.
Czerczata niebożata. Ej nuż na bołoty. Ot Rucki z chorągiewką, daj czerwony złoty. Teraz ze Odynastych. Kości, szczypiesz gracza; Zgryzę cię. Ej strzęśniże, dobra się naznacza. Ej budet, podwiazujet. Ej nuże szestyniec, Sześć będzie jeść i pannie zostanie na wieniec. Dwie dryje za sześć, chybia siedmiu; tak kościana, Tak z bolika urobisz welikoho pana. Odynastych i po to. Dajcie posiężnego, Nazbyteście to, panie, rączy do cudzego. Ej nużeż Odynastych. Dziesięć. Nuż cynkami Kusznierskimi, stołkami Abrama zubami. Ej piat, opiat podwiazuj, będzie ta po chwili, Wszak pod Piatkami naszy kozaków
.
Czerczata niebożata. Ej nuż na bołoty. Ot Rucki z chorągiewką, daj czerwony złoty. Teraz ze Odynastych. Kości, szczypiesz gracza; Zgryzę cię. Ej strzęśniże, dobra się naznacza. Ej budet, podwiazujet. Ej nuże szestyniec, Sześć będzie jeść i pannie zostanie na wieniec. Dwie dryje za sześć, chybia siedmiu; tak kościana, Tak z bolika urobisz welikoho pana. Odynastych i po to. Dajcie posiężnego, Nazbyteście to, panie, rączy do cudzego. Ej nużeż Odynastych. Dziesięć. Nuż cynkami Kusznierskimi, stołkami Abrama zubami. Ej piat, opiat podwiazuj, będzie ta po chwili, Wszak pod Piatkami naszy kozakow
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 452
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
gaju, Bo mi pić doktor kazał chinę w maju. RAKI
Cnota cię rządzi nie pragniesz pieniędzy; Złota dosyć masz nie boisz się nędzy; Czystości służysz nie swojej chciwości; W skrytości mieszkasz nie przywabiasz gości; Szyciem zarabiasz nie wygra wasz w karty; Piciem się brzydzisz nie bawisz się żarty; Matki się boisz nie chybiasz kościoła; Gładki to anioł nie zła dziewka zgoła; Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni; U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni. DO JEDNEJ
Nie dziwna to u mnie, pani, Że cię każdy, kto zna, ga — lante wspomina; Doglądasz bydła, przędziwa, Przy tym wolisz szklankę pi —
gaju, Bo mi pić doktor kazał chinę w maju. RAKI
Cnota cię rządzi nie pragniesz pieniędzy; Złota dosyć masz nie boisz się nędzy; Czystości służysz nie swojej chciwości; W skrytości mieszkasz nie przywabiasz gości; Szyciem zarabiasz nie wygra wasz w karty; Piciem się brzydzisz nie bawisz się żarty; Matki się boisz nie chybiasz kościoła; Gładki to anioł nie zła dziewka zgoła; Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni; U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni. DO JEDNEJ
Nie dziwna to u mnie, pani, Że cię każdy, kto zna, ga — lante wspomina; Doglądasz bydła, przędziwa, Przy tym wolisz szklankę pi —
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 57
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Jeśli się boisz postrzelenia, Darmo o się chodzisz czule, Bo ciebie, gdyś cale z kamienia, Żadne się nie imą kule.
Masz też mocniejsze na obronę Cekauzy swe i armaty, Rzucając z oczu w każdą stronę Kule ogniste, granaty.
A tym masz nad nieprzyjaciele, Że się mu złoży żelazem, I chybia też, a ty zaś śmiele W serce trafiasz każdym razem.
Przybądź tedy, bo w tym zaćmieniu Słońca mego niebytności Zda mi się, żem ja w oblężeniu, A że Toruń na wolności.
Nie kochaj się tak w swym klasztorze, Uczyń przymierze z pacierzem, Każdy mnich po trzecim nieszporze Bardzo rad by był
Jeśli się boisz postrzelenia, Darmo o się chodzisz czule, Bo ciebie, gdyś cale z kamienia, Żadne się nie imą kule.
Masz też mocniejsze na obronę Cekauzy swe i armaty, Rzucając z oczu w każdą stronę Kule ogniste, granaty.
