z domu? Niejedenże katolik nie wierzy z kościołem; Czemuż mu wsi nie biorą z ariany społem?” „Każdy wierzy, co kościół, chyba że nie czyni, To taki gorzej niźli arian przewini. Przeczże ten nabożeństwa dla wsi nie odmienił?” „Bo drożej, niżeli wieś, swoję wiarę cenił. Na cóż mu ją wydzierać gwałtem chcą ci sędzię, Kiedy on mocno ufa, że w niej zbawion będzie? Toć już Bóg nie dla sądu, lecz przyjdzie dla kary, Kiedy go uprzedzają, sądząc ludzie z wiary. Jeśli jako o rozbój, albo insze brzydy, O wiarę karzą, czemuż opuścili
z domu? Niejedenże katolik nie wierzy z kościołem; Czemuż mu wsi nie biorą z aryjany społem?” „Każdy wierzy, co kościół, chyba że nie czyni, To taki gorzej niźli aryjan przewini. Przeczże ten nabożeństwa dla wsi nie odmienił?” „Bo drożej, niżeli wieś, swoję wiarę cenił. Na cóż mu ją wydzierać gwałtem chcą ci sędzię, Kiedy on mocno ufa, że w niej zbawion będzie? Toć już Bóg nie dla sądu, lecz przyjdzie dla kary, Kiedy go uprzedzają, sądząc ludzie z wiary. Jeśli jako o rozbój, albo insze brzydy, O wiarę karzą, czemuż opuścili
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 91
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
m widział barzo misternych robót niemało, jednych in facto, drugich jeszcze in fieri, tak iż niepodobna aby ręka malarska mogła kunsztowniej wyrazić naturalissime wszytkie historii actus i osób. Miedzy różnemi - jedno było już gotowe do pokojów małych dwóch, albo li też do jednej sali niemałej - sztuk dziesięć, które na przedaż miał - cenił go dwanaście tysięcy talerów twardych.
W tym tedy mieście są kościoły barzo wielkiej magnificencjej. Miedzy innemi jeden katedralny, dość strukturą misterną i wielką, extraneum opus podobieństwo ma niejakie z kościołem mediolańskim, który miraculum słusznie się nazwać może orbis. O tym kościele asserunt Francuzowie, iż nie ma Francja drugiego,
m widział barzo misternych robót niemało, jednych in facto, drugich jeszcze in fieri, tak iż niepodobna aby ręka malarska mogła kunsztowniej wyrazić naturalissime wszytkie historii actus i osób. Miedzy różnemi - jedno było już gotowe do pokojów małych dwóch, albo li też do jednej sali niemałej - sztuk dziesięć, które na przedaż miał - cenił go dwanaście tysięcy talerów twardych.
W tym tedy mieście są kościoły barzo wielkiej magnificencjej. Miedzy innemi jeden katedralny, dość strukturą misterną i wielką, extraneum opus podobieństwo ma niejakie z kościołem mediolańskim, który miraculum słusznie się nazwać może orbis. O tym kościele asserunt Francuzowie, iż nie ma Francja drugiego,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 296
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nie wypadniemy, lecz z Nim na wieki będziemy królować i rozkoszować. Hej, święci bracia, wszyscy się radujmy, Twórcy naszemu i Zbawcy dziękujmy! Hej, hej, wesele na wszytkie wieczności, hej, o radości!” Ps. 149
Leczem ja o tym ledwo co namienił, gdym chwałę onę lichym piórem cenił, ty przyznasz potym, iż niewyczerpana, nieopisana. Cokolwiek może znaleźć się pięknego, drogiego w oczach i pożądanego, chwały, uciechy, rozkoszy pełnego i uczciwego, w onym się Mieście to wszytko znajduje – ten, co tam wnidzie, wszytkiego kosztuje. O, Miasto drogie, Miasto zalecone, niewychwalone! Ciebie bogactwa
nie wypadniemy, lecz z Nim na wieki będziemy królować i rozkoszować. Hej, święci bracia, wszyscy się radujmy, Twórcy naszemu i Zbawcy dziękujmy! Hej, hej, wesele na wszytkie wieczności, hej, o radości!” Ps. 149
Leczem ja o tym ledwo co namienił, gdym chwałę onę lichym piórem cenił, ty przyznasz potym, iż niewyczerpana, nieopisana. Cokolwiek może znaleźć się pięknego, drogiego w oczach i pożądanego, chwały, uciechy, rozkoszy pełnego i uczciwego, w onym się Mieście to wszytko znajduje – ten, co tam wnidzie, wszytkiego kosztuje. O, Miasto drogie, Miasto zalecone, niewychwalone! Ciebie bogactwa
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 120
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, wynidę między gęste lasy. I myślę, że ptaszęta po drzewach swobodne Nie odmieniły głosów swoich, ani ródne Drzewo swej zieloności. bowiem co rok w przyście Wiosny wdzięcznej, w zielone rozwija się liście. I ptastwo w swój takt śpiewa. a jam się odmienił, Gdym lekce dary Boskie sobie dane cenił. Lamentu dzień trzeci.
