gminu wszytkiego massę/ gorzko zakwasili; i na niewinnego JEZUSA poburzyli. Arcy Kapłani podżegali/ stąd tak żarki złośliwego jadu ogień wspłonął/ iż go aż krwią okrutnie wylaną gasić było potrzeba. Lecz i z kochanych wybranych Uczniów nie wielka pociecha i pomoc była/ gdy z nich jeden nie cnotliwie go przedawszy zdradziecko wydał/ drugi bojaźliwie się zaparł/ wszyscy inni ze strachu w nogi/ samego jednego w ręku nieprzyjacielskich zostawili. A lubo Matka Przenaświętsza jako afektem/ tak gdzie mogła obecnością go nie odbiegała: wszakże iż go obronić i żadnejpomocy dać niepodobna było; ile kroć na jej utrapienie bolesny JEZUS wejrzał/ bardziej mu synowskie srce rzewniła. Ociec przedwieczny/
gminu wszytkie^o^ mássę/ gorzko zákwáśili; y ná niewinne^o^ IEZVSA poburzyli. Arcy Kápłáńi podżegáli/ ztąd ták żarki złośliwe^o^ iádu ogień wspłonął/ iż go aż krwią okrutnie wyláną gáśić było potrzebá. Lecz y z kochanych wybranych Vczniow nie wielka poćiechá y pomoc była/ gdy z ńich ieden nie cnotliwie go przedáwszy zdrádźiecko wydał/ drugi boiáźliwie się záparł/ wszyscy inni ze stráchu w nogi/ samego iednego w ręku nieprzyiáćielskich zostáwili. A lubo Mátká Przenáświętsza iáko affektem/ ták gdźie mogłá obecnośćią go nie odbiegáła: wszákże iż go obronić y żadneypomocy dáć niepodobná było; ile kroć ná iey utrápienie bolesny IEZVS weyrzał/ bárdźiey mu synowskie srce rzewniła. Oćiec przedwieczny/
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 318
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
oni też po obojej stronie znagła się ukazować/ na ostatne nacierać/ pierwszym z tejże dolizny wyjścia bronić poczęli/ we złym prawie miejscu stojącym naszym/ bitwę dali. Tam dopiero Tyturius (jako ten który przed tym niczego się takowego nie obawiał) serce stracił/ biegał/ ufy szykował/ a to przecię wszytko bojaźliwie/ i właśnie jakoby mu wszytko z rąk padało/ wszytkiego niedostawało/ co się częstokroć przydawać tym zwykło/ którzy w samej sprawie i potrzebie/ dopiero rady szukają. Ale Kota/ który myślił/ że się tak w drodze stać miało/ i z tej miary zostać w obozie radził/ w żadnej rzeczy wszystkich pospolitej
oni też po oboiey stronie znagłá sie vkazowáć/ na ostatne naćieráć/ pierwszym z teyże dolizny wyszćia bronić poczęli/ we złym práwie mieyscu stoiącym nászym/ bitwę dali. Tam dopiero Tyturyus (iako ten ktory przed tym niczego sie tákowego nie obawiał) serce stráćił/ biegał/ vfy szykował/ a to przećię wszytko boiáźliwie/ y właśnie iákoby mu wszytko z rąk pádało/ wszytkiego niedostawało/ co sie częstokroć przydawać tym zwykło/ ktorzy w samey spráwie y potrzebie/ dopiero rády szukáią. Ale Kotá/ ktory myślił/ że sie ták w drodze sstać miało/ y z tey miary zostáć w oboźie rádźił/ w żadney rzeczy wszystkich pospolitey
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 111.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
koj dali/ od obozu odstąpili/ tak naprzód rozumiejąc/ że się wracają zastępy/ które były dalej odeszły wedle powieści więźniów. Potym oną małością naszych pogardziwszy/ ze wszech stron na nie uderzyli. Tam pacholikowie bliski pagórek ubieżeli/ skąd prędko spędzeni/ znowu pod chorągwiami w szeregu stanęli/ czym też i towarzysze dosyć już bojaźliwie/ barziej potrwożyli. Radzili drudzy w szyku stanąwszy/ gwałtem się przez nieprzyjaciela przebić/ ponieważ obóz nie daleko/ i jeśliby jaka część zginęła/ mogłaby druga ujść w cale. Drudzy mówili/ lepiej na pagórku stanąć/ a jedno wszytkim rzucone szczęście wytrzymać/ czego dawni żołnierze nie chwalili/ którzy jakośmy pisali
