z prawa posiadania w różnych województwach i powiatach transakcje więcej niż od półtoruset lat zacną rodowitością, dystyngwowanymi urzędami i znaczną koligacją zaszczycony, takowym pełnym fałszu i złości calumnioseoszczerczo atakować sposobem. Ze, czyli kazawszy namówić, czyli też przez bezbożnych i złośliwych ludzi, studio placendidla przypodobania się W .W. namówioną pracowitą chłopkę białogłowę Szymczychę Gińczukową, złe życie prowadzącą i z mężem nie mieszkającą, poddankę obżałowanych urodzonych Witanowskich, do dóbr swoich Krynki nazwanych, folwarku wołczyńskiego, w województwie brzeskim leżących sprowadziwszy, konserwujesz i tak przed ludźmi zacnymi publice ac malitiosepublicznie i złośliwie głosisz, jakoby taż pracowita Gińczukową ciotką żałujących delatorów była, a zatem
z prawa posiadania w różnych województwach i powiatach transakcje więcej niż od półtoruset lat zacną rodowitością, dystyngwowanymi urzędami i znaczną koligacją zaszczycony, takowym pełnym fałszu i złości calumnioseoszczerczo atakować sposobem. Ze, czyli kazawszy namówić, czyli też przez bezbożnych i złośliwych ludzi, studio placendidla przypodobania się W .W. namówioną pracowitą chłopkę białogłowę Szymczychę Gińczukową, złe życie prowadzącą i z mężem nie mieszkającą, poddankę obżałowanych urodzonych Witanowskich, do dóbr swoich Krynki nazwanych, folwarku wołczyńskiego, w województwie brzeskim leżących sprowadziwszy, konserwujesz i tak przed ludźmi zacnymi publice ac malitiosepublicznie i złośliwie głosisz, jakoby taż pracowita Gińczukową ciotką żałujących delatorów była, a zatem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 523
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
! Strojnoż tam panny chodzą, Szumno w dom z domu wychodzą; Od złota, pereł, kamieni Zaledwie wzroku nie mieni. Oko piękne, brew czarniuchna, A płci białej, rumieniuchna; Matka za nią, dziewczę sprawne Książki niesie, w złoto wprawne. Chłopek.
Małoby ta co robiła, Ledwieby chłopka nie biła; Ni do rolej, ni do bydła; Codzień umywa się z mydła, Jeść uwarzyć — nie pomyślaj, W rynek chodzić nie — wymyślaj! Służebnica.
A cóżem ja za kucharka? — Smolić się w kuchni od garka, Wody przynieść, statki pomyć, Uprzątnąć i stoły omyć? Gorące
! Strojnoż tam panny chodzą, Szumno w dom z domu wychodzą; Od złota, pereł, kamieni Zaledwie wzroku nie mieni. Oko piękne, brew czarniuchna, A płci białej, rumieniuchna; Matka za nią, dziewczę sprawne Książki niesie, w złoto wprawne. Chłopek.
Małoby ta co robiła, Ledwieby chłopka nie biła; Ni do rolej, ni do bydła; Codzień umywa się z mydła, Jeść uwarzyć — nie pomyślaj, W rynek chodzić nie — wymyślaj! Służebnica.
A cóżem ja za kucharka? — Smolić się w kuchni od garka, Wody przynieść, statki pomyć, Uprzątnąć i stoły omyć? Gorące
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 16
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
się pysznisz prochu i ziemio/ gdyż człowiek po śmierci stawa się pokarmem i strawą robakom/ Wężom i żmijom.
Lecz teraz niektóre Pańskiego i Szlacheckiego stanu Osoby na słowo Boże mało co albo nic nie dbają/ i rozumieją/ że się ich to/ co pismo mówi/ nie dotyka; ale się tylko na Rzemieślniki/ Chłopki/ i na innych ludzi podłych i prostych ściąga.
Na przykład. Kiedy Bóg w słowie swoim przeciw pysze woła i powiada/ że pycha z sobą przynosi nie tylko zginienie czesne: Bo przed upadkiem pycha; Ale i zatracenie wieczne: Krystus Pan bowiem do czarnego Rejestru grzechów/ które człowieka przywodzą na potępienie/ kladzie
śię pysznisz prochu y źiemio/ gdyż człowiek po śmierci stawa śię pokármem y stráwą robakom/ Wężom y żmiiom.
