.
Po chlebie nie zna oprócz samej wody, W której się podczas przegląda z przygody; Wierne z sąsiadów, chociaż nie ma wiele, Ma przyjaciele.
Zdrad dworskich, figlów wolen i obmowy Zjadłych języków, a jeśli ulowy Plastr podbierając żądło mu zaszkodzi, Miód to nadgrodzi.
Tyran tu nie drze, krwią ziemie nie broczy, Wół tylko bodźcem zakłuty poskoczy, A pan, na przyszły pożytek udany, Strzyże barany.
Wojny nie słyszał ani widział bitwy, Prócz między drobem z lotnymi rybitwy, Oprócz niekrwawej, którą zwodzą bycy Przy jałowicy.
Zazdrość tu w samej ma miejsce ochocie, Kiedy się żeńcy ścigają w robocie Albo się ptacy pieniem przekrzykują
.
Po chlebie nie zna oprócz samej wody, W której się podczas przegląda z przygody; Wierne z sąsiadów, chociaż nie ma wiele, Ma przyjaciele.
Zdrad dworskich, figlów wolen i obmowy Zjadłych języków, a jeśli ulowy Plastr podbierając żądło mu zaszkodzi, Miód to nadgrodzi.
Tyran tu nie drze, krwią ziemie nie broczy, Wół tylko bodźcem zakłuty poskoczy, A pan, na przyszły pożytek udany, Strzyże barany.
Wojny nie słyszał ani widział bitwy, Prócz między drobem z lotnymi rybitwy, Oprócz niekrwawej, którą zwodzą bycy Przy jałowicy.
Zazdrość tu w samej ma miejsce ochocie, Kiedy się żeńcy ścigają w robocie Albo się ptacy pieniem przekrzykują
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 164
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny,
drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 219
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
miło, Wtenczas się było zaślepić tą wodą, Gdyście zwiedzione tak śliczną urodą Posłały myślom zapał do tej doby, Cięższy nad zapał gorącej choroby; A wam dopiero to płacze wyciska, Że na niej służba nasza nic nie zyska. Na was by raczej przyszło płakać, oczy, Bo i ta rana, którą serce broczy, I ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki, Albo w sen przez noc światło wasze kryły, Ale żebyście, gdzie źle, nie patrzyły, A wy tameście kierowały wzroki, Skąd
miło, Wtenczas się było zaślepić tą wodą, Gdyście zwiedzione tak śliczną urodą Posłały myślom zapał do tej doby, Cięższy nad zapał gorącej choroby; A wam dopiero to płacze wyciska, Że na niej służba nasza nic nie zyska. Na was by raczej przyszło płakać, oczy, Bo i ta rana, którą serce broczy, I ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki, Albo w sen przez noc światło wasze kryły, Ale żebyście, gdzie źle, nie patrzyły, A wy tameście kierowały wzroki, Skąd
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 266
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
a pociechy broni; Czemuż was chciwość tam toczy, Gdzie będąc bez zbroje, bez broni, Gołe oczy, nikt was nie zbroni? Com wam zawinił, me oczy?
Bez niej konacie w tęsknicy, Duszy zaś umrzeć, nędznicy, Żeście ją widziały, przychodzi; Ten miecz, co mi serce broczy, Lubicie, a ta, co mi szkodzi, U was za boginią uchodzi. Com wam zawinił, me oczy? ŁAKOMY
Gładkość młoda ma pozór wesoły I oczy, Lecz bez złotych warkoczy Złoto łeb goły Piękniej ozdabia w pistoły; Choć jej z oczu płynie, Byle ciekło z worka, Wiem, gdzie podstawię
a pociechy broni; Czemuż was chciwość tam toczy, Gdzie będąc bez zbroje, bez broni, Gołe oczy, nikt was nie zbroni? Com wam zawinił, me oczy?
Bez niej konacie w tęsknicy, Duszy zaś umrzeć, nędznicy, Żeście ją widziały, przychodzi; Ten miecz, co mi serce broczy, Lubicie, a ta, co mi szkodzi, U was za boginią uchodzi. Com wam zawinił, me oczy? ŁAKOMY
Gładkość młoda ma pozór wesoły I oczy, Lecz bez złotych warkoczy Złoto łeb goły Piękniej ozdabia w pistoły; Choć jej z oczu płynie, Byle ciekło z worka, Wiem, gdzie podstawię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 287
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
biada, A ty śpisz!
Świętą swobodę już wytrąbiono, Już jej requiem z dział uderzono, A ty o żałobie ni o jej grobie Nie myślisz.
Już bisurmański Akteon swoich Spuścił brytanów do kniei twoich. Damy uciekają, a na ząb padają Psom brzydkim.
Bracia krew leją, ty wino toczysz, Ty kanarsekiem pijany broczysz, Szklenice szykujesz, kolejne rychtujesz W najlepszą.
Już na dobrą noc wolnościom twoim Nachylił Turczyn miesiącem swoim. Ty hejnał wesoło, ty w taneczne koło Grać każesz.
