na ten czas w Prusach, czym prędzej w 10000. Kawaleryj biegł przez Łowicz do Solca, tam Polaków rozpłoszył, z niemałą swoich stratą, i złączywszy się z garnizonami, Miasto Zamojść poszedł atakować, ale bez skutku, z tamtąd o głodzie do Jarosławia w 18000. Wojska pośpieszył, bo ze wszystkich stron podjazdy Polskie broniły mu suficjencyj często urywając Szwedów. Z Jarosławia Król Szwedzki posłał Duglasa do Przemyśla, ale i ten odpędzony ze wstydem i z stratą ludzi. Karol ku Lwowu zamyślając iść, 1000. Kawaleryj przed sobą wysłał których Czarnecki zniósł, i gonił aż do Sanu. i wpadszy na wozy Króla Szwedzkiego przewożące się wziął, i cały
na ten czas w Prusach, czym prędzey w 10000. Kawaleryi biegł przez Łowicz do Solca, tam Polaków rozpłoszył, z niemałą swoich stratą, i złączywszy śię z garnizonami, Miasto Zamoyść poszedł attakować, ale bez skutku, z tamtąd o głodźie do Jarosławia w 18000. Woyska pośpieszył, bo ze wszystkich stron podjazdy Polskie broniły mu sufficyencyi często urywając Szwedów. Z Jarosławia Król Szwedzki posłał Duglasa do Przemyśla, ale i ten odpędzony ze wstydem i z stratą ludźi. Karol ku Lwowu zamyślając iść, 1000. Kawaleryi przed sobą wysłał których Czarnecki zniósł, i gonił aż do Sanu. i wpadszy na wozy Króla Szwedzkiego przewożące śię wźiął, i cały
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 94
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
stanowiskach chorągwiom naznaczonych niestawać noclegiem, majętności omijać Ich M. tych co służą i ludzie swe do obozu posyłają.
8. Którzy są w Województwo Kijowskie obróceni, przestrzegać tego mają, aby Kozakom żadnej nieczynili przykrości i w domach ich stanowisk sobie nieczynili.
9. Pieniężnych statiy, których zawsze Artykuły Wojskowe surowo broniły, żadnym wymyślnym sposobem niewymagać, żywności nieprzedawać, wiedząc to, że za jednę kopę każdy taki gadłem być karany musi.
10. Nakoniec deklaruję Ich Mciom PP. Rotmistrzom, aby pod chorągwiami swemi większych pocztów nad trzy konie niemieli, które gdyby się od tej ćwierci nalazły, upewniam i
przestrzegam,
stanowiskach chorągwiom naznaczonych niestawać noclegiem, maiętności omijać Ich M. tych co służą y ludzie swe do obozu posyłaią.
8. Którzy są w Woiewodztwo Kijowskie obróceni, przestrzegać tego maią, aby Kozakom żadney nieczynili przykrości y w domach ich stanowisk sobie nieczynili.
9. Pieniężnych statiy, których zawsze Artykuły Woiskowe surowo broniły, żadnym wymyślnym sposobem niewymagać, żywności nieprzedawać, wiedząc to, że za iednę kopę każdy taki gadłem być karany musi.
10. Nakoniec deklaruię Ich Mćiom PP. Rotmistrzom, aby pod chorągwiami swemi większych pocztów nad trzy konie niemieli, które gdyby się od tey ćwierci nalazły, upewniam y
przestrzegam,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 284
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
gdzie go nadzieja jaka prowadziła.
LXXXVIII.
Na to miejsce skwapliwy pojechał tam, gdzie się Małe okazowało światło w gęstem lesie, Wychodząc ciasną dziurą pod górą zieloną, Co w sobie zakrywała jaskinią przestroną. Przyjechawszy tam, nalazł z przodku pierwsze czoło Ostrem cierniem zakryte i głogami wkoło, Które tak, jako mury, przystępu broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleźć miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było, zarazem Orland się domyślił, Ale się pewnej rzeczy dowiedzieć umyślił; I uwiązawszy konia u drzewa wodzami, Szedł do skrytej jaskiniej
gdzie go nadzieja jaka prowadziła.
LXXXVIII.
