, uczyniona była wzmianka de fidePunicâ, na co rzekł Baron Kowerli: nietrzeba się dziwować temu, iż Kartaginczykowie byli niesłowni, wiemy albowiem o nich z historyj, iż czasu swojego wszyscy prowadzili handel i za najsławniejszych Kupców świata uchodzili.
Z tąd wziął pochop przeciw Negocjantom powstawać, twierdząc: iż ten rodzaj ludzi gotów chwycić się najniegodziwszych sposobów, byleby dogodzić mógł chciwości swojej. Któżby się spodziewał ludzkości albo szczodrobliwości od takowego gatunku ludzi, którzy wiek cały na rachunkach trawią. Niech więc kto chce chwali oszczędność i skrzętne zysków szukanie, przymioty takowe niemogą wchodzić w porównanie z ludzką uprzejmością obywatelów wiejskich, którzy ubogich wspomagają i dla sąsiadów
, uczyniona była wzmianka de fidePunicâ, na co rzekł Baron Kowerli: nietrzeba się dziwować temu, iż Karthaginczykowie byli niesłowni, wiemy albowiem o nich z historyi, iż czasu swoiego wszyscy prowadzili handel y za naysławnieyszych Kupcow świata uchodzili.
Z tąd wziął pochop przeciw Negocyantom powstawać, twierdząc: iż ten rodzay ludzi gotow chwycić się nayniegodziwszych sposobow, byleby dogodzić mogł chciwości swoiey. Ktożby się spodziewał ludzkości albo szczodrobliwości od takowego gatunku ludzi, ktorzy wiek cały na rachunkach trawią. Niech więc kto chce chwali oszczędność y skrzętne zyskow szukanie, przymioty takowe niemogą wchodzić w porownanie z ludzką uprzeymością obywatelow wieyskich, ktorzy ubogich wspomagaią y dla sąsiadow
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 180
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
Trudnosz bez tęsknice Być/ do zwykłych delicij i miękkiej pościeli/ Zawsze ludzie co lubo obierać woleli. Niech się Hektor uwija w Greckich hufców środku; Parysowi się przespać wygodniej w Namiotku. Lub kiedy południowym snem rozmarzon bywa/ Wachlarzem nań Helena dla chłodu powiwa. Bo komusz/ by był z stali serca się niechwyci? Gdy przysięgłe rozerwą stadło/ trzecie Wici. Jakoż tam serce wytrwa na cię wspominając? Zono cię przed oczyma ustawicznie mając. Bojąc się by takiego co się nie przydało; Coby cię (odwróć Boże) zafrasować miało. W niebezpiecznym Ulisses/ wód morskich zatopie/ Nieprzestawał o swojej myślić Penelopie. Jako bojaźny
Trudnosz bez tęsknice Bydź/ do zwykłych deliciy y miękkiey pośćieli/ Záwsze ludźie co lubo obieráć woleli. Niech się Hektor vwiia w Graeckich hufcow środku; Párysowi się przespáć wygodniey w Namiotku. Lub kiedy południowym snem rozmárzon bywa/ Wáchlarzem nąń Helená dla chłodu powiwa. Bo komusz/ by był z stali sercá się niechwyći? Gdy przyśięgłe rozerwą stadło/ trzecie Wići. Iákosz tám serce wytrwa ná ćię wspomináiąc? Zono ćię przed oczymá vstáwicznie máiąc. Boiąc się by tákiego co się nie przydáło; Coby ćię (odwroć Boże) záfrasowáć miáło. W niebeśpiecznym Vlisses/ wod morskich zátopie/ Nieprzestawał o swoiey myślić Penelopie. Iáko boiáźny
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 180
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
suka; Chędożyła go, bo się każda rzecz ubruka. Widząc, że jej go nazad garłem nie wykrztusi, Do inszego sposobu uciec się tu musi. Dała jej na wet mydła: ledwie kęs połepce, Aż, jak z kramu, na przetak wyłożyła czepce. Nowa moda prania chust, kto chce, niech się chwyci, Jako więc perły w kaczej, czepce we psiej rzyci. I wierę, podobieństwo do rzeczy niemałe: Kataż nie ma być chusta, kiedy gówno białe. 95 (F). EPITALAMIUM PANU KUROPATNICKIEMU Z PANNĄ HERBU JASTRZĘBIEC DO PANA KUROPATNICKIEGO