Już twym kościołom, pożal się, Boże, Ściele poganiec w popiele łoże. Ty w łabęcim pierzu, nie w twardym pancerzu Harcujesz.
Orle sarmacki,
biada, A ty śpisz!
Świętą swobodę już wytrąbiono, Już jej requiem z dział uderzono, A ty o żałobie ni o jej grobie Nie myślisz.
Już bisurmański Akteon swoich Spuścił brytanów do kniei twoich. Damy uciekają, a na ząb padają Psom brzydkim.
Bracia krew leją, ty wino toczysz, Ty kanarsekiem pijany broczysz, Szklenice szykujesz, kolejne rychtujesz W najlepszą.
Już na dobrą noc wolnościom twoim Nachylił Turczyn miesiącem swoim. Ty hejnał wesoło, ty w taneczne koło Grać każesz.
Już twym kościołom, pożal się, Boże, Ściele poganiec w popiele łoże. Ty w łabęcim pierzu, nie w twardym pancerzu Harcujesz.
Orle sarmacki,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 604
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Leo Isaurus Obrazaborca Heretyk Cesarz wykradłszy z Kościoła, na morze puścił. Znaleźli go Sergius i Sergonas na wysep Lemnus zaprowadzili; gdzie od Biskupa Kościołkiem uwenerowane. Stamtąd od Ireny Cesarzowy znowu do Kalcedonu przy- O SS. Relikwiach.
wrócone w swoim jak pierwej, złożone Kościele, gdyż cudownie w dzień męczeństwa swego corocznie krwią się broczyła. Theophylactus Libr: 8. Cap: 14. Gdy tam Sobór IV. Halcedoneński złożony był, tedy Ojcowie których było 600. list wyznania swego do grobu jej włożyli, czy ona to potwierdzi, tedy go wzieła podniósłszy rękę i podała Biskupom. Metaphrastes. Eufemia z Greckiego znaczy wymowną.
ELZBIETY Z. Królowy Luzytańskiej
Leo Isaurus Obrazaborca Heretyk Cesarz wykradłszy z Kościoła, na morze puścił. Znalezli go Sergius y Sergonas na wysep Lemnus zaprowadzili; gdzie od Biskupa Kościołkiem uwenerowane. Ztamtąd od Ireny Cesarzowy znowu do Kalcedonu przy- O SS. Relikwiach.
wrocone w swoim iak pierwey, złożone Kościele, gdyż cudownie w dzień męcżeństwa swego corocżnie krwią się brocżyła. Theophylactus Libr: 8. Cap: 14. Gdy tam Sobor IV. Halcedoneński złożony był, tedy Oycowie ktorych było 600. list wyznania swego do grobu iey włożyli, cży ona to potwierdzi, tedy go wzieła podniosłszy rękę y podała Biskupom. Metaphrastes. Euphemia z Greckiego znacży wymowną.
ELZBIETY S. Krolowy Luzytańskiey
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 138
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
nim tenor płaczliwych skończę moich pieśni, Na nową się zanosi łez mych oczu zbiórkę, Grzebąc za bratem siostrę i za synem córkę? Ratuj, o miłosierny, ratuj, dobry Boże, Wszak to należy Tobie, gdzie człowiek nie może! Ratuj albo wprzód zamkni rodzicielskie oczy Przez krew, którą na krzyżu drogi twój Syn broczy. 10. CZŁOWIEK CIELESNY
Wstąp w się i uważ, człecze, do wierzchu ze spodu, Od zejścia dusze z ciałem aże do rozwodu, Początek, stan, koniec swój, sam się przejrzyj w sobie:
Jestli też co do pychy podobnego w tobie? Uważ masę, z której-eś, miejsce,
nim tenor płaczliwych skończę moich pieśni, Na nową się zanosi łez mych oczu zbiórkę, Grzebąc za bratem siostrę i za synem córkę? Ratuj, o miłosierny, ratuj, dobry Boże, Wszak to należy Tobie, gdzie człowiek nie może! Ratuj albo wprzód zamkni rodzicielskie oczy Przez krew, którą na krzyżu drogi twój Syn broczy. 10. CZŁOWIEK CIELESNY
Wstąp w się i uważ, człecze, do wierzchu ze spodu, Od ześcia dusze z ciałem aże do rozwodu, Początek, stan, koniec swój, sam się przejrzyj w sobie:
Jestli też co do pychy podobnego w tobie? Uważ masę, z której-eś, miejsce,
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 531
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
I tym zapaloną chęć/ wznieciwszy góręcej: Rozżarzyła w nim ducha/ trwogę wyrzuciwszy/ Wszytkie cielesne pory gwałtem otworzywszy: Wycisnęła krew onę/ która uchodziła/ A przed nagłą bojaźnią pod serce się kryła. Wnetże krwaworześny pot wystąpi na Pana: Ciało święte i szata/ krwią zafarbowana. Płynie zbawienna rossa/ bujną ziemię broczy; Ledwo więc taki strumień obfity się toczy/ Z winoródnej jagody prassą wytłoczonej: Abo rossy z obłoków mokrych wypuszczonej. In agonia Luc: 22. Pamiątka
