znacznych, których P.Budziszowski w samym obozie nieprzyjacielskim pod Kwidzynem wczora przed wieczorem porwał, baczy się to, że nieprzyjaciel tę imprezę teraźniejszą na Grudziądz obrócił; zaczem idę z nim w równi, Wisłę między sobą mając. Radbym poprzedził, ale mnie za temi powodziami bardzo ciężka od Nowego do Grudziądza przeprawa trudni: chodzim jednak koło robienia przepraw z wielką pilnością. Most się też dzisiejszego dnia rozumiem pewnie dokończy pod Grudziądzem; nieprzyjaciela też przeprawy wszędzie popsowane zatrzymać muszą. Zaczem aza zdarzy P. Bóg, iż jutro dali Bóg pierwej niżeli on pod Grudziądzem stanę. Mam nadzieję w łasce Boga wszechmogącego, że za takiem wymknieniem się nie
znacznych, których P.Budziszowski w samym obozie nieprzyjacielskim pod Kwidzynem wczora przed wieczorem porwał, baczy się to, że nieprzyjaciel tę impressę terazniejszą na Grudziądz obrócił; zaczém idę z nim w równi, Wisłę między sobą mając. Radbym poprzedził, ale mnie za temi powodziami bardzo ciężka od Nowego do Grudziądza przeprawa trudni: chodzim jednak koło robienia przepraw z wielką pilnością. Most się też dzisiejszego dnia rozumiem pewnie dokończy pod Grudziądzem; nieprzyjaciela też przeprawy wszędzie popsowane zatrzymać muszą. Zaczém aza zdarzy P. Bóg, iż jutro dali Bóg pierwej niżeli on pod Grudziądzem stanę. Mam nadzieję w łasce Boga wszechmogącego, że za takiém wymknieniem się nie
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 109
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
wytchu robimy/ Tak we dnie jak i w nocy aż i ustajemy Od gorąca wielkiego: a toć nas tak nędzi/ Ze i drugi ledwie żyw gdy nań znoj przychodzi.
Kto nas przedtym nie widał: a gdy do nas przydzie/ Bez dziwu (patrząc na nas) wielkiego nie będzie. A my chodzim jakoby głównie ogorzałe/ Mając włosy na głowie i brodzie nie całe.
Wszytko ogień popalił/ więc też mało dbamy O ozdobę: gdy piwo i gorzałkę mamy. Przeciev nas dobra myśl nikt się nie frasuje/ Bo Bachus troskę z głów ywnet kuflem wybije:
Jest nasz bowiem przyjaciel i powinowaty/ A snadź z naszym Wulkanem
wytchu robimy/ Ták we dnie iák y w nocy áż y vstáiemy Od gorącá wielkiego: á toć nas ták nędźi/ Ze y drugi ledwie żyw gdy nan znoy przychodźi.
Kto nas przedtym nie widał: á gdy do nas przydźie/ Bez dźiwu (pátrząc ná nas) wielkiego nie będźie. A my chodźim iákoby głownie ogorzáłe/ Máiąc włosy ná głowie y brodźie nie cáłe.