Zły dał Kuropatnicki inszym przykład z siebie. Kiedy się kuropatwa przed jastrząbem grzebie
suka; Chędożyła go, bo się każda rzecz ubruka. Widząc, że jej go nazad garłem nie wykrztusi, Do inszego sposobu uciec się tu musi. Dała jej na wet mydła: ledwie kęs połepce, Aż, jak z kramu, na przetak wyłożyła czepce. Nowa moda prania chust, kto chce, niech się chwyci, Jako więc perły w kaczej, czepce we psiej rzyci. I wierę, podobieństwo do rzeczy niemałe: Kataż nie ma być chusta, kiedy gówno białe. 95 (F). EPITALAMIUM PANU KUROPATNICKIEMU Z PANNĄ HERBU JASTRZĘBIEC DO PANA KUROPATNICKIEGO
Zły dał Kuropatnicki inszym przykład z siebie. Kiedy się kuropatwa przed jastrząbem grzebie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 48
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
LELIWA
Słońce w dzień, miesiąc z gwiazdą chociaż świecą w nocy, Potrzebują oboje ogniowej pomocy. Nie darmo go w przezwisku polski szlachcic krzesze, Mając gwiazdę z miesiącem w herbu swego cesze. Więc dopadszy krzesiwa dla swego imienia, Mój kochany Wacławie, nie żałuj krzemienia, Krzesz ogień, a postrzegszy, że się iskra chwyci,
Jako najgłębiej wtykaj knot, chociaż nie z nici. Potrzebne są do gwiazdy i miesiąca świece, Skąd też ogień w krzemieniu, krzemień w mokrej rzece. 115 (N). ŻART NIEOSTROŻNY
Jeden szlachcic, wesele swej sprawując córce, Daje panu młodemu złożenie na górce, Trzecia noc nastąpiła, do łożnice, gdzie
LELIWA
Słońce w dzień, miesiąc z gwiazdą chociaż świecą w nocy, Potrzebują oboje ogniowej pomocy. Nie darmo go w przezwisku polski szlachcic krzesze, Mając gwiazdę z miesiącem w herbu swego cesze. Więc dopadszy krzesiwa dla swego imienia, Mój kochany Wacławie, nie żałuj krzemienia, Krzesz ogień, a postrzegszy, że się iskra chwyci,
Jako najgłębiej wtykaj knot, chociaż nie z nici. Potrzebne są do gwiazdy i miesiąca świece, Skąd też ogień w krzemieniu, krzemień w mokrej rzece. 115 (N). ŻART NIEOSTROŻNY
Jeden szlachcic, wesele swej sprawując córce, Daje panu młodemu złożenie na górce, Trzecia noc nastąpiła, do łożnice, gdzie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 57
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z triumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą, Gdy koń z orłem, korona z mitrą, Litwa z Lechy, Wieczną ligą świętego krzyża biorą cechy; Stąd krzesła, stąd buławy, laski i pieczęci Od waszego żaden czas rodu nie odnęci. Cóż? Azaż na rycerskiej cnoty i dziś próbie, Gdzie drugich ambicja obraca na szrubie, Nie dotrzyma-li
wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z tryumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą, Gdy koń z orłem, korona z mitrą, Litwa z Lechy, Wieczną ligą świętego krzyża biorą cechy; Stąd krzesła, stąd buławy, laski i pieczęci Od waszego żaden czas rodu nie odnęci. Cóż? Azaż na rycerskiej cnoty i dziś próbie, Gdzie drugich ambicyja obraca na szrubie, Nie dotrzyma-li
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 187
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie mieni,
