dla każdego li jabłka przyjdzie zginać. Tobie gruszka nie darmo, i to dobre ziele, I tej, bracie, nie radzę zasypiać w popiele. Wiesz ich rodzaj? Są panny, baby, muszkatełki, Są grdule i bitarnie, patrzajże omełki. Tobie się pięknym wzrostem gładka jodła pisze; Ale na cóż borowe przydadzą się szysze? Strzeż się ich wszędy, jednak najwięcej na czele, Chyba jeślibyś w niej chciał barci dłubać pczele. Tobie się wierzba zdała, tak masz rozum miałki; Pytam się, na co przyda, tylko na piszczałki, Te będą nieomylnie, zwłaszcza jeśli złota, Bo górska wronom krakać i koły do
dla każdego li jabłka przyjdzie zginać. Tobie gruszka nie darmo, i to dobre ziele, I tej, bracie, nie radzę zasypiać w popiele. Wiesz ich rodzaj? Są panny, baby, muszkatełki, Są grdule i bitarnie, patrzajże omełki. Tobie się pięknym wzrostem gładka jodła pisze; Ale na cóż borowe przydadzą się szysze? Strzeż się ich wszędy, jednak najwięcej na czele, Chyba jeślibyś w niej chciał barci dłubać pczele. Tobie się wierzba zdała, tak masz rozum miałki; Pytam się, na co przyda, tylko na piszczałki, Te będą nieomylnie, zwłaszcza jeśli złota, Bo górska wronom krakać i koły do
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 197
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dostatkiem doda kucharzowi! Ty też, moja Zosieńku, bądź mi gościom rada, Pobież sama do kuchni, a przyjrzyj obiada! Każ kurcząt, gęsi, prosiąt i kapłonów napiec, Do wszytkiego cybulki drobniusieńko nasiec, Więc też do żółtej juchy karz kurę uwarzyć. Drugą tak słodziusieńko z pietruszką usmażyć. Możesz też jaki kąsek borowej zwierzyny Nagotować smaczniuchno dla miłej drużyny. W ostatku możesz sama potrafić wybornie. Tylko przyjrzyj swym okiem wszytkiego dozornie. A piekarzowi tortów, pasztetów z kreplami Każ napiec i kołaczów z cukrem, z rozenkami, A ja tymczasem w karty z gośćmi się zabawię, Aza im jaką inszą krotofilę sprawię. Kart na stół daj,
dostatkiem doda kucharzowi! Ty też, moja Zosieńku, bądź mi gościom rada, Pobież sama do kuchni, a przyjrzyj obiada! Każ kurcząt, gęsi, prosiąt i kapłonów napiec, Do wszytkiego cybulki drobniusieńko nasiec, Więc też do żółtej juchy karz kurę uwarzyć. Drugą tak słodziusieńko z pietruszką usmażyć. Możesz też jaki kąsek borowej zwierzyny Nagotować smaczniuchno dla miłej drużyny. W ostatku możesz sama potrafić wybornie. Tylko przyjrzyj swym okiem wszytkiego dozornie. A piekarzowi tortów, pasztetów z kreplami Każ napiec i kołaczów z cukrem, z rozenkami, A ja tymczasem w karty z gośćmi się zabawię, Aza im jaką inszą krotofilę sprawię. Kart na stół daj,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 254
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
od miejsce tych tam gdzie ją kopają. Leży w ziemi nad inne rudy w głębokości/ Aż do piąci łatrów wmiąsz/ abo i do sześci. Haszplem ją na wierzch ciągną: bo tak jest głęboko/ Ze od spodku do wierchu tam nie dojrzy oko. O Rudach. Hałda żółtródrobna ruda Przednie góry rudne są u Borowej. wtóre powyżej Rańska. Przednie góry są u Wsi rzeczonej Piekary wtóre u miasteczka żelaznych
Jeśli tak barzo szmelcowna że też jak błotnica/ Może być bez palenia sadzona do pieca. Są też karny miedzy nią. Lecz o nie niedbają Dla prace/ którą paląc i tłukąc je mają.