Którasz tak mocna boleść/ i który tak srogi Ciężar wyciska z ciebie/ Zbawicielu drogi To źrzodło? Ten krwawy pot nigdy niesłychany: I na żadnym stworzeniu dotąd niewidany
I tym zápaloną chęć/ wzniećiwszy goręcey: Rozżarzyłá w nim duchá/ trwogę wyrzućiwszy/ Wszytkie ćielesne pory gwałtem otworzywszy: Wyćisnęłá krew onę/ ktora vchodźiłá/ A przed nagłą boiaźnią pod serce się kryłá. Wnetże krwáworześny pot wystąpi ná Páná: Ciáło święte y szátá/ krwią záfárbowáná. Płynie zbáwienna rossá/ buyną źiemię broczy; Ledwo więc táki strumień obfity się toczy/ Z winorodney iágody prássą wytłoczoney: Abo rossy z obłokow mokrych wypuszczoney. In agonia Luc: 22. Pámiątká
Ktorasz ták mocna boleść/ y ktory ták srogi Ciężar wyciska z ćiebie/ Zbáwićielu drogi To źrzodło? Ten krwáwy pot nigdy niesłychány: I ná żadnym stworzeniu dotąd niewidány
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 11.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
nagła na wojska przeciwne, i całe Krwią zbitych nieprzyjaciół zafarbują pola, Co się ciągną od Machmy aż do Ajalonu Właśnie jak chmura, przy gwałtownej burzy Wyleje swe powodzi; tak wylana jucha Po pochyłych równinach; strumeńmi płynęła. AK. Tak Królu. tam przechodząc tedy; temi oczy Patrzałem na spienioną ziemię, którą broczy Chojnie krew nieprzyjazna, farbuje cała. SA. Przeszłej nocy myśliłem, i chciałem, potężnie Uderzyć na tę resztę niedobitej trzody, Ale Kapłan Achiasz, wiedząc jako Nieba Najlepiej o nas radzą: chciał od Boga rady O przedsięwzięciu naszym. a zatym z obrządków Kapłańskich, rzucemy się pokorni na twarze, Błagając łaskę
nagłá ná woyská przeciwne, i cáłe Krwią zbitych nieprzyiacioł záfárbuią polá, Co się ciągną od Máchmy aż do Aiálonu Właśnie iák chmurá, przy gwałtowney burzy Wyleie swe powodzi; ták wylána juchá Po pochyłych rowninách; strumeńmi płynęłá. AK. Ták Królu. tám przechodząc tedy; temi oczy Pátrzałem ná zpienioną ziemię, ktorą broczy Choynie krew nieprzyiázna, fárbuie cáła. SA. Przeszłey nocy myśliłem, i chciałem, potężnie Uderzyć ná tę resztę niedobitey trzody, Ale Kápłan Achiasz, wiedząc iako Niebá Naylepiey o nas rádzą: chciał od Bogá rády O przedsięwzięciu nászym. á zátym z obrządkow Kápłáńskich, rzucemy się pokorni ná twárze, Błagáiąc łáskę
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 4
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
.
XXXV.
Pierwszy, co swą utopił broń w brzuchu bestii, Franciszkiem się mianował, król i pan Francjej; Maksymilian drugi, równy cnotom jego, Rakuszanin, tuż podle Karła stał piątego. Ten nienatkany gardziel przepędził zwierzowi, Mężny, dość wspaniałemu czyniąc zamysłowi. Z ręki Karła przeszyła strzała ustalona Piersi: krew ziemię broczy, gwałtem wytoczona.
XXXVI.
Na kudłatem lew grzbiecie miał to pismo swoje: „Dziesiąty”; a za uszy dziw porwał oboje I tak trząsł, gryzł, mordował, tak długo obracał, Aż kości zdruzgotane wszystkie w niem namacał. Uweselił się zaraz świat i strachy wszytkie Za fraszkę miał, porzucił pierwsze złości brzydkie
.
XXXV.
Pierwszy, co swą utopił broń w brzuchu bestyej, Franciszkiem się mianował, król i pan Francyej; Maksymilian drugi, równy cnotom jego, Rakuszanin, tuż podle Karła stał piątego. Ten nienatkany gardziel przepędził źwierzowi, Mężny, dość wspaniałemu czyniąc zamysłowi. Z ręki Karła przeszyła strzała ustalona Piersi: krew ziemię broczy, gwałtem wytoczona.
XXXVI.
Na kudłatem lew grzbiecie miał to pismo swoje: „Dziesiąty”; a za uszy dziw porwał oboje I tak trząsł, gryzł, mordował, tak długo obracał, Aż kości zdruzgotane wszystkie w niem namacał. Uweselił się zaraz świat i strachy wszytkie Za fraszkę miał, porzucił pierwsze złości brzydkie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 294
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905