doszedł/ choć już doszły gody. P. Och. Wiec gdy poszczęścił Bóg wzamysłach ciebie Damo/ pierwszemu pomyśl o pogrzebie. Tym Aktem bowiem pokazać byś miała Teraźniejszemu/ żeś w pierwszym kochała. Trzeba dla ludzi/ wszak cię na koszt stanie Wdowim pretekstem; niech się Pan zostanie Z ustawicznego gorzknie przyjaźń bytu A głód przyczynia czasem apetytu. Dam. I owszem ciężki i ból to jedyny Za szczyptę cukru cierpkie oskominy. Przykrzejszy więc głód/ gdy się człek oskromi I nie naje się/ tylko rozłakomi. Dokąd odemnie dokąd mężu drogi? Porzucasz żonę/ i ojczyste progi: Wolę: iże mnie już osieroconą/ Też Fata
doszedł/ choć iusz doszły gody. P. Och. Wiec gdy poszczęśćił Bog wzamysłách ćiebie Dámo/ pierwszemu pomyśl o pogrzebie. Tym Aktem bowiem pokazáć byś miáłá Teráźnieyszemu/ żeś w pierszym kocháłá. Trzebá dla ludźi/ wszák ćię ná koszt stánie Wdowim praetextem; niech się Pan zostánie Z vstáwicznego gorzknie przyiaźń bytu A głod przyczynia czásem áppetytu. Dam. Y owszem ćięszki y bol to iedyny Zá sczyptę cukru ćierpkie oskominy. Przykrzeyszy więc głod/ gdy się człek oskromi Y nie náie się/ tylko rozłákomi. Dokąd odemnie dokąd mężu drogi? Porzucasz żonę/ y oyczyste progi: Wolę: ize mie iuż ośieroconą/ Tesz Fátá
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 186
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, sroga nieostrożność, a na czym mu więcej Należy, niż na skórze, zaniedba, bydlęcej. Nie dziw: wszelka poczciwość zginęła, a brzydkiem, Tak sławę, jako przyjaźń, człek mierzy pożytkiem. Kilka par tylko takich przyjaciół świat zbiera, Co jeden za drugiego ochotnie umiera. A dziś tak barzo człowiek doczesny byt zdrożył, Nie wiem, czyby kto żywot przy Bogu położył, Który ma z łaski jego i z chlebem pospołu. Za przyjaciela pewnie żeby nie dał wołu. 249 (F). PRZYJAŹŃ MOŻNEGO Z UBOŻSZYM
W równi przyjaźń najlepsza. Krótkim to abrysem Ezop wyraził, kędy lew się dzieli z lisem, Albo
, sroga nieostrożność, a na czym mu więcej Należy, niż na skórze, zaniedba, bydlęcej. Nie dziw: wszelka poczciwość zginęła, a brzydkiem, Tak sławę, jako przyjaźń, człek mierzy pożytkiem. Kilka par tylko takich przyjaciół świat zbiera, Co jeden za drugiego ochotnie umiera. A dziś tak barzo człowiek doczesny byt zdrożył, Nie wiem, czyby kto żywot przy Bogu położył, Który ma z łaski jego i z chlebem pospołu. Za przyjaciela pewnie żeby nie dał wołu. 249 (F). PRZYJAŹŃ MOŻNEGO Z UBOŻSZYM
W równi przyjaźń najlepsza. Krótkim to abrysem Ezop wyraził, kędy lew się dzieli z lisem, Albo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 111
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Za odchodzącym niesie nieszczęśliwy Wzrok zazdrościwy.
Tak ci mnie właśnie szczęście posłużyło, Gdy mię w tej ciężkiej biedzie zostawiło, Z którą gorzej niż z Moskwą po wsze czasy Chodzę za pasy.
Wyście pobiegli i trudów marsowych Już zapomnieli, gdy w wczasach domowych
Macie rozkoszy i wszelkie dostatki U zacnej matki.
Tam ci byt dobry, tam pieszczoty macie, Których beze mnie, bracia zażywacie. Ale najbarziej niemiło mi na cię, Najstarszy bracie.
Wiem, żeś buzdygan powiesił na ścienie, Karwasz pod ławą, a przy cudzej żenie Dźwigasz wrzeciono i zwijasz osnowy Herkules nowy.