Tak z niej dobre żelazo że
od mieysce tych tam gdźie ią kopáią. Leży w źiemi nád ine rudy w głębokośći/ Aż do piąći łatrow wmiąsz/ ábo y do sześći. Hászplem ią ná wierzch ćiągną: bo ták iest głęboko/ Ze od spodku do wierchu tám nie doyrzy oko. O Rudách. Háłda żołtrodrobna rudá Przednie gory rudne są v Borowey. wtore powyżey Ranská. Przednie gory są v Wśi rzeczoney Piekáry wtore v miásteczka żeláznych
Iesli ták bárzo szmelcowna że też iák błotnicá/ Może bydź bez palenia sádzona do piecá. Są też kárny miedzy nią. Lecz o nie niedbáią Dla prace/ ktorą paląc y tłukąc ie máią.
Ták z niey dobre żelázo że
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: G4
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, i prędka zginienia: Spoczynek siły zwątlone przywraca, Co je zbyteczna wysili więc praca. Na łuk, na strzały, patrzaj twej Dianny. Gdy na cięciwie stoi bezprzestanny; Zwolnieje; co był i szybki, i tęgi: Ścieńcza codzienna przejadżka popręgi. Sławny myślistwem, sławny był i łowem Cefalus; który w przeciągu borowem Skoro więc gończe rozpuścił ogary, Naszczuwał zwierzyny, i nabił bez miary. A przecie rad był, że go nawidziała Aurora, lubo swego męża miała; I często, gdy ów był strudzony chodem, Przyjemnym sama posilała chłodem. Często pod Jodłą; a nie było wstydem; Przesypiała się w Wenus z Adonidem, I
, y prętka zginienia: Spoczynek śiły zwątlone przywraca, Co ie zbyteczna wyśili więc praca. Ná łuk, ná strzały, pátrzay twey Dyánny. Gdy ná ćięćiwie stoi bezprzestánny; Zwolnieie; co był y szybki, y tęgi: Sćieńcza codźienna przeiadżká popręgi. Słáwny myślistwem, słáwny był y łowem Cefalus; ktory w przećiągu borowem Skoro więc gończe rospuśćił ogáry, Nászczuwał zwierzyny, y nábił bez miáry. A przećie rad był, że go náwidźiáłá Aurorá, lubo swego mężá miáłá; Y często, gdy ow był strudzony chodem, Przyiemnym samá posiláłá chłodem. Często pod Iodłą; á nie było wstydem; Przesypiáłá się w Wenus z Adonidem, Y
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 47
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
. Musza tamo wszyscy okny wylatywać. Nigdy bez kostura/ na sieka niechodzi Znać że na żołnierską zdawna syn mój godzi. Więc i na kozacką mogliby go obrać/ Bowiem też na szkapie potrafi harcować. Nie czekając siodła oklepci on wsiądzie/ Chociaż na bystrzejszy koń go nie pozbędzie. Nie wczasy jakby mu borowa jagoda/ Wycierpi głód/ zimno/ za nic niepogoda/ Ktemu na wydzirstwo ma ohcote wielką/ Bo moja stodoła ma z nim biedę wszelką. Zaledwie komora przed nim wolna bywa/ Takci Maciek często rządnie dokazywa. Szkoda go przy sobie już mam dalej bawić/ Muszę na hajducklą z tobą go wyprawić.
CHUDYFERENS.
. Musza támo wszyscy okny wylatywáć. Nigdy bez kostura/ ná śieká niechodźi Znáć że ná żołnierską zdáwna syn moy godźi. Więc y ná kozácką mogliby go obráć/ Bowiem też ná szkápie potráfi hárcowáć. Nie czekáiąc śiodłá oklepći on wśiędźie/ Choćiász ná bystrzeyszy koń go nie pozbędźie. Nie wczásy iákby mu borowa iágoda/ Wyćierpi głod/ źimno/ zá nic niepogoda/ Ktemu na wydźirstwo ma ohcote wielką/ Bo moia stodołá ma z nim biedę wszelką. Záledwie komorá przed nim wolna bywa/ Tákći Máćiek często rządnie dokazywa. Szkoda go przy sobie iuż mam daley bawić/ Muszę ná háyducklą z tobą go wypráwić.
CHVDYFERENS.
