korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem kapryjole! Bujaj, o cudna klaczo, bujaj sobie, Rozmnażaj stado, które tak po tobie Pokupne będzie, że o twe źrebięta Z sobą się będą rozpierać książęta! Szczęsny masztalerz, który cię fartuje, Co cię nakrywa i co cię dekuje; Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was,
korbety, Jakie pasady, jakie wężokręty, Jakie odmiany ręki będą w kole, Jakie pod rzutnym grzbietem kapryjole! Bujaj, o cudna klaczo, bujaj sobie, Rozmnażaj stado, które tak po tobie Pokupne będzie, że o twe źrebięta Z sobą się będą rozpierać książęta! Szczęsny masztalerz, który cię fartuje, Co cię nakrywa i co cię dekuje; Szczęśliwe łąki, co pasą klacz gładką; Szczęśliwszy stadnik, co cię sprawi matką, A pewnie Pegaz stąd między planety Przeniesie z tobą spłodzone dzianety. SEKRET
Milcz, serce, przebóg! Można-li, Niech cię cicho ogień pali, Wolij-ż zgorzeć od tęsknice Niż wyjawić tajemnice.
Niech z was,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 11
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kroku morzenie, Prędko ją ziela tego uleczy nasienie; Która lada co jada albo która blada, Zarudzi się, gdy się tą łodygą okłada; A tę, co ma słaby wzrok i zapadłe oczy, Poratuje cebulka sokiem, który toczy; Która sny ciężkie miewa, przez sen się porywa, Niechaj się liściem miasto pierzynki nakrywa; Której też czas iść za mąż i już każą lata, I wygląda młodzieńców, a nie widać swata, Niech z tym korzeniem sypia, a on sztucznie może I bez czarów małżeńskie zgotować jej łoże; Której zaś mąż odjedzie i nierychło wraca, Że się w łóżku wpółpustym z tęsknicą przewraca, Gdy się tym głąbem
kroku morzenie, Prędko ją ziela tego uleczy nasienie; Która lada co jada albo która blada, Zarudzi się, gdy się tą łodygą okłada; A tę, co ma słaby wzrok i zapadłe oczy, Poratuje cebulka sokiem, który toczy; Która sny ciężkie miewa, przez sen się porywa, Niechaj się liściem miasto pierzynki nakrywa; Której też czas iść za mąż i już każą lata, I wygląda młodzieńców, a nie widać swata, Niech z tym korzeniem sypia, a on sztucznie może I bez czarów małżeńskie zgotować jej łoże; Której zaś mąż odjedzie i nierychło wraca, Że się w łóżku wpółpustym z tęsknicą przewraca, Gdy się tym głąbem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 48
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zaś grabie z Ritmundu, a ta grabie z Markle; Pierwszy ma skałę, która w polu się wyniosła, Drugi sosnę wysoką, co z wody wyrosła, Trzeci palmę. Ta zaś jest grabi na Antonie, Ta z Dorsetu; ten ma wóz, a ów dwie koronie.
LXXXI.
Sokoła, który gniazdo skrzydłami nakrywa, Rajmund przeważny, grabia z Dewony, używa, Czarną i żółtą taśmę ma frajher z Wigony, Psa z Erbiej, niedźwiedzia ma grabia z Osony, Krzyż biały, który widzisz, prałat z Battoniej; Aryman, zacne książę na Sormosediej, Idzie z wielkiem proporcem swojem z prawej strony, Na którem w modrem
zaś grabie z Ritmundu, a ta grabie z Markle; Pierwszy ma skałę, która w polu się wyniosła, Drugi sosnę wysoką, co z wody wyrosła, Trzeci palmę. Ta zaś jest grabi na Antonie, Ta z Dorsetu; ten ma wóz, a ów dwie koronie.
LXXXI.
Sokoła, który gniazdo skrzydłami nakrywa, Rajmund przeważny, grabia z Dewony, używa, Czarną i żółtą taśmę ma frajher z Wigony, Psa z Erbiej, niedźwiedzia ma grabia z Osony, Krzyż biały, który widzisz, prałat z Battoniej; Aryman, zacne książę na Sormosedyej, Idzie z wielkiem proporcem swojem z prawej strony, Na którem w modrem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 216
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
może poznać, kto jest; zaczem morze bije, Chcąc wiedzieć, ktoby była, obiema wiosłami, Że morze, mocno bite, toczyło pianami. W tem usłyszy, że brzegi straszliwie ryczały, Skały się bliskie trzęsły, wody się wzdymały; Potem ujźrzy, że brzegu srogi dziw dopływa I połowicę morza piersiami nakrywa.
XXXV.
Jako czarna z ciemnego lasu więc wychodzi Chmura, co niepogody i grady przywodzi, Która barziej, niżli noc, wszytek świat zasłania, I tak się zda, że gwałtem jasny dzień wygania: Tak straszny dziw tak wiele morza zastępował, Że się zdało, jakby je wszytko opanował. Huczą wody; patrząc
może poznać, kto jest; zaczem morze bije, Chcąc wiedzieć, ktoby była, obiema wiosłami, Że morze, mocno bite, toczyło pianami. W tem usłyszy, że brzegi straszliwie ryczały, Skały się blizkie trzęsły, wody się wzdymały; Potem ujźrzy, że brzegu srogi dziw dopływa I połowicę morza piersiami nakrywa.
