do wolności? Czemu mi dajesz i bierzesz nadzieje? To wiatr pogodny, to przeciwny wieje. Trujesz a wszytkie odcinasz sposoby Wyjścia z tak ciężkiej i smacznej choroby. Bo gdy się człowiek w swym nieszczęściu śmieje, W chorobie kocha, tam niemasz nadzieje.
Pragnę wolności, niewolą smakuję, Rzucam kajdany i zaś je całuję. Pragnę być w jedno ciało z tą spojony, Z którąbym rad był morzem rozdzielony. Słońceli świeci, nocli dzień zawiera, We mnie ma troska nigdy nie umiera. Ta mię w dzień suszy, ta mi się na oczy Pospołu ze snem najpierwszym wytoczy. Obracam ciężki kamień wespół z onym Do nieskończonej męki potępionym.
do wolności? Czemu mi dajesz i bierzesz nadzieje? To wiatr pogodny, to przeciwny wieje. Trujesz a wszytkie odcinasz sposoby Wyszcia z tak ciężkiej i smacznej choroby. Bo gdy się człowiek w swym nieszczęściu śmieje, W chorobie kocha, tam niemasz nadzieje.
Pragnę wolności, niewolą smakuję, Rzucam kajdany i zaś je całuję. Pragnę być w jedno ciało z tą spojony, Z ktorąbym rad był morzem rozdzielony. Słońceli świeci, nocli dzień zawiera, We mnie ma troska nigdy nie umiera. Ta mię w dzień suszy, ta mi się na oczy Pospołu ze snem najpierwszym wytoczy. Obracam ciężki kamień wespoł z onym Do nieskończonej męki potępionym.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 456
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała wzajemnie, Ale jako poczną drwić ze mnie, Nie chcę tak i królewny.
Ten jednak godzien nagany, Który, gdy mu się wiedzie, Pragnie przecię odmiany; Ja, choć stoję jak na ledzie, Całuję swe kajdany I póki na mię łaskawa będzie, Nie naprę się zamiany. PIEŚŃ
Myśli ma, coś sercu pociecha jedyna, Gdy sobie wspomina Grzeczność swej Katarzyny, Staw mi ją przed oczy we śnie i na jawi I oprócz mej ślicznej dziewczyny Niech cię bawi.
Staw mi ją w tej ślicznej i zwyciężnej cerze,
to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała wzajemnie, Ale jako poczną drwić ze mnie, Nie chcę tak i królewny.
Ten jednak godzien nagany, Który, gdy mu się wiedzie, Pragnie przecię odmiany; Ja, choć stoję jak na ledzie, Całuję swe kajdany I póki na mię łaskawa będzie, Nie naprę się zamiany. PIEŚŃ
Myśli ma, coś sercu pociecha jedyna, Gdy sobie wspomina Grzeczność swej Katarzyny, Staw mi ją przed oczy we śnie i na jawi I oprócz mej ślicznej dziewczyny Niech cię bawi.
Staw mi ją w tej ślicznej i zwyciężnej cerze,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 292
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
które ściele Niebo na kark Atlasowy Lub na przykry wierzch Hemowy Piersi pełne jakby owe Wdzięczne jabka granatowe. Na nich groneczka kochane Ręką cudzą nietykane. Ledwo do nich domowemu Za prośbą słudze swojemu Wolno najrzeć, a gdy czasem Tknę, wnet nogi mam za pasem. Rączki jakoby wałeczki, Paluszki jako sponeczki, Które kiedy ja całuję Bynajmniej się nie frasuję, Choćbym królewskiej na wieki Nigdy nie całował ręki. Wszytka postać jej ozdobna Sama na wszytko sposobna, Panieńskie wszytkie roboty Nie z przymusu, lecz z ochoty Lotnym dowcipem pojmuje. Wszytko się zgoła szańcuje, Do czego przyłoży ręku, W każdej rzeczy pełno wdzięku. Taniec zagrać z instrumentu A nie
ktore ściele Niebo na kark Atlasowy Lub na przykry wierzch Hemowy Piersi pełne jakby owe Wdzięczne jabka granatowe. Na nich groneczka kochane Ręką cudzą nietykane. Ledwo do nich domowemu Za proźbą słudze swojemu Wolno najrzeć, a gdy czasem Tknę, wnet nogi mam za pasem. Rączki jakoby wałeczki, Paluszki jako sponeczki, Ktore kiedy ja całuję Bynajmniej się nie frasuję, Choćbym krolewskiej na wieki Nigdy nie całował ręki. Wszytka postać jej ozdobna Sama na wszytko sposobna, Panieńskie wszytkie roboty Nie z przymusu, lecz z ochoty Lotnym dowcipem pojmuje. Wszytko się zgoła szańcuje, Do czego przyłoży ręku, W każdej rzeczy pełno wdzięku. Taniec zagrać z instrumentu A nie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 229
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
dają: Ach kochane bulwerki, śliczne reweliny, Wyście skład pociech moich, wy skarbie jedyny. Lecz i tych, co przyczynę trosk mych ustawicznych Nie można tu nie wspomnieć rączek twoich ślicznych. Te kochane sponeczki, te wałki pieszczone, W gładką jasność przechodzą woski wybielone. O waby! o lubości! kiedy was całuję, Zda mi się, że w bogatej Persiej króluję. Insze twe dalsze wdzięki szata już okryła I sądu o nich wszczynać oku zabroniła, Ale że myśl łakoma i szaty przechodzi, Jeśli z tego, co widać, sądzić mi się godzi, O tym, czego nie widać, takbym sądził śmiało,
dają: Ach kochane bulwerki, śliczne reweliny, Wyście skład pociech moich, wy skarbie jedyny. Lecz i tych, co przyczynę trosk mych ustawicznych Nie można tu nie wspomnieć rączek twoich ślicznych. Te kochane sponeczki, te wałki pieszczone, W gładką jasność przechodzą woski wybielone. O waby! o lubości! kiedy was całuję, Zda mi się, że w bogatej Persiej kroluję. Insze twe dalsze wdzięki szata już okryła I sądu o nich wszczynać oku zabroniła, Ale że myśl łakoma i szaty przechodzi, Jeśli z tego, co widać, sądzić mi się godzi, O tym, czego nie widać, takbym sądził śmiało,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 237
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
być synem Twoim. Wiem, iżeś na świat dla zbawienia grzesznych przyszedł. Wiem, iżeś łotrowi z Tobą wiszącemu, a do Ciebie nawróconemu, odpuścił. Wiem, iżeś Magdaleny płaczącej od nóg naświętszych nie odrzucił. Padam i ja, korząc się przed Tobą, Wszechmocny Najjaśniejszy Boże a Ojcze mój dobrotliwy. Całuję nogi Twoje przenadroższe, JEZU kochany, Zbawicielu mój. O, któż by mi dał tak wiele łez, iżbym umył nimi nogi Twoje przenaświętsze jako Magdalena. Tego, o przenasłodszy Miłośniku ludzki, acz dla twardości serca mego nie mam, jednak żałuję ze wszystkich wnętrzności moich, żem Cię kiedy, Boga tak dobrego
być synem Twoim. Wiem, iżeś na świat dla zbawienia grzesznych przyszedł. Wiem, iżeś łotrowi z Tobą wiszącemu, a do Ciebie nawróconemu, odpuścił. Wiem, iżeś Magdaleny płaczącej od nóg naświętszych nie odrzucił. Padam i ja, korząc się przed Tobą, Wszechmocny Najjaśniejszy Boże a Ojcze mój dobrotliwy. Całuję nogi Twoje przenadroższe, JEZU kochany, Zbawicielu mój. O, któż by mi dał tak wiele łez, iżbym umył nimi nogi Twoje przenaświętsze jako Magdalena. Tego, o przenasłodszy Miłośniku ludzki, acz dla twardości serca mego nie mam, jednak żałuję ze wszystkich wnętrzności moich, żem Cię kiedy, Boga tak dobrego
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 137
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, was wszystkich, tego wielkiego senatora, ukochanego syna mego i z jego towarzystwem, aby tak jego przykładem drudzy, a bodaj wszyscy, pobudzeni będąc, żeby Rzpltą, matkę swą, tak miłowali, jakoby za to byli godni zapłaty wiekuistej przed majestatem Bożym. Tobie zaś, wojewodo, rękę swą daję, rękę twą całuję, głowę twoję do łona mego przyciskam, serce twe, któreś mi dał, swym oddaję. Wlewam na cię i na potomstwo twoje to wszystko, co jedno błogosławieństwa bożego mam. życzliwość i chęć twoję swoją nagradzać i oddawać, dostojeństwy ciebie i potomstwo twe czcić, każdemu nieprzyjacielowi twemu za cię się zastawiać i zdrowie twe
, was wszystkich, tego wielkiego senatora, ukochanego syna mego i z jego towarzystwem, aby tak jego przykładem drudzy, a bodaj wszyscy, pobudzeni będąc, żeby Rzpltą, matkę swą, tak miłowali, jakoby za to byli godni zapłaty wiekuistej przed majestatem Bożym. Tobie zaś, wojewodo, rękę swą daję, rękę twą całuję, głowę twoję do łona mego przyciskam, serce twe, któreś mi dał, swym oddaję. Wlewam na cię i na potomstwo twoje to wszystko, co jedno błogosławieństwa bożego mam. życzliwość i chęć twoję swoją nagradzać i oddawać, dostojeństwy ciebie i potomstwo twe czcić, każdemu nieprzyjacielowi twemu za cię się zastawiać i zdrowie twe
Skrót tekstu: MowaKoprzCz_II
Strona: 101
Tytuł:
Żałosna mowa Rzpltej polskiej pod Koprzywnicą do zgromadzonego rycerstwa roku 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
za Panowanie W. K. Mości, Pana Boga prosić będę, aby było długo szczęśliwe, i na koniec żebyś W. K. Mość wyrysowany w sercach Poddanych swych, ten fortunie niepodległy, najspanialszy, najnieśmiertelniejszy, po Poznym z tego świata zejściu, zostawił nagrobek, niepochlebne panowania swego pragnienie, i sławę. Całuję przytym uniżenie, już nie zagniewaną rękę, ale same Stopy W. K. Mości. Dan we Wrocławiu dnia 8. Marca 1666. Copia Listu Senatora
Waszej Królewskiej Mości
wierny Poddany i uniżony sługa
Jerzy Lubomirski. Do Ich Mościów Panów Senatorów. Jaśnie Oświeceni, Jaśnie Wielmoźni, Wielmoźni, Moi Wielce Mościwi Panowie,
zá Pánowánie W. K. Mośći, Páná Bogá prośić będę, áby było długo sczęśliwe, y ná koniec żebyś W. K. Mość wyrysowány w sercách Poddánych swych, ten fortunie niepodległy, nayspániálszy, naynieśmiertelnieyszy, po Poznym z tego świátá ześćiu, zostáwił nagrobek, niepochlebne pánowánia swego prágnienie, y sławę. Cáłuię przytym vniżenie, iuż nie zágniewáną rękę, ále sáme Stopy W. K. Mośći. Dan we Wrocławiu dniá 8. Márcá 1666. Copia Listu Senatorá
Wászey Krolewskiey Mośći
wierny Poddány y vniżony sługá
Ierzy Lubomirski. Do Ich Mośćiow Pánow Senatorow. Iáśnie Oświeceni, Iáśnie Wielmoźni, Wielmoźni, Moi Wielce Mośćiwi Pánowie,
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 44
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
k woli Tobie, starzec dziecinną mowę znowu tworzę sobie. Blegocę momotowym przykładem, co owo rzadko między tysiącem całe rzecze słowo. K woli Tobie gram z Tobą jak druga dziecina, raz wezmę, raz kołyszę tak drogiego Syna; raz, gdy się z Matką bawisz, starzec, przystępuję, a usta Twe różane ukradkiem całuję. Podczas sen Ci przywodząc, starych pieśni wzruszam, by to było przyjemno Twoim świętym uszam. Wszystko to, co przemogę, czynię z chęcią wielką, ciesząc się z Ciebie wespół z Twą cną Rodzicielką, którąś mi raczył przydać w przeczyste małżeństwo; o, jaką stąd mam zacność! jakie dostojeństwo! IV. OSIEŁ
k woli Tobie, starzec dziecinną mowę znowu tworzę sobie. Blegocę momotowym przykładem, co owo rzadko między tysiącem całe rzecze słowo. K woli Tobie gram z Tobą jak druga dziecina, raz wezmę, raz kołyszę tak drogiego Syna; raz, gdy się z Matką bawisz, starzec, przystępuję, a usta Twe różane ukradkiem całuję. Podczas sen Ci przywodząc, starych pieśni wzruszam, by to było przyjemno Twoim świętym uszam. Wszystko to, co przemogę, czynię z chęcią wielką, ciesząc się z Ciebie wespół z Twą cną Rodzicielką, którąś mi raczył przydać w przeczyste małżeństwo; o, jaką stąd mam zacność! jakie dostojeństwo! IV. OSIEŁ
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 29
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zranione, Dziecię nowo narodzone wasze tu ciągnie umysły, nie dziw, żeście po to przyszły. Wnidźcie, nie zajźrzę wam tego, wnidźcie, namiłujcie się Go. Ujźrzycie Dziecię z jasnemi oczki, gwiazdom podobnemi, usta jako koralowe, pocałowania cukrowe. Ja, ilekroć Go piastuję bądź z Nim gram, bądź Go całuję, serce mi kwitnie z radości, tę mam ochłodę w starości. III. POETA
Ignes, o Puer, o Puer, Tui ignes
Namilsza Dziecinko mała, płomień w piersiach moich pała, ogień jakiś w sercu czuję, czym świadczę, że Cię miłuję. Jako bym Cię rad całował, uobłapiał i piastował!
zranione, Dziecię nowo narodzone wasze tu ciągnie umysły, nie dziw, żeście po to przyszły. Wnidźcie, nie zajźrzę wam tego, wnidźcie, namiłujcie się Go. Ujźrzycie Dziecię z jasnemi oczki, gwiazdom podobnemi, usta jako koralowe, pocałowania cukrowe. Ja, ilekroć Go piastuję bądź z Nim gram, bądź Go całuję, serce mi kwitnie z radości, tę mam ochłodę w starości. III. POETA
Ignes, o Puer, o Puer, Tui ignes
Namilsza Dziecinko mała, płomień w piersiach moich pała, ogień jakiś w sercu czuję, czym świadczę, że Cię miłuję. Jako bym Cię rad całował, uobłapiał i piastował!
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 36
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Rany drogie, w rękach dziury, Pełne z drogiej krwie purpury, Niech na sercu mem wyryte Noszę, herby znamienite, Ciebie Boga kochając. Słodki Jezu, dobry Boże, Któż grzechy me zgładzić może Okrom ciebie? O niezmierny, Pokaż żeś Pan miłosierny, Grzesznym nie pogardzając. Obłapiam twe święte nogi, Krzyż całuję grzesznik srogi; Nie gardź Jezu, odpuść zbrodnie, Proszę, proszę, ach niegodnie, Wymaż mię z grzesznych szyku. Na tym krzyżu tak rozpięty, I boleścią srogą zjęty, Skłoń się ku mnie, rzecz skłoniony: Dla tej męki, już zwątpiony Odpuszczam ci grzeszniku. Wtóre pozdrowienie kolan Pana Chrystusowych.
Witaj
Rany drogie, w rękach dziury, Pełne z drogiej krwie purpury, Niech na sercu mem wyryte Noszę, herby znamienite, Ciebie Boga kochając. Słodki Jezu, dobry Boże, Któż grzechy me zgładzić może Okrom ciebie? O niezmierny, Pokaż żeś Pan miłosierny, Grzesznym nie pogardzając. Obłapiam twe święte nogi, Krzyż całuję grzesznik srogi; Nie gardź Jezu, odpuść zbrodnie, Proszę, proszę, ach niegodnie, Wymaż mię z grzesznych szyku. Na tym krzyżu tak rozpięty, I boleścią srogą zjęty, Skłoń się ku mnie, rzecz skłoniony: Dla tej męki, już zwątpiony Odpuszczam ci grzeszniku. Wtóre pozdrowienie kolan Pana Chrystusowych.
Witaj
Skrót tekstu: KochBerTur
Strona: 52
Tytuł:
Rytm świętego Bernarda
Autor:
Wespazjan Kochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wierszem i prozą
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Polska
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859