Na to miejsce skwapliwy pojechał tam, gdzie się Małe okazowało światło w gęstem lesie, Wychodząc ciasną dziurą pod górą zieloną, Co w sobie zakrywała jaskinią przestroną. Przyjechawszy tam, nalazł z przodku pierwsze czoło Ostrem cierniem zakryte i głogami wkoło, Które tak, jako mury, przystępu broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleść miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było, zarazem Orland się domyślił, Ale się pewnej rzeczy dowiedzieć umyślił; I uwiązawszy konia u drzewa wodzami, Szedł do skrytej jaskiniej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 270
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ ze dwu natur złożonego Cekropa/ do chowania/ Pallas była dała. A iż tajeła co jest/ srodze zakazała/ Aby na tajemnice jej nie zaglądały. Jam na Ilmie/ który tam stał blisko niemały/ Skrywszy się między miekkie liście/ szpiegowała/ Coby ona rodzina z skrzynką poczynała. Dwie były co broniły onej niewątpliwie/ Pandrosa z Ersą/ ale jedna niecierpliwie Aglauros/ bojaźliwych sióstr w kupę wezwała/ I zaciągnione węzły ręką rozwiązała. Aż wewnątrz niemowiątko/ i rozciągnionego Węża nalazły/ z jegoż ciała wyrosłego. Com ja wszystko Boginiej odniosła/ a za tę Posługę/ ato taką dano mi zapłatę: Ze opieki
/ ze dwu nátur złożonego Cekropá/ do chowánia/ Pállás byłá dáłá. A iż táiełá co iest/ srodze zákazáłá/ Aby ná táiemnice iey nie záglądáły. Iam ná Ilmie/ ktory tám sstał blisko niemáły/ Skrywszy się między miekkie liśćie/ szpiegowáłá/ Coby oná rodźiná z skrzynką poczynáłá. Dwie były co broniły oney niewątpliwie/ Pándrosá z Ersą/ ále iedná niećierpliwie Aglauros/ boiaźliwych śiostr w kupę wezwáłá/ Y záćiągnione węzły ręką rozwiązáłá. Aż wewnątrz niemowiątko/ y rośćiągnionego Wężá nálázły/ z iegoż ćiáłá wyrosłego. Com ia wszystko Boginiey odniosłá/ á zá tę Posługę/ áto táką dano mi zapłatę: Ze opieki
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 83
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
sięblisko Nieprzyjaciel pod Miasto podszańcował/ że go mogły kule Działowe sięgać: zaczym I. M. P. Komendant/ wszytko Przedmieście z ogrodami/ i Kościołami/ kazał znieść ogniem. Czternastego dnia tegoż miesiąca/ na przedmieściu okopany wałami nieprzyjaciel/ wielką miał wygodę z pozostałych murów po spaleniu; które go od miejskich Dział broniły. Z obu stron dawano ognia dosyć: aż też nadwieczor potajemnie wszedszy do Miasta niektórzy z Turków/ Kościół nazwany Schottenkirch/ przy nim wspaniały Dwór jeden i kamienice dwie wyśmienite spalili. złapano jednak tych ludzi nie mało; i potracono: a osobliwe jednego z nich żywego czwiertowano/ któremu ręce/ nogi/ i głowę odciąwszy
