powaby. Pragnę korzystać z okropnych widoków, z których drudzy nie rozmyślnym przerażeni strachem, żadnej nauki nie odnoszą. Kiedy naprzykład zdarzy mi się widzieć nadgrobki osób znakomitych urodzeniem zacnym, fortuną obszerną, okazałemi urzędy, zazdrość wkradającą się w skrytości serca mojego umarzam i tłumię; Czytając na drugich zgasłej urody i wdzięków niegdyś cudnych bolesne wspomnienie, żądż nie porządne wzruszenia uskramiają się, gdy ich przynęty i powaby tak błahe są i skażytelne; Widząc płacze i narzekania. Rodziców nad stratą dziatek, wzruszam się politowaniem zbawiennym, i uczę się szanować stan przy istotnej potrzebie, dla zachowania towarzystwa ludzkiego, takowym podległy dolegliwościom. Rodziców i dzieci wjednym grobie złączonych
powaby. Pragnę korzystać z okropnych widokow, z ktorych drudzy nie rozmyślnym przerażeni strachem, żadney nauki nie odnoszą. Kiedy naprzykład zdarzy mi się widzieć nadgrobki osob znakomitych urodzeniem zacnym, fortuną obszerną, okazałemi urzędy, zazdrość wkradaiącą się w skrytości serca moiego umarzam y tłumię; Czytaiąc na drugich zgasłey urody y wdziękow niegdyś cudnych bolesne wspomnienie, żądż nie porządne wzruszenia uskramiaią się, gdy ich przynęty y powaby tak błahe są y skażytelne; Widząc płacze y narzekania. Rodzicow nad stratą dziatek, wzruszam sie politowaniem zbawiennym, y uczę się szanować stan przy istotney potrzebie, dla zachowania towarzystwa ludzkiego, takowym podległy dolegliwościom. Rodzicow y dzieci wiednym grobie złączonych
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 41
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
sobie w myśl postawi, iż tego momentu w którym amanta płacze, tyle jest innych, którzy w oczewistym niebezpieczeństwie życia zostając żałośnie jęczą; drudzy skazani na śmierć w nieznośnych mękach życie kończą. Rodzice osieroceni stratą dziatek żadnego wsparcia znaleźć nie mogą. Oczarowana ze wszelkich sposobów sprawiedliwego cnota, biedzi się sprzeciwnym losem, a co najboleśniejsza, honory, dostatki i dystynkcje, widzi być nadgrodą nieprawości i występku.
Niech się jeszcze na tym zastanowić raczy, iż to co jej się widzi być największym nieszczęściem, w porządku przewidzenia i rozrządzenia Najwyższej Opatrzno- ści, może jest najwyższym stopniem własnego jej uszczęśliwienia. Ze zaś jest strapionych ulgą słyszeć o równie cierpiących,
sobie w myśl postawi, iż tego momentu w ktorym amanta płacze, tyle iest innych, ktorzy w oczewistym niebeśpieczenstwie życia zostaiąc załośnie ięczą; drudzy skazani na śmierć w nieznośnych mękach życie kończą. Rodzice osieroceni stratą dziatek żadnego wsparcia znaleść nie mogą. Oczarowana ze wszelkich sposobow sprawiedliwego cnota, biedzi się zprzeciwnym losem, á co nayboleśnieysza, honory, dostatki y dystynkcye, widzi bydź nadgrodą nieprawości y występku.
Niech się ieszcze na tym zastanowić raczy, iż to co iey się widzi bydź naywiększym nieszczęściem, w porządku przewidzenia y rozrządzenia Naywyższey Opatrzno- ści, może iest naywyższym stopniem własnego iey uszczęśliwienia. Ze zaś iest strapionych ulgą słyszeć o rownie cierpiących,
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 153
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
mocy, Ustawnie służą i we dnie i w nocy; Którego państwa słońce nie graniczy; Który na niebie i ziemi dziedziczy; Którego groźne słowa uciszały Ogromne morza burzliwego wały; Przed którym piekło i czarci przeklęci Drżą, siłą jego w twardą klubę wzięci. On lew wspaniały, ach patrz jako cichy, Na uszczypliwe i bolesne sztychy Ciężkich potwarzy, brzydkie szkalowania, Na pośmiewiska, na świętą twarz plwania,
Na srogie bicia, na okrutne męki Wściekłej, zajadłej przeciwników ręki. Jako baranek ust swych nie otwiera, Modląc się za nie na krzyżu umiera. O niezrownana i dziwna miłości, Czy nie przenikniesz serc, nerek i kości Ostatnich szpików?
