z starostw retowskiego, płungiańskiego, gorzdowskiego, płotelskiego i połongowskiego wybrała się na wojsko pewna suma. Pozwolone mieliśmy przejście przez Prusy nie chorągwiami i nie jednem ale różnym traktem, ale kazano nam convolutis signis per raodum przejeżdżających. Ja zdałem p. Grotuzowi kasztelanicowi żmudzkiemu komendę, sam do Królewca do żony na wypoczynek po całodziennej pracy jechałem, i tam u niej stanąłem na samą Wielkanoc.
Konwersacja w Królewcu ustawiczna z ip. krakowską, z ip. wojewodziną wileńską, z ip. wojewodą podlaskim, z stolnikiem litewskim, z Tyzenhauzem pisarzem litewskim i t. d.
28 Maii z Królewca wespół z ip. wojewodą wileńskim hetmanem w
z starostw retowskiego, płungiańskiego, gorzdowskiego, płotelskiego i połongowskiego wybrała się na wojsko pewna summa. Pozwolone mieliśmy przejście przez Prusy nie chorągwiami i nie jedném ale różnym traktem, ale kazano nam convolutis signis per raodum przejeżdżających. Ja zdałem p. Grothuzowi kasztelanicowi żmudzkiemu komendę, sam do Królewca do żony na wypoczynek po całodziennéj pracy jechałem, i tam u niéj stanąłem na samą Wielkanoc.
Konwersacya w Królewcu ustawiczna z jp. krakowską, z jp. wojewodziną wileńską, z jp. wojewodą podlaskim, z stolnikiem litewskim, z Tyzenhauzem pisarzem litewskim i t. d.
28 Maii z Królewca wespół z jp. wojewodą wileńskim hetmanem w
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 123
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Ceber wzmięż bo Koń w nocy to leży/ to wstanie to je. A Woźnikowi musi lepiej dosypać/ bo też ten więcej pracuje. Koni owych kochanków nie wspominam/ które niektórzy kęsem siana/ i garścią Owsa/ dla chybkości wychować chcą. W prawdzieć może poskoczyć po dworcu trochę/ ale nie długo/ ale aby całodzienna pracą wytrwał/ wątpię: gdyż to Końskie przyrodzenie/ wiele jeść/ jako i w trawach widamy że Koń rzadko w nocy i we dnie przestawa jeść. Przeto w usilnej pracy potrzeba my siła jeść. Konia abyś zaś mógł ku swej potrzebie długo używać/ żeby na zdrowiu nie zszedł/ albo na nogach/ tedy
Ceber wzmięż bo Koń w nocy to leży/ to wstanie to ie. A Woźnikowi muśi lepiey dosypáć/ bo też ten więcey prácuie. Końi owych kochánkow nie wspominam/ ktore niektorzy kęsem śiáná/ y garśćią Owsá/ dla chybkośći wychowáć chcą. W prawdźieć może poskoczyć po dworcu trochę/ ále nie długo/ ále áby cáłodźienna pracą wytrwał/ wątpię: gdyż to Końskie przyrodzenie/ wiele ieść/ iáko y w trawách widamy że Koń rzadko w nocy y we dnie przestawa ieść. Przeto w vsilney pracy potrzebá my siłá ieść. Końiá ábyś záś mogł ku swey potrzebie długo vżywáć/ żeby ná zdrowiu nie zszedł/ álbo ná nogách/ tedy
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 28
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
się w wielkiej modestyj, oczy mają w ziemię wlepione, głowę schyloną w prezencyj Superiora i obejch, koszula ich gruba, suknia biała z podłego sukna, czapki jak góralskie germaki z sierści Wielbłądzej, golenie i piersi zostawiwszy gołe które czasem gorącym pieką żelażem, pasy rzemienne. Oprócz Ramazanu, cało Miesięcznego Postu, obserwują Post całodzienny we czwatek, w Piątek, który Niedzielą jest u Mahometanów, Kazania słuchają Superiora, za które głęboko podziękowawszy, jak Cyga kręcą się dziwnie prędko bez zakręcenia głowy, co Jongus usus z młodości prawuje. Przygrawa jeden na piszczałce z różowego drzewa do głupio świętej dewocyj. To czynią na- Mahometanismus, albo Religia Turecka
śladując
się w wielkiey modestyi, oczy maią w ziemię wlepione, głowę schyloną w prezencyi Superiora y obeych, koszula ich gruba, suknia biała z podłego sukna, czapki iak goralskie germaki z sierści Wielbłądzey, golenie y piersi zostawiwszy gołe ktore czasem gorącym pieką żelażem, pasy rzemienne. Oprocz Ramazanu, cało Miesięcznego Postu, obserwuią Post całodzienny we czwatek, w Piątek, ktory Niedzielą iest u Machometanow, Kazania słuchaią Superiora, za ktore głęboko podziękowawszy, iak Cyga kręcą się dziwnie prętko bez zakręcenia głowy, cò Iongus usus z młodości prawuie. Przygrawa ieden na piszczałce z rożowego drzewa do głupio swiętey dewocyi. To czynią na- Machometanismus, albo Religia Turecka
śladuiąc
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1105
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, Że dla niej lubo śmierć, lubo Żywot przyjmę zawsze lubo.
Widzę już, widzę oczy ukochane, Widzę jagody i wargi rumiane, Widzę postać nie zmyśloną, Mnie tysiąckroć ulubioną.
Kto by cię nie znał, Symnozymie złoty, Jedyne moje na świecie pieszczoty, Tyś rozkosz ma nieodmienna, Tyś myśl moja całodzienna.
O, dniu szczęśliwy, chciej się prędko śpieszyć, Który stroskane serce masz pocieszyć Natenczas, kiedy na jawie Swemu miłemu się stawie! ÓSMA: DORYMUNDA
Próżno na moje kochanie Uskarżasz się, Damijanie, Że zamiłować, nieboże, W twoich posługach nie może.
Nie wiesz, że w udatnym ciele Mieszka pychy barzo wiele
, Że dla niej lubo śmierć, lubo Żywot przyjmę zawsze lubo.
Widzę już, widzę oczy ukochane, Widzę jagody i wargi rumiane, Widzę postać nie zmyśloną, Mnie tysiąckroć ulubioną.
Kto by cię nie znał, Symnozymie złoty, Jedyne moje na świecie pieszczoty, Tyś rozkosz ma nieodmienna, Tyś myśl moja całodzienna.
O, dniu szczęśliwy, chciej się prędko śpieszyć, Który stroskane serce masz pocieszyć Natenczas, kiedy na jawie Swemu miłemu się stawie! ÓSMA: DORYMUNDA
Próżno na moje kochanie Uskarżasz się, Damijanie, Że zamiłować, nieboże, W twoich posługach nie może.
Nie wiesz, że w udatnym ciele Mieszka pychy barzo wiele
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 39
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
śmy Apollinowi starych starych Polskich wojenników Trybem jako Generosae Aquilae pulli ostrego za Dyrektóra obrali sobie Gradywa jemu Plenarie swój cały obligowali wiek: Jemu siebie za dożywotnią konsekrowali wiktymę. Bo Merlińskie, Cecorskie, Żółtowodzie już za Towarzysz odprawiwszy okazje w Niezliczone potym różnych na Ojczyźnie następujących Nieszczęśliwości wdali się Labirynty o których gdy by sigillatim mówić przyszło całodziennego o każdy z tych okazji niedosyc by było dyskursu kiedy owe korsuńskie zbaraskie batochowskie tak ciężkie na Ojczyznę przepłynąwszy In undacyje. Tak nieszczęśliwe na stan Rycerski strawili klimakteryki. O który eius saeculi żołnierzach takie było powstało Axioma. Ze kto z tych okazji zdrowo wyszedł jeżeli przed tym nazywanogo sokołem, mógł bezpecznie Tytułowac Phenixem. Niedosyc na
smy Apollinowi starych starych Polskich woięnnikow Trybęm iako Generosae Aquilae pulli ostrego za Dyrektora obrali sobie Gradywa iemu Plenarie swoy cały obligowali wiek: Iemu siebie za dozywotnią konsekrowali wiktymę. Bo Merlinskie, Cecorskie, Zołtowodzie iuz za Towarzysz odprawiwszy okazyie w Niezliczone potym roznych na Oyczyznie następuiących Nieszczęsliwosci wdali się Labirynty o ktorych gdy by sigillatim mowic przyszło całodzięnnego o kozdy z tych okazyi niedosyc by było dyskursu kiedy owe korsunskie zbaraskie batochowskie tak cięszkie na Oyczyznę przepłynąwszy In undacyie. Tak nieszczęsliwe na stąn Rycerski strawili klimakteryki. O ktory eius saeculi zołnierzach takie było powstało Axioma. Ze kto z tych okazyi zdrowo wyszedł iezeli przed tym nazywanogo sokołem, mogł bespecznie Tytułowac Phenixem. Niedosyc na
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 85v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
ogromnością, nasi sercem i odwagą narabiali; cztery razy okrążeni, i ściśnieni od całego wojska, tyleż razy walecznie się przebili. Mściwym Moskwa zdjęta wstydem, że podołać tej garstki nie mogła, ponowioną co raz po własnych trupach nacierała zawziętością, a Krzyżakom z samego dokazania przybywało ochoty, i serca, aż nakoniec po całodziennej do późnego zmierzchu batalii, Moskwa na głowę porażona, gęstym polem na mil dwie zasławszy trupem, wiekopomny Inflantczykom triumf zostawiła. Tchnące ledwo co wygrzawszy konie Hermistrz, poskoczył z lżejszym ochotnikiem na rozproszonego nieprzyjaciela; kogo dopadł, tego nie żywił. A że noc zasłoniła uciekających, i pora dościgła do dania wytchnienia tak sobie,
ogromnośćią, naśi sercem y odwagą narabiali; cztery razy okrążeni, y śćiśnieni od całego woyska, tyleż razy walecznie śię przebili. Mśćiwym Moskwa zdjęta wstydem, że podołać tey garstki nie mogła, ponowioną co raz po własnych trupach naćierała zawźiętośćią, á Krzyżakom z samego dokazania przybywało ochoty, y serca, aż nakoniec po całodźienney do poźnego zmierzchu batalii, Moskwa na głowę porażona, gęstym polem na mil dwie zasławszy trupem, wiekopomny Inflantczykom tryumf zostawiła. Tchnące ledwo co wygrzawszy konie Hermistrz, poskoczył z lżeyszym ochotnikiem na rosproszonego nieprzyjaćiela; kogo dopadł, tego nie żywił. A że noc zasłoniła ućiekających, y pora dośćigła do dania wytchnienia tak sobie,
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 73
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750