sięblisko Nieprzyiaćiel pod Miásto podszáńcował/ że go mogły kule Dźiáłowe śięgáć: zácżym I. M. P. Komendánt/ wszytko Przedmieśćie z ogrodámi/ y Kośćiołámi/ kazał znieść ogniem. Czternastego dniá tegoż miesiącá/ ná przedmieśćiu okopány wáłámi nieprzyiaćiel/ wielką miał wygodę z pozostáłych murow po spaleniu; ktore go od mieyskich Dźiał broniły. Z obu stron dawano ogniá dosyć: áż też nádwiecżor potáiemnie wszedszy do Miástá niektorzy z Turkow/ Kośćioł názwány Schottenkirch/ przy nim wspániáły Dwor ieden y kámienice dwie wyśmienite spalili. złápano iednák tych ludźi nie máło; y potrácono: á osobliwe iednego z nich żywego cżwiertowano/ ktoremu ręce/ nogi/ y głowę odćiąwszy
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: A2
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
gmachy walały, Rumy w krąg osypawszy, głowę mą mijały. Ukrywałeś mię śmierci, w chorobach toś dawał, Żem trunnę zgotowaną nazad zdrów oddawał. Ej, Boże, jak Twe liczyć dobrodziejstwa? Z temi Lata się wszytkie moje wiodły na tej ziemi. Ani w żadnym królestwie mór, wojska, rozboje Broniły dróg, boś dawał przeżegnanie swoje. Raz jeden i nie postał nigdy na mym ciele. Zawżdym się cało wracał, chociam zjeździł wiele Europskich państw, aż nawet wtenczas, kiedym swego, Zły człowiek, winowajcę dusił za dług jego. Nie takeś winowajcy Ty, mnie, płacił swemu, Iż
gmachy walały, Rumy w krąg osypawszy, głowę mą mijały. Ukrywałeś mię śmierci, w chorobach toś dawał, Żem trunnę zgotowaną nazad zdrów oddawał. Ej, Boże, jak Twe liczyć dobrodziejstwa? Z temi Lata się wszytkie moje wiodły na tej ziemi. Ani w żadnym królestwie mór, wojska, rozboje Broniły dróg, boś dawał przeżegnanie swoje. Raz jeden i nie postał nigdy na mym ciele. Zawżdym się cało wracał, chociam zjeździł wiele Europskich państw, aż nawet wtenczas, kiedym swego, Zły człowiek, winowajcę dusił za dług jego. Nie takeś winowajcy Ty, mnie, płacił swemu, Iż
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 380
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Toć nie dziw że w las tęsknią, których gust w nauce; Bo osobność ich ćwiczy w literalnej sztuce. Nie rozbojów im las jest pretekstem i Matką, Inskrypcje Firlejowskie
Lecz na łowy mądrości jest złocistą siatką. AEnigma albo zdgatka o tym Budynku. Ośm rogów kiedy mieliśmy, wtedy wspierały Kolumny. Szpady Lechów broniły, wstał ten dom nie szumny.
Tojest, że za Wyżyckiego Herbu Ostroroga Arcybiskupa Lwowskiego: za Papiestwa Benedykta XIV. Lambertyna w Herbie kolumny noszącego, za Augusta Trzeciego Króla Polskiego szpady w Herbie mającego, Dom ten stanął.
Na kominie ta się daje czytać Inskrypcja.
Iocus et Focus placent; Sed ne nimis urat uterq
Toć nie dziw że w lás tęsknią, ktorych gust w nauce; Bo osobność ich cwiczy w literalney sztuce. Nie rozboiow im las iest pretextem y Matką, Inskrypcye Firleiowskie
Lecz na łowy mądrości iest złocistą siatką. AEnigma albo zdgatka o tym Budynku. Ośm rogow kiedy mieliśmy, wtedy wspierały Kolumny. Szpady Lechow broniły, wstał ten dom nie szumny.
Toiest, że za Wyżyckiego Herbu Ostrorogá Arcybiskupa Lwowskiego: zá Papiestwa Benedykta XIV. Lambertyna w Herbie kolumny noszącego, zá Augusta Trzeciego Krola Polskiego szpady w Herbie maiącego, Dom ten stánoł.
Na kominie ta się daie czytać Inskrypcya.
