— prawi — pokażę i wątpić w tym szkoda, Że włodarzowi piecza należy ogroda.” „Czego inszego się też spodziewać nie trzeba, Że cię twoim ogrodem zbędą, miasto nieba.” „Nie dbałbym, dosyć by to — rzecze — na włodarza.” Cóż, nieboże, gdy w piekle każdy chłodnik sparza. 235 (F). SĄSIAD BOGATY Z UBOGIM
„Jam nie począł, a tyś już schował do stodoły.” A ten: „Panie, prędko się, mówią, zmyje goły.” „Prawda — rzecze ów — mniej też ubogiemu trzeba.” „Byle było — odpowie — co
— prawi — pokażę i wątpić w tym szkoda, Że włodarzowi piecza należy ogroda.” „Czego inszego się też spodziewać nie trzeba, Że cię twoim ogrodem zbędą, miasto nieba.” „Nie dbałbym, dosyć by to — rzecze — na włodarza.” Cóż, nieboże, gdy w piekle każdy chłodnik sparza. 235 (F). SĄSIAD BOGATY Z UBOGIM
„Jam nie począł, a tyś już schował do stodoły.” A ten: „Panie, prędko się, mówią, zmyje goły.” „Prawda — rzecze ów — mniej też ubogiemu trzeba.” „Byle było — odpowie — co
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 106
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przechadzki lub między łąkami Lub nad stawami?
A skoro słońce lwa srogiego mija, Tam się gospodarz wesoło uwija, By mu co prędzej sierp pożynał krzywy Dojrzałe niwy.
Tam się nasłuchać robotniczej noty, Którą więc sobie dodają ochoty, Że choć już druga ledwo nie omdlewa, A przecię śpiewa.
Lub też usiadszy pod gęstym chłodnikiem W wieczor rachować karby z robotnikiem I z swej mu słuszną w zwyczajną godzinę Dzielić jużynę.
Którzy gdy swojej dokończą roboty, Zwyczajnej swojej upomnią się kwoty, Kiedy przyniosą Cererze święcony Wieniec zielony.
Tam pląszą, skaczą, tam rożnie śpiewają, Gdy im przy gęślach równo pomagają Z wielkiego kozła bąki zawieszone, Rymy uczone.
przechadzki lub między łąkami Lub nad stawami?
A skoro słońce lwa srogiego mija, Tam się gospodarz wesoło uwija, By mu co prędzej sierp pożynał krzywy Dojrzałe niwy.
Tam się nasłuchać robotniczej noty, Ktorą więc sobie dodają ochoty, Że choć już druga ledwo nie omdlewa, A przecię śpiewa.
Lub też usiadszy pod gęstym chłodnikiem W wieczor rachować karby z robotnikiem I z swej mu słuszną w zwyczajną godzinę Dzielić jużynę.
Ktorzy gdy swojej dokończą roboty, Zwyczajnej swojej upomnią się kwoty, Kiedy przyniosą Cererze święcony Wieniec zielony.
Tam pląszą, skaczą, tam rożnie śpiewają, Gdy im przy gęślach rowno pomagają Z wielkiego kozła bąki zawieszone, Rymy uczone.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 350
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
twe się zapatrzę kwiateczki ozdobne, W ich liczbie widzę liczbę mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię
twe się zapatrzę kwiateczki ozdobne, W ich liczbie widzę liczbę mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sam i tam, jak splątany w sieci; jeden spieszy co prędzej, drugi kroki skraca i mało co uszedszy, znowu się wzad wraca; ten się puszcza na domysł, ów się zaś obziera, w błędach swoich każdy się różnie poniewiera; jeden, jak zamatany, koło drogi chodzi, drugiego zaś po krętych chłodnikach błąd wodzi i gdy mniema, że skończył swój kres zamierzony, wraca się oszukany nazad do swej strony. W ostatku wszyscy ludzie jak błędni biegają, nie wiedząc, którą drogą słusznie chodzić mają. Bogdaj się droga moja prosto torowała i prędkich kroków żadna zdrada nie wikłała, ale jako gdy strzała z łuku wyciągniona do celu
sam i tam, jak splątany w sieci; jeden spieszy co prędzej, drugi kroki skraca i mało co uszedszy, znowu się wzad wraca; ten się puszcza na domysł, ów się zaś obziera, w błędach swoich kożdy się różnie poniewiera; jeden, jak zamatany, koło drogi chodzi, drugiego zaś po krętych chłodnikach błąd wodzi i gdy mniema, że skończył swój kres zamierzony, wraca się oszukany nazad do swej strony. W ostatku wszyscy ludzie jak błędni biegają, nie wiedząc, którą drogą słusznie chodzić mają. Bogdaj się droga moja prosto torowała i prędkich kroków żadna zdrada nie wikłała, ale jako gdy strzała z łuku wyciągniona do celu
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 81
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Papież, najwięcej, i najczęściej rezydował.