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: G2v
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
: te na wiatr, a tamte do skrzynki Pójdą, skąd waśni, potem rosną pojedynki. Prawda, że dziś i długu, choćby chciał najskromniej, Uboższy bez urazy pańskiej nie upomni: Ten się wstydzi, pan łaje abo odpowieda; Mizerna kondycja: po staremu nie da. Prosi przez list? tak ważny jak borowe szysze; Co inszego abo też nic mu nie odpisze. Pozwie? jakby o wilku żelaznym kto bajał; Na pozew go wybije, kiedy na list łajał. Źle prosić, pisać, pozwać. Na ten pański zwyczaj, Spytaszli mnie, co czynić? Mówię: Nie pożyczaj. I szlachta dziś przejęli tę od
: te na wiatr, a tamte do skrzynki Pójdą, skąd waśni, potem rostą pojedynki. Prawda, że dziś i długu, choćby chciał najskromniej, Uboższy bez urazy pańskiej nie upomni: Ten się wstydzi, pan łaje abo odpowieda; Mizerna kondycyja: po staremu nie da. Prosi przez list? tak ważny jak borowe szysze; Co inszego abo też nic mu nie odpisze. Pozwie? jakby o wilku żelaznym kto bajał; Na pozew go wybije, kiedy na list łajał. Źle prosić, pisać, pozwać. Na ten pański zwyczaj, Spytaszli mnie, co czynić? Mówię: Nie pożyczaj. I szlachta dziś przejęli tę od
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 117
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
podoba, nie trafił do celu. 365. NA TOŻ CZWARTY RAZ
Pisali Kochanowscy, wielcy dwaj poeci, I pierwszy w naszej Polsce, Jan z Piotrem, ale ci Dali pokój łacińskim wierszom: Jan z Dawida Psalmy, Piotr z Włocha Tassa tłumaczy Godfryda. Pisał Andrzej; Stanisław Morsztyn i dziś pisze, Nie borowe zbierając po Parnasie szysze, Lecz słowa odlewane, sentencyj wybory, Pod smoczą rwane strażą hesperyjskiej flory, Z włoskich, francuskich tekstów, abo więc z łaciny, Przesadzają owoce w ojczyste dziardyny. Dwu rzeczy trzeba, kto chce dokazać tej sztuki: Słów nałożonej sterty, a potem nauki. O słowa jeszcze mniejsza, bo
podoba, nie trafił do celu. 365. NA TOŻ CZWARTY RAZ
Pisali Kochanowscy, wielcy dwaj poeci, I pierwszy w naszej Polszcze, Jan z Piotrem, ale ci Dali pokój łacińskim wierszom: Jan z Dawida Psalmy, Piotr z Włocha Tassa tłumaczy Godfryda. Pisał Andrzej; Stanisław Morstyn i dziś pisze, Nie borowe zbierając po Parnasie szysze, Lecz słowa odlewane, sentencyj wybory, Pod smoczą rwane strażą hesperyjskiej flory, Z włoskich, francuskich tekstów, abo więc z łaciny, Przesadzają owoce w ojczyste dziardyny. Dwu rzeczy trzeba, kto chce dokazać tej sztuki: Słów nałożonej sterty, a potem nauki. O słowa jeszcze mniejsza, bo
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 218
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uchodząc przez Syrty, Ze złotym runem, mordują Absyrty? Lecz tego rymem dowiedziesz uczonem, Że tobie Bieszczad stanie Helikonem, Krępak Parnasem świętych bogiń, że to Tobą, nie miejscem idzie, cny poeto. Temu się dziwuj, że w tak płonej dziczy, Tak żwawie sąsiad z sąsiadem graniczy, Gdzie owies tylko a borowe szyszki Ledwie pożywić swoje mogą liszki; Czego nie słychać, kędy pleńsze żniwo, Bujniejsza rola, w Egipcie jak żywo. Więc że tam ze mnie chcesz mieć kałauza, Łacno z tamtymi moja zgodzi muza, Bom się tu rodził; lecz że wszędy zgodni Rodzeni, strzeż się, przestrzegam, przewodniej. Apollo ani
