łączyć. Wyprowadził z Litwy mediis Martii część wielką wojska za królem, ale one między Styrem i Bugiem lokował na Wołyniu od Beresteczka do Włodzimierza, zapatrując się na dalsze eventus, i na Litwę w tyle zostawioną, ażeby ne illi excidium, albo przynajmniej hostilis incursio pararetur. Zostawił tam różne dywizje, od Smoleńska ip. Chmarę pułkownika, dobrego żołnierza, który podjazdami znacznie nieprzyjacielowi naprzykrzał się; ten miał 25 chorągwi: ip. generała Domaradzkiego z rajtarii sześcią set, i siedmią tatarskich chorągwi od Połocka; ip. generała majora Sapiehę we trzydziestu chorągwi i czterechset rajtarii na granicach Podlasza; piechoty dwaregimenta w Kownie. A będąc w tak dobrej posturze nie
łączyć. Wyprowadził z Litwy mediis Martii część wielką wojska za krolem, ale one między Styrem i Bugiem lokował na Wołyniu od Beresteczka do Włodzimierza, zapatrując się na dalsze eventus, i na Litwę w tyle zostawioną, ażeby ne illi excidium, albo przynajmniéj hostilis incursio pararetur. Zostawił tam różne dywizye, od Smoleńska jp. Chmarę pułkownika, dobrego żołnierza, który podjazdami znacznie nieprzyjacielowi naprzykrzał się; ten miał 25 chorągwi: jp. generała Domaradzkiego z rajtaryi sześcią set, i siedmią tatarskich chorągwi od Połocka; jp. generała majora Sapiehę we trzydziestu chorągwi i czterechset rajtaryi na granicach Podlasza; piechoty dwaregimenta w Kownie. A będąc w tak dobréj posturze nie
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 266
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
pali z prosta wosk uwity.
Nas samych Wisła i Dniepr mech napawa, W morza swe idąc póki biegu stawa. A my ni wichrów z południa się bójmy, Ni się o Arkton północną frasujmy, Mylę się? czyli głos z powietrza czuję, Głos mi poważny nadzieję cukruje. A na znak, co się chmarą kęs zadęło, Zaraz i niebo pogodą błysnęło. TOŻ NA POLSKIE
Muzą ojczystą.
Przewoźne prawem znieście obyczaje Cni Tebanowie, przodków swych zwyczaje Podajcie dziatkom, które dał wiek stary Prawa i wiary. Kościoły, świątość, śprawiedliwość, grody, Prawda i pokój, i zgoda swobody Niech wasze zdobią, do miast ma niecnota
pali z prosta wosk uwity.
Nas samych Wisła i Dniepr mech napawa, W morza swe idąc póki biegu stawa. A my ni wichrów z południa się bójmy, Ni się o Arkton północną frasujmy, Mylę się? czyli głos z powietrza czuję, Głos mi poważny nadzieję cukruje. A na znak, co się chmarą kęs zadęło, Zaraz i niebo pogodą błysnęło. TOŻ NA POLSKIE
Muzą ojczystą.
Przewoźne prawem znieście obyczaje Cni Tebanowie, przodków swych zwyczaje Podajcie dziatkom, które dał wiek stary Prawa i wiary. Kościoły, świątość, śprawiedliwość, grody, Prawda i pokój, i zgoda swobody Niech wasze zdobią, do miast ma niecnota
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 155
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
rzeczy które wam rysują wielkość tej Pańskiej duszy. Ale niemasz pewniejszego i niepodleglejszego obojętnemu tłumaczeniu gruntownej zacności dowodu, jako przeciwność, i nieszczęście. Ah! jakże wielkim człowiekiem, wielkim Królem pokazał się Stanisław August w owej okropnej nocy, którą zbrodnia na najniegodziwszego zamysłu wykonanie obrała! Co za blask cnót w pośrzód gęstej owej chmary! Plac, który sobie złoczyństwo do najzuchwalszego bujania obrało, gdzie się w jednym grzechu tyle zbrodni popisywać śmiało, stał się placem najwyższych i najświętniejszych cnót i przymiotów Króla. Z czym się porównać ma owa spokojność umysłu w takiej burzy niewzruszona? owa godność i przystojność Majestatu, w pośrzód krzywd, i obelg najniegodniejszych utrzymana,
rzeczy które wam rysuią wielkość tey Pańskiey duszy. Ale niemasz pewnieyszego i niepodlegleyszego oboiętnemu tłumaczeniu gruntowney zacności dowodu, iako przeciwność, i nieszczęście. Ah! iakże wielkim człowiekiem, wielkim Królem pokazał się Stanisław August w owey okropney nocy, którą zbrodnia na nayniegodziwszego zamysłu wykonanie obrała! Co za blask cnót w pośrzód gęstey owey chmary! Plac, który sobie złoczyństwo do nayzuchwalszego buiania obrało, gdzie się w iednym grzechu tyle zbrodni popisywać śmiało, stał się placem naywyższych i nayświętnieyszych cnót i przymiotów Króla. Z czym się porównać ma owa spokoyność umysłu w takiey burzy niewzruszona? owa godność i przystoyność Maiestatu, w pośrzód krzywd, i obelg nayniegodnieyszych utrzymana,
Skrót tekstu: PiramKaz
Strona: 14
Tytuł:
Kazanie na wotywie dziękczynienia Panu Bogu za zachowanie Króla Jegomości z przypadku niesłychanego
Autor:
Grzegorz Piramowicz
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
spuściło, Gdzie Febus polski na swej lutni grawał, Skąd Sarmacyją inszym krajom wsławiał. Zarazem umilkł z brzmiącemi stronami, Że je przestrzygła Klato nożycami. Ledwo co w deski palcem zakołatał, A jasność skrywszy rzewliwie zapłakał Tak, iż płacz jego poszedszy w niebiosy Z wierzchu łzom polskiem większej sporzył rosy. Wszędzie się nocne rozchodzieły chmary, Kiedy już króla złożono na mary. Czuje Ojczyzna, jak żałosne było To interregnum i co uczyniło, Bo skoro tylko doszedł kresu swego Władysław — słońce kraju sarmackiego, Zaraz w ten tydzień przysięgę złamali, Którą Ojczyźnie zawsze ślubowali Nasi Kozacy, że im ufać miała, Iż jak za murem będzie zostawała, Dla czego
spuściło, Gdzie Febus polski na swej lutni grawał, Skąd Sarmacyją inszym krajom wsławiał. Zarazem umilkł z brzmiącemi stronami, Że je przestrzygła Klato nożycami. Ledwo co w deski palcem zakołatał, A jasność skrywszy rzewliwie zapłakał Tak, iż płacz jego poszedszy w niebiosy Z wierzchu łzom polskiem większej sporzył rosy. Wszędzie się nocne rozchodzieły chmary, Kiedy już króla złożono na mary. Czuje Ojczyzna, jak żałosne było To interregnum i co uczyniło, Bo skoro tylko doszedł kresu swego Władysław — słońce kraju sarmackiego, Zaraz w ten tydzień przysięgę złamali, Którą Ojczyźnie zawsze ślubowali Nasi Kozacy, że im ufać miała, Iż jak za murem będzie zostawała, Dla czego
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 79
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się dzbanu przypatruję Pilnemi oczy; bo był pozłacany Częścią, a częścią pięknie rysowany. I gdym tak prawie źrzenice weń wlepił Chyląc się k niemu, alić mię zaślepił Dym, który się jął nagle z niego kurzyć, Żem musiał przed nim swe powieki mrużyć, Bo jadowito wszytkich nas okurzył, A jako chmara czarna się zaburzył. Potym zaś znowu pszczoły wyleciały; Jak z ula brzęcząc szeroko latały Około masztu często zawijając A w moję głowę żądła swe wtykając, Skąd miałem przez sen niemały ból głowy; Nie chciałbym tego we dnie cierpieć zdrowy. Lecz się nade mną owa zmiłowała Nadobna panna, która mię czesała.
się dzbanu przypatruję Pilnemi oczy; bo był pozłacany Częścią, a częścią pieknie rysowany. I gdym tak prawie źrzenice weń wlepił Chyląc się k niemu, alić mię zaślepił Dym, który się jął nagle z niego kurzyć, Żem musiał przed nim swe powieki mrużyć, Bo jadowito wszytkich nas okurzył, A jako chmara czarna się zaburzył. Potym zaś znowu pszczoły wyleciały; Jak z ula brzęcząc szeroko latały Około masztu często zawijając A w moję głowę żądła swe wtykając, Skąd miałem przez sen niemały ból głowy; Nie chciałbym tego we dnie cierpieć zdrowy. Lecz się nade mną owa zmiłowała Nadobna panna, która mię czesała.
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 91
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, co powoli odwodem szło, potem kłusem puścić się musiało, obaczywszy, że obiedwie skrzydła przed nieprzyjacielem dużo były pierzchnęły. Dopieroż nieprzyjaciel śmielszy, śrzodkiem i bokami na wojsko nasze naciera i aż pod Bruchnal miasteczko, pędzi. Opierał się wprawdzie długo sam hetman wjelki koronny z pułkiem swym w bramie bruchnalskiej żwawie następującej chmarze, że mało nie zginął od Moskwy, by go był Modrzejewski, podufały żołnierz, i Kryczyński, rotmistrz tatarski, z konia Moskwicina zwaliwszy, nie salwował. Ale już trudno było onych wesprzeć, ponieważ jako szarańcza po polach rozsypali się, a wojsko kuda tuda udawało się. Dość na tym, że się i
, co powoli odwodem szło, potem kłusem puścić się musiało, obaczywszy, że obiedwie skrzydła przed nieprzyjacielem dużo były pierzchnęły. Dopieroż nieprzyjaciel śmielszy, śrzodkiem i bokami na wojsko nasze naciera i aż pod Bruchnal miasteczko, pędzi. Opierał się wprawdzie długo sam hetman wielki koronny z pułkiem swym w bramie bruchnalskiej żwawie następującej chmarze, że mało nie zginął od Moskwy, by go był Modrzejewski, podufały zołnierz, i Kryczyński, rotmistrz tatarski, z konia Moskwicina zwaliwszy, nie salwował. Ale już trudno było onych wesprzeć, ponieważ jako szarańcza po polach rozsypali się, a wojsko kuda tuda udawało się. Dość na tym, że się i
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 143
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000