koy dáli/ od obozu odstąpili/ ták naprzod rozumieiąc/ że sie wracáią zastępy/ ktore były dáley odeszły wedle powieśći więźniow. Potym oną máłośćią nászych pogárdźiwszy/ ze wszech stron ná nie vderzyli. Tám pácholikowie bliski págorek vbieżeli/ skąd prędko spędzeni/ znowu pod chorągwiámi w szeregu stánęli/ czym też y towárzysze dosyć iuż boiáźliwie/ bárźiey potrwożyli. Rádźili drudzy w szyku stánąwszy/ gwałtem sie przez nieprzyiaćielá przebić/ ponieważ oboz nie dáleko/ y ieśliby iáka część zginęła/ mogłáby druga vyśdź w cále. Drudzy mowili/ lepiey ná págorku stánąć/ á iedno wszytkim rzucone sczęśćie wytrzymáć/ czego dáwni żołnierze nie chwalili/ ktorzy iákosmy pisáli
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 150.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
/ toż tam miasto z Arwernami pojednał/ ruszywszy się zaś przeciwko Nityobrygom i Gabalom/ od obudwu zastawy wziął/ zebrawszy lud znaczny/ do Prowincji ku Narbonie wtargnąć umyślił. O czym gdy Cezarowi znać dano/ tak sądził/ żeby ze wszech miar starania przyłożyć potrzeba/ aby go do Narbony uprzedził. Dokąd skoro przybył/ bojaźliwie otrzeźwił/ na obronę żołnierza po Rutenach/ po Prowincjalnych powiatach/ Wolkach/ Artomikach/ po Tolosatach/ i około Narbony/ ponieważ te miejsca nieprzyjacielowi były przyległe/ rozsadził/ części wojska z Prowincji/ i co był jedno zsobą na wyrownanie zastępów ze Włoch przy prowadził/ u Helwów/ Arwernom pogranicznych ściągnąć się kazał.
/ toż tám miásto z Arwernami poiednał/ ruszywszy sie záś przećiwko Nityobrygom y Gabalom/ od obudwu zastáwy wźiął/ zebrawszy lud znáczny/ do Prowincyey ku Narbonie wtárgnąć vmyślił. O czym gdy Cezárowi znáć dano/ ták sądźił/ żeby ze wszech miar stárania przyłożyć potrzebá/ aby go do Nárbony vprzedźił. Dokąd skoro przybył/ boiáźliwie otrzeźwił/ ná obronę żołnierzá po Rutenach/ po Prowincyalnych powiátách/ Wolkách/ Artomikách/ po Tolosátách/ y około Nárbony/ ponieważ te mieyscá nieprzyiaćielowi były przyległe/ rozsadźił/ częśći woyska z Prowincyey/ y co był iedno zsobą ná wyrownanie zastępow ze Włoch przy prowádźił/ v Helwow/ Arwernom pogranicznych śćiągnąć sie kazał.
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 158
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
na niebie się Zjawi Gwiazd światła zbawi I gęste giną Plejady na niebie Gdy miesiąc z cudzym światłem stawi siebie. Kiedy okręgu dopełni całego. Tak biały kolor z soku Fenickiego Bierże rumienic, tak na blask rumiany Patrży przededniem pasterż rosą zlany; Wyrwany złoża Medeej okrutny, Której się piersi więc nierezolutny Zmusu dotykał, ręką bojaźliwie Odbierż panienkę Aońską szczęśliwie. Dopiero z wolą Teściów Panie młody, Igrajcie młodzi służą wam wygody. Stąd i stąd chłopcy wdzięczne piejcie tony Rzadko drwić z Panów jest czas pozwolony. Majgrot nośnego Bacha pokolenie śliczne, Już czas było, zapalać pochodnie roźliczne, Czas było, bo już drzymiesz, zagasić pochodnie, Obelgi z Fescenninem
ná niebie się ziáwi Gwiazd swiátłá zbáwi I gęste giną Pleiády ná niebie Gdy miesiąc z cudzym swiátłem stáwi siebie. Kiedy okręgu dopełni cáłego. Ták biały kolor z soku Fenickiego Bierże rumięnic, ták ná blásk rumiány Pátrży przedednięm pásterż rosą zlány; Wyrwány złoża Medeey okrutny, Ktorey się piersi więc nierezolutny Zmusu dotykał, ręką boiáźliwie Odbierż pánienkę Aońską szczesliwie. Dopiero z wolą Teśćiow Pánie młody, Igraycie młodźi służą wąm wygody. Ztąd y ztąd chłopcy wdzięczne pieycie tony Rzadko drwić z Pánow iest czás pozwolony. Maygrot nośnego Baccha pokolęnie sliczne, Już czás było, zápaláć pochodnie roźliczne, Czás było, bo iuż drzymiesz, zágásić pochodnie, Obelgi z Fescenninęm
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 75
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696