mocy, Ustawnie służą i we dnie i w nocy; Ktorego państwa słońce nie graniczy; Ktory na niebie i ziemi dziedziczy; Ktorego groźne słowa uciszały Ogromne morza burzliwego wały; Przed ktorym piekło i czarci przeklęci Drżą, siłą jego w twardą klubę wzięci. On lew wspaniały, ach patrz jako cichy, Na uszczypliwe i bolesne sztychy Ciężkich potwarzy, brzydkie szkalowania, Na pośmiewiska, na świętą twarz plwania,
Na srogie bicia, na okrutne męki Wściekłej, zajadłej przeciwnikow ręki. Jako baranek ust swych nie otwiera, Modląc się za nie na krzyżu umiera. O niezrownana i dziwna miłości, Czy nie przenikniesz serc, nyrek i kości Ostatnich szpikow?
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 395
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie przywiodły sktuchy. Ledwie muchy i drobne ustąpią komory, Aż bydła i egitskie zdychają obory Począwszy od królewskich, pełno ścierwu wszędzie, Kwoli faraonowej niepotrzebnej zrzędzie. Jeszcze z niego drapieżne ptastwo miało gody, Kiedy na wszelkie ciało ciężkie padły wrzody.
Nierzkąc ludzie, wielbłądy, osły, konie, muły, Wszystkie się bolesnymi krostami osnuły. Jeszcze Egipt trzymały one szpetne strupy, Lecą z nieba lodowe na tamten świat krupy, Wszelkie źdźbło padło gradem, lny, jęczmiony, ryże, Wszystko sroga nawałność zbije i postrzyże, Nie odżałował słusznie oracz gradobici, Gdy pożerna szarańcza, na kształt gęstej lici, Wszystko spasła zielone, począwszy od drzewa;
nie przywiodły sktuchy. Ledwie muchy i drobne ustąpią komory, Aż bydła i egitskie zdychają obory Począwszy od królewskich, pełno ścierwu wszędzie, Kwoli faraonowej niepotrzebnej zrzędzie. Jeszcze z niego drapieżne ptastwo miało gody, Kiedy na wszelkie ciało ciężkie padły wrzody.
Nierzkąc ludzie, wielbłądy, osły, konie, muły, Wszystkie się bolesnymi krostami osnuły. Jeszcze Egipt trzymały one szpetne strupy, Lecą z nieba lodowe na tamten świat krupy, Wszelkie źdźbło padło gradem, lny, jęczmiony, ryże, Wszystko sroga nawałność zbije i postrzyże, Nie odżałował słusznie oracz gradobici, Gdy pożerna szarańcza, na kształt gęstej lici, Wszystko spasła zielone, począwszy od drzewa;
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 114
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
drudzy, dotrzymaliż łaski, na spowiedzi wziętej? daj Boże by tak! bywał czas kiedy się Polacy, ba i wy młodszemi bywszy, co Święto Najświętszej Panny spowiedali: dzisiejsze tak wielkie Święto, podobno tego szczęścia nie-miało! choć w-dzień Zwiastowania Bogarodzicy, nie był w-Naświętszym Sakramencie, Dominus tecum Pan z-tobą. Co boleśniejsza, żałuje człowiek za grzechy, wyzpowieda się, da mu Kapłan rozgrzeszenie, i spodziewa się: już też Pan z-niem będzie, już Boga w-sercu swoim dotrzyma, aż w-krotce, Bóg wygnaniec, łaska Boska wyrzucona. Daj Panie abyś był z-nami w-życiu naszym, daj abyś był w-zkonaniu naszym,
drudzy, dotrzymáliż łáski, ná zpowiedźi wźiętey? day Boże by ták! bywał czás kiedy się Polacy, bá i wy młodszemi bywszy, co Swięto Nayświętszey Pánny zpowiedáli: dźiśieysze ták wielkie Swięto, podobno tego szczęśćia nie-miáło! choć w-dźień Zwiástowánia Bogárodzicy, nie był w-Naświętszym Sákrámenćie, Dominus tecum Pan z-tobą. Co boleśnieysza, żáłuie człowiek zá grzechy, wyzpowieda się, da mu Kápłan rozgrzeszenie, i spodźiewa się: iuż też Pan z-niem będźie, iuż Bogá w-sercu swoim dotrzyma, áż w-krotce, Bog wygnániec, łáská Boska wyrzucona. Day Pánie ábyś był z-námi w-żyćiu nászym, day ábyś był w-zkonániu nászym,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 14