O twarzy opłakana! o nowa przemiano! O dziwne przemienienie! o straszna odmiano! Dusza moja niebiosom przyjaciółka miła Pani dolnych kreatur/ która swą wznosiła Głowę jako Topola/ jak Cyprys wysoki Albo Cedr wyniesiony wzrostem pod obłoki Nad drzewa insze wyżej. dusza/ mówię/ ona Która na Boski obraż
, wynidę między gęste lásy. Y myślę, że ptaszętá po drzewách swobodne Nie odmieniły głosow swoich, áni rodne Drzewo swey źielonośći. bowiem co rok w przyśćie Wiosny wdźięczney, w źielone rozwiia się liśćie. Y ptástwo w swoy tákt spiewá. á iám się odmienił, Gdym lekce dáry Boskie sobie dáne cenił. Lámentu dźień trzeći.
O twarzy opłákáná! o nowá przemiáno! O dźiwne przemienienie! o straszná odmiáno! Duszá moiá niebiosom przyiáciołká miła Pani dolnych kreatur/ ktorá swą wznośiłá Głowę iako Topola/ iak Cyprys wysoki Albo Cedr wyniesiony wzrostem pod obłoki Nád drzewá insze wyżey. duszá/ mowię/ oná Ktorá na Boski obraż
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 69
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
się w tym wszytkim głupie zawodzi i grubo błądzi: uczy tego nas Zbawiciel nasz swym przykładem światowej chęci przynęty/ zgoła nie są godne afektu i serca naszego. Albowiem gdyby godne były tej ceny w jakiej są u świata. Czy by też Bóg/ który jest Mądrością przedwieczną/ i każdą rzecz przenika/ równie ich nie cenił? nie ważył? i słodkiemu swemu Synowi najmilszej jego Matce/ kochanemu Opiekunowi Józefowi Świętemu/ milszym sobie nad wszytek świat hojnie ich nie nadał? Ale gdy w ubożuchnej/ dziurawej/ wiejącej stajnie goszczących/ do obcej strony że strachem i bojaźnią uciekających/ w ciasnej ciesielskiej komórce wzgardzonego Nazaretu mieszkających (kiedy złośliwy Heród wewszytko
się w tym wszytkim głupie záwodźi y grubo błądźi: uczy tego nás Zbáwićiel nász swym przykłádem świátowey chęći przynęty/ zgołá nie są godne affektu y sercá nászego. Albowiem gdyby godne były tey ceny w iákiey są u świátá. Czy by też Bog/ ktory iest Mądrośćią przedwieczną/ y káżdą rzecz przeńika/ rownie ich nie cenił? nie wáżył? y słodkiemu swemu Synowi náymilszey iego Mátce/ kochánemu Opiekunowi Iozefowi Swiętemu/ milszym sobie nád wszytek świát hoynie ich nie nádał? Ale gdy w ubożuchney/ dźiuráwey/ wieiącey stáynie goszczących/ do obcey strony że stráchem y boiáźnią ućiekaiących/ w ćiásney ćieśielskiey komorce wzgárdzonego Názárethu mieszkaiących (kiedy złośliwy Herod wewszytko
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 287
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
kładzie sam niesie komuż tu wierzyć? kogo naśladować. 3. Powtóre gdy Chrystus JEZUS dopióro przed kilka dni narodzone Niewinniątko/ pod owę się kamienną brzytwę na krwi swej przelanie poddaje. Gdy z wielką trudnością i przykrością do Egiptu z najmilszą Matką swą uchodzi. Zaprawdę nie drożej uciechy i wczasy waży/ niżeli dostatki cenił. Toć być musi/ że i wczasy na które chęć ludzka/ same bogactwa swe łoży i wydaje/ tego kosztu/ tego afektu/ tej żądzy warte i godne nie są? pogotowiu i my onie jako więc dbamy/ trwać zgoła nie mamy. Owszem nie tylko ich nieszukać/ ale by też i