Iocus et Focus placent; Sed ne nimis urat uterq
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 532
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Poissi, gdzie przedtym Królowe Francuskie swoje odprawowały połogi, i dzieci Królewskie edukowały się. Dlatego Z Ludwik Królem już będąc podpisował się: Ludwik z Poissy; tak gardził świata pompą, i wszystkiemi tyułami. Tuż jest Miasto Bellovacum vulgo Beauvais, w którym Białogłowy w Procesjach chodzą przed Mężczyznami, ex Privilegio, że Miasta broniły dobrze przeciw ataku Roku 1472. W tym samym Kraju Insuły Paryskiej jest Miasto Laudunum, alias Laon, gdzie 82 Kanoników, z Fundacyj Z Remigiusza Remeńskiego Biskupa. W Powiecie Lauduneńskim albo Laońskim jest miejsce Cressa, gdzie cudowny Obraz Matki Najświętszej zawsze po Koronacyj od Królów nawiedzany. Tuż Miasto Suisson, tojest Augusta Suissonum z
Poissi, gdzie przedtym Krolowe Francuzkie swoie odprawowały połogi, y dzieci Krolewskie edukowáły się. Dlátego S Ludwik Krolem iuż będąc podpisował się: Ludwik z Poissy; tak gardził świáta pompą, y wszystkiemi tyułami. Tuż iest Miasto Bellovacum vulgo Beauvais, w ktorym Białogłowy w Processyach chodzą przed Męszczyznami, ex Privilegio, że Miasta broniły dobrze przeciw attaku Roku 1472. W tym sámym Kraiu Insuły Paryzkiey iest Miasto Laudunum, alias Laon, gdzie 82 Kánonikow, z Fundacyi S Remigiuszá Remeńskiego Biskupa. W Powiecie Lauduneńskim albo Laońskim iest mieysce Cressa, gdzie cudowny Obraz Matki Nayświętszey záwsze po Koronacyi od Krolow náwiedzany. Tuż Miasto Suisson, toiest Augusta Suissonum z
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 186
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Miasta idzie/ nic jej po rozumie. Rządu w rzeczach nie chowa Prawa ostre gani/ Mury rozrzucać każe/ chcąc mieć jak w złej Stani. Wieże/ Twierdze/ Kabaty/ łamać rozkażuje/ Zamki budowne z bramy zrzucić obiecuje. I chce żeby tak Miasta bez municij były/ Miasto murów/ zagonmi chce by się broniły. Przenaśladuje Mieszczan tych co się kochają W sprawiedliwości Świetej w ręku ją trzymają. I tych który cna Wolność nad wszystko smakuje. Tępi: Niegodnych zasię/ w Urząd forytuje. Którzy pochlebstwem stojąc rozeznać nie mogąc/ Co jest bezpiecznie uszego: co zaś z wielką trwogą. Którzy zabójstwa gwałtów przez strach milczeć muszą/ Pospólstwu
Miástá idzie/ nic iey po rozumie. Rządu w rzeczach nie chowa Práwá ostre gáni/ Mury rozrzucáć każe/ chcąc mieć iák w złey Stáni. Wieże/ Twierdze/ Kábaty/ łamać roskáżuie/ Zamki budowne z bramy zrzućić obiecuie. Y chce żeby ták Miástá bez municiy były/ Miásto murow/ zagonmi chce by się broniły. Przenáśláduie Miesczan tych co się kocháią W spráwiedliwośći Swietey w ręku ią trzymáią. Y tych ktory cna WOLNOSC nád wszystko smákuie. Tępi: Niegodnych záśię/ w Vrząd forytuie. Ktorzy pochlebstwem stoiąc rozeznáć nie mogąc/ Co iest bespiecznie vszego: co záś z wielką trwogą. Ktorzy zaboystwá gwałtow przez strách milczeć muszą/ Pospolstwu
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: C2
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
zdróg mych niech nie stępuje. Bo ja smysly nie stworne strażą opatruje/ By od Cnot nie stronili. w tym pilnie pracuję. Język uczę by prawdę szczególnie miłował/ Kłamstwa i słów pochlebnych aby się wiarował. Rąk też strzegę do boju by się nie skłoniły/ Lecz Wiary/ Praw/ Wolności/ gdy trzeba broniły. Wszakże Rząd mój jeśli kto chce odemnie wiedzieć/ I jeśli życzy sobie przy mym boku siedzieć. Przednie madry Mąż niech wieże się z ziemie zrodził/ Umrzeć musi za czasem choćby tysiąc lat żył. Zrodziłsię by Ojczynzę także też Bliźniego Ratowałł/ niech nie myśli nic w sercu hardego. Chlubę me pożyteczną Aleksander
zdrog mych niech nie stępuie. Bo ia smysly nie stworne strażą opátruie/ By od Cnot nie stronili. w tym pilnie prácuię. Ięzyk vczę by prawdę sczegulnie miłował/ Kłamstwá y słow pochlebnych áby się wiárował. Rąk też strzegę do boiu by się nie skłoniły/ Lecz Wiáry/ Praw/ Wolnośći/ gdy trzebá broniły. Wszákże Rząd moy ieśli kto chce odemnie wiedźiec/ Y iesli życzy sobie przy mym boku śiedźiec. Przednie madry Mąż niech wieże się z źiemie zrodźił/ Vmrzeć musi zá czásem choćby tyśiąc lat żył. Zrodźiłsię by Oyczynzę tákże też Bliźniego Rátowałł/ niech nie myśli nic w sercu hárdego. Chlubę me pożytećżną Alexánder
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: C3v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609