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nie osądzi/ że żywot nic inszego nie jest/ jedno niewola: Ześ nie Monarcha/ boli cię: żeś nie Senator/ frasujesz się: żeś nie Pan/ przykroć; a jeszcze jako Kmieć Panu swemu/ i Król/ i Pan/ i ubogi/ zarównie wszyscy/ że żyjemy/ bolesne czyńsze płacić musimy. Abowiem exilium, luctus, dolor, tributa, sunt ista viuendi. Zaprawdę z weselemby umierać/ a z płaczem się rodzić! Dobrze Trakowie/ gdy się człowiek rodził/ żałosnie płakali: gdy umierał/ bankiety/ wesela/ sprawowali; ponieważ śmierć utrapienia/ boleści/ i wszytkich złych rzeczy/
nie osądzi/ że żywot nic inszego nie iest/ iedno niewola: Ześ nie Monárchá/ boli ćię: żeś nie Senator/ frásuiesz się: żeś nie Pan/ przykroć; á iescze iáko Kmieć Pánu swemu/ y Krol/ y Pan/ y vbogi/ zárownie wszyscy/ że żyiemy/ bolesne czyńsze płáćić muśimy. Abowiem exilium, luctus, dolor, tributa, sunt ista viuendi. Záprawdę z weselemby vmieráć/ á z płáczem się rodzić! Dobrze Trákowie/ gdy się człowiek rodził/ żáłosnie płákáli: gdy vmierał/ bánkiety/ wesela/ spráwowáli; ponieważ śmierć vtrapienia/ boleśći/ y wszytkich złych rzeczy/
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: Iv
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
pod dzwonicą mieszkają.
O tej dobie, każdy sobie. Co mi do kogo, gdy mi błogo.
Pospolite rzeczy nad prywatne przekładaj.
Jest cnotliwe wychowanie.
Czego się kto sam nie uczył, togo drugich uczyć nie może.
Poznać w starości, jaki kto był w młodości. Znać piwo po occie.
Niwinnie cierpieć bolesna
Jak cię widzą, tak cię piszą.
Jaka spowiedź, takie rozgrzeszenia. Jaka sprawa, taka odprawa.
Jakie częstowanie, takie dziękowanie. Brzęk za węch.
Jaki Pan, taki Kram
Jak żył, tak skończył.
Pilnuj sam zawsze swego, Niespuszczaj się na drugiego. Co sam sprawić możesz, drugiemu nie zlecaj
pod dzwonicą mieszkają.
O tey dobie, każdy sobie. Co mi do kogo, gdy mi błogo.
Pospolite rzeczy nad prywatne przekładay.
Jest cnotliwe wychowanie.
Czego śię kto sam nie uczył, togo drugich uczyć nie może.
Poznać w starośći, jaki kto był w młodośći. Znać piwo po ocćie.
Niwinnie cierpieć bolesna
Jak cie widzą, tak cie piszą.
Jaka spowiedź, takie rozgrzeszenia. Jaka sprawa, taka odprawa.
Jakie częstowanie, takie dziękowanie. Brzęk za węch.
Jaki Pan, taki Kram
Jak żył, tak skonczył.
Pilnuy sam zawsze swego, Niespuszczay śię na drugiego. Co sam sprawić możesz, drugiemu nie zlecay
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 141
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
każdy mógł distinguere przez swoje talenta, mając sposób inpendere je na usługę Ojczyzny, i perfekcjonować się w tym co mu natura dobrego dała; uznalibyśmy dopiero, co jest za prawdziwa dulcedo wolności, żadną pasją się nieuwodzącej; do tak wielkiego i potrzebnego szczęścia, nic nam nie braknie tylko jedyna wola; Ranę daleko boleśniejszą czuję, kiedy się jej na uleczenie cudza ręka dotyka, niż kiedy moja własna, która sobie umie folgować; Rany nasze, do ulecżenia, niepotrzebują obcej pomocy, przyłoźmy ręce nasze własne do tak zbawiennego dzieła; w ręku to mamy chcieć być szcżęśliwemi; niech nikt przytym nie rozumi, że jeżeli mówię,
kaźdy mogł distinguere przez swoie talenta, maiąc sposob inpendere ie na usługę Oyczyzny, y perfekcyonowáć się w tym co mu natura dobrego dała; uznalibyśmy dopiero, co iest za prawdźiwa dulcedo wolnośći, źadną passyą się nieuwodzącey; do tak wielkiego y potrzebnego szczęśćia, nic nam nie braknie tylko iedyna wola; Ranę daleko boleśńieyszą czuię, kiedy się iey na uleczenie cudza ręka dotyka, niź kiedy moia własna, ktora sobie umie folgować; Rany nasze, do ulecźenia, niepotrzebuią obcey pomocy, przyłoźmy ręce nasze własne do tak zbawiennego dźieła; w ręku to mamy chcieć bydź szcźęśliwemi; niech nikt przytym nie rozumi, źe ieźeli mowię,
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 61
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
słuchających.
