ubogi, A że to twój kunszt, nie gniewaj się o to, Wolno-ć, czy glinę, czy też mieszać błoto. Jeśliś rzemieślnik biegły w swojej sztuce. Potraf załatać, gdy-ć się garnek stłucze.” „Słuchaj — mówi zdun — kiedy glinę kopał Nasz pierwszy ociec, nikt mu tam nie chłopał.”
Już to honoru jest bies cechowego. Pódźmy stąd dalej! Patrzaj no owego, Co się o sprawę umawia z jurystą. „Dla waści krzywdę cierpię oczywistą — Pacjent mówi — czemuż me dowody Nie miały miejsca? Że miasto nadgrody Wzdąłeś mię waszeć gorzej niż złodzieja. Takaż to ma być w
ubogi, A że to twój kunszt, nie gniewaj się o to, Wolno-ć, czy glinę, czy też mieszać błoto. Jeśliś rzemieślnik biegły w swojej sztuce. Potraf załatać, gdy-ć się garnek stłucze.” „Słuchaj — mówi zdun — kiedy glinę kopał Nasz pierwszy ociec, nikt mu tam nie chłopał.”
Już to honoru jest bies cechowego. Pódźmy stąd dalej! Patrzaj no owego, Co się o sprawę umawia z jurystą. „Dla waści krzywdę cierpię oczywistą — Pacyjent mówi — czemuż me dowody Nie miały miejsca? Że miasto nadgrody Wzdąłeś mię waszeć gorzej niż złodzieja. Takaż to ma być w
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 482
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mnie dziś, co jednemu trafiło się popu: Przyniósł mu na ofiarę chłop do cerkwi skopu, I obszedszy z nim ołtarz dokoła zwyczajnie, Miasto popiej, do swojej wziął go nazad stajnie. Było z czym chłopu z skopem popisać się, ale Wam z bankietem, samże go zjadszy, nie masz cale. Chłopać słusznie pop zbeształ; ja dziękuję; przy tem Z naprawionym do domu wracam apetytem.” 359. RZĄDZI, Choć SZUBKI NIE MA
Bez szubki babie rządzić, ochmistrzyć bez brody, Nie obranemu nie masz burmistrzować mody; Ksiądz w kościele, gość w cudzym niech nie rządzi domu. Przecież się tacy dzisia najdują bez sromu
mnie dziś, co jednemu trafiło się popu: Przyniósł mu na ofiarę chłop do cerkwi skopu, I obszedszy z nim ołtarz dokoła zwyczajnie, Miasto popiej, do swojej wziął go nazad stajnie. Było z czym chłopu z skopem popisać się, ale Wam z bankietem, samże go zjadszy, nie masz cale. Chłopać słusznie pop zbeształ; ja dziękuję; przy tem Z naprawionym do domu wracam apetytem.” 359. RZĄDZI, CHOC SZUBKI NIE MA
Bez szubki babie rządzić, ochmistrzyć bez brody, Nie obranemu nie masz burmistrzować mody; Ksiądz w kościele, gość w cudzym niech nie rządzi domu. Przecież się tacy dzisia najdują bez sromu
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 214
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i pany podwodzi do wszystkiego złego. Mało na tym, że ubóstwo łupi, nędzi, suszy, Ledwie już drugi na pańskim robi o swej duszy; Ale jeszcze i podatki podbije i winy, A poddanych, by najlepszych, zowie skurwysyny. Choć sam ze wsi miejski synek, a chłopia twarz k temu, Przecie chłopać, skurwysynać, by nacnotliwszemu. Jeśli też ma żonę we wsi. równa się Jejmości, Ba, pyszniejsza niżli Jejmość, i więcej w niej złości. Lada dziewczyna przy dworze, byle wdziała tkankę, Pyszniejsza, niż pańska dziewka, przenosi szlachciankę. Wieńca nie nosi na głowie, jako go ma nosić, Za sobą
i pany podwodzi do wszystkiego złego. Mało na tym, że ubóstwo łupi, nędzi, suszy, Ledwie już drugi na pańskim robi o swej duszy; Ale jeszcze i podatki podbije i winy, A poddanych, by najlepszych, zowie zkurwysyny. Choć sam ze wsi miejski synek, a chłopia twarz k temu, Przecie chłopać, skurwysynać, by nacnotliwszemu. Jeśli też ma żonę we wsi. równa się Jejmości, Ba, pyszniejsza niżli Jejmość, i więcej w niej złości. Leda dziewczyna przy dworze, byle wdziała tkankę, Pyszniejsza, niż pańska dziewka, przenosi szlachciankę. Wieńca nie nosi na głowie, jako go ma nosić, Za sobą
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 31
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903