Sława zostawiła; Ze niegdy/ do Zwierciadła/ Baba przystąpiła: Zwierciadło/ że pochlebić zgoła nie umiało/ Wszytkę brzydkość na twarzy/ Babie pokazało: A Baba/ jak szalona/ porwawszy ożoga/ Po Zwierciedle; tak/ że go nie uszła i noga. Bawej/ samo sprosna moc/ jak mię czyni szpetną Jakie brozdy na czoło/ i twarz kładzie letną! Nie takam się ja/ przed lat kilkadziesiąt znała. Gdym się idąc do ślubu/ w Ziwerciedle widziała Tej Baby Siostrą/ ledwie nie rodzoną/ będzie/ Której gniewu z mojego Zwierciadła/ przybędzie. Bo/ cóż winno Zwierciadło/ że prawdę wyjawi; Ze zmarszczki w obyczajach
Sławá zostáwiłá; Ze niegdy/ do Zwierćiádłá/ Bábá przystąpiłá: Zwierćiádło/ że pochlebić zgołá nie vmiało/ Wszytkę brzydkość ná twarzy/ Bábie pokazáło: A Bábá/ iák szálona/ porwáwszy ożoga/ Po Zwierciedle; ták/ że go nie vszła y nogá. Bawey/ samo sprosna moc/ iák mię czyni szpetną Iákie brozdy ná czoło/ y twarz kłádźie letną! Nie tákam się ia/ przed lat kilkadźieśiąt znáłá. Gdym się idąc do ślubu/ w Ziwerćiedle widźiáła Tey Báby Siostrą/ ledwie nie rodzoną/ będźie/ Ktorey gniewu z moiego Zwierćiádłá/ przybędźie. Bo/ coż winno Zwierćiádło/ że prawdę wyiáwi; Ze zmarszczki w obyczáiách
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: E2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, JEgo M. P. MATVSA ODLVDKA, KSIAZECIA VLTAYSKIEGO. Wielkiego Hetmana Lotrowskiego. Przez jednego Kompana jego z miłości napisany i na swiat podany. Pisano to pod dachem /na onej vlicy/ Gdźie ten mieszkał nieboszczyk w świńskiej gnojownicy. A śiedzący /stojący/ na rolej orano/ Czarnym gnojem /widłami/ na brozdy kidano. Na pożałowanie wszytkiej Braciej Cechowej. Do czytelnika.
Któżkolwiek mijasz, poczekaj, czytając: Lament pogrzebny kupić wolą mając Pana Matysa. Lecz jeśli źle będzie, Nie gań go wszędzie.
Popraw, co możesz, jeśli lepiej umiesz, Abo się o tym ze mną porozumiesz, Skoro mnie ujźrzysz. A ja pójdę
, IE^o^ M. P. MATVSA ODLVDKA, KSIAZECIA VLTAYSKIEGO. Wielkiego Hetmana Lotroẃskiego. Przez iednego Kompana iego z milosci napisany y na sẃiat podany. Pisáno to pod dáchem /ná oney vlicy/ Gdźie ten mieszkał niebosczyk w świńskiey gnoiownicy. A śiedzący /stoiący/ ná roley orano/ Czarnym gnoiem /widłámi/ na brozdy kidano. Ná pożáłowánie wszytkiey Bráciéy Cechowey. Do czytelnika.
Ktożkolwiek mijasz, poczekaj, czytając: Lament pogrzebny kupić wolą mając Pana Matysa. Lecz jeśli źle będzie, Nie gań go wszędzie.