XXXV.
Jako czarna z ciemnego lasu więc wychodzi Chmura, co niepogody i grady przywodzi, Która barziej, niżli noc, wszytek świat zasłania, I tak się zda, że gwałtem jasny dzień wygania: Tak straszny dziw tak wiele morza zastępował, Że się zdało, jakby je wszytko opanował. Huczą wody; patrząc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 235
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jest!” ukazała.
LXXXVII.
Chód poważny, twarz ludzka, wzrok namniej bezpieczny, Ale raczej pokorny, strój miała stateczny, Mowę zaś tak łaskawą, tak cichą, że zgoła, Kto jej nie znał, każdyby ją miał za anioła; Ostatki wszytkie sprosne i plugawe miała, Ale to wszytko długiem płaszczem nakrywała; I ubiór zbyt szeroki miała i przestrony, Pod którem nóż nosiła, jadem napuszczony.
LXXXVIII.
Dowiaduje się u niej archanioł, którędy Iść ma szukać Milczenia, żeby nie wpadł w błędy. Zdrada na to odpowie: „Przed czasy dawnemi Mieszkało - prawi - zawsze z cnotami świętemi Tam, gdzie Eliaszowe i Benedyktowe
jest!” ukazała.
LXXXVII.
Chód poważny, twarz ludzka, wzrok namniej bezpieczny, Ale raczej pokorny, strój miała stateczny, Mowę zaś tak łaskawą, tak cichą, że zgoła, Kto jej nie znał, każdyby ją miał za anioła; Ostatki wszytkie sprosne i plugawe miała, Ale to wszytko długiem płaszczem nakrywała; I ubiór zbyt szeroki miała i przestrony, Pod którem nóż nosiła, jadem napuszczony.
LXXXVIII.
Dowiaduje się u niej archanioł, którędy Iść ma szukać Milczenia, żeby nie wpadł w błędy. Zdrada na to odpowie: „Przed czasy dawnemi Mieszkało - prawi - zawsze z cnotami świętemi Tam, gdzie Eliaszowe i Benedyktowe
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 317
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wielki cug uczynił tak mały, Że jednego dnia stanął pod Paryżem z ludem, A nikt nie znał, że się to wszytko działo cudem.
XCVII.
Milczenie i tam i sam, to w przód, to na czoło, Przed wojskami biegało, to w zad, to nakoło, Uczyniwszy mgłę wielką, co je nakrywała Z bliska, ale dzień jasny dalej zostawiała; Ta prześcia dźwiękom i trąb i bębnów broniła I do nieprzyjaciela ich nie przepuściła. Potem między pogański obóz coś puściło, Co każdego i głuchem i ślepem czyniło.
XCVIII.
Kiedy z takiem kwapieniem Rynald szedł, że zgoła Właśnie się prowadzony zdał być od anioła, I tak
wielki cug uczynił tak mały, Że jednego dnia stanął pod Paryżem z ludem, A nikt nie znał, że się to wszytko działo cudem.
XCVII.
Milczenie i tam i sam, to w przód, to na czoło, Przed wojskami biegało, to w zad, to nakoło, Uczyniwszy mgłę wielką, co je nakrywała Z blizka, ale dzień jasny dalej zostawiała; Ta prześcia dźwiękom i trąb i bębnów broniła I do nieprzyjaciela ich nie przepuściła. Potem między pogański obóz coś puściło, Co każdego i głuchem i ślepem czyniło.
XCVIII.
Kiedy z takiem kwapieniem Rynald szedł, że zgoła Właśnie się prowadzony zdał być od anioła, I tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 319
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ci, co jeżdżają, Niech się żywo z jego rąk ujść nie spodziewają; Jednych rąbie na ćwierci, drugich z skór odziera, Bywa to, że i żywo niektórych pożera.
XLIV.
W tem swojem okrucieństwie myśliwstwem się bawi I to jego najwiętsza uciecha: sieć stawi Foremnie urobioną przy domu na ziemi I potem ją nakrywa piaskami drobnemi. Kto nie wie, nie ujźrzy jej, aż kiedy pochwyci: Tak jest z cienkich, drótowych urobiona nici. Potem między nakryte sidła rozstawione Strasznem głosem pielgrzymy pędzi potrwożone.
XLV.
I z wielkiem śmiechem ludzie nieszczęsne, wegnane, Do swojego mieszkania wlecze uwikłane; Lubo rycerz, lubo jest biała płeć,
ci, co jeżdżają, Niech się żywo z jego rąk ujść nie spodziewają; Jednych rąbie na ćwierci, drugich z skór odziera, Bywa to, że i żywo niektórych pożera.
XLIV.