OGród gdy obaczyć zechcesz/ Ogródnika/ abyć pokazał prosić musisz/ który gdy cię wprowadzi w ogród/ na dwie mile szeroki i długi/ od przepysznego i ślicznekwiecia/ od rozmaitych kosztownych pełnego owoców/ którym dobroci/ w całej nie przybierzesz Włoskiej Ziemi. Jeszcze do pewnego wnidziesz chłodnika/ Lecie i Zimie zieloności z siebie niepozbywającego/ na dwię piędzi/ od różnego wmiąsz grubego kwiecia jednemu względem grubości równającego się murowi/ wewnątrz od statuji/ i starożytności/ na koło od pięknych ław/ a wszytkich spód zielonym kwieciem. Proś żeć Fontanę Wenery pokażą/ która kunsztownie i sztucznie z siebie wydaje wody/
Papież, naywięcey, y nayczęśćiey rezydował.
OGrod gdy obaczyć zechcesz/ Ogrodniká/ ábyć pokazał prośić muśisz/ ktory gdy ćię wprowádźi w ogrod/ ná dwie mile szeroki y długi/ od przepysznego y ślicznekwiećia/ od rozmáitych kosztownych pełnego owocow/ ktorym dobroći/ w cáłey nie przybierzesz Włoskiey Ziemi. Ieszcze do pewnego wnidźiesz chłodniká/ Lećie y Zimie źielonośći z śiebie niepozbywáiącego/ ná dwię piędźi/ od rożne^o^ wmiąsz grube^o^ kwiećia iednemu względem grubośći rownáiącego się murowi/ wewnątrz od státuii/ y stárożytnośći/ ná koło od pięknych ław/ á wszytkich spod źielonym kwiećiem. Proś żeć Fontánę Venery pokażą/ ktora kunsztownie y sztucznie z siebie wydáie wody/
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 179
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
, a choć z wielkich drzew, ale pod sznur daleko od siebie sadzonych. Ulice rozmierzję nie zbyt szerokie, lipami gęsto sadzonemi, a jeszcze lepiej grabiną, dla gęstego zarastania i chłodu. Tych ulic pozycja bywa w kwadrat, w trianguł, w krzyż Kawalerski, w gwiazdę. Ulicom dasz wielką gracją, jeśli podajesz chłodniki z kanapami, byle perspektywy nie zasłaniały: na końcu ulic możesz dawać jakie statuj, byłe uczciwe, nie gołe wenery, lecz skały, gury, lanszawty, Satyrów, Flore Boginią, Alcynousa, Driady, Lwy, Tygrysy wychodzące niby z lasów. Osoby w strojach różnych narodów siedzące,żeby z daleka patrzącemu się
, á choć z wielkich drzew, ale pod sznur daleko od siebie sadzonych. Ulice rozmierzyę nie zbyt szerokie, lipami gęsto sadzonemi, á ieszcze lepiey grabiną, dla gęstego zarastania y chłodu. Tych ulic pozycya bywa w kwadrat, w tryanguł, w krzyż Kawalerski, w gwiazdę. Ulicom dasz wielką gracyą, iezli podaiesz chłodniki z kanapami, byle perspektywy nie zasłaniały: na końcu ulic możesz dawać iakie statuy, byłe uczciwe, nie gołe wenery, lecz skały, gury, lanszawty, Satyrow, Flore Boginią, Alcynousa, Dryady, Lwy, Tygrysy wychodzące niby z lasow. Osoby w stroiach rożnych narodow siedzące,żeby z daleka patrzącemu się
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 430
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
w Lombardii, albo powięcej. Jeśli ziemia zbyt tłusta, latorośl od latorośli sadzona być powinna na stop cztery. Na niektórych miejscach, same wino stoi bez podpory, znać że gruba macica i sucha. Bywa też jedna macica na wielu żerdziach rozsadzoną, jako w Austryj i Morawie. W innych miejscach są z winą chłodniki, żerdź zginając jak kabłonki po nad ulice. Koło Mediolanu sadzą wina krzakami po roli, po między zboże na 16 albo 20 stop od siebie. Sadzą po nad groble w niektórych krajach i po nad przekopy. W Włoszech sadzą po sadach po między drzewa jeśli są rzadkie stojące. Na górach zaś. wysokich wina nie
w Lombardii, albo powięcey. Ieśli ziemia zbyt tłusta, latorośl od latorośli sadzona bydź powinna na stop cztery. Na niektorych mieyscach, same wino stoi bez podpory, znać że gruba macica y sucha. Bywa też iedna macica na wielu żerdziach rozsadzoną, iako w Austryi y Morawie. W innych mieyscach są z winą chłodniki, żerdź zginaiąc iak kabłonki po nad ulice. Koło Mediolanu sadzą wina krzakami po roli, po między zboże na 16 albo 20 stop od siebie. Sadzą po nad groble w niektorych kraiach y po nad przekopy. W Włoszech sadzą po sadach po między drzewa ieśli są rzadkie stoiące. Na gorach zaś. wysokich wina nie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 485
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, baw Ogrodem. 2. Choć co kwitnie, wlot opada, Sama tylko, w świecie zdrada, 3. Dziś coś było, jutro po nim, Co uciekło, niedogonim, 4. Każdy czaczko, kwiatki lubi! Za co wstyd jest, tym się chlubi,
Żpód tęj Altanki sredniej szła uliczka z chłodnikiem, i ławkami do siedzenia, a w perspektywie Herkules nad morzem, nomine, Herkulesowym, między dwiema swemi kolumnami, Lwią skorą odziany, oparł się naskale; laskę trżymająć sękatą; napis nad nim. Non plus ultra, z aluzją iż dalej ciągnąć ogrodu droga publiczna, i Fortuny tenuitas niepozwalają. Naskale
, baw Ogrodem. 2. Choć co kwitnie, wlot opada, Sama tylko, w swiecie zdrada, 3. Dziś coś było, iutro po nim, Co uciekło, niedogonim, 4. Każdy czaczko, kwiatki lubi! Za co wstyd iest, tym się chlubi,
Żpod tęy Altanki sredniey szła uliczka z chłodnikiem, y ławkámi do siedzenia, á w perspektywie Herkules nad morzem, nomine, Herkulesowym, między dwiema swemi kolumnami, Lwią skorą odziany, oparł się naskale; laskę trżymaiąć sękátą; napis nad nim. Non plus ultra, z alluzyą iż daley ciągnąć ogrodu droga publiczna, y Fortuny tenuitas niepozwalaią. Naskale
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 544
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
widział Grób z Metalu Sybilli Pogańskiej Prorokini Kumańskiej i jej kości. Tuż były Baje Miasto w pięknej pozycyj, gdzie Diany, Wenusa, Merkuriusza, Herkulesa. Bużnic Pogańskich, i mury zdezolowane widać Pałaców. Sadzawka jest zwana cudna, długa na łokci 50, szeroka 40. wysoka 30, wsparta kolumnami 40, Rzymianie tu chłodnik miewali. Blisko tych miejsc jest Wysep na morzu Caprea, imieniem olim Ischia na mil pułtory naszych, ma wsiów 7 i tyleż Zamków w swojej dycyj, a przytym Biskupa, którego Włosi prości Biskupem Przepiórczym tytułują, iż ta Insułka przepiórek ma mnóstwo, całym Włochom ich udzielając.
W Dalszych miejscach KAMPANII szczęśliwej,
widziáł Grob z Metallu Sybilli Pogańskiey Prorokini Kumańskiey y iey kości. Tuż były Baiae Miasto w piękney pozycyi, gdzie Diany, Wenusa, Merkuriusa, Herkulesa. Bużnic Pogańskich, y mury zdezolowane widać Pałacow. Sadzawka iest zwana cudna, długa ná łokci 50, szeroka 40. wysoka 30, wspartá kolumnámi 40, Rzymiánie tu chłodnik miewali. Blisko tych mieysc iest Wysep na morzu Caprea, imieniem olim Ischia na mil pułtory naszych, ma wsiow 7 y tyleż Zamkow w swoiey dycyi, a przytym Biskupa, ktorego Włosi prości Biskupem Przepiorczym tytułuią, iż ta Insułka przepiorek má mnostwo, całym Włochom ich udzielaiąc.
W Dalszych mieyscach KAMPANII szczęśliwey,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 226
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
będąc myśliwi, czas na to zgodny naznaczywszy sobie, jeszcze za Pogaństwa, i wziąwszy trąby, bębny, i Bożka swego, w wielkiej ludu liczbie przy wschodzie jutrzenki (kotłów rezonancją dawszy sobie signum) łuk, strzałę, sieci brali z sobą na góry wierszchołek wstępowali, Bałwan, w Kaplicy na to preparowanej, jak chłodnik między drzewami lokowali, około niego w trąby, piszczałki, kotły, huk wielki i krzyk wielki sprawili. Inni w ten sam czas drzewem sieciami miejsca opasawszy, i gęste ognie nałożywszy zwierza wszelkiego, osobliwie zające, króliki, liszki, z legowisk swoich ruszali. Które ognia, krzyku, huku zlakłszy się, aż do
będąc myśliwi, czas na to zgodny naznaczywszy sobie, ieszcze za Pogaństwa, y wziąwszy trąby, bębny, y Bożka swego, w wielkiey ludu liczbie przy wschodzie iutrzenki (kotłow rezonancyą dawszy sobie signum) łuk, strzałę, sieci brali z sobą na gory wierszchołek wstępowali, Bałwan, w Kaplicy na to preparowaney, iak chłodnik między drzewami lokowali, około niego w trąby, piszczałki, kotły, huk wielki y krzyk wielki sprawili. Inni w ten sam czas drzewem sieciami mieysca opasawszy, y gęste ognie nałożywszy źwierza wszelkiego, osobliwie zaiące, kroliki, liszki, z legowisk swoich ruszali. Ktore ognia, krzyku, huku zlakłszy się, aż do
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 575
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756