Niechby kto nieprzyzwyczajony wszedł na miejsce obrad naszich; czi mógłby sobie pomyślić, że tam agitur de forte królestwa; nie widząc ani powagi, którą mieć powinno tak zacne zgromadzenie, ani uwagi, na rozsądne i poziteczne zdania, ani konsyderacyj na niebezpiecźne przypadki, które zewsżąd premunt, lubo Ojczyzna prezentuje swoje bolesne rany, które bardziej drażniemy niż leczimy, tak dalece że może słusznie narzekać na nas i wymawiac nam: Heu patior telis vulnera facta meis.
Nie schodzi nam na tym, żebyśmy nie czuli, co nas boli, wszystek bowiem czas impendimus na wylicżaniu calamitatum, pobudzamy się do wspolnej kompasyj nad nieszczęściem Rzeczypospolitej, żadnej
słuchaiących.
Niechby kto nieprzyzwyczaiony wszedł na mieysce obrad nasźych; cźy mogłby sobie pomyślić, źe tam agitur de forte krolestwa; nie widząc ańi powagi, ktorą mieć powinno tak zacne zgromadzenie, ańi uwagi, na rozsądne y poźyteczne zdańia, ańi konsyderacyi na ńiebespiecźne przypadki, ktore zewsźąd premunt, lubo Oycźyzna prezentuie swoie bolesne rany, ktore bardźiey draźniemy niź lecźymy, tak dalece źe moźe słusznie narzekać na nas y wymawiac nam: Heu patior telis vulnera facta meis.
Nie schodźi nam na tym, źebyśmy nie cźuli, co nas boli, wszystek bowiem cźas impendimus na wylicźaniu calamitatum, pobudzamy się do wspolney kompassyi nad nieszczęśćiem Rzeczypospolitey, źadney
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 67
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
wewnętrzne zamieszanie, dobru pospolitemu interes, prywatnemu zdzierstwo i opresyja, całości ruina, zasługom krzywda, niegodności honor, zgoła błogosławieństwu we wszystkim Boskiemu same łzy i nieoszacowany krwi dostojnej szafunek. Nektarem i mlikiem szczęśliwości wszelakich płynęły przedtem narodom rzeki, z których przyjemniejszy był nad wszelkie ambrozyje teraźniejsze posiłek. Tymi czasy gorzkimi łzami i krwią bolesną w ciężkości niejednej prasy wyciśnionymi nie płyną jakokolwiek, ale cały prawie świat zatapiają. A to czemu? pytam się. Snadna odpowiedź. Bo przedtem ludzie według Boga bywali, a według ludzi królowie, według zaś tych P. Bóg dla ludzi. Całością bowiem wiary poddaństwa stoją, trony i majestaty niewzruszone, a dla cnót
wewnętrzne zamieszanie, dobru pospolitemu interes, prywatnemu zdzierstwo i opresyja, całości ruina, zasługom krzywda, niegodności honor, zgoła błogosławieństwu we wszystkim Boskiemu same łzy i nieoszacowany krwi dostojnej szafunek. Nektarem i mlikiem szczęśliwości wszelakich płynęły przedtem narodom rzeki, z których przyjemniejszy był nad wszelkie ambrozyje teraźniejsze posiłek. Tymi czasy gorzkimi łzami i krwią bolesną w ciężkości niejednej prasy wyciśnionymi nie płyną jakokolwiek, ale cały prawie świat zatapiają. A to czemu? pytam się. Snadna odpowiedź. Bo przedtem ludzie według Boga bywali, a według ludzi królowie, według zaś tych P. Bóg dla ludzi. Całością bowiem wiary poddaństwa stoją, trony i majestaty niewzruszone, a dla cnót
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 167
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962