kłádźie sam nieśie komuż tu wierzyć? kogo náśládować. 3. Powtore gdy Chrystus IEZVS dopioro przed kilka dńi národzone Niewinńiątko/ pod owę się kámienną brzytwę ná krwi swey przelánie poddáie. Gdy z wielką trudnośćią y przykrośćią do Egiptu z náymilszą Mátką swą uchodźi. Záprawdę nie drożey ućiechy y wczásy wáży/ niżeli dostátki cenił. Toć być muśi/ że y wczásy ná ktore chęć ludzka/ same bogáctwá swe łoży y wydáie/ tego kosztu/ te^o^ affektu/ tey żądzy warte y godne nie są? pogotowiu y my onie iáko więc dbamy/ trwać zgoła nie mamy. Owszem nie tylko ich nieszukać/ ále by też y
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 289
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
najmilszego syna swego/ czcią i godnościami świata tego gardzą/ chybabyśmy od rozumu odeszli/ Boskie raczej zdanie/ niż omylnego złośliwego świata błąd i omamienie przedsię brać/ i wzgardziwszy marną znikomą czcią/ Boską cześć pokorną ale zacną poważać/ jej pragnąć/ jej szukać mamy. Inaczej lubo by cię świat niewiem jak cenił/ gdy by tobą Bóg wzgardził/ wszytka by ta cena zginęła. I prawie (jako więc uważnemu dworzaninowi Królewskiemu w pogardzie i kontempcie u większych dworzan i samego Króla zostającemu/ chociażby przed nim wszyscy masztalerze i kuchcicy klękali) za nic by była. 5. Nie czyńmyż tedy Bogu tej obelgi/ żebyśmy
náymilszego syna swego/ czćią y godnośćiámi świáta tego gárdzą/ chybabysmy od rozumu odeszli/ Boskie raczey zdánie/ niż omylnego złośliwe^o^ świáta błąd y omámienie przedsię bráć/ y wzgárdźiwszy márną znikomą czćią/ Boską cześć pokorną ále zácną powáżać/ iey prágnąć/ iey szukać mamy. Ináczey lubo by ćię świát niewiem iák cenił/ gdy by tobą Bog wzgárdźił/ wszytká by tá cená zginęłá. Y práwie (iáko więc uważnemu dworzáninowi Krolewskiemu w pogárdźie y kontempćie v większych dworzan y samego Krolá zostáiącemu/ choćiáżby przed nim wszyscy masztálerze y kuchćicy klękali) zá ńic by była. 5. Nie czyńmyż tedy Bogu tey obelgi/ żebysmy
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 294
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. — Marcin Biegun z Wieprzia skarży się na Błażeja Zawadę s Kamesnicy a swagra swojego, ze jest ukrziwdzony w dobytku owiecz, które się mu dostały po rodzicu jego, to jest Krzysztofie Biegunie. Które oddał temu pomienionemu, to jest Błażejowi. Przy których i sam sluzyl, a żadnego pożytku ten Zawada jemu nie cenił. Co przerozumiewszy sprawę prawo walaskie uznaje tak, aby Blazej Zawada Marcina Bieguna ugodził i oddal wszytko, co mu należy, podług prawa uznania.