Choć kędykolwiek muzyka krzyknęła, Choć piękna para wprzody się wymknęła,
; Za odchodzącym niesie nieszczęśliwy Wzrok zazdrościwy.
Tak ci mnie właśnie szczęście posłużyło, Gdy mię w tej ciężkiej biedzie zostawiło, Z ktorą gorzej niż z Moskwą po wsze czasy Chodzę za pasy.
Wyście pobiegli i trudow marsowych Już zapomnieli, gdy w wczasach domowych
Macie rozkoszy i wszelkie dostatki U zacnej matki.
Tam ci byt dobry, tam pieszczoty macie, Ktorych beze mnie, bracia zażywacie. Ale najbarziej niemiło mi na cię, Najstarszy bracie.
Wiem, żeś buzdygan powiesił na ścienie, Karwasz pod ławą, a przy cudzej żenie Dźwigasz wrzeciono i zwijasz osnowy Herkules nowy.
Choć kędykolwiek muzyka krzyknęła, Choć piękna para wprzody się wymknęła,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 356
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, która Łzami swojego oblewa Hektora, Żałuje niemniej swego generała Ojczyzna cała. 720. Na bankiet Imci pana Kłokockiego, stolnika płockiego, gubernatora księstwa słuckiego podczas sejmu warszawskiego in anno 1677
.
Zacny stolniku, nie był i nie będzie Drugi na świecie, aby w twym urzędzie
Dokazał tego, żeby jego stoły Tylu narodom dały byt wesoły. Byli Hiszpani, Włosi, Francuzowie, Niemcy, Holendrzy, Wołosza, Węgrowie, Multan, Czerkiesin, Serbowie, Ormianie I chociaż w jednym rożni Alkoranie, Turczyn, Pers, Arab i Ordyniec dziki. Trzebaby bankiet ten wpisać w kroniki, Którego pewnie i to nie ohydzi, Że na nim Cygan,
, ktora Łzami swojego oblewa Hektora, Żałuje niemniej swego generała Ojczyzna cała. 720. Na bankiet Imci pana Kłokockiego, stolnika płockiego, gubernatora księstwa słuckiego podczas sejmu warszawskiego in anno 1677
.
Zacny stolniku, nie był i nie będzie Drugi na świecie, aby w twym urzędzie
Dokazał tego, żeby jego stoły Tylu narodom dały byt wesoły. Byli Hiszpani, Włosi, Francuzowie, Niemcy, Holendrzy, Wołosza, Węgrowie, Multan, Czerkiesin, Serbowie, Ormianie I chociaż w jednym rożni Alkoranie, Turczyn, Pers, Arab i Ordyniec dziki. Trzebaby bankiet ten wpisać w kroniki, Ktorego pewnie i to nie ohydzi, Że na nim Cygan,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 503
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Rotkierga, (Rotkircha) który ich ma mieć trzynaście.
Inszych rotmistrzów niepamięta: których kornetów jest blisko siedmidziesiąt; z Bałdysem i z temi, którzy mają przyjść ze Szwecji, obiecuje sobie pewnie dziesięć tysięcy mieć Gustaw kawalerii. W polu teraz w obozie ich jest na sześć tysięcy.
Drugi więzień Peter Nilson,
Profosem byt pod kompanią rajtarską Peter Monsana Szweda: tydzień dopiero jako przyszli ze Szwecji cztery kornety, pod każdym sto dwadzieścia koni; z niemi przyszło dwa regimenty piechoty: oberszter jeden Joan Chenderson, drugiego niewie jak zowią; ale jeszcze byli z okrętów niewysiedli.
Drudzy wieźniowie toż powiadają co pierwszy. OD PANA HETMANA DO KsIĘDZA
Rotkierga, (Rothkircha) który ich ma mieć trzynaście.
Inszych rotmistrzów niepamięta: których kornetów jest blisko siedmidziesiąt; z Bałdysem i z temi, którzy mają przyjść ze Szweciej, obiecuje sobie pewnie dziesięć tysięcy mieć Gustaw kawaleriéj. W polu teraz w obozie ich jest na sześć tysięcy.
Drugi więzień Peter Nilson,
Profosem byt pod kompanią rajtarską Peter Monsana Szweda: tydzień dopiéro jako przyszli ze Szweciej cztery kornety, pod każdym sto dwadzieścia koni; z niemi przyszło dwa regimenty piechoty: oberszter jeden Joan Chenderson, drugiego niewie jak zowią; ale jescze byli z okrętów niewysiedli.