Popraw, co możesz, jeśli lepiej umiesz, Abo sie o tym ze mną porozumiesz, Skoro mnie ujźrzysz. A ja pójdę
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona:
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
od północy Zimę niosą i wicher, lubo dmy południe Nadętą gębą Zefir puszcza, wschodzi cudnie; Toż jest zimie, toż lecie, i odmiana czasu, I obrót roku nic mu nie dają niewczasu; Ani gruntu upatruj, ni się o uprawę Staraj, wszędzie się przyjmie i znajdzie swą strawę: Choć go w podłużną bruzdę, choć w okrągły dołek Wsadzisz, wszędzie wesoły podniesie wierzchołek. A gdy się krzewić pocznie i od spodku liście I meszek kędzierzawy puści oczywiście, Wtenczas nasienie daje i sok bardziej słodki Niż kanaryjska trzcina albo pszczelne kłódki, Wtenczas już rękę zniesie i znój ogrodowy I jak palma podnosi pod ciężarem głowy, Zwłaszcza w panieńskich rękach
od północy Zimę niosą i wicher, lubo dmy południe Nadętą gębą Zefir puszcza, wschodzi cudnie; Toż jest zimie, toż lecie, i odmiana czasu, I obrót roku nic mu nie dają niewczasu; Ani gruntu upatruj, ni się o uprawę Staraj, wszędzie się przyjmie i znajdzie swą strawę: Choć go w podłużną bruzdę, choć w okrągły dołek Wsadzisz, wszędzie wesoły podniesie wierzchołek. A gdy się krzewić pocznie i od spodku liście I meszek kędzierzawy puści oczywiście, Wtenczas nasienie daje i sok bardziej słodki Niż kanaryjska trzcina albo pszczelne kłódki, Wtenczas już rękę zniesie i znój ogrodowy I jak palma podnosi pod ciężarem głowy, Zwłaszcza w panieńskich rękach
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 47
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łokci 50. Gwożdzie MN niech będą cienkie, długie na łokieć, sposobne do zatykania w ziemię. Panowie Mierniczy eks oficjo, którzy po zagonach mierzą pola łańcuchami żelaznymi długimi, niech się rekoligują, wiele mogą przyczynić gruntu, i jako omylne Mapy rysować, gdy się łańcuch nie da słusznie wyciągać, ale się łamie po brozdach. Sznury Konopne, gubią miarę gdy namokną, i słabym ciągnieniem: przyczyniają miary gdy uschną, albo gwałtowny ciągnieniem. Przeto nie radzę ich używać. W równych Polach nie wymyślisz nic sposobniejszego nad Wozek, który zwać będę, Wozek Mierniczy.
Figura jego składa się naprzód: z kołka prostego L nie szybistego, mającego wysokości
łokći 50. Gwożdźie MN niech będą ćienkie, długie ná łokieć, sposobne do zátykánia w żiemię. Pánowie Mierniczy ex officio, ktorzy po zagonách mierzą polá łáńcuchámi żeláznymi długimi, niech się rekoliguią, wiele mogą przyczynić gruntu, y iáko omylne Máppy rysowáć, gdy się łáńcuch nie da słusznie wyćiągáć, ále się łamie po brozdách. Sznury Konopne, gubią miárę gdy námokną, y słábym ćiągnięniem: przyczyniáią miáry gdy vschną, álbo gwałtowny ciągnięniem. Przeto nie rádzę ich vżywáć. W rownych Polách nie wymyślisz nic sposobnieyszego nád Wozek, ktory zwáć będę, Wozek Mierniczy.
Figurá iego skłáda się naprzod: z kołká prostego L nie szybistego, máiącego wysokośći
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 6
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
. Ale miarą 50 abo 100 łokciową, zlasek 10 abo 20 wkupę związanych, według Nauki 4. Zabawy 7. Wozka: wrowninie, i gdzie wyśmienitej Mapy nie potrzeba, dla prędkiego wymierzania możesz użyć. Po zagonach zachowaj tę przestrogę Sprobuj pierwej laską dziesięć abo 50 łokciową, wiele przyczynia wozek miary zapadaniem w brozdy, czyli ćwierć jednę łokcia w dziesiąci łokciach? czyli trzy łokcie w 50? czyli 5. we 100? A przy summowaniu łokci, obrotem Kołka woskowego odmierzonych, pomnij wyrzucić te przyczynki, które brozdy sprawują. Nauka II. Sposób przenoszenia Granic abo Gruntów na Mapę Tablicą Mierniczą. NIe inszy, tylko ten
