mannę za porannej rosy Zbiera, ten młóci pozwożone kłosy, Ten wieje, a ten o jasny dzień prosi, Gdy siano kosi;
Ów sery tworzy, ten ściska twarogi, Ten kapelusze plecie na śreżogi, Tamten na skrzypkach na imię swej kumy Wyrzyna dumy,
A dokończywszy dorocznej roboty, Skoczy i w taniec, zrzuciwszy choboty, I szczerze myśli po dobrym obżynku O odpoczynku.
Żaden mu rozruch nie rozerwie wczasu, Przykrego nigdy nie słyszy hałasu, Prócz szumu z wody, co snowi pomocy Dodaje w nocy.
Zdrowszy mu owoc, smaczniejsza jarzyna, Co ją wykopie rydlem, niż zwierzyna, Niż chleb podbitą piętą wywierciany, Stojąc przed pany.
mannę za porannej rosy Zbiera, ten młóci pozwożone kłosy, Ten wieje, a ten o jasny dzień prosi, Gdy siano kosi;
Ów sery tworzy, ten ściska twarogi, Ten kapelusze plecie na śreżogi, Tamten na skrzypkach na imię swej kumy Wyrzyna dumy,
A dokończywszy dorocznej roboty, Skoczy i w taniec, zrzuciwszy choboty, I szczerze myśli po dobrym obżynku O odpoczynku.
Żaden mu rozruch nie rozerwie wczasu, Przykrego nigdy nie słyszy hałasu, Prócz szumu z wody, co snowi pomocy Dodaje w nocy.
Zdrowszy mu owoc, smaczniejsza jarzyna, Co ją wykopie rydlem, niż zwierzyna, Niż chleb podbitą piętą wywierciany, Stojąc przed pany.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 163
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, A nie dziękują nam za to. Odpowiedź.
Aza ty ryby kupujesz? Albo z nami przekupujesz? Dobry tobie śledź w piątniku Za półtorak, mój chłopniku! Rzemieślnicy.
Nuż do rzemieślnika pódźmy, A do inszych się powróćmy! Ba, i tamci wyrachują, namniejszą rzecz poglejchują; Wiele piszą od roboty Za ladajakie choboty; Gdyby jeszcze dobrze zrobił. Jedenby drugiego zdobił. Odpowiedź.
Tenci chudak nic nie winien, Darmo robić nie powinien; Dlaczegóż nie ma rachować, Twoje kreski w domu chować? A wiesz, chłopku, dojźrzy sobie: Oni zrobią dobrze tobie. Na rozkazaniu należy, Będziesz miał, jak przynależy. Kupcy.
, A nie dziękują nam za to. Odpowiedź.
Aza ty ryby kupujesz? Albo z nami przekupujesz? Dobry tobie śledź w piątniku Za półtorak, mój chłopniku! Rzemięślnicy.
Nuż do rzemieślnika pódźmy, A do inszych się powróćmy! Ba, i tamci wyrachują, namniejszą rzecz poglejchują; Wiele piszą od roboty Za ledajakie choboty; Gdyby jeszcze dobrze zrobił. Jedenby drugiego zdobił. Odpowiedź.
Tenci chudak nic nie winien, Darmo robić nie powinien; Dlaczegóż nie ma rachować, Twoje kreski w domu chować? A wiesz, chłopku, dojźrzy sobie: Oni zrobią dobrze tobie. Na rozkazaniu należy, Będziesz miał, jak przynależy. Kupcy.
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 21
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
Do nas, do nas, czarownice, nie trzeba was Bogu. Latawiec.
Proszę, panie Lucyferze, nie racz Twa mość dziwić: Musiałem się miedzy ludźmi jako tako żywić. Wszakeście mię Waszmość byli od siebie wygnali, Nieboraczek zfrasowany ani wiem, gdzie dalej. Wziąłem torbę i biesagi, kobielą, choboty; Ująłem się żebraniny, dziadowskiej roboty. Chodzę od domu do domu, jako żebrak prawy, Czasem, gdy się czas nie trafi, nie zarobię strawy. Mamci wprawdzie u dobrych żon mlecznej kasze dosyć, Ale im też za to muszę ludzkie dobra nosić. Muszę w cudzej stodole groch i pszenicę kruszyć, Czasem
Do nas, do nas, czarownice, nie trzeba was Bogu. Latawiec.
Proszę, panie Luciferze, nie racz Twa mość dziwić: Musiałem się miedzy ludźmi jako tako żywić. Wszakeście mię Waszmość byli od siebie wygnali, Nieboraczek zfrasowany ani wiem, gdzie dalej. Wziąłem torbę i biesagi, kobielą, choboty; Ująłem sie żebraniny, dziadowskiej roboty. Chodzę od domu do domu, jako żebrak prawy, Czasem, gdy się czas nie trafi, nie zarobię strawy. Mamci wprawdzie u dobrych żon mlecznej kasze dosyć, Ale im też za to muszę ludzkie dobra nosić. Muszę w cudzej stodole groch i pszenicę kruszyć, Czasem
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 51
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903