Póki ludzi, nie będą nigdy zapomnieni; Zginą ludzie, a kto tu co sobie zarobił, Tym się będzie i w niebie, tym po śmierci zdobił. Wierni świadkowie cnoty litewskiej Pogonie, Jako dziś żyją, będą tak żyć i po zgonie, Wspaniałego abowiem rodu żywe serce, Smaku sławy w najmniejszej chwyciwszy iskierce, Tak wielki płomień nieci, że doszedszy słońca, Z ostatnim aże światem dzieł swych czeka końca. Przeczże, mężny Piroe, takich słońc woźniku, Jakoby cię kto spętał, jakbyś chodził w łyku, Jakby cię owałaszył, jakbyć rzeczy nie szły, Takeś skrzydła opuścił w kampanijej przeszłej? Nie
nie mieni,
Póki ludzi, nie będą nigdy zapomnieni; Zginą ludzie, a kto tu co sobie zarobił, Tym się będzie i w niebie, tym po śmierci zdobił. Wierni świadkowie cnoty litewskiej Pogonie, Jako dziś żyją, będą tak żyć i po zgonie, Wspaniałego abowiem rodu żywe serce, Smaku sławy w najmniejszej chwyciwszy iskierce, Tak wielki płomień nieci, że doszedszy słońca, Z ostatnim aże światem dzieł swych czeka końca. Przeczże, mężny Piroe, takich słońc woźniku, Jakoby cię kto spętał, jakbyś chodził w łyku, Jakby cię owałaszył, jakbyć rzeczy nie szły, Takeś skrzydła opuścił w kampanijej przeszłej? Nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 188
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lub słowy podano/ nie najduje się. A uczynił to wsamy koniec ów/ aby przez ten swój drzewiany instrument/ tak dobrze prostych ludzi niewinne dusze zabijał/ jak drudzy w tym dziele społpracownicy jego instrumentami żelaznymi. Jakoż i nie niepomyśli mu się powiodło. Bośmy się za te jego babie Kazki tak chwycili/ jakoby była Ewanielska prawda. i nie inaczej o Soborze Florenckim dzierżymy/ i wierzymy/ tylko jak nam bezimienny ten kleryk do wiadomości o nim podał. Tak na tej jego baśni polegszy/ jakoby inaczej o tym dzierżąc/ zbawienia swego nie byliśmy pewni. Zaczym nam i ów nasz upadek/ który co dzień znaczny
lub słowy podano/ nie náyduie sie. A vczynił to wsámy koniec ow/ áby przez ten swoy drzewiány instrument/ ták dobrze prostych ludźi niewinne dusze zábijał/ iák drudzy w tym dźiele społprácownicy iego instrumentámi żeláznymi. Iákoż y nie niepomyśli mu sie powiodło. Bosmy sie zá te iego bábie Kazki ták chwyćili/ iákoby byłá Ewányelska prawdá. y nie inácżey o Soborze Florentskim dźierżymy/ y wierzymy/ tylko iák nam bezimienny ten klerik do wiádomośći o nim podał. Ták ná tey iego baśni polegszy/ iákoby ináczey o tym dźierżąc/ zbáwienia swego nie bylismy pewni. Zácżym nam y ow nász vpadek/ ktory co dźień znáczny
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 77
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
się podzieje?
Jako i wojska i wielcy hetmani Lub w ciężkie ręce pogańskie zagnani Lub trupem pola one uścielali, Na których stali.
Jako cudowne całych wieków czyny W jednym momencie upadły w perzyny, Jako nakoniec państwa niezwalczone Z gruntu wzruszone.
I dlatego też już o świecie cale Już twym zabawom powiedziałem Vale A chwyciłem się daleko lepszego Życia inszego.
Nic mi po broni, nic po bojuchciwym, Co mię wynosił, więc koniu pierzchliwym. Już na złe ludzkie wymyślone sztuki, Strzały i łuki,
Pancerz, karwasze, buzdygan, wsiędzenie, Inszy rynsztunek powieszę na ścienie A na kopiej jak na własnej grzędzie Kokosz usiądzie.
Prawdać,
się podzieje?
Jako i wojska i wielcy hetmani Lub w ciężkie ręce pogańskie zagnani Lub trupem pola one uścielali, Na ktorych stali.
Jako cudowne całych wiekow czyny W jednym momencie upadły w perzyny, Jako nakoniec państwa niezwalczone Z gruntu wzruszone.
I dlatego też już o świecie cale Już twym zabawom powiedziałem Vale A chwyciłem się daleko lepszego Życia inszego.
Nic mi po broni, nic po bojuchciwym, Co mię wynosił, więc koniu pierzchliwym. Już na złe ludzkie wymyślone sztuki, Strzały i łuki,
Pancerz, karwasze, buzdygan, wsiędzenie, Inszy rynsztunek powieszę na ścienie A na kopiej jak na własnej grzędzie Kokosz usiędzie.
Prawdać,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 341
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
te wiązki Tam sobie wetknąć, gdzie ma krok niewąski. O JANKU
Janek, kto go zna, piwszy trunek rzeźwy, Ocknął się w nocy, a jeszcze nietrzeźwy, Więc że mu wino narodziło szczyny, Szukał pod łóżkiem, gdzie zlać z macherzyny; Aż miasto garka napadł na łapicę I ledwo wetknie kusia połowicę, Chwyciła łapka aże ku pęcherzu. Już też to lepiej niż jajca w talerzu. NA POWINOWACTWO PEWNE
Te związki rodu i to krwie prawicie, Którymi, panny, serca nam łowicie: To brat, to siostra, to matka, ten zięciem; Wszytko drwa, jeśli nie skończymy gięciem. OMNI A SUNT HOMINUM TENUI PENDENTIA FILO
te wiązki Tam sobie wetknąć, gdzie ma krok niewąski. O JANKU
Janek, kto go zna, piwszy trunek rzeźwy, Ocknął się w nocy, a jeszcze nietrzeźwy, Więc że mu wino narodziło szczyny, Szukał pod łóżkiem, gdzie zlać z macherzyny; Aż miasto garka napadł na łapicę I ledwo wetknie kusia połowicę, Chwyciła łapka aże ku pęcherzu. Już też to lepiej niż jajca w talerzu. NA POWINOWACTWO PEWNE
Te związki rodu i to krwie prawicie, Którymi, panny, serca nam łowicie: To brat, to siostra, to matka, ten zięciem; Wszytko drwa, jeśli nie skończymy gięciem. OMNI A SUNT HOMINUM TENUI PENDENTIA FILO
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 311
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
takiego sposobu, Na uwarzoną w czarnej do obiadu jusze Krzyknąć było; znalazłaby się druga, tuszę.” 113. SZTUCZNY ZŁODZIEJ
Wiódł chłop na Kleparz przedać jałowicę, Gdzie dwu żołdatów stało przez ulicę; Ta się ociąga, ów dba na to mało, Dzierżąc za powróz idzie sobie śmiało. Skoczywszy jeden powroza się chwyci; Drugi, urżnąwszy bydlę jak najskryciej, Uda się w kąty; a chłopek nieborak, Kukiołkę w garści krusząc za półtorak, Chociaż się mu ów niecnota zasadza, Nic nie uważa i na miejsce zgadza. Nawet gdy się już sam sznur za nim wlecze: „Im dalej w drogę, powolniejszaś” — rzecze
takiego sposobu, Na uwarzoną w czarnej do obiadu jusze Krzyknąć było; znalazłaby się druga, tuszę.” 113. SZTUCZNY ZŁODZIEJ
Wiódł chłop na Kleparz przedać jałowicę, Gdzie dwu żołdatów stało przez ulicę; Ta się ociąga, ów dba na to mało, Dzierżąc za powróz idzie sobie śmiało. Skoczywszy jeden powroza się chwyci; Drugi, urżnąwszy bydlę jak najskryciej, Uda się w kąty; a chłopek nieborak, Kukiołkę w garści krusząc za półtorak, Chociaż się mu ów niecnota zasadza, Nic nie uważa i na miejsce zgadza. Nawet gdy się już sam sznur za nim wlecze: „Im dalej w drogę, powolniejszaś” — rzecze
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 251
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987