mieć miłościwy respekt. Położył się nieprzyjaciel obozem znowu pod Benowem między Nogatkiem a Białą-górą, gdzie będzieli chciał dłużej stać, bo niewiem czy nie ta niepogoda, która wczorajszego i dzisiejszego dnia jest bardzo wielka, zatrzymała go, będziem mieli dali Bóg sposób zarobić na sławę W. K. Mści.
Most pilno buduję, do którego nam wiele potrzebnych rzeczy niedostaje; który skończywszy nietrudno nam o przysługę u W. K. Mści będzie. Prowiantu od W. K. Mści naznaczonego nieprzyszło sam jeszcze i trzeciej części, którą już wojsko W. K. Mści strawiło; przeto uniżenie proszę W. K. Mści, P
mieć miłościwy respekt. Położył się nieprzyjaciel obozem znowu pod Benowem między Nogatkiem a Białą-górą, gdzie będzieli chciał dłużéj stać, bo niewiem czy nie ta niepogoda, która wczorajszego i dzisiejszego dnia jest bardzo wielka, zatrzymała go, będziem mieli dali Bóg sposób zarobić na sławę W. K. Mści.
Most pilno buduję, do którego nam wiele potrzebnych rzeczy niedostaje; który skończywszy nietrudno nam o przysługę u W. K. Mści będzie. Prowiantu od W. K. Mści naznaczonego nieprzyszło sam jescze i trzeciéj części, którą już wojsko W. K. Mści strawiło; przeto uniżenie proszę W. K. Mści, P
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 85
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
prawem. O, jak to jest nieoszacowana proporcja powołaniu zacnemu cnotą i obyczajami, a cnocie powołaniem korespondować. Jakimże tytułem nazwę Rzeczpospolitą takową, którą tak dostojne zordynowały stany? W którą same cnoty, jako w symetryją niebieskiej wchodzą rezydencji i zgromadzenia. Zazdroszczę stąd pochodzącej państw rzymskich szczęśliwości, ale i z dawnej narodu naszego buduję się dyspozycji. Cóż bowiem dobrego nie znaczą i owe prawa antecesorów naszych w dawnych wiekach skuteczne, gdzie chłop bernardynem, mieszczanin reformatą, szlachcic jezuitą, żołnierz kapucynem, senator kartuzem, król papiżem z ścisłych reguł swoich i z życia onym przyzwoitego nazywać się mogli. Gdzie chłop według posłuszeństwa, mieszczanin według porządku i przywileju,
prawem. O, jak to jest nieoszacowana proporcyja powołaniu zacnemu cnotą i obyczajami, a cnocie powołaniem korespondować. Jakimże tytułem nazwę Rzeczpospolitą takową, którą tak dostojne zordynowały stany? W którą same cnoty, jako w symetryją niebieskiej wchodzą rezydencyi i zgromadzenia. Zazdroszczę stąd pochodzącej państw rzymskich szczęśliwości, ale i z dawnej narodu naszego buduję się dyspozycyi. Cóż bowiem dobrego nie znaczą i owe prawa antecessorów naszych w dawnych wiekach skuteczne, gdzie chłop bernardynem, mieszczanin reformatą, szlachcic jezuitą, żołnierz kapucynem, senator kartuzem, król papiżem z ścisłych reguł swoich i z życia onym przyzwoitego nazywać się mogli. Gdzie chłop według posłuszeństwa, mieszczanin według porządku i przywileju,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 191
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
których korzenie zbutwiałe, jako przez rury, ekshalacje wód podziemnych sączą się: gdzie by tedy takie dymy mgliste powstały, tam się zrzodła można spodziewać. PROBLEMA. Rezol: Pierwszy sposób jest, wykopią dół tak głemboki jako ma być studnia boku rozpierają tarcicami żeby osiadając dołu nie zawaliły, i drzewa lub muru od spodu się buduję. Drugi sposób murując z wierzchu. Czyni się cyrkuł gładki z balów dembowych, na kształt pierścienia, tak wielki jaka ma być studnia z murem, na tym gdy umurują w kolaną, ziemie ze środka wybiorą, cyrkuł z murem pójdzie wgłąb. znowu murują, a zsrodka ziemie wybierają. tąż kontynując póki aż do
ktorych korzenie zbutwiałe, iáko przez rury, exhalácye wod podziemnych sączą się: gdzie by tedy tákie dymy mgliste powstáły, tam się zrzodła można spodziewać. PROBLEMA. Rezol: Pierwszy sposób iest, wykopią doł ták głęmboki iáko má bydź studnia boku rozpieráią tarcicámi żeby osiadáiąc dołu nie zawaliły, y drzewa lub muru od spodu się buduię. Drugi sposob muruiąc z wierzchu. Czyni się cyrkuł głádki z bálow dembowych, ná kształt pierścienia, ták wielki iáka ma bydź studnia z murem, na tym gdy umuruią w koláną, ziemie ze srodka wybiorą, cyrkuł z murem poydzie wgłąb. znowu muruią, á zsrodká ziemie wybieráią. tąż kontynuiąc poki áż do
Skrót tekstu: ŻdżanElem
Strona: 55
Tytuł:
Elementa architektury domowej
Autor:
Kajetan Żdżanski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Toż nieprzyjaciel z Ojczyzny mię goni, Ze ledwie tylko, co dopadszy koni, Popioły męża rzucam; a gdzie oczy Niosą mię, tam się nędzna Dydo tłoczy. Wyrwana bratu, i głuchemu morzu, W cudzym wygnanką opadam podwórzu; I grunt dla siebie dość kupuję skromny, Którym ci dała, człeku wiarołomny. Buduję potym miasto w nim ogromne, Wstają wysokie mury i niezłomne W niedługim czasie, z okolicznych dziwem; Na co sąsiedzi okiem patrzą krzywem. Aż wkrótce wojny, aż pielgrzymka licha; Biorę tarcz, com już siedzić miała cicha; I ledwie kończę bramy miejskie, zaraz Z ludźmi wypadać muszę jako na raz. Tysiącem
Toż nieprzyiáćiel z Oyczyzny mię goni, Ze ledwie tylko, co dopadszy koni, Popioły mężá rzucam; á gdźie oczy Niosą mię, tám się nędzna Dydo tłoczy. Wyrwana brátu, y głuchemu morzu, W cudzym wygnánką opadam podworzu; Y grunt dla śiebie dość kupuię skromny, Ktorym ći dáłá, człeku wiárołomny. Buduię potym miásto w nim ogromne, Wstáią wysokie mury y niezłomne W niedługim czáśie, z okolicznych dźiwem; Ná co sąśiedźi okiem pátrzą krzywem. Aż wkrotce woyny, áż pielgrzymká licha; Biorę tarcz, com iuż śiedźić miáłá ćicha; Y ledwie kończę brámy mieyskie, záraz Z ludźmi wypádáć muszę iáko ná raz. Tyśiącem
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 93
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
ale nie żal mi tego dla przysługi Ojczyzny mojej. I dla tego szczególnie powróciłem tu do Polskiej żebym mógł być dla niej użyteczny, choć mi się mocno Francja podobała, tak dalece, iż mogę to mówić, że te tylko lata prawdziwie żyłem, Które w Paryży strawiłem.
BYWALSKA. Bardzo się buduję z tak wielkiej Wm Pana ku Ojczyźnie miłości.
DZIWAKIEWICZ. Prawda że ją kocham: ale mię to wiele kosztuje.
BYWALSKA. Otoż mój brat idzie z przyjacielem WmPana: może mieć co sekretnego. Nie będę przeszkadzała. Odchodzi.
DZIWAKIEWICZ. Madame, możemy i przy Wm Pani... SCENA VII. STARUSZKIEWICZ
ale nie żal mi tego dla przysługi Oyczyzny moiey. Y dla tego szczegulnie powróciłem tu do Polskiey żebym mogł bydź dla niey użyteczny, choć mi się mocno Francya podobała, tak dalece, iż mogę to mowić, że te tylko lata prawdziwie żyłem, Które w Paryży strawiłem.
BYWALSKA. Bardzo się buduię z tak wielkiey Wm Pana ku Oyczyźnie miłości.
DZIWAKIEWICZ. Prawda że ią kocham: ale mię to wiele kosztuie.
BYWALSKA. Otoż moy brat idzie z przyiacielem WmPana: może mieć co sekretnego. Nie będę przeszkadzała. Odchodzi.
DZIWAKIEWICZ. Madame, możemy y przy Wm Pani... SCENA VII. STARUSZKIEWICZ
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 69
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766