, Jako Bolesław jednemu wyrządził, Robić z lękliwych zająców kożuchy, Który od niego w okazji zbłądził, Niechajby w domu z podłymi piecuchy, Kto nie ma serca do wojny, prządł kądziel; Lecz gdybyś wszytkie chciał przyodziać tchórze, Słać po zająców trzeba by za morze. Żołnierz, co krew swą za ojczyznę cedzi, Niechaj chleb ich je, niechaj wyżej siedzi. 364 (D). NA LWÓW
Złomał tu wytrych Chmielnicki, złomał tu Z Doroszem Kapłan niecnotliwy baszą. Chociaż wołała mężna dziewka gwałtu, Odsieczy jednak szczerą złością naszą Nie doczekawszy, inszego się kształtu Imię, że żądzy poganie przygaszą. Godzien Lwów z lauru wieńca i
, Jako Bolesław jednemu wyrządził, Robić z lękliwych zająców kożuchy, Który od niego w okazyjej zbłądził, Niechajby w domu z podłymi piecuchy, Kto nie ma serca do wojny, prządł kądziel; Lecz gdybyś wszytkie chciał przyodziać tchórze, Słać po zająców trzeba by za morze. Żołnierz, co krew swą za ojczyznę cedzi, Niechaj chleb ich je, niechaj wyżej siedzi. 364 (D). NA LWÓW
Złomał tu wytrych Chmielnicki, złomał tu Z Doroszem Kapłan niecnotliwy baszą. Chociaż wołała mężna dziewka gwałtu, Odsieczy jednak szczerą złością naszą Nie doczekawszy, inszego się kształtu Imię, że żądzy poganie przygaszą. Godzien Lwów z lauru wieńca i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 155
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i do Pisar toru, Idzie do lipowego z swej Dąbrowy boru, I tam powtórnie z Mzurą swą Śreniawę łączy, Kędy pod Sącz z Krępaku Dunajec się sączy. Zwyczajna zwierza z zwierzem, rzeki z rzeką liga, Czego panną doświadczy, wdową się nie wzdryga, Bo wie, że nie ten lew płci niewinnej krew cedzi, Co na herbownym hełmie we dwu trąbach siedzi, Turkom i ordzie groźny, na wdowy, na panny, Jako we mchu wiewiórka chowana, rochmanny, Lecz którego na pomstę zgwałconego drzewa Sprowadziła na ziemię nieposłuszna Ewa. Śmierć jest tym lwem okrutna, bowiem bez respektu Wieku, stanu, godności, ludzkiego afektu, Smutnych
i do Pisar toru, Idzie do lipowego z swej Dąbrowy boru, I tam powtórnie z Mzurą swą Śreniawę łączy, Kędy pod Sącz z Krępaku Dunajec się sączy. Zwyczajna zwierza z zwierzem, rzeki z rzeką liga, Czego panną doświadczy, wdową się nie wzdryga, Bo wie, że nie ten lew płci niewinnej krew cedzi, Co na herbownym hełmie we dwu trąbach siedzi, Turkom i ordzie groźny, na wdowy, na panny, Jako we mchu wiewiórka chowana, rochmanny, Lecz którego na pomstę zgwałconego drzewa Sprowadziła na ziemię nieposłuszna Ewa. Śmierć jest tym lwem okrutna, bowiem bez respektu Wieku, stanu, godności, ludzkiego afektu, Smutnych
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, że cię robak w portkach morzy.
Zląkłem się i już piórko moje tchorzy, Bo jeśli płacze twój kuś zawiesisty I deszczyk z niego przepryskuje mglisty, Podobno i mnie dopną się doktorzy,
Chociaż na jawi, chociaż też i w śpiączki, Bo mię pociągniesz w kompaniją miją. Lub troczkiem idzie, lub się cedzi w sączki,
Oberwałeś co, taj to wszytką siłą, I jak się prędko przyznasz do rzeżączki, I ja się przyznam, żem już w targu z kiłą. NA TRAF DWORSKI WOŁOWICZ POSŁAŁ ŚWINKĘ PO PODSTOLSTWO
Wół, i niechudy, wzgardziwszy swą strawę Z siana, na pańską kasał się potrawę; Nie dosyć
, że cię robak w portkach morzy.
Zląkłem się i już piórko moje tchorzy, Bo jeśli płacze twój kuś zawiesisty I deszczyk z niego przepryskuje mglisty, Podobno i mnie dopną się doktorzy,
Chociaż na jawi, chociaż też i w śpiączki, Bo mię pociągniesz w kompaniją miią. Lub troczkiem idzie, lub się cedzi w sączki,
Oberwałeś co, taj to wszytką siłą, I jak się prędko przyznasz do rzeżączki, I ja się przyznam, żem już w targu z kiłą. NA TRAF DWORSKI WOŁOWICZ POSŁAŁ ŚWINKĘ PO PODSTOLSTWO
Wół, i niechudy, wzgardziwszy swą strawę Z siana, na pańską kasał się potrawę; Nie dosyć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 334
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak rączo goni? Szkoda się przeć, co sama wydaje łysina. Czyś czapki nie miał? Czyć z nią została czupryna? 191.
Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak rączo goni? Szkoda się przeć, co sama wydaje łysina. Czyś czapki nie miał? Czyć z nią została czupryna? 191.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 282
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chcą go o to żądać, Żeby do komunii raczył dyspensę dać Na ich wareckie piwo: sporzejby go pili, Gdyby k stołu Pańskiemu kiedy przystąpili. 33. O Klimku.
Kupił Kaśce Klimek Grzeczny upominek: Pozłocistą taszkę Za nikczemną fraszkę.
A cóż to za fraszka? - Ona spodnia flaszka, Co z niej cedzi wszytko Przez włosiane sitko.
Utracisz ty, Klimku, Na swym upominku.
Lepsza twoja taszka, Niż Kaśczyna flaszka.
Dostał był jej Jurek Za jedwabny sznurek. Ba, i po nim drugi Chował ją czas długi.
Tobie na ostatku, Nie znasz się na statku. Śmiotanę-ć zebrali A kapałkę-ć dali. 34. Do
chcą go o to żądać, Żeby do komuniej raczył dyspensę dać Na ich wareckie piwo: sporzejby go pili, Gdyby k stołu Pańskiemu kiedy przystąpili. 33. O Klimku.
Kupił Kaśce Klimek Grzeczny upominek: Pozłocistą taszkę Za nikczemną fraszkę.
A cóż to za fraszka? - Ona spodnia flaszka, Co z niej cedzi wszytko Przez włosiane sitko.
Utracisz ty, Klimku, Na swym upominku.
Lepsza twoja taszka, Niż Kaśczyna flaszka.
Dostał był jej Jurek Za jedwabny sznurek. Ba, i po nim drugi Chował ją czas długi.
Tobie na ostatku, Nie znasz się na statku. Śmiotanę-ć zebrali A kapałkę-ć dali. 34. Do
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 26
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
religii obrzędy Płaczą, żebrzą litości, proszą krótkiej zwłoki, Żeby łzami podobno ruszyli opoki; Jeżeli już umierać muszą od ich ręki, Żeby dzieci i małe obłapili wnęki. Ale serca stalnego, zakamiałych uszu Nie ruszą; na zmyślonym skoro karteluszu Dekret w rzeczy hetmański herszt onej gawiedzi Przeczyta, toż do mordu! Strumieniem się cedzi Krew niewinna tych ludzi; niebiosa przenika Żałosny krzyk i tronu boskiego się tyka; Pomsty woła; lecz na to wszytko hultaj głuchy, Jeden wzajem drugiemu dodawszy potuchy, Siecze, rąbie bezbronnych; kole, kędy może; Nie dba na płacz, na modły, owszem gorzej sroże. Skoro wytnie mężczyzny i położy śniatem,
religiej obrzędy Płaczą, żebrzą litości, proszą krótkiej zwłoki, Żeby łzami podobno ruszyli opoki; Jeżeli już umierać muszą od ich ręki, Żeby dzieci i małe obłapili wnęki. Ale serca stalnego, zakamiałych uszu Nie ruszą; na zmyślonym skoro karteluszu Dekret w rzeczy hetmański herszt onej gawiedzi Przeczyta, toż do mordu! Strumieniem się cedzi Krew niewinna tych ludzi; niebiosa przenika Żałosny krzyk i tronu boskiego się tyka; Pomsty woła; lecz na to wszytko hultaj głuchy, Jeden wzajem drugiemu dodawszy potuchy, Siecze, rąbie bezbronnych; kole, kędy może; Nie dba na płacz, na modły, owszem gorzej sroże. Skoro wytnie mężczyzny i położy śniatem,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 179
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
; myślą sobie: tych-li Słów nam słuchać należy? Boże nieskończony! Uchowaj z nas każdego, ruszywszy ramiony. Szept zatem cichy wstanie, a gdy milczą starszy, Zawczasu przestrzeżeni, Lipski się wywarszy, Lipski mówi CZĘŚĆ SIÓDMA
Dawny rotmistrz kwarciany (znali go i Szwedzi I Moskwa, kiedy krew ich w okazjach cedzi): „Odpuść, wielki hetmanie, że ja, młodszy laty, Gdy inszy milczą, muszę wymknąć się przed swaty. I przysięgam przez tę broń, gdybym twojej twarzy Nie widział, rzekłbym, że coś we śnie mi się marzy. Tedy będziem uciekać? Tedy nasze tyły Ma obaczyć ten śmierdziuch
; myślą sobie: tych-li Słów nam słuchać należy? Boże nieskończony! Uchowaj z nas każdego, ruszywszy ramiony. Szept zatem cichy wstanie, a gdy milczą starszy, Zawczasu przestrzeżeni, Lipski się wywarszy, Lipski mówi CZĘŚĆ SIÓDMA
Dawny rotmistrz kwarciany (znali go i Szwedzi I Moskwa, kiedy krew ich w okazyjach cedzi): „Odpuść, wielki hetmanie, że ja, młodszy laty, Gdy inszy milczą, muszę wymknąć się przed swaty. I przysięgam przez tę broń, gdybym twojej twarzy Nie widział, rzekłbym, że coś we śnie mi się marzy. Tedy będziem uciekać? Tedy nasze tyły Ma obaczyć ten śmierdziuch