Drudzy wieźniowie toż powiadają co pierwszy. OD PANA HETMANA DO XIĘDZA
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 101
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
po wina; Ale też podczas, dla lepszej ochłody, Pijałeś z wodą przewarzane słody, Angielskie ele, co jak cukier szczery,
I w ziemnych dzbankach burzne butelbiery, Mumy brunszwickie i wrocławskie szepsy, Godne w korycie poić świnie ze psy, I zerbtskie klary, i te gdańskie smoły, Co naszym flisom dają byt wesoły, Że ani gdańskich praw poważa wielce I nie wie, że to ciągnąć jutro w szelce. Piłeś zaś potem, bliżej swej dziedziny, Potężny łowicz, wolne garwoliny, Wystałą warkę, co Warszawę żywi, Piwo drzewickie, które gębę krzywi, I gdzie dochodzą chorzy rady zdrowej, Lecz nie w browarze,
po wina; Ale też podczas, dla lepszej ochłody, Pijałeś z wodą przewarzane słody, Angielskie ele, co jak cukier szczery,
I w ziemnych dzbankach burzne butelbiery, Mumy brunszwickie i wrocławskie szepsy, Godne w korycie poić świnie ze psy, I zerbtskie klary, i te gdańskie smoły, Co naszym flisom dają byt wesoły, Że ani gdańskich praw poważa wielce I nie wie, że to ciągnąć jutro w szelce. Piłeś zaś potem, bliżej swej dziedziny, Potężny łowicz, wolne garwoliny, Wystałą warkę, co Warszawę żywi, Piwo drzewickie, które gębę krzywi, I gdzie dochodzą chorzy rady zdrowej, Lecz nie w browarze,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 55
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
najedli, uwędził ostatek. 100. WŁOCH PO POLSKU TAŃCUJE
Na Tworzyjańskiej u Śmida ulicy, Gdzie uczęszczając naszy politycy, Noc, wino, panny mając kałauzem, On dom poczciwy uczynią zamtuzem, Ożeni się Włoch, gdy go ułakomi Posag. Więc skoro naszy galantomi Wedle starego przywalą się kwitu, Chcąc zażyć tańcu i dobrego bytu, A jeden mu z nich koło żony grucha, To rękę ściska, to szepce do ucha, Gniewać się nie śmie, chodzi mu o skórę, Ale iść każe Włoch żenie na górę. Proszą ci jeszcze, żeby się im z sobą Zabawić dała, lecz ją mąż chorobą Złożywszy, rzecze, że z nimi
najedli, uwędził ostatek. 100. WŁOCH PO POLSKU TAŃCUJE
Na Tworzyjańskiej u Śmida ulicy, Gdzie uczęszczając naszy politycy, Noc, wino, panny mając kałauzem, On dom poczciwy uczynią zamtuzem, Ożeni się Włoch, gdy go ułakomi Posag. Więc skoro naszy galantomi Wedle starego przywalą się kwitu, Chcąc zażyć tańcu i dobrego bytu, A jeden mu z nich koło żony grucha, To rękę ściska, to szepce do ucha, Gniewać się nie śmie, chodzi mu o skórę, Ale iść każe Włoch żenie na górę. Proszą ci jeszcze, żeby się im z sobą Zabawić dała, lecz ją mąż chorobą Złożywszy, rzecze, że z nimi
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 246
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Leszczyński starosta radziejewski.
Żołnierzem wprzód do Wołoch, potem roty wodził Z Aleksandrem do Moskwy i siła dowodził Ręką silną. Za co wziął rodziców i inne W Siewierszczyznie dzierżawy gdzieś tam ukrainne. Po nim wielcy obadwa nastają synowie; A i tu u Rachfała płocka się na głowie Strojna świeci infuła od kamieni drogich, On sierot byt patronem, ojcem on ubogich, Wszystkim dobry i miły, jeszcze dziś szpitale Wołają to pułtowskie i ku bożej chwale Podniesione fundusze; onże czystą wodę Podobawszy Narwinę i miejsca urodę, Biskupiego pałacu pierwszy podniósł mury. Cóż? gdy skorym przyciśnion terminem natury, Rozpoczętą fabrykę aż następcy swemu, A zatem i koronę zostawił Krzyckiemu
Leszczyński starosta radziejewski.