Lecz teraz niektore Páńskiego y Szlácheckiego stanu Osoby ná słowo Boże mało co álbo nic nie dbáią/ y rozumieią/ że śię ich to/ co pismo mowi/ nie dotyka; ále śię tylko ná Rzemieślniki/ Chłopki/ y ná innych ludźi podłych y prostych śćiąga.
Ná przykład. Kiedy Bog w słowie swoim przeciw pysze woła y powiáda/ że pychá z sobą przynośi nie tylko zginienie czesne: Bo przed upadkiem pychá; Ale y zátrácenie wieczne: Krystus Pan bowiem do czarnego Reiestru grzechow/ ktore człowieká przywodzą ná potępienie/ kládźie
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Fiiii
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
krew wylewał dla cnoty/ uczciwości/ i obrony Ojczyzny. Cóż tu rzekę/ czy są teraz takie obyczaje żołnierskie/ jakie przedtym były: Panowie Mołojcy (nie mówię cnotliwym i Boga się bojącym) czyści zapomnieli powinności dobrych Synów Koronnych i cnotliwych żołnierzów: Żołd o jeden raz przepiwszy z domu ledwie wyszedszy/ to w ubogie chłopki/ własni Odrzychłopcy w ciągnieniu: w obozach i bitwie mało pożyteczni; gdyż niektórzy w nogach swoich wiatrowych/ jako w koniu Trojańskim wszytkę ufność swoję pokładają. Najdzie się drugi Pan żołnierz tak głupi/ że w obozie tasze rozpostrze: barany na staciej wydarte/ abo prawem wilczym wytargowane będzie przedawał/ jako chłop we wsi na
krew wylewał dla cnoty/ vczćiwośći/ y obrony Oyczyzny. Coż tu rzekę/ czy są teraz tákie obyczáie żołnierskie/ iákie przedtym były: Pánowie Mołoycy (nie mowię cnotliwym y Bogá się boiącym) czyśći zápomnieli powinnośći dobrych Synow Koronnych y cnotliwych żołnierzow: Zołd o ieden raz przepiwszy z domu ledwie wyszedszy/ to w vbogie chłopki/ własni Odrzychłopcy w ćiągnieniu: w obozách y bitwie máło pożyteczni; gdyż niektorzy w nogách swoich wiátrowych/ iáko w koniu Troiáńskim wszytkę vfność swoię pokładáią. Naydźie się drugi Pan żołnierz ták głupi/ że w oboźie tásze rospostrze: bárány ná stáciey wydárte/ ábo práwem wilczym wytárgowáne będźie przedawał/ iáko chłop we wśi ná
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 130
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
go wzad uszczypnie/ drugi go Zakole gdzie najgorzy/ błazen się opędza I wrzeszczy/ raz drugi raz. Cierpliwie Pan słucha. Aż też gdy chłopcy błazna nazbyt obracają/ I niedadzą wypocząć/ pocznie wrzeszczeć/ gembę Aż po uszy rozdarszy/ że się też nadprzykrzy Panu/ onym wrzeszczeniem: dopieroż zawoła Na chłopce. Chłopcy ciszej/ długoż tego będzie. A chłopcy w kierz/ odbiegą błazna i igrania. Tak Pan BÓg czasem czeka/ aż nieprzyjaciele Dowoli się ucieszą/ zewsząd obracając Mizerną naszę Polskę. Dopiero gdy nazbyt Naprzykrza się i onej i jemu samemu. Zawoła ciszej Turcy. Ciszej Tatarowie A Turcy w kierz/
go wzad vszczypnie/ drugi go Zákole gdźie naygorzy/ błazen się opędza Y wrzeszczy/ raz drugi raz. Cierpliwie Pan słucha. Aż też gdy chłopcy błazna názbyt obracaią/ Y niedadzą wypocząć/ pocznie wrzeszczeć/ gembę Aż po vszy rozdarszy/ że się też nadprzykrzy Pánu/ onym wrzeszczeniem: dopierosz záwoła Ná chłopce. Chłopcy ćiszey/ długoż tego będźie. A chłopcy w kierz/ odbiegą błazna y igránia. Ták Pan BOg czásem czeka/ áż nieprzyiaćiele Dowoli się vćieszą/ zewsząd obracáiąc Mizerną naszę Polskę. Dopiero gdy nazbyt Naprzykrza się y oney y iemu samemu. Záwoła ćiszey Turcy. Ciszey Tatarowie A Turcy w kierz/
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 81
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
da i doświadczenie, Że zgadnie siłę i dobre sumnienie,
Do tego gdy kto pilno upatruje, Jako Fortuna swój obrót kieruje, Przeszłe stosując rzeczy z niniejszemi: Rzadko się skutek w podobieństwach mieni.