Wszytko ogień popalił/ więc też máło dbamy O ozdobę: gdy piwo y gorzałkę mamy. Przećiev nas dobra myśl nikt sie nie frásuie/ Bo Bachus troskę z głow ywnet kuflem wybiie:
Iest nász bowiem przyiaćiel y powinowáty/ A snadź z nászym Wulkanem
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: M
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
swym weselem świat zmartwiony krasi, Że też i biedne, pracowite mrówki Z gniazda wychodzą na ciepłe pagórki, — Tak niemniej i nas strachem zmarzłych grzeje Wesoła wyspa, kiedy w koło wieje Strapionej nawy, a swemi drzewami Wiatry odbija na stronę z falami. Czym się weseląc — wszyscy gromadami, Jak mrówki z gniazda, chodzim nad brzegami, Tu śliczne widzim klony i dąbrowy, Tu łąki, tu gaj, tu woda przez rowy Płynie, a tu zaś porosła murawa Wonnemi kwiatki, tu zielona trawa, Po niej się gęsto przechodzą owczarze, Pasą owieczki grając na fujarze, Tu zaś po inszych stronach przy gęstwinie, Miedzy bagniskiem na niskiej równinie
swym weselem świat zmartwiony krasi, Że też i biedne, pracowite mrówki Z gniazda wychodzą na ciepłe pagórki, — Tak niemniej i nas strachem zmarzłych grzeje Wesoła wyspa, kiedy w koło wieje Strapionej nawy, a swemi drzewami Wiatry odbija na stronę z falami. Czym się weseląc — wszyscy gromadami, Jak mrówki z gniazda, chodzim nad brzegami, Tu śliczne widzim klony i dąbrowy, Tu łąki, tu gaj, tu woda przez rowy Płynie, a tu zaś porosła murawa Wonnemi kwiatki, tu zielona trawa, Po niej się gęsto przechodzą owczarze, Pasą owieczki grając na fujarze, Tu zaś po inszych stronach przy gęstwinie, Miedzy bagniskiem na niskiej równinie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 69
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
takich nie chadzają Sukniach, lecz inszy sposób w strojach mają. Stąd im żupany długo urobione — Dziwne i głowy u nas ogolone, I krzywe szable z płaskiemi pochwami A mosiężnemi spięte brajcarami. Nawet podkówkom niemniej się dziwują, Jako przybite w botach — upatrują, Jako kołacą, jako bruk pod niemi Głosu dobywa, gdy chodzim po ziemi. Co sobie drudzy palcem skazowali, Że się przez ciżbę mocą przepychali, A to gdy doszło Prezydenta cnego, Który był stróżem praw miasta tamtego, Wzdjęty ludzkością, a przytym rodzaju Często nie widząc polskiego w swym kraju — Dobrym sposobem mieszczanów i swoich Kilku sług posłał w łosie ustrojonych Prosząc, abyśmy
takich nie chadzają Sukniach, lecz inszy sposób w strojach mają. Stąd im żupany długo urobione — Dziwne i głowy u nas ogolone, I krzywe szable z płaskiemi pochwami A mosiężnemi spięte brajcarami. Nawet podkówkom niemniej się dziwują, Jako przybite w botach — upatrują, Jako kołacą, jako bruk pod niemi Głosu dobywa, gdy chodzim po ziemi. Co sobie drudzy palcem skazowali, Że się przez ciżbę mocą przepychali, A to gdy doszło Prezydenta cnego, Który był stróżem praw miasta tamtego, Wzdjęty ludzkością, a przytym rodzaju Często nie widząc polskiego w swym kraju — Dobrym sposobem mieszczanów i swoich Kilku sług posłał w łosie ustrojonych Prosząc, abyśmy
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 75
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dziwną dziękujemy. Co się zaś tknie szat, żadne na nas niewolnice Nierobią, ni na miękkie przędą jedwabnice Pająki morwiorode; ani my bawełny Pieszczonej zażywamy, ale ostre z wełny Włosiennice nosimy, także urobiony Z grubego habhabit sukna na grzbiet raz włozony, Zimie, i lecie nosim, który gdy wdziejemy Do tąd chodzim, aż póki do szczętu zedrzemy. Te lubo przykrem ciału ciężarem naszemu Są, jednak wdzięczne potem będą z nas każdemu Zwyciężcy ciała, kiedy z tego utrapienia W Niebie nieśmiertelności dostąpim odzienia O BARLAAMIE I JOZAFACIE ŚŚ.
A gdy zasię spytany był od Jozafata: Z kądby nie według mowy była na niem szata, Dał tak
dźiwną dźiękuiemy. Co się záś tknie szat, zadne ná nas niewolnice Nierobią, ni ná miękkie przędą iedwabnice Páiąki morwiorode; áni my báwełny Pieszczoney záżywamy, ále ostre z wełny Włośiennice nośimy, tákże vrobiony Z grubego habhabit sukná ná grzbiet raz włozony, Zimie, y lećie nośim, ktory gdy wdzieiemy Do tąd chodźim, áż poki do szczętu zedrzemy. Te lubo przykrem ćiáłu ćiężarem nászemu Są, iednák wdźięczne potem będą z nas káżdemu Zwyciężcy ćiáłá, kiedy z tego vtrapienia W Niebie nieśmiertelnośći dostąpim odźienia O BARLAAMIE Y IOZAPHACIE ŚŚ.