. Ale miárą 50 ábo 100 łokćiową, zlasek 10 ábo 20 wkupę związanych, według Náuki 4. Zábáwy 7. Wozka: wrowninie, y gdźie wyśmięnitey Máppy nie potrzebá, dla prędkiego wymierzánia możesz vżyć. Po zagonach zachoway tę przestrogę Sprobuy pierwey laską dźieśięć ábo 50 łokćiową, wiele przyczynia wozek miáry západániem w brozdy, czyli ćwierć iednę łokćiá w dźieśiąći łokćiách? czyli trzy łokćie w 50? czyli 5. we 100? A przy summowániu łokći, obrotem Kołká woskowego odmierzonych, pomniy wyrzućić te przyczynki, ktore brozdy sprawuią. NAVKA II. Sposob przenoszenia Gránic ábo Gruntow ná Máppę Tablicą Mierniczą. NIe inszy, tylko ten
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 96
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
. Po zagonach zachowaj tę przestrogę Sprobuj pierwej laską dziesięć abo 50 łokciową, wiele przyczynia wozek miary zapadaniem w brozdy, czyli ćwierć jednę łokcia w dziesiąci łokciach? czyli trzy łokcie w 50? czyli 5. we 100? A przy summowaniu łokci, obrotem Kołka woskowego odmierzonych, pomnij wyrzucić te przyczynki, które brozdy sprawują. Nauka II. Sposób przenoszenia Granic abo Gruntów na Mapę Tablicą Mierniczą. NIe inszy, tylko ten który już poprzedził na końcu Zabawy 7. w Nauce 61. o przenoszeniu wszelkiej figury z ziemie na kartę Tablicą Mierniczą. Tam cię odsyłam. Gdziem też dotknał czternaście błędów, zwyczajnych inszym Geometrom z wielką niepewnością
. Po zagonach zachoway tę przestrogę Sprobuy pierwey laską dźieśięć ábo 50 łokćiową, wiele przyczynia wozek miáry západániem w brozdy, czyli ćwierć iednę łokćiá w dźieśiąći łokćiách? czyli trzy łokćie w 50? czyli 5. we 100? A przy summowániu łokći, obrotem Kołká woskowego odmierzonych, pomniy wyrzućić te przyczynki, ktore brozdy sprawuią. NAVKA II. Sposob przenoszenia Gránic ábo Gruntow ná Máppę Tablicą Mierniczą. NIe inszy, tylko ten ktory iuż poprzedźił ná końcu Zábáwy 7. w Náuce 61. o przenoszęniu wszelkiey figury z żiemie ná kártę Tablicą Mierniczą. Tám ćię odsyłam. Gdźiem też dotknał czternaśćie błędow, zwyczáynych inszym Geometrom z wielką niepewnośćią
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: N
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
w zbożu. Choć najlepsza rucznica nie uczyni strzelca; I on, zrobiwszy sobie drewniane widelca, Cały rok za zającem, darmo łomiąc żyto, Chodzi: co strzeli, chybi. Kat go wie, że mi to Niemiło. Skórkę słomą zajęczą wyścielę, A że najradniej w święto strzelał i w niedzielę, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący pacierze. Skoro w owsie postrzeże słomianego kota, Porzuciwszy pacierze, przez płoty, przez błota Leci jako szalony, ledwie trafi do wrót. Zdumieją się na jego
w zbożu. Choć najlepsza rucznica nie uczyni strzelca; I on, zrobiwszy sobie drewniane widelca, Cały rok za zającem, darmo łomiąc żyto, Chodzi: co strzeli, chybi. Kat go wie, że mi to Niemiło. Skórkę słomą zajęczą wyścielę, A że najradniej w święto strzelał i w niedzielę, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący pacierze. Skoro w owsie postrzeże słomianego kota, Porzuciwszy pacierze, przez płoty, przez błota Leci jako szalony, ledwie trafi do wrót. Zdumieją się na jego
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Mandrykard ich goni I nie może wycierpieć, aby kto przez dzięki Miał zdrowie całe unieść z jego śmiałej ręki.
XLVIII.
Jako więc pospolicie w polu suche tycze, Z któremi młode żenią oracze macice, Bronią się i wstręt czynią lub wiatrom szalonem Lub od niechętnej ręki ogniom podłożonem, Kiedy błędne płomienie gwałtem następują I brózdy i zagony wszytkie opanują: Tak i oni na on czas przeciwko wściekłemu Bronili się gniewowi Mandrykardowemu.
XLIX.