W tem swojem okrucieństwie myśliwstwem się bawi I to jego najwiętsza uciecha: sieć stawi Foremnie urobioną przy domu na ziemi I potem ją nakrywa piaskami drobnemi. Kto nie wie, nie ujźrzy jej, aż kiedy pochwyci: Tak jest z cienkich, drótowych urobiona nici. Potem między nakryte sidła rozstawione Strasznem głosem pielgrzymy pędzi potrwożone.
XLV.
I z wielkiem śmiechem ludzie nieszczęsne, wegnane, Do swojego mieszkania wlecze uwikłane; Lubo rycerz, lubo jest biała płeć,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 341
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd na trzy tysiące lat, jako piszą o tem, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował, Miasto spalił i z gruntu tamten kraj zepsował.
LIX.
I tu jej potem zdrajca długi czas używał, A tak ją mądrze stawiał i dobrze nakrywał, Że ledwie jej kto trącił, jako porywała I ręce, nogi, szyję węzłami motała. Wyjął z niej łańcuch Astolf i rozbójnikowi Związał jem ręce opak Kaligorantowi I żeby się nie wydarł, dobrze obwarował; Potem mu wstać dopuścił, skoro go skrępował.
LX.
Rozwiązawszy mu pierwej insze mocne węzły, W których mu
Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd na trzy tysiące lat, jako piszą o tem, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował, Miasto spalił i z gruntu tamten kraj zepsował.
LIX.
I tu jej potem zdrajca długi czas używał, A tak ją mądrze stawiał i dobrze nakrywał, Że ledwie jej kto trącił, jako porywała I ręce, nogi, szyję węzłami motała. Wyjął z niej łańcuch Astolf i rozbójnikowi Związał jem ręce opak Kaligorantowi I żeby się nie wydarł, dobrze obwarował; Potem mu wstać dopuścił, skoro go skrępował.
LX.
Rozwiązawszy mu pierwej insze mocne węzły, W których mu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 345
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
uspokoić Konfederacje Punkt IX Excogitaturum te quiddam aliud, ore tuo professus es. Dziewiąta obiectia że po skończeniu Konfederacji obiecałem coś innego wymyślić.
I To jako jest Tyrańska rzecz, niech każdy osądzi, gdy z myśli już sprawować się każą. Niedostaje jeszcze, żeby oto co się komu śni, i tym podobne imaginaria mandatami nakrywano. Był czas, kiedym w Wojsku był, i vocowało mię do tego, abym był co począł i wymyślił na stronę Ojczyzny, i wolności jej, ale niechciałem pokojowi tejże Ojczyzny przeszkadzać, raczej wszystkie usiłowania i prace obróciłem, aby było coprędzej Wojsko uspokojone, i tandem żebym był
vspokoić Confoederacye PVNCT IX Excogitaturum te quiddam aliud, ore tuo professus es. Dźiewiąta obiectia że po skonczeniu Confoederácyey obiecałem coś innego wymyślić.
Y To iáko iest Tyráńska rzecz, niech káżdy osądźi, gdy z myśli iuż spráwowáć się każą. Niedostáie ieszcze, żeby oto co się komu śni, y tym podobne imaginaria mándatámi nákrywano. Był czás, kiedym w Woysku był, y vocowáło mię do tego, ábym był co począł y wymyślił ná stronę Oyczyzny, y wolnośći iey, ále niechćiałem pokoiowi teyże Oyczyzny przeszkadzáć, ráczey wszystkie vśiłowánia y prace obroćiłem, áby było coprędzey Woysko vspokoione, y tandem żebym był
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 89
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
/ aż do Świętegp Wojciecha. A potym w trawę puszczone/ i zaś na stanie wzięte na dzień Świętej Jadwigi/ i tak Rok po Roku chowane być mają/ a gdyby już na trzeci Rok przyjdzie/ tedy skoro po Nowym lecie/ niech będą połapane/ i w vździenicach postanowione w przyworach/ które do Mięsopust nakrywać i głaskać często a gęsto/ a po Zapuście/ do pół Postu niż się dobrze osuszy kopno tedy skoro poranu zjedzą obrok/ kazać na nie siodła kłaść aż na Południe zejmować zawżdy/ a po zejściu pół Postu/ tedy osiodławszy/ a korzec owsa w miech na siodło przypiąwszy w pole wieść/ w ciąsz.
/ áż do Swiętegp Woyćiechá. A potym w trawę puszczone/ y záś ná stanie wźięte ná dźień Swiętey Iádwigi/ y ták Rok po Roku chowáne bydź máią/ á gdyby iuż ná trzeći Rok przyidźie/ tedy skoro po Nowym lećie/ niech będą połápáne/ y w vźdźienicách postánowione w przyworách/ ktore do Mięsopust nákrywáć y głáskáć często á gęsto/ á po Zapuśćie/ do puł Postu niż sie dobrze osuszy kopno tedy skoro poránu ziedzą obrok/ kazáć ná nie śiodłá kłáść áż ná Południe zeymowáć záwżdy/ á po ześćiu puł Postu/ tedy ośiodławszy/ á korzec owsá w miech ná śiodło przypiąwszy w pole wieść/ w ćiąsz.
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 9
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607