A gdy záśię spytány był od Iozáphátá: Z kądby nie według mowy byłá na niem szátá, Dał ták
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 129
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
sapit. Po nici kłębka dochodzą. Pomoże by umarłemu kadzidło. B. Paulus, 40
Prawda kole oczy. Veritas odium parit. Przez co kto grzeszy/ przez to bywa karany. Per quae quis peccat, per eadem punitur. Psi głos nie idzie do niebios. Canis Lunam allatrans cursum eius non impedit. Póki chodzim/ poty się godzim. Przepłynąwszy utonął. Toto boue deuorato in cauda defecit. Panu Ryma/ Paniej sapka/ a czeladzi parskot. Przenagabana cierpliwość/ obraca się w popędliwość. Furor fit laesa saepius patientia. Poszli krowkę/ alić ona przyniesie gowienko. Ne rudibus, quicquam committat asellis, Res benè curatas, qui volet
sapit. Po nići kłębká dochodzą. Pomoże by vmárłemu kádźidło. B. Paulus, 40
Prawdá kole ocży. Veritas odium parit. Przez co kto grzeszy/ przez to bywa karány. Per quae quis peccat, per eadem punitur. Pśi głos nie idźie do niebios. Canis Lunam allatrans cursum eius non impedit. Poki chodźim/ poty się godźim. Przepłynąwszy vtonął. Toto boue deuorato in cauda defecit. Pánu Rymá/ Pániey sápká/ á cżeládźi párskot. Przenágábána ćierpliwość/ obraca się w popędliwość. Furor fit laesa saepius patientia. Poszli krowkę/ álić oná przynieśie gowienko. Ne rudibus, quicquam committat asellis, Res benè curatas, qui volet
Skrót tekstu: RysProv
Strona: G3
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
. gdy tedy pracujemy, te duchy niszczeją które nas czerstwiły a zatym słabość czujemy. 8. Czemu próżnowanie czyni gnuśność? Gdy wiele człowiek próżnuje siły w nim próżnuja, i nie wzbudzają się aby dobrze swoje sprawy odprawowały aby dobrze pokarm trawiły i członkom strawiony rozdawały. 9. Czemu chodząc z pracuje się człowiek? Gdy chodzim stawy się z sobą scierając, zagrzewają, i tak czujemy ciepło, które humory wycięńcza, i duchy; a skorę otwiera, te zaś częścią od ciepła giną, częścią przez skorę wylatują: i tak mdłość nadchodzi. 10. Czemu gdy kto bieży częściej oddycha? kiedy kto biczy zagrzewa się, serce zaś potrzebuje zawsze
. gdy tedy pracuiemy, te duchy niszczeią ktore nas czerstwiły á zatym słábość czuięmy. 8. Czemu proznowánie czyni gnusność? Gdy wiele człowiek proznuie śiły w nim proznuia, y nie wzbudzaią się áby dobrze swoie spráwy odpráwowały áby dobrze pokarm trawiły y członkom strawiony rozdawáły. 9. Czemu chodząc z prácuie się człowiek? Gdy chodzim stáwy się z sobą zćieráiąc, zágrzewaią, y ták czuiemy ćiepło, ktore humory wyćięńcza, y duchy; á skorę otwiera, te zaś częśćią od ćiepłá giną, częśćią przez skorę wylatuią: y ták mdłość nádchodźi. 10. Czemu gdy kto bieży częsćiey oddycha? kiedy kto biczy zágrzewa się, serce záś potrzebuie záwsze
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 195
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
mali i dorośli chodzą: Najdzie swadźba soroczkę na Rusi mawiają: Ba i w Mazowżu na śmierć koszulę działają. Adam nasiał lnu/ Ewa koszul narobiła: Bo się swojej nagości/ i w dzieciach wstydziła. Tak widząc że z koszule nigdy nie wyrasta/ Ma człek pomnieć na matkę/ że była niewiasta.
Krzyż. Chodzim tu po Gościńcu utknionym krzyżami/ Krzyża minąć niemożem/ żadnemi ścieżkami.