Szlachcic Zsiądźże do dwora, że się rozmówiemy I o tych czasiech co sobie powiemy.
Satyr Miałem-ci z chłopki przy płocie w gromadzie Gdzie się zabawić i być przy ich radzie, Lecz pójdę, że mię w dom chętnie prosicie; Nie trząsiesz wąsem, choć się zabawicie, Bo wy o spólnym dobrym gdy radzicie, Gwoli prywacie w zobki to czynicie, Która tak wszytkie stany poślepiła Że im i rozum, i zmysły odjęła;
da i doświadczenie, Że zgadnie siłę i dobre sumnienie,
Do tego gdy kto pilno upatruje, Jako Fortuna swój obrót kieruje, Przeszłe stosując rzeczy z niniejszemi: Rzadko się skutek w podobieństwach mieni.
Szlachcic Zsiądźże do dwora, że się rozmówiemy I o tych czasiech co sobie powiemy.
Satyr Miałem-ci z chłopki przy płocie w gromadzie Gdzie się zabawić i być przy ich radzie, Lecz pójdę, że mię w dom chętnie prosicie; Nie trząsiesz wąsem, choć się zabawicie, Bo wy o spólnym dobrym gdy radzicie, Gwoli prywacie w zobki to czynicie, Która tak wszytkie stany poślepiła Że im i rozum, i zmysły odjęła;
Skrót tekstu: SatPodBar_II
Strona: 716
Tytuł:
Satyr podgórski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
go ostatkiem. Jeśli niemasz/ małoć co pomoże ku zdrowiu Bo trzeba i Aptekę tuż mieć pogotowiu. Aptekarz też nie zelży/ bo za kąsek prochu/ Trzeba korzec pszenice/ i z pułkorca grochu. Nuż za folia sene, nuż za Helleberum, Trzeba dać Arabicum, optimum, decorum. Choć zawiedziesz majętność pozastawiasz chłopki/ Nic to/ przecię nie żałuj/ bo trzeba na wodki. A jeszcze Pan Bóg to wie jeśli się wykichasz Tylko chodząc macają jeśli jeszcze dychasz. Aż kiedy już obaczą że nie możesz dychać/ Już na dziesiąty tydzień Doktora nie słychać. Ba niewiem jeśli zajrzy już więcej do ciebie Wszak umrzeszli/ wżdy
go ostatkiem. Ieśli niemasz/ małoć co pomoże ku zdrowiu Bo trzeba y Aptekę tuż mieć pogotowiu. Aptekarz też nie zelży/ bo zá kąsek prochu/ Trzebá korzec pszenice/ y z pułkorcá grochu. Nuż za folia sene, nuż zá Helleberum, Trzebá dáć Arabicum, optimum, decorum. Choć záwiedźiesz máiętność pozástáwiasz chłopki/ Nic to/ przećię nie żałuy/ bo trzebá ná wodki. A iescze Pan Bog to wie ieśli się wykichasz Tylko chodząc mácáią ieśli iescze dychasz. Aż kiedy iuż obaczą że nie możesz dycháć/ Iuz ná dźieśiąty tydźień Doktorá nie słycháć. Bá niewiem ieśli záyrzy iuż więcey do ćiebie Wszák vmrzeszli/ wżdy
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: A3v
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
łaskawe też nie obdarzyły, Jako w Ezopie wlały, lub wstawiły. Do wszystkiej skazy kaleczego ciała, Fortuna mu się urodzić kazała, Patrz, niewolnikiem; w którym biedy stanie, Wszystkich utrapion niewygód dostanie. W wsi Armorium, Państwa Frygijskiego On się urodził, roku dwusetnego Po fundowanym cnym na świecie Rzymie. Tego to chłopka takie w rękach imię, Który tak straszne miał na sobie skazy, Ze i zmyślone przechodził obrazy, Z którymi, choćby się był nie urodził Był niewolnikiem, byłby się nie godził Żyć miedzy ludźmi, gdyby coś nad ludzi Dusza nie miała, która cenę budzi. Ta mówię dusza, w niewolniczym ciele, Jak