251. Anno Domini 1723. — Przieda sadem naszem ninieisim zupełniem Walaskiem żywieczkiem stanąwszy pracowici Jakub Martos i Michał Martos z Jeleśni, uskazali się na pomienionich, to jest
. — Marcin Biegun z Wieprzia skarzy sie na Blazeia Zawadę s Kamesnicy a swagra swoiego, ze iest ukrziwdzony w dobytku owiecz, ktore sie mu dostały po rodzicu iego, to iest Krzistofie Biegunie. Ktore oddał temu pomienionemu, to iest Blazeiowi. Przi ktorich y sąm sluzyl, a zadnego pozytku ten Zawada jemu nie cenił. Co przerozumiewszy sprawę prawo walaskie uznaie tak, aby Blazey Zawada Marcina Bieguna ugodził y oddal wszytko, co mu nalezy, podług prawa uznania.
251. Anno Domini 1723. — Przieda sadem naszem ninieisim zupelniem Walaskiem zywieczkiem stanąwszy pracowici Jakub Martos y Michał Martos z Jelesnie, uskazali sie na pomienionich, to iest
Skrót tekstu: KsŻyw
Strona: 100
Tytuł:
Księga sądowa państwa żywieckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1681 a 1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1752
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Karaś, Ludwik Łysiak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1978
, iż człowiek, jak człowiek, w tej porze, Iż każdy w każdym być może honorze, Więc gdy nie zdobi tego, ów w purpurze Jest honor krzywdą w równości naturze. Jest raczej cale równości zniżeniem, Bowiem ustawnym to jest doświadczeniem, Jak się niejeden w honorze odmienił, Iż się nad ludzi tyle będzie cenił, Że sobie boskie ukłony, a zwłaszcza Zbyt wyniesiony wysoko, przywłaszcza. Przenosi okiem z swej honoru góry Każdego, nisko zda mu się być który, Depce tych w myśli, równa do błot steku. Wzajem: podnóżkiem pisze się człek człeku I wielu, którzy nisko osadzeni, Czyli z prostoty, czyli uniesieni Zbytkiem
, iż człowiek, jak człowiek, w tej porze, Iż każdy w każdym być może honorze, Więc gdy nie zdobi tego, ów w purpurze Jest honor krzywdą w równości naturze. Jest raczej cale równości zniżeniem, Bowiem ustawnym to jest doświadczeniem, Jak się niejeden w honorze odmienił, Iż się nad ludzi tyle będzie cenił, Że sobie boskie ukłony, a zwłaszcza Zbyt wyniesiony wysoko, przywłaszcza. Przenosi okiem z swej honoru góry Każdego, nisko zda mu się być który, Depce tych w myśli, równa do błot steku. Wzajem: podnóżkiem pisze się człek człeku I wielu, którzy nisko osadzeni, Czyli z prostoty, czyli uniesieni Zbytkiem
Skrót tekstu: KępMyśliBar_II
Strona: 498
Tytuł:
Myśli o Bogu i człowieku w mowie człowieka i ducha wyrażone
Autor:
Adam Jan Kępski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
u Łęczyce.
(31) W Sokalu nad Bugiem, u jednego żyda w zastawie jest pomort ze słoniowej kości, złotem oprawiony. Umarł, słyszę, ten, co go zastawił we Lwowie. Który pomort jest takiej melodiej, że piękniejszej jeszcze na świecie nie było. Gdy go targowano u Żyda do książęcej muzyki, cenił za tysiąc talerów, a miał z nim jechać do Wilna.
(32) Jest w Radymnie, pod Jarosławiem, baba, co robi sieci z pewnymi charakterami, które niepochybnie ryby wyłowią. Tylko wprzód potrzeba sieć w winie dobrym namoczyć, a jakie ryby mają być, poznać będzie po przeręblach, gdzie woda się będzie
u Łęczyce.
(31) W Sokalu nad Bugiem, u jednego żyda w zastawie jest pomort ze słoniowej kości, złotem oprawiony. Umarł, słyszę, ten, co go zastawił we Lwowie. Który pomort jest takiej melodyej, że piękniejszej jeszcze na świecie nie było. Gdy go targowano u Żyda do książęcej muzyki, cenił za tysiąc talerów, a miał z nim jechać do Wilna.
(32) Jest w Radymnie, pod Jarosławiem, baba, co robi sieci z pewnymi charakterami, które niepochybnie ryby wyłowią. Tylko wprzód potrzeba sieć w winie dobrym namoczyć, a jakie ryby mają być, poznać będzie po przeręblach, gdzie woda się będzie
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 292
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950