A tym masz nad nieprzyjaciele, Że się mu złoży żelazem, I chybia też, a ty zaś śmiele W serce trafiasz każdym razem.
Przybądź tedy, bo w tym zaćmieniu Słońca mego niebytności Zda mi się, żem ja w oblężeniu, A że Toruń na wolności.
Nie kochaj się tak w swym klasztorze, Uczyń przymierze z pacierzem, Każdy mnich po trzecim nieszporze Bardzo rad by był
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 301
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
uzdę dobrze opatrzywszy naprzód. A dosiadszy siedzieć na nim prosto/ łystami obecnie ścisnąwszy/ za czym mu się nie będą nogi w strzemieniach trząść. W Jarczaku/ w tym już samemu Kolanami musi się trzymać. W bieganiu tedy/ aby nigdzie indzie/ jedno między uszy Koniowi patrzał/ bo jeśli inacej/ będą obadwa barzo chybiali kształtu/ a wsiadszy trochę postać/ i z siadszy nie płocho z ręku w ręce odawać go/ gdyż jeśli inacej/ tedy stąd Konie czerstwe na dosiadaniu poskakiwać/ a posiedzeniu nazad wybijać zwykli. Stajnia/ w tej ochędostwo wedle możności/ abo upodobania czyjego być może zbudowania. Tylko żeby szeroka a nie wąska.
vzdę dobrze opátrzywszy naprzod. A dośiadszy śiedźieć ná nim prosto/ łystámi obecznie śćisnąwszy/ za czym mu sie nie będą nogi w strzemieniách trząść. W Iárczaku/ w tym iuż sámemu Kolánámi muśi sie trzymáć. W biegániu tedy/ áby nigdźie indźie/ iedno między vszy Koniowi patrzał/ bo iesli inácey/ będą obádwá bárzo chybiáli kształtu/ á wśiadszy trochę postać/ y z śiadszy nie płocho z ręku w ręce odawáć go/ gdyż ieśli inácey/ tedy stąd Konie czerstwe ná dośiadaniu poskakiwáć/ á pośiedzeniu názad wybiiáć zwykli. Stáynia/ w tey ochędostwo wedle możnośći/ ábo vpodobánia czyiego bydź może zbudowánia. Tylko żeby szeroka á nie wąska.
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 30
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
rozparł się. Zabito pod porucznikiem tatarskim konia, który zrzuciwszy kapitana Dawo z jego szłapaka i wsiadłszy na tegoż konia, wziął go w niewolę i przy nim czerw, zł 90, zegarek i tabakierę, także szpadę srebrną. Nim go zaś w niewolę wzięto, kilkadziesiąt razy o kroków kilka do niego strzelano, ustawicznie chybiając, tylko jeden rękaw bez naruszenia ciała przestrzeliwszy. Wziąwszy zatem pomienionego kapitana, a nie mogąc się zgromadzonej oprzeć Moskwie, wrócił się Tyszkiewicz do obozu.
W Brześciu alarm był wielki, całą noc staliśmy w paracie, w którym ci oficerowie, którzy spod Sielca przybyli, chcieli mi nad chorągwią moją komendę odebrać, o
rozparł się. Zabito pod porucznikiem tatarskim konia, który zrzuciwszy kapitana Dawo z jego szłapaka i wsiadłszy na tegoż konia, wziął go w niewolę i przy nim czerw, zł 90, zegarek i tabakierę, także szpadę srebrną. Nim go zaś w niewolę wzięto, kilkadziesiąt razy o kroków kilka do niego strzelano, ustawicznie chybiając, tylko jeden rękaw bez naruszenia ciała przestrzeliwszy. Wziąwszy zatem pomienionego kapitana, a nie mogąc się zgromadzonej oprzeć Moskwie, wrócił się Tyszkiewicz do obozu.