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 235
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
dla swej zapłaty, Uciesz się z swojej pomsty, uciesz z mojej straty, KsYMENA Ach! RODERYK słuchaj mię! KsYMENA umieram! RODERYK tylko pół kwatery! KsYMENA Daj mi pokoj niech umrę! RODERYK tylko słowa cztery, Potym chyba tą szpadą daj mi odpowiedzi. KsYMENA Ach tą szpadą! która krew Ojca mego cedzi! RODERYK Moja Ksymeno! KsYMENA schowaj tę broń, która oczy Żałobi, kiedy z złości twej krwią moją broczy, RODERYK Owszem patrz na nie, abyś gniew swój tym góręcej Podżegła i karanie wzięła ze mnie prędzej. KsYMENA Ach krew swą na niej widzę! RODERYK ponurzże ją w mojej, I omej;
dla swey zápłaty, Uciesz się z swoiey pomsty, uciesz z moiey straty, XYMENA Ach! RODERIK słucháy mię! XYMENA umieram! RODERIK tylko puł kwátery! XYMENA Day mi pokoy niech umrę! RODERIK tylko słowa cztery, Potym chybá tą szpadą day mi odpowiedźi. XYMENA Ach tą szpadą! ktora krew Oycá mego cedzi! RODERIK Moia Xymeno! XYMENA zchowáy tę broń, ktora oczy Záłobi, kiedy z złośći twey krwią moią broczy, RODERIK Owszem patrz ná nie, abyś gniew swoy tym goręcey Podżegłá y káranie wzięła ze mnie pręcey. XYMENA Ach krew swą ná niey widzę! RODERIK ponurzże ią w moiey, Y omey;
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 150
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
się zimą, nie bez wielkiej zguby, Wżdy nie było tak częstej, jak dziś, z tą krwią chluby. Chociaż wam co dzień pod nos wschodni kurzy tyran, Odpuśćcie, więcej france w obozie, niźli ran, Kurwy, karty, paskwile chodząc w odpowiedzi. Z pogaństwem wasze dzieło, a któż tak krew cedzi? 123. DO JEGOMOŚCI PANA REJA, WOJEWODY LUBELSKIEGO, STAROSTY LIBUSKIEGO
Siedli Turcy, rotmistrzem w polskim wojsku Reja Obaczywszy; upadła wszytka im nadzieja. Kiedy twardym okryty blachem stanie w przedzie: Achilles Greki, Hektor swe Trojany wiedzie. Dość Konsus, dość ma Swada, niechaj też w Libuszy Bellona i surowy Mars kopiją
się zimą, nie bez wielkiej zguby, Wżdy nie było tak częstej, jak dziś, z tą krwią chluby. Chociaż wam co dzień pod nos wschodni kurzy tyran, Odpuśćcie, więcej france w obozie, niźli ran, Kurwy, karty, paskwile chodząc w odpowiedzi. Z pogaństwem wasze dzieło, a któż tak krew cedzi? 123. DO JEGOMOŚCI PANA REJA, WOJEWODY LUBELSKIEGO, STAROSTY LIBUSKIEGO
Siedli Turcy, rotmistrzem w polskim wojsku Reja Obaczywszy; upadła wszytka im nadzieja. Kiedy twardym okryty blachem stanie w przedzie: Achilles Greki, Hektor swe Trojany wiedzie. Dość Konsus, dość ma Swada, niechaj też w Libuszy Bellona i surowy Mars kopiją
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 286
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niektórym znosa płynie? Gdy się krwie żyły napełnią, że się więcej wnie wlać nie może krew się dobywa gdzie łacniejsze żyły do otworzenia, jako to w nosie: a choć też tak wiele krwie nie będzie gdy się przymiesza humor ostry, przegryzie sobie dziurkę, sama też krew gdy barzo cienka jako przez sito cedzi się. 12. Czemu złoto nie pachnie? Do zapachu trzeba ciepła i wilgotności której w złocie barzo mało. 13. Czemu jedne drzewa pachną a drugie nie pachną? Które mają wilgotność tłustą, te pachną: a które mają wodnistą, te nie pachną, bo ciepła mniej mają. ROZDZIAŁ VI. O Zmyśle smakowaniu
niektorym znosa płynie? Gdy się krwie żyły nápełnią, że się więcey wnie wlać nie może krew się dobywa gdzie łácnieysze żyły do otworzeniá, iáko to w nośie: á choć też ták wiele krwie nie będźie gdy się przymiesza humor ostry, przegryźie sobie dźiurkę, sama też krew gdy barzo ćienká iáko przez śito cedzi się. 12. Czemu złoto nie pachnie? Do zapáchu trzebá ćiepłá y wilgotnośći ktorey w złoćie bárzo mało. 13. Czemu iedne drzewa pachną á drugie nie páchną? Ktore máią wilgotność tłustą, te páchną: á ktore máią wodnistą, te nie páchną, bo ćiepłá mniey máią. ROZDZIAŁ VI. O Zmyśle smákowániu
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 219
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692