uchodząc przez Syrty, Ze złotym runem, mordują Absyrty? Lecz tego rymem dowiedziesz uczonem, Że tobie Bieszczad stanie Helikonem, Krępak Parnasem świętych bogiń, że to Tobą, nie miejscem idzie, cny poeto. Temu się dziwuj, że w tak płonej dziczy, Tak żwawie sąsiad z sąsiadem graniczy, Gdzie owies tylko a borowe szyszki Ledwie pożywić swoje mogą liszki; Czego nie słychać, kędy pleńsze żniwo, Bujniejsza rola, w Egipcie jak żywo. Więc że tam ze mnie chcesz mieć kałauza, Łacno z tamtymi moja zgodzi muza, Bom się tu rodził; lecz że wszędy zgodni Rodzeni, strzeż się, przestrzegam, przewodniej. Apollo ani
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 477
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ i z groźnich słów szydzą Peonowny. Te gdy klekać/ i ręce wysmuktować chciały/ Jaka taka/ piór z palców drących się dojźrzały/ I w mech barków idacych: jedna drugiej siostry/ Usta widziała gdy w nos zmykały się ostry. Chcąc się w tym zachiwanemi tłuc ramiony/ wściorki Poszły w powietrze/ sroczki borowe przyskorki. Do tych miast/ trwa w tym ptastwie/ mowność starożytnia Świegotliwość chrapliwa/ i chuć gwary zbytnia. Księga Piąta. Przeobrażenia Tessal w słup marmorowy. Ampiks także. Nileus także. Księga Piąta. Eryk także. Astyagis także. Dwieście Cefenów z Fionowej strony w Marmorowe stupy. Fineus sięPerseowi modli. Przeobrażenia
/ y z groźnich słow szydzą Peonowny. Te gdy klekáć/ y ręce wysmuktowáć chćiáły/ Iaka táka/ pior z pálcow drących się doyźrzáły/ Y w mech bárkow idacych: iedná drugiey śiostry/ Vstá widźiáłá gdy w nos zmykały się ostry. Chcąc się w tym záchiwanemi tłuc rámiony/ wśćiorki Poszły w powietrze/ sroczki borowe przyskorki. Do tych miast/ trwa w tym ptastwie/ mowność starożytnia Swiegotliwość chrápliwa/ y chuć gwary zbytnia. Kśięgá Piąta. Przeobráżenia Tessal w słup mármorowy. Ampix tákże. Nileus tákże. Kśięgá Piąta. Eryk tákże. Astyagis tákże. Dwieśćie Cephenow z Phionowey strony w Mármorowe stupy. Phineus sięPerseowi modli. Przeobráżenia
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 126
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
zdobią, smutne starych czoła. Przecz się męczysz, i grzeczność swoję niszczysz zgoła? Wielki zysk oraczowi te zboża przynoszą Które się wtrawie bujnym urodzajem wznoszą. Im drzewo wybieglejsze tym zacniejsze wlesie. Tego ręka złośliwa siekierą nie zniesie Rozumy zacne barziej na pochwałę robią Kiedy przy swęj grzeczności wołnością sięzdobią Ostry, smutny, borowy, życia nie wiedżący Wiek prowadzisz Wenery nie zażywający. Mniemasz że to odważnym mężom dano prawo? Biedę cierpieć, ujeżdżać młode konie żwawo? Srogie boje prowadzić Marsa gniewliwego? Opatrzył on wspaniały rządcaswiata tego Uważając, tak chciwe srogiej śmierci łowy Żeby szkody nagradzał zawsze rodzaj nowy. Niechby Wenus od ludzkich spraw się oddaliła Czymże
zdobią, smutne stárych czołá. Przecż się męczysz, y grzeczność swoię niszczysz zgołá? Wielki zysk oraczowi te zbożá przynoszą Ktore się wtrawie buynym urodzáięm wznoszą. Im drzewo wybiegleysze tym zácnieysze wlesie. Tego ręká złosliwa siekierą nie znieśie Rozumy zacne bárźiey ná pochwałę robią Kiedy przy swęy grzecznośći wołnośćią sięzdobią Ostry, smutny, borowy, żyćia nie wiedźący Wiek prowádźisz Wenery nie záżywáiący. Mniemasz że to odwáżnym mężom dano prawo? Biedę ćierpieć, uieżdżáć młode konie żwáwo? Srogie boie prowádźić Mársá gniewliwego? Opátrzył on wspániáły rządcáswiátá tego Vważáiąc, ták chćiwe srogiey smierći łowy Zeby szkody nágradzał záwsze rodzáy nowy. Niechby Wenus od ludzkich spráw się oddaliłá Czymże
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 141
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696