W Brześciu alarm był wielki, całą noc staliśmy w paracie, w którym ci oficerowie, którzy spod Sielca przybyli, chcieli mi nad chorągwią moją komendę odebrać, o
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 94
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
; Jednak, jako posłuszny, rzekł do ojca swego: „Posłucham, ojcze miły, rozkazania twego, Tylko mi sam wprzód ukaż, jakobym miał chodzić;
Ja przykład z ciebie wziąwszy, chcęć i w tym dogodzić, Bo iżem to z ciebie wziął, więc chodzić w też tropy Słusznie mam, nie chybiając żadnej twojej stopy”. Tak rodzicy niech z siebie przykład dają zdrowy Dzieciom, a rzeczą samą: gdyż na płonne mowy
Młodzi nie radzi dbają, lecz jakich być widzą Ojca postępków, takich sami się nie wstydzą. Bo kto sam w piecu leżąc, mnie ożogiem tyka, Nie dbam nic, gdyż niech pierwej sam
; Jednak, jako posłuszny, rzekł do ojca swego: „Posłucham, ojcze miły, rozkazania twego, Tylko mi sam wprzód ukaż, jakobym miał chodzić;
Ja przykład z ciebie wziąwszy, chcęć i w tym dogodzić, Bo iżem to z ciebie wziął, więc chodzić w też tropy Słusznie mam, nie chybiając żadnej twojej stopy”. Tak rodzicy niech z siebie przykład dają zdrowy Dzieciom, a rzeczą samą: gdyż na płonne mowy
Młodzi nie radzi dbają, lecz jakich być widzą Ojca postępków, takich sami się nie wstydzą. Bo kto sam w piecu leżąc, mnie ożogiem tyka, Nie dbam nic, gdyż niech pierwej sam
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 26
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
tym wyższym do celu wymierzeniem/ w samę porę i miarę ugodziły. Podobnej nam do celu zamierzonego rady trzeba/ którzy to i skażoną skłonnością naszą/ i drżącą/ w sprawach zbawienia ręką/ i odwykłym często w tym dziele zwyczajem/ i rozmaitym z tyłu potarganiem/ i nieprzyjaznym w oczy wichrzącym wiatrem zrażeni/ barzo często chybiamy: abyśmy/ jeśli szczęśliwie ugodzić w cel zbawienia chcemy/ zawsze nie z tych którzy barzo nisko biorą/ i ledwie po drodze do zbawienia pełzą/ ale z najdzielniejszych znajdoskonalszysz przykładów miarę brali; jakobyśmy jeśli nie tak dobrze/ przynamniej nie najgorzej/ gdzie mierzymy/ ugodzić mogli. Kto do nieba zmierzając mówi/
tym wyższym do celu wymierzeniem/ w samę porę y miárę ugodźiły. Podobney nam do celu zámierzonego rády trzebá/ ktorzy to y skáżoną skłonnośćią nászą/ y drżącą/ w sprawách zbáwieniá ręką/ y odwykłym często w tym dźiele zwyczaiem/ y rozmáitym z tyłu potárgániem/ y nieprzyiáznym w oczy wichrzącym wiátrem zrażeni/ bárzo często chybiamy: ábysmy/ ieśli szczęśliwie ugodźić w cel zbáwienia chcemy/ záwsze nie z tych ktorzy bárzo nisko biorą/ y ledwie po drodze do zbáwieniá pełzą/ ále z náydźielnieyszych znáydoskonálszysz przykłádow miárę bráli; iákobysmy ieśli nie ták dobrze/ przynámniey nie náygorzey/ gdźie mierzymy/ ugodźić mogli. Kto do niebá zmierzaiąc mowi/
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 265
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
nawałnice nadzwyczajne zboża lubo bardzo obfite w niwec obróciły, przez co i ubóstwa wielka moc, ile z Polski tu na Ruś przyszedłszy głodnych i schorzałych marło, i miasto Lwów fetorami nabawiwszy wielu, godnych tu ludzi z tego świata zeszło. —
Na końcu stycznia, katarowa afekcja wszczęła się po całej Polsce, prawie żadnego niechybiając, przez co przymrozek znaczny, a w lutym wiatry ciężkie pokazały się, które domów wiele poobalały, dachy po kościołach i wieżach zrywały, ludzie po powietrzu nosiły, ile w polu podróżnych, lasy łamały nawet i z korzenia wywracały.