Potem, kiedy obaczył Tatarzyn zuchwały, Że wrota odbieżane bez straży zostały, Ścieszkami, w gęstej trawie świeżo ubitemi, Gdzie słyszał płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka
, Mandrykard ich goni I nie może wycierpieć, aby kto przez dzięki Miał zdrowie całe unieść z jego śmiałej ręki.
XLVIII.
Jako więc pospolicie w polu suche tycze, Z któremi młode żenią oracze macice, Bronią się i wstręt czynią lub wiatrom szalonem Lub od niechętnej ręki ogniom podłożonem, Kiedy błędne płomienie gwałtem następują I brózdy i zagony wszytkie opanują: Tak i oni na on czas przeciwko wściekłemu Bronili się gniewowi Mandrykardowemu.
XLIX.
Potem, kiedy obaczył Tatarzyn zuchwały, Że wrota odbieżane bez straży zostały, Ścieszkami, w gęstej trawie świeżo ubitemi, Gdzie słyszał płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 307
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pomoże, w której się zawsze kąpie łzawe nocne łoże; ani też owe krople, które przez post cały miasto chleba Twe siły słabe posilały; ani łez hojnych potok smutnej Magdaleny, który był u nóg Pańskich barzo wielkiej ceny; ani by ta fontana łzy moje otarła, co-ć, Pietrze, pod oczyma dwie brózdy podarła. Twej bym chciała, Nilusie, siedmiorakiej wody, którą pola napełniasz i egipckie brody, albo jako gdy Wodnik mając sejm z gwiazdami, swym aspektem rok cały zalewa wodami; lub też jako deszcz straszył miasta w owe czasy, gdy Jowisz katafraktom otworzył tarasy: wierzchy dachów, wież gałki i kończyste skały morzem
pomoże, w której się zawsze kąpie łzawe nocne łoże; ani też owe krople, które przez post cały miasto chleba Twe siły słabe posilały; ani łez hojnych potok smutnej Magdaleny, który był u nóg Pańskich barzo wielkiej ceny; ani by ta fontana łzy moje otarła, co-ć, Pietrze, pod oczyma dwie brózdy podarła. Twej bym chciała, Nilusie, siedmiorakiej wody, którą pola napełniasz i egipckie brody, albo jako gdy Wodnik mając sejm z gwiazdami, swym aspektem rok cały zalewa wodami; lub też jako deszcz straszył miasta w owe czasy, gdy Jowisz katafraktom otworzył tarasy: wierzchy dachów, wież gałki i kończyste skały morzem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 49
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
rozumieć/ abo przez onego przyjaciela. W bieganiu jeślibyś go uznał/ żeby nieraźno szedł/ abo strzegł się/ niżby cię musiała zstąd obejść niepewność jego/ a chciałbyś pewniej doświadczyć/ tedy przez zagony sprobuj go/ a jeszcze wysokie zagony obieraj. Czasem stępią/ czasem kłosem/ jeśli bezpiecznie pójdzie przez brozdy/ i bez usterku/ już tam dobroci jego doznasz. Druga też zaś poznania Konia/ jeśli pewnych nóg/ jechać na nim staje abo kilka kamienistą drogą. Abo jeśli nie kamienista droga/ tedy kazać namyślnie namiotać/ dla tego jeśli nie będzie szwankował/ to poznać dobroć nóg na burku/ też to bywa najprędzej/
rozumieć/ abo przez onego przyiaćielá. W biegániu ieślibyś go vznał/ żeby nieráźno szedł/ ábo strzegł sie/ niżby ćie muśiáłá zstąd obyść niepewnosć iego/ á chćiałbyś pewniey doświádczyć/ tedy przez zagony sprobuy go/ á ieszcze wysokie zagony obieray. Czásem stępią/ czásem kłosem/ ieśli bespiecznie poydźie przez brozdy/ y bez vsterku/ iuż tám dobroći iego doznasz. Druga też záś poznánia Konia/ ieśli pewnych nog/ iecháć ná nim stáie ábo kilká kámienistą drogą. Abo ieśli nie kámienista drogá/ tedy kazáć namyślnie námiotáć/ dla tego ieśli nie będźie szwánkował/ to poznáć dobroć nog ná burku/ też to bywa nayprędzey/
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 22
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607