Żołnierzem wprzód do Wołoch, potem roty wodził Z Alexandrem do Moskwy i siła dowodził Ręką silną. Za co wziął rodziców i inne W Siewierszczyznie dzierżawy gdzieś tam ukrainne. Po nim wielcy obadwa nastają synowie; A i tu u Rachfała płocka się na głowie Strojna świeci infuła od kamieni drogich, On sierot byt patronem, ojcem on ubogich, Wszystkim dobry i miły, jeszcze dziś szpitale Wołają to pułtowskie i ku bożej chwale Podniesione fundusze; onże czystą wodę Podobawszy Narwinę i miejsca urodę, Biskupiego pałacu pierwszy podniósł mury. Cóż? gdy skorym przyciśnion terminem natury, Rozpoczętą fabrykę aż następcy swemu, A zatem i koronę zostawił Krzyckiemu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 111
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
zazdrosnym na złość nigdy nie ustanie. Bądź łaskawa, ja żywot powiodę stroskany, Póki znowu twym progom nie będę oddany. Progom szczęsnym, przez które nóżki twe stąpają, Za którymi w też tropy roże wynikają. Śliczny aniele! kończąc to moje pisanie, Duch mi z ciała ostatni wyciąga wzdychanie, Gdy uważam mój tu byt, aby z tej przygody Kto inszy na mym miejscu nie zażył pogody. Niechaj by pierwej dusza z ciałem się rozstała, Niżby taka nowina dojść mię kiedy miała. Ale jeśli mię chowasz w pamięci u siebie, Jak byś mię posadziła swą ręką na niebie. Ja twoję łaskę mając nie zajrzę nikomu Honoru wysokiego
zazdrosnym na złość nigdy nie ustanie. Bądź łaskawa, ja żywot powiodę stroskany, Poki znowu twym progom nie będę oddany. Progom szczęsnym, przez ktore nożki twe stąpają, Za ktorymi w też tropy roże wynikają. Śliczny aniele! kończąc to moje pisanie, Duch mi z ciała ostatni wyciąga wzdychanie, Gdy uważam moj tu byt, aby z tej przygody Kto inszy na mym miejscu nie zażył pogody. Niechaj by pierwej dusza z ciałem się rozstała, Niżby taka nowina dojść mię kiedy miała. Ale jeśli mię chowasz w pamięci u siebie, Jak byś mię posadziła swą ręką na niebie. Ja twoję łaskę mając nie zajrzę nikomu Honoru wysokiego
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 232
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Stefana Lipskiego Proboszcza Jeżowskiego, aby te mowy, które pijane a zatym bezrozumne, Chorągwie w Jeżowie stojącej, Towarzystwo przeciwko I. K. Mści mówili, na mnie jakobym ja tych mów autorem był, przyznał; czego on jako człowiek zacnie Urodzony, i wprawdzie się kochający i cnocie, uczynić niechciał, jako byt jego własny świadczy, który na swoim miejscu położony będzie. Rozdział VII. słuszną P. Marszałka persecucją, serce swoje do niego obraca. Ksiądz Lipski sollicitatur, aby co pijani Konfederaci o Świderskim mówili, że ma Proces Angielski z Królem, zeznał że to mówili, o Panu Marszałku Koronnym, że on takich chce na
Stepháná Lipskiego Proboszczá Ieżowskiego, áby te mowy, ktore pijáne á zátym bezrozumne, Chorągwie w Ieżowie stoiącey, Towárzystwo przećiwko I. K. Mśći mowili, ná mnie iákobym ia tych mow authorem był, przyznał; czego on iáko człowiek zacnie Vrodzony, y wprawdźie się kocháiący y cnoćie, vczynić niechćiał, iáko byt iego własny świádczy, ktory ná swoim mieyscu położony będźie. Rozdźiał VII. słuszną P. Márszałká persecutią, serce swoie do niego obráca. Kśiądz Lipski sollicitatur, áby co pijáni Confoederaći o Swiderskim mowili, że ma Proces Angielski z Krolem, zeznał że to mowili, o Pánu Márszałku Koronnym, że on tákich chce ná
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 44
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666