Kościół. Pełen Kościół obrazów a bez czapek wszytkie/ Czemuby to dawano racje nie hytkie Jedni mówią/ że tuż Bóg którego się boją/ I przeto jak przed Panem swym bez czapek stoją. Drudzy mówią/ pod Dachem czapek im nie trzeba
máli y dorośli chodzą: Naydźie swádźbá soroczkę ná Ruśi mawiáią: Bá y w Mazowżu ná śmierć koszulę dźiałáią. Adam náśiał lnu/ Ewá koszul nárobiła: Bo śię swoiey nágośći/ y w dźiećiách wstydźiłá. Ták widząc że z koszule nigdy nie wyrasta/ Ma człek pomnieć ná mátkę/ że byłá niewiástá.
Krzyż. Chodźim tu po Gośćińcu vtknionym krzyżámi/ Krzyżá minąć niemożem/ żadnemi śćieszkami.
Kośćioł. Pełen Kośćioł obrazow á bez czapek wszytkie/ Czemuby to dawano racye nie hytkie Iedni mowią/ że tuż Bog ktorego śię boią/ Y przeto iák przed Pánem swym bez czapek stoią. Drudzy mowią/ pod Dáchem czapek im nie trzeba
Skrót tekstu: JagDworz
Strona: Biiiv
Tytuł:
Dworzanki
Autor:
Serafin Jagodyński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
lisy, nie zające same, czemu kilka Lat minęło, alem się bezpiecznie jął wilka; Sarna mi nie uciekła i com tylko zoczył, Co mną poszczwał, wszytko to mój pan wnetże troczył. Stąd mnie zwano Sokołem; dziś, niestocie, zową, Skoro mi lata nogi odebrały, Sową. Póki chodzim, póty się godzim; są dostatki — Oglądaj się na starość, boć i mnie na jatki Wypędzono suchego, gdzie, ledwie w rynsztoku Liznę posoki, hycel zagłuszył mnie z boku. Ścierw krukom, rękawice z skórki szyją: za to, Com zimie panu ręce grzał, chłodzę przez lato, Tam cudzej
lisy, nie zające same, czemu kilka Lat minęło, alem się bezpiecznie jął wilka; Sarna mi nie uciekła i com tylko zoczył, Co mną poszczwał, wszytko to mój pan wnetże troczył. Stąd mnie zwano Sokołem; dziś, niestocie, zową, Skoro mi lata nogi odebrały, Sową. Póki chodzim, póty się godzim; są dostatki — Oglądaj się na starość, boć i mnie na jatki Wypędzono suchego, gdzie, ledwie w rynsztoku Liznę posoki, hycel zagłuszył mnie z boku. Ścierw krukom, rękawice z skórki szyją: za to, Com zimie panu ręce grzał, chłodzę przez lato, Tam cudzej
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 447
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
probowanie; Bowiem Luk mój cały/ ale Twe już serce nie jest cale.
Z łacińskiego. ORfeusz z Piekła wyswobodził Zonę/ W wszelki strach mając serce ośmieloneł Aby tesy Męża z Piekielnej ciemnoty Zona wywiodła/ niemasz o tym noty.
O Bankiecie Marulla UChodziłli Bankietu Foeb Tyestowego/ Niewiem/ ale Marulli my chodzim twego.
O Fortunie do jednego. NIewierz Fortunie/ co jej wierzysz siła/ Grzeszysz/ jej moc jest nietrwała i siła/ I choćci teraz pochlebia/ i druży/ Omyli rada/ i trwa nienadłuzy. Niewiesz? kogo ta pod czas z dziwowiskiem Wzniosła/ tymże wdół popchnęła pociskiem?
probowánie; Bowiem Luk moy cáły/ ale Twe iusz serce nie iest cále.
Z łáćińskiego. ORpheusz z Piekłá wyswobodźił Zonę/ W wszelki strách máiąc serce ośmieloneł Aby tesy Męża z Piekielney ćiemnoty Zoná wywiodłá/ niemász o tym noty.
O Bankiećie Márullá VChodźiłli Bánkietu Phoeb Thyestowego/ Niewiem/ áłe Márulli my chodźim twego.
O Fortunie do iednego. NIewierz Fortunie/ co iey wierzysz śiłá/ Grzeszysz/ iey moc iest nietrwáłá y śiłá/ I choćći teraz pochlebia/ y druży/ Omyli rádá/ y trwa nienadłuzy. Niewiesz? kogo tá pod czás z dźiwowiskiem Wzniosłá/ tymże wdoł popchnęłá poćiskiem?
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 98
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664