jest szyja niżeli głowa to choć by najciasniejsza obrączka to się zaraz przez głowę zdejmie. Tak się stało uwiązali ją za obrączkę wydra zdarła z siebie obrączkę i z dzwonkami wyszła łaziło to powschodach przez noc ze wyszło jakos i na Dwór jakto wtęskności nauczyło się umnie chodzić gdzie chciało Bobrować sobie postawach po rzekach póki się jej podobało według swojej natury. i przyjść według zwyczaju do domu. Ścieszkami tamgdzies wyszedłszy błąkało się niewiedząc gdzie się obrócić. Skoro rano potkał ją Dragan niewiedząc co to, czy chowane czy dzikię Uderzył Berdyszem zabił, wstaną wydry niemasz Qweres srogi rozesłano po Mieście i z prośbą
dlatego że uwydry grubsza iest szyia nizeli głowa to choc by nayciasnieysza obrączka to się zaraz przez głowę zdeymie. Tak się ztało uwiązali ią za obrączkę wydra zdarła z siebie obrączkę y z dzwonkami wyszła łaziło to powschodach przez noc ze wyszło iakos y na Dwor iakto wtęsknosci nauczyło się umnie chodzic gdzie chciało Bobrować sobie postawach po rzekach poko się iey podobało według swoiey natury. y przyiść według zwyczaiu do domu. Scieszkami tamgdzies wyszedłszy błąkało się niewiedząc gdzie się obrocić. Skoro rano potkał ią Dragąn niewiedząc co to, czy chowane czy dzikię Uderzył Berdyszęm zabił, wstaną wydry niemasz Qweres srogi rozesłano po Miescie y z prozbą
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 255
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, nie leczy. I mojać już na cienkim włosie wisi przędza: Proszę miasto doktora w chorobie o księdza; Chyba żeby, jakiej się dzisia jęli mody, Ksiądz oraz był doktorem dla większej wygody. 5. DOJUTRASZEK
Bałeś mię wtenczas nie znał! bałeś nie ratował, Kiedym w toni kłopotów po uszy bobrował! Z dalekaś patrzył, jako moja biera padnie; Któż wie, jeśliś nie życzył pić mi wody na dnie! Jeśliś nie mógł zdobyczą całego mieć bobra, I deska z sąsiedzkiego rozbicia rzecz dobra. Teraz, widząc na wierzchu z niebezpiecznej tonie, Ofiarujesz swe chęci; wierę, mniej dbam o nie
, nie leczy. I mojać już na cienkim włosie wisi przędza: Proszę miasto doktora w chorobie o księdza; Chyba żeby, jakiej się dzisia jęli mody, Ksiądz oraz był doktorem dla większej wygody. 5. DOJUTRASZEK
Bałeś mię wtenczas nie znał! bałeś nie ratował, Kiedym w toni kłopotów po uszy bobrował! Z dalekaś patrzył, jako moja biera padnie; Któż wie, jeśliś nie życzył pić mi wody na dnie! Jeśliś nie mógł zdobyczą całego mieć bobra, I deska z sąsiedzkiego rozbicia rzecz dobra. Teraz, widząc na wierzchu z niebezpiecznej tonie, Ofiarujesz swe chęci; wierę, mniej dbam o nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 9
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nadziejej swej niech nie osycha. Komu, jako mnie, pomrą synowie dorośli, Próżno się ten spodziewa drzewa z latorośli: Już mu tak słońce w morzu głęboko zasiądzie, Że nigdy nie zaświeci. Już mu nic po wędzie. 119. KAŻDY BŁAZEN SWOIM STROJEM
W pół Wołoszyn, w pół Węgrzyn, piechotą spod Wiednia Bobruje. ,,I to sztuka — rzekę — niepoślednia, Urodziwszy szlachcicem polskim, wychowańcem Bywszy Matki swej, postrzyc na starość mieszańcem.” Aż ów: „Moja to zdobycz.” „Nie masz się czym chlubić: Znaleźć w drodze maźnicę, ferezyją zgubić. Głupstwo — za poczet chwalić frymarkiem się takiem: Wziąć
nadziejej swej niech nie osycha. Komu, jako mnie, pomrą synowie dorośli, Próżno się ten spodziewa drzewa z latorośli: Już mu tak słońce w morzu głęboko zasiądzie, Że nigdy nie zaświeci. Już mu nic po wędzie. 119. KAŻDY BŁAZEN SWOIM STROJEM
W pół Wołoszyn, w pół Węgrzyn, piechotą spod Wiednia Bobruje. ,,I to sztuka — rzekę — niepoślednia, Urodziwszy szlachcicem polskim, wychowańcem Bywszy Matki swej, postrzyc na starość mieszańcem.” Aż ów: „Moja to zdobycz.” „Nie masz się czym chlubić: Znaleźć w drodze maźnicę, ferezyją zgubić. Głupstwo — za poczet chwalić frymarkiem się takiem: Wziąć
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 73
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by wyszła nazad, skoro się utłuści, Ale jej maź ani tam, ani sam nie puści. Bobruje mysz po uszy, nie dosiągnie spodu, A co raz się napije smoły miasto miodu. Póki śmierć, która ludzi grzebąc trumny smoli, Z gorzkiego topieliska myszy nie wyzwoli. Każdy, ze złą niewiastą kto się towarzyszy, Podobien uwięzionej w gęstej smole myszy; Okrom, że tej pomacać i skosztować wolno, Pierwej niż
na zysk ciągnie abo na to godzi, Gdzie apetyt, gdzie go chęć cielesna uwodzi. 262. MYSZ W SMOLE
Rozumiejąc, że miód, mysz w garniec gęstej mazi, Nie pomacawszy ani skosztowawszy, włazi; Rada by wyszła nazad, skoro się utłuści, Ale jej maź ani tam, ani sam nie puści. Bobruje mysz po uszy, nie dosiągnie spodu, A co raz się napije smoły miasto miodu. Póki śmierć, która ludzi grzebąc trumny smoli, Z gorzkiego topieliska myszy nie wyzwoli. Każdy, ze złą niewiastą kto się towarzyszy, Podobien uwięzionej w gęstej smole myszy; Okrom, że tej pomacać i skosztować wolno, Pierwej niż
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 152
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987