z szyszki, Na miejscu miodem ule zakładają pczoły,
Na miejscu mchem obrasta kamień, będzie goły, Jeśli go co dzień w prawo albo ruszasz w lewo, Ani się krzewi często przesadzane drzewo. Dosycze ma żywot nasz śmiertelny wędrówki, Byle tak, jako chodzą pracowite mrówki: Z ziemie na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię, Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię, Żeby kiedy mróz ujmie i napadną śniegi, Przydały się im na co tak częste przebiegi. Do góry, ba, w niebo się mieć sercem, człowiecze, Skąd choć cię co raz ciało nikczemne zewlecze, To brzemię, które z świętych cnót nazbierasz kwiatu, Z zimnego
z szyszki, Na miejscu miodem ule zakładają pczoły,
Na miejscu mchem obrasta kamień, będzie goły, Jeśli go co dzień w prawo albo ruszasz w lewo, Ani się krzewi często przesadzane drzewo. Dosyćże ma żywot nasz śmiertelny wędrówki, Byle tak, jako chodzą pracowite mrówki: Z ziemie na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię, Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię, Żeby kiedy mróz ujmie i napadną śniegi, Przydały się im na co tak częste przebiegi. Do góry, ba, w niebo się mieć sercem, człowiecze, Skąd choć cię co raz ciało nikczemne zewlecze, To brzemię, które z świętych cnót nazbierasz kwiatu, Z zimnego
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 25
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mrówki: Z ziemie na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię, Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię, Żeby kiedy mróz ujmie i napadną śniegi, Przydały się im na co tak częste przebiegi. Do góry, ba, w niebo się mieć sercem, człowiecze, Skąd choć cię co raz ciało nikczemne zewlecze, To brzemię, które z świętych cnót nazbierasz kwiatu, Z zimnego grobu wróci niebieskiemu latu; Jeśli też kto nie chce być w grobie ziemnym prochem, Wolno tam z Eliaszem jechać i z Enochem. 31 (F). SŁÓWKIEM SIĘ NIEUK WYDA
Z proszowskiego sejmiku, w pilnej jakiejś sprawie, Potrzeba było z królem znosić się w
mrówki: Z ziemie na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię, Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię, Żeby kiedy mróz ujmie i napadną śniegi, Przydały się im na co tak częste przebiegi. Do góry, ba, w niebo się mieć sercem, człowiecze, Skąd choć cię co raz ciało nikczemne zewlecze, To brzemię, które z świętych cnót nazbierasz kwiatu, Z zimnego grobu wróci niebieskiemu latu; Jeśli też kto nie chce być w grobie ziemnym prochem, Wolno tam z Elijaszem jechać i z Enochem. 31 (F). SŁÓWKIEM SIĘ NIEUK WYDA
Z proszowskiego sejmiku, w pilnej jakiejś sprawie, Potrzeba było z królem znosić się w
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 25
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
staterae Semperne fluctuabit Anceps utriusque pondus? O libra! libra fallax! Compones astra terrae, O gens iniqua mundi! Praepones ima coelo ?
3. Strata dobra większego.
O gdyby twego sumnienia Nieczęsto roztrząśnione, Należące do zbawienia Sprawy były zważone, Kiedyby niebo i ziemię W jednej szali ważono, A na drugiej ciała brzemię I duszę położono, W jednej mierze z sobą stoją A zawszeż to tak będzie? Także porówna z oboją Ciężar gdy na nich będzie? O ludzkie szale błądzące! Równacież te niskości Do niebios, gdzie pałające Gwiazdy wiecznej światłości. 4. Vita somnus et umbra.
Nec est vita neąue lux Humana vita, nox
staterae Semperne fluctuabit Anceps utriusque pondus? O libra! libra fallax! Compones astra terrae, O gens iniqua mundi! Praepones ima coelo ?
3. Strata dobra większego.
O gdyby twego sumnienia Nieczęsto roztrząśnione, Należące do zbawienia Sprawy były zważone, Kiedyby niebo i ziemię W jednej szali ważono, A na drugiej ciała brzemię I duszę położono, W jednej mierze z sobą stoją A zawszeż to tak będzie? Także porowna z oboją Ciężar gdy na nich będzie? O ludzkie szale błądzące! Rownacież te nizkości Do niebios, gdzie pałające Gwiazdy wiecznej światłości. 4. Vita somnus et umbra.
Nec est vita neąue lux Humana vita, nox
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 414
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
pani płodna, a pola szwankują? Bo roli nikt nie sprawia, a panią sprawują. VOTUM Z SENEKI DLA JEGOMOŚCI PANA CHORĄŻEGO WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO
Stet quicunque volet
„Niech kto chce stoi na wierzchołku śliskim Dworskich faworów, panu będzie bliskim; Mnie dosyć na tym, kiedy siedząc w cieniu Domowych zabaw, nie wiem o brzemieniu Wielkiej fortuny i bez prac i znoju Swobody w słodkim zażyję pokoju. Nie dbam, że milczkiem żywot mój popłynie, Że nie znam sejmów, nie sądzę w Lublinie, Że mię król nie zna i że wielkich ludzi Przyjaźń do służby rano mię nie budzi. Tak gdy nawitą wyrobiwszy przędzę Bez tych hałasów dni moich
pani płodna, a pola szwankują? Bo roli nikt nie sprawia, a panią sprawują. VOTUM Z SENEKI DLA JEGOMOŚCI PANA CHORĄŻEGO WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO
Stet quicunque volet
„Niech kto chce stoi na wierzchołku śliskim Dworskich faworów, panu będzie bliskim; Mnie dosyć na tym, kiedy siedząc w cieniu Domowych zabaw, nie wiem o brzemieniu Wielkiej fortuny i bez prac i znoju Swobody w słodkim zażyję pokoju. Nie dbam, że milczkiem żywot mój popłynie, Że nie znam sejmów, nie sądzę w Lublinie, Że mię król nie zna i że wielkich ludzi Przyjaźń do służby rano mię nie budzi. Tak gdy nawitą wyrobiwszy przędzę Bez tych hałasów dni moich
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 41
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
krwią wynurzy.
Poci się krwią zmordowany: Alembik, w którym ogniowa robota Płomienia, zbytniej, i wągla, miłości Wódki przepuszcza drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie
krwią wynurzy.
Poci się krwią zmordowany: Alembik, w którym ogniowa robota Płomienia, zbytniej, i wągla, miłości Wódki przepuszcza drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 219
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
OCZU SWOICH
Oczy płaczecie, a ja się z was śmieję, Choć tak-em stracił jak i wy nadzieję; Ale któż wlezie dlatego w kir gruby, Co sobie własnej przyczyną jest zguby? Kto temu doda poradnej ochłody, Który umyślnej potrzebował szkody? Tak kiedyś hetman afrykańskiej ziemie, Gdy Rzym zwyciężny kładł niewoli brzemię Na jego miasto, a przedniejsi w radzie Płakali radząc o pieniędzy składzie, Śmiał się i w toni ojczyzny bez grzechu Nad tym niewczesnym płaczem zażył śmiechu. Nie w czas płaczecie i wy, wtenczas było
Pomnieć o płaczu, gdy wam było miło, Wtenczas się było zaślepić tą wodą, Gdyście zwiedzione tak śliczną urodą
OCZU SWOICH
Oczy płaczecie, a ja się z was śmieję, Choć tak-em stracił jak i wy nadzieję; Ale któż wlezie dlatego w kir gruby, Co sobie własnej przyczyną jest zguby? Kto temu doda poradnej ochłody, Który umyślnej potrzebował szkody? Tak kiedyś hetman afrykańskiej ziemie, Gdy Rzym zwyciężny kładł niewoli brzemię Na jego miasto, a przedniejsi w radzie Płakali radząc o pieniędzy składzie, Śmiał się i w toni ojczyzny bez grzechu Nad tym niewczesnym płaczem zażył śmiechu. Nie w czas płaczecie i wy, wtenczas było
Pomnieć o płaczu, gdy wam było miło, Wtenczas się było zaślepić tą wodą, Gdyście zwiedzione tak śliczną urodą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 265
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Nie takie, bydło, u dworu pustynie, Żeby wół krajał, zalecały świnie! Tam się wy z swoim kokoszcie okołem; Tu miejsca dla was nie masz i pod stołem. ODPRAWA KURWOM
Kurwy, precz z domu! Mój kuś poświęcony Powinien własnej już pilnować żony. Możecie teraz za mym pozwoleniem Szukać inszego pobytu z brzemieniem Albo zakładać zamtuzy i wozem Pojedynkowym wlec się za obozem, Albo objeżdżać targi i jarmarki, Albo do księży przystać za kucharki. Dano wam wszytko, bodaj was zabito, I popłacono aż po wczoraj myto, I na rozprawie przy nocnym bankiecie Położono was. Diabłaż więcej chcecie? Jużem ci ja to, już
Nie takie, bydło, u dworu pustynie, Żeby wół krajał, zalecały świnie! Tam się wy z swoim kokoszcie okołem; Tu miejsca dla was nie masz i pod stołem. ODPRAWA KURWOM
Kurwy, precz z domu! Mój kuś poświęcony Powinien własnej już pilnować żony. Możecie teraz za mym pozwoleniem Szukać inszego pobytu z brzemieniem Albo zakładać zamtuzy i wozem Pojedynkowym wlec się za obozem, Albo objeżdżać targi i jarmarki, Albo do księży przystać za kucharki. Dano wam wszytko, bodaj was zabito, I popłacono aż po wczoraj myto, I na rozprawie przy nocnym bankiecie Położono was. Diabłaż więcej chcecie? Jużem ci ja to, już
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 335
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Waszych to cnót, starosto, niech się nikt nie kasze, Waszej sławy klejnoty i herby to wasze: Ten klucz znaczy Zakluczyn, z którego się piszą Jordanowie; te trąby echem swym podwyższą Jordanów; tedy trąby mając sekundantem, Woda w znikomej rzece staje się Atlantem. O, jako srogi ciężar, jako wielkie brzemię: I niebo, i sarmacką grzbietem dźwigał ziemię. Waszej to sławy trąby tak was w górę dźwigną, Że jej żadnej zazdrości pióra nie dościgną; Nieprzeżyte cnót waszych stawiając obrazy, Wszytkie tamy i wszytkie pozrucacie jazy. Żadne, żadne Jordanu nie strzymają wstręty, Aż w porcie wiecznej sławy postawi okręty. 346. ŁYSY
Waszych to cnót, starosto, niech się nikt nie kasze, Waszej sławy klejnoty i herby to wasze: Ten klucz znaczy Zakluczyn, z którego się piszą Jordanowie; te trąby echem swym podwyższą Jordanów; tedy trąby mając sekundantem, Woda w znikomej rzece staje się Atlantem. O, jako srogi ciężar, jako wielkie brzemię: I niebo, i sarmacką grzbietem dźwigał ziemię. Waszej to sławy trąby tak was w górę dźwigną, Że jej żadnej zazdrości pióra nie dościgną; Nieprzeżyte cnót waszych stawiając obrazy, Wszytkie tamy i wszytkie pozrucacie jazy. Żadne, żadne Jordanu nie strzymają wstręty, Aż w porcie wiecznej sławy postawi okręty. 346. ŁYSY
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 338
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
potrzeby noszę.” 466 (P). CO MA WISIEĆ, NIE UTONIE, SAMO SIĘ ZŁE O DRZEWO ZABIJE
Kradał chłop; choć karany, zawsze toż powtarzał, Że jako żył złodziejem, tak się nim i starzał. Trafiło się we dworze, znać, że miał po woli, Odbiwszy beczkę, nabrał srogie brzemię soli, Z którą gdy przez płot lezie, a za sobą wrzasku Dosłyszy, bo stróż postrzegł, spadł na łeb z przełazku. Nazajutrz, gdy kradzieży szukają, aliści Sama się sobie święta sprawiedliwość iści, Zwłoką prawa nie mogąc doczekać się długą: Sól z jednę stronę płotu, złodziej wisi z drugą. Nie mści
potrzeby noszę.” 466 (P). CO MA WISIEĆ, NIE UTONIE, SAMO SIĘ ZŁE O DRZEWO ZABIJE
Kradał chłop; choć karany, zawsze toż powtarzał, Że jako żył złodziejem, tak się nim i starzał. Trafiło się we dworze, znać, że miał po woli, Odbiwszy beczkę, nabrał srogie brzemię soli, Z którą gdy przez płot lezie, a za sobą wrzasku Dosłyszy, bo stróż postrzegł, spadł na łeb z przełazku. Nazajutrz, gdy kradzieży szukają, aliści Sama się sobie święta sprawiedliwość iści, Zwłoką prawa nie mogąc doczekać się długą: Sól z jednę stronę płotu, złodziej wisi z drugą. Nie mści
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 390
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niech je stare sakwy,
Niech po tym smołę pija, a zaniecha akwy — Ja pozwalam, na wszytko znajdą się recepty, Bo sam tylko żołądek tu miesza koncepty. Znośniejsza rzecz, chociaż się napije kęs mazi, Niż kiedy ją lada co podpiwszy obrazi. Wspak idą wszytkich rzeczy na świecie bieguny: Co przed laty brzemiona, dziś winny kołtuny. Jakoż, nie zbiją-li ich prędko z jednochody, Niedługo i w tym będą chciały swej wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci
niech je stare sakwy,
Niech po tym smołę pija, a zaniecha akwy — Ja pozwalam, na wszytko znajdą się recepty, Bo sam tylko żołądek tu miesza koncepty. Znośniejsza rzecz, chociaż się napije kęs mazi, Niż kiedy ją leda co podpiwszy obrazi. Wspak idą wszytkich rzeczy na świecie bieguny: Co przed laty brzemiona, dziś winny kołtuny. Jakoż, nie zbiją-li ich prędko z jednochody, Niedługo i w tym będą chciały swej wygody. A czegóż białagłowa, proszę, nie polubi, Gdy ją kołtun na głowie, trunek w głowie czubi? 485. DO JEDNEGO Z MINUCJARZÓW
Bodajżeś mi osiwiał, miły astrologu! Już ci
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 399
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987