łaskawe też nie obdarzyły, Jako w Ezopie wlały, lub wstawiły. Do wszystkiey skazy kaleczego ćiała, Fortuna mu śię urodźić kazała, Patrz, niewolnikiem; w ktorym biedy stanie, Wszystkich utrapion niewygod dostanie. W wśi Armorium, Państwa Frygijskiego On śię urodźił, roku dwusetnego Po fundowanym cnym na świećie Rzymie. Tego to chłopka takie w rękach imię, Ktory tak straszne miał na sobie skazy, Ze i zmyślone przechodźił obrazy, Z ktorymi, choćby śię był nie urodźił Był niewolnikiem, byłby śię nie godźił Zyć miedzy ludźmi, gdyby coś nad ludźi Dusza nie miała, ktora cenę budźi. Ta mowię dusza, w niewolniczym ćiele, Jak
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: Av
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
pieczony, smażony do stołu; Ozor w frykasie, Ozor w żółtej jusze; Zgoła na Mąkę Ozor i na lusze; Nic tylko Ozor na calim bankiecie, Mniemam nie było takiego na świecie. Pan z gośćmi chwalą te potrawy zrazu, Lecz gdy nie widzą prócz jedno, z zarazu Domyślili się, że to figiel chłopka, Wołajno jeno, rzekł Ksantus: Ezopka: Azażem ja ci, co jest najlepszego, Nie kazał kupić, do stołu mojego? Tak jest, odpowi Ezop rezolutny, A frant kowany na nogi wierutny: A cóż lepszego nad język? mój Panie, Patrzaj po świecie, u ludzi dostanie. Język jest Węzeł
pieczony, smażony do stołu; Ozor w frykaśie, Ozor w żołtey iusze; Zgoła na Mąkę Ozor i na lusze; Nic tylko Ozor na calym bankiećie, Mniemam nie było takiego na świecie. Pan z gośćmi chwalą te potrawy zrazu, Lecz gdy nie widzą procz iedno, z zarazu Domyślili śię, że to figiel chłopka, Wołayno ieno, rzekł Ksantus: Ezopka: Azażem ia ći, co iest naylepszego, Nie kazał kupić, do stołu moiego? Tak iest, odpowi Ezop rezolutny, A frant kowany na nogi wierutny: A coż lepszego nad ięzyk? moy Panie, Patrzay po świećie, u ludźi dostanie. Język iest Węzeł
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: B5v
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
nie uchwalą/ nieprzyjaciel na niegotowe i nieobronne przypada/ a mychmy co w tym winni? Winni Panowie/ bo w nich samych przyczyna/ czemu się Sejmy nie zawierają/ obrony nie namawiają/ i Pobory nie bywają uchwalone. A to jeszcze cięzsza/ iż choć na Pobor zgoda Sejmowa zajdzie/ przedsię jednak Tatarzyn chłopki jako niewodem rybki w niewolą zagarnia. Przy kim wina? Pewnie iż nie przy poddanych/ bo ci Pobor oddali. Musi tedy zostać przy Panach/ na których obmyślaniu obrona zależy. A chłopkom ubogim krzywda/ iż to co powinni/ do skarbu dawszy/ za pokojem w nędznej chałupce swej siedzieć nie mogą. A
nie vchwalą/ nieprzyiaćiel ná niegotowe y nieobronne przypada/ á mychmy co w tym winni? Winni Pánowie/ bo w nich sámych przyczyná/ czemu się Seymy nie záwieráią/ obrony nie námawiáią/ y Pobory nie bywáią vchwalone. A to ieszcze ćięzsza/ iż choć ná Pobor zgodá Seymowa zaydźie/ przedśię iednák Tátárzyn chłopki iáko niewodem rybki w niewolą zágárnia. Przy kim wina? Pewnie iż nie przy poddánych/ bo ći Pobor oddáli. Muśi tedy zostáć przy Pánách/ ná ktorych obmyślániu obroná zależy. A chłopkom vbogim krzywdá/ iż to co powinni/ do skárbu dawszy/ zá pokoiem w nędzney cháłupce swey śiedźieć nie mogą. A
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 41.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619