Dnia 9go kwietnia, Sacra z Rzymu przysłana X Jakubowi Augustynowiczowi na Koadjutorstwo i Biskupstwo Egineńskie
nawałnice nadzwyczajne zboża lubo bardzo obfite w niwec obróciły, przez co i ubóstwa wielka moc, ile z Polski tu na Ruś przyszedłszy głodnych i schorzałych marło, i miasto Lwów fetorami nabawiwszy wielu, godnych tu ludzi z tego świata zeszło. —
Na końcu stycznia, katarowa afekcya wszczęła sie po całej Polszcze, prawie żadnego niechybiając, przez co przymrozek znaczny, a w lutym wiatry ciężkie pokazały się, które domów wiele poobalały, dachy po kościołach i wieżach zrywały, ludzie po powietrzu nosiły, ile w polu podróżnych, lasy łamały nawet i z korzenia wywracały.
Dnia 9go kwietnia, Sacra z Rzymu przysłana X Jakubowi Augustynowiczowi na Koadjutorstwo i Biskupstwo Egineńskie
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 195
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
o Bogu we trzech osobach za czasów Konsylium Niceńskiego/ abo nie było zgoła/ abo pospolite nie było. Jeśli rozumie o trzech osobach różnej istności/ to pewna że takiego wyznania nigdy nie było u Chrześcijan/ ale je Ariani onych czasów chcieli wprowadzić. A jeśli rozumie o trzech osobach w jednej istności Boskiej/ tedy zgoła chybia P. M. prawdy. Bo tak to wyznanie za onych czasów pospolite było/ że też diabeł chcąc to wyznanie zagubić/ inszą przez Ariany Trójcę/ trzech różnej istności po Pogańsku chciał wprowadzić. Tak o tym pisze Atanasius ś. Trinitatem partim creatam, partim increatam afferunt Arinani, Christianorum Trinitas est aeterna arq; vna
o Bogu we trzech osobách zá czásow Concilium Niceńskieg^o^/ ábo nie było zgołá/ ábo pospolite nie było. Iesli rozumie o trzech osobách rozney istnośći/ to pewna że tákiego wyznánia nigdy nie było v Chrześćian/ ále ie Aryani onych czásow chćieli wprowádźić. A iesli rozumie o trzech osobách w iedney istnośći Boskiey/ tedy zgołá chybia P. M. prawdy. Bo ták to wyznánie zá onych czásow pospolite było/ że też dyabeł chcąc to wyznánie zágubić/ inszą przez Aryany Troycę/ trzech rozney istnośći po Pogáńsku chćiał wprowádźić. Ták o tym pisze Athánásius ś. Trinitatem partim creatam, partim increatam afferunt Arinani, Christianorum Trinitas est aeterna arq; vna
Skrót tekstu: SkarMes
Strona: 11
Tytuł:
Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego
Autor:
Piotr Skarga
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
a wszystko już gotowo zgoła Do ruszenia, Pan Poseł wprzody do Kościoła Jachał, aby swe Bogu oddał nabożeństwo, I kapłańskie na drogę wziął błogosławieństwo. Potym wrócił na pałac, i w minie wesoły, Zgromadzone tam zastał liczno przyjacioły. Cieszą się, lub się przecie radość miesza z żalem; Jednym się te afekty nie chybiają calem, Miła jest przyjaciela godność, lecz i miła Przytomność, gdyby jedna zdrugą się zgodziła, Gdyż obie razem zgodzić czasem się niemogą, Ta inszą, a ta inszą, kiedy idzie drogą. Część pierwsza.
Wiele raz lica twoje zmieni ta godzina, Trudno pioru wyrazić, cna Wojewodzina; Raz się palą
á wszystko iuż gotowo zgołá Do ruszenia, Pan Poseł wprzody do Kościołá Jachał, áby swe Bogu oddał nabożeństwo, I kápłáńskie ná drogę wźiął błogosłáwieństwo. Potym wrocił ná pałac, y w minie wesoły, Zgromádzone tam zastał liczno przyiacioły. Cieszą się, lub się przecie rádość miesza z żalem; Jednym się te áffekty nie chybiáią cálem, Miłá iest przyiaciela godność, lecz y miła Przytomność, gdyby iedna zdrugą się zgodźiłá, Gdyż obie rázem zgodźić czásem się niemogą, Ta inszą, á ta inszą, kiedy idzie drogą. Część pierwsza