i naukaby precz poszła/ stanęło na tym/ aby do tych niektóry dojechawszy Lazien/ te na drzwiach/ u Lazien przybite poodzierali karty/ jakoż też tak uczynili. Którzy nazad do Domu powracając się/ przypadkiem od nawałności morskich wszyscy zatopieni. Tu stąd poszedszy na Gurę/ La Solforata nazwanej/ gdzie szum i brzask usłyszysz/ że się prawie lękać będziesz/ stąd tak ciepła wybiega woda/ że w nie jajo włożywszy/ za barzo małą możesz uwarzyć chwilę. Przytym obaczysz Ogień napoły z dymem/ z tej wybuchający góry/ na co patrzającego strach zdejmuje: Piekłu się po części niejako równając. Stamtąd/ niedaleko/ jest dwoje
y náukáby precz poszłá/ stánęło ná tym/ áby do tych niektory doiechawszy Láźien/ te ná drzwiách/ v Láźien przybite poodźieráli kárty/ iákosz tesz ták vczynili. Ktorzy názad do Domu powracáiąc się/ przypadkiem od náwáłnośći morskich wszyscy zátopieni. Tu stąd poszedszy ná Gurę/ La Solforata názwáney/ gdźie szum y brzask vsłyszysz/ że się práwie lękáć będźiesz/ ztąd ták ćiepła wybiega wodá/ że w nie iáio włożywszy/ zá bárzo máłą możesz vwárzyć chwilę. Przytym obaczysz Ogień nápoły z dymem/ z tey wybucháiący gory/ ná co pátrzáiącego strách zdeymuie: Piekłu się po częśći nieiáko rownáiąc. Ztámtąd/ niedáleko/ iest dwoie
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 197
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
jak się będą z noclegu ruszać, oddał im te listy, a sam z drugim służącym i z chłopcem Fiedziuszkiem na całą noc pobiegłem do Bulkowa, abym ich uprzedził. Tegoż chłopca do pobliższych szlachty, prosząc, aby mi na pomoc przybywali, posłałem.
Jechałem tedy całą noc i jak tylko brzask, widziałem pod Bulkowem uszykowanych kilkaset ludzi gotowych do zajazdu. Minąłem ich i wpadłem do dworu bulkowskiego, który pusty zastałem, Żyd bowiem Josiel, który arendą od Sołłohubowej
trzymał Bulków, dowiedziawszy się o tym zajeżdzie uciekł. Ludzie, sprzykrzywszy sobie żydowską tenutę, nie chcieli się bronić. Sam tedy z jednym
jak się będą z noclegu ruszać, oddał im te listy, a sam z drugim służącym i z chłopcem Fiedziuszkiem na całą noc pobiegłem do Bulkowa, abym ich uprzedził. Tegoż chłopca do pobliższych szlachty, prosząc, aby mi na pomoc przybywali, posłałem.
Jechałem tedy całą noc i jak tylko brzask, widziałem pod Bulkowem uszykowanych kilkaset ludzi gotowych do zajazdu. Minąłem ich i wpadłem do dworu bulkowskiego, który pusty zastałem, Żyd bowiem Josiel, który arendą od Sołłohubowej
trzymał Bulków, dowiedziawszy się o tym zajeżdzie uciekł. Ludzie, sprzykrzywszy sobie żydowską tenutę, nie chcieli się bronić. Sam tedy z jednym
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 317
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
potrawy i sosy, które gotowane nad ogniem drzewowym, przydymiłyby się, a częstokroć spaliły, ponieważ płomień drzewowy wydaje gorącość żywą, lecz w krótce ustającą.
I dla tego to rzemieślnicy lutujący, albo różne kruszce złączający, nie mogą się obejść bez węgla, a jeszcze bez węgla, któryby z siebie nie wydawał brzasku. Toż samo mówić się może o Rzemieślnikach topiących kruszce, którzy częstokroć przykrywają ten który topią kruszec węglem; przeszkadzając, a żeby się nie obrócił w proch; w czym węgiel drzewowy daleko jest od węgla mineralnego szacowniejszy; ten albowiem ma w sobie wiele części siarczystych psujących kruszec, węgiel zaś drzewowy przywraca kruszcowi substancją tłustą
potrawy i sosy, ktore gotowane nad ogniem drzewowym, przydymiłyby się, á częstokroć spaliły, ponieważ płomień drzewowy wydaie gorącość żywą, lecz w krotce ustaiącą.
I dla tego to rzemieślnicy lutuiący, albo rożne kruszce złączaiący, nie mogą się obeyść bez węgla, á ieszcze bez węgla, ktoryby z siebie nie wydawał brzasku. Toż samo mowić się może o Rzemieślnikach topiących kruszce, ktorzy częstokroć przykrywaią ten ktory topią kruszec węglem; przeszkadzaiąc, á żeby się nie obrocił w proch; w czym węgiel drzewowy daleko iest od węgla mineralnego szacownieyszy; ten albowiem ma w sobie wiele częsci siarczystych psuiących kruszec, węgiel zaś drzewowy przywraca kruszcowi substancyą tłustą
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 34
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
tak się przypadkiem adaptują, iż mogą w sobie reprezentować słońce, Tak jako zwierciadło reprezentuje człowieka; i wiele jest zwierciadeł regularnie dysponowanych tyle będzie jednego człowieka reprezentacyj. Tak i jedna chmura obraz słońca podając drugiej reprezentuje oku ludzkiemu wielorakie słońce. Ze zaś codziennie i po zachodzie a widno, także przed wschodem; tego mroku i brzasku słońca racja jest. Iż nim nad choryzont wynidzie słońce promienie swoje w górę rzuca, i oświeca atmosferę, a zatym przed wschodem dzionek czyni. Także lubo pod choryzont zapadnie, jednakże promienie w górę rzucając i oświecając nad choryzontalne powietrze, jeszcze widok czyni, mniej więcej według konstytucyj powietrza.
Gdy zaś słońce w którym
ták się przypadkiem adaptuią, iż mogą w sobie reprezentowáć słońce, Ták iáko zwierciadło reprezentuie człowieka; y wiele iest zwierciadeł regularnie dysponowanych tyle będzie iednego człowieka reprezentacyi. Ták y iedna chmura obraz słońca podaiąc drugiey reprezentuie oku ludzkiemu wielorakie słońce. Ze zaś codziennie y po zachodzie á widno, tákże przed wschodem; tego mroku y brzasku słońca racya iest. Jż nim nad choryzont wynidzie słońce promienie swoie w gorę rzuca, y oswieca atmosferę, á zatym przed wschodem dzionek czyni. Tákże lubo pod choryzont zapadnie, iednakże promienie w gorę rzucaiąc y oswiecaiąc nad choryzontalne powietrze, ieszcze widok czyni, mniey więcey według konstytucyi powietrza.
Gdy zaś słońce w ktorym
Skrót tekstu: BystrzInfAstron
Strona: L4v
Tytuł:
Informacja Astronomiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
swoje przytrzymują duchy. Otoczyłem je granićami memi, Ze się aż dotąd kontentują niemi, I położyłem drągi i zapory, Ażeby przy nich swoje miały wspory. Co większa rzekłem okolicznej wodzie, Poty wypadać będziesz w swym zawodzie Dalej nic, o ten fale i bałwany Brzeg wstrącać będziesz z burzliwemi piany. Tyźli brzaskowi pierwsze dał rumieńce, Lub skład i miejsce naznaczył Jutrżence, Która, gdy złotym promieniem zaświta, Zubiegającą nocą dzień się wita. Umieszli trzymać jako ja widomie, Ostatnie ziemie kończyny w swym gromie, Albo wyrzucać niezboznych z jej łona, zwłaszcza gdy ich zły postępek przekona? Nie potrze pewnie nikt się zemną o to
swoie przytrzymuią duchy. Otoczyłem ie granićami memi, Ze się aż dotąd kontentuią niemi, I położyłem drągi i zapory, Ażeby przy nich swoie miáły wspory. Co większa rzekłem okoliczney wodźie, Poty wypadáć będźiesz w swym zawodźie Dáley nic, o ten fale i bałwány Brżeg wstrącáć będźiesz z burźliwemi piány. Tyźli brzaskowi pierwsze dał rumieńce, Lub skład i mieysce naznaczył Iutrżence, Ktora, gdy złotym promieniem zaświta, Zubiegáiącą nocą dźień się wita. Vmieszli trzymáć iáko ia widomie, Ostátnie źiemie kończyny w swym gromie, Albo wyrzucáć niezboznych z iey łona, zwłaszcza gdy ich zły postępek przekona? Nie potrze pewnie nikt się zemną o to
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 148
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
beł nad inszych ostrszego, la nie wiem; on znał dobrze, jak dziwną moc miała Balizarda, gdy gwałtem na zbroję spadała. Zaczem, aby bez szabel krzywych się silili, Duchem jakimsi snadno wszyscy pozwolili. Plac niedaleko miasta naznaczono mały, Gdzie starej Arle mury zwątlone leżały.
LXX
Ledwie czujna jutrzenka w sam brzask od Tytona Wyszła, siejąc lilie z różanego łona, A na wschodzie uprzedzał Febusa świt rany, Gdy w niezliczonej kupie nieuhamowany Gmin bieżał, przedniejszy zaś z wojska obojego Namioty rozbijali w pół placu onego; Od których niedaleko ołtarz postawili I do swych, to sprawiwszy, znowu się wrócili.
LXXVII.
Potem po małej chwili
beł nad inszych ostrszego, la nie wiem; on znał dobrze, jak dziwną moc miała Balizarda, gdy gwałtem na zbroję spadała. Zaczem, aby bez szabel krzywych się silili, Duchem jakiemsi snadno wszyscy pozwolili. Plac niedaleko miasta naznaczono mały, Gdzie starej Arle mury zwątlone leżały.
LXX
Ledwie czujna jutrzenka w sam brzask od Tytona Wyszła, siejąc lilie z różanego łona, A na wschodzie uprzedzał Febusa świt rany, Gdy w niezliczonej kupie nieuhamowany Gmin bieżał, przedniejszy zaś z wojska obojego Namioty rozbijali w pół placu onego; Od których niedaleko ołtarz postawili I do swych, to sprawiwszy, znowu się wrócili.
LXXVII.
Potem po małej chwili
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 178
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
matką panny, rozmówiwszy się, zaręczyliśmy daniem pierścieni spomnianą parę. Eadem brat mój, pilne mając inte- resa, ruszył się do Lwowa na prość przez Lublin, gdzie księżna na niego czeka. Jam zaś zanocował, nie chcąc się tłuc po nocy, pożegnawszy już zupełnie księcia i gospodarstwo. 3. Równo z brzaskiem ruszyłem się, a stanąwszy zmrokiem u mnie w Witorożu, zanocowałem. 4. Stanąłem w Białej, wszystko, Bogu dzięka, cicho zastawszy. Wyrazić tu muszę ciekawość z chiromancji mi przepowiedzianą, że w 46. roku wieku mego ma mię zbytnie szczęście lub nieszczęście spotkać. Lecz ja tyż cokolwiek i tę
matką panny, rozmówiwszy się, zaręczyliśmy daniem pierścieni spomnianą parę. Eadem brat mój, pilne mając inte- resa, ruszył się do Lwowa na prość przez Lublin, gdzie księżna na niego czeka. Jam zaś zanocował, nie chcąc się tłuc po nocy, pożegnawszy już zupełnie księcia i gospodarstwo. 3. Równo z brzaskiem ruszyłem się, a stanąwszy zmrokiem u mnie w Witorożu, zanocowałem. 4. Stanąłem w Białej, wszystko, Bogu dzięka, cicho zastawszy. Wyrazić tu muszę ciekawość z chiromancji mi przepowiedzianą, że w 46. roku wieku mego ma mię zbytnie szczęście lub nieszczęście spotkać. Lecz ja tyż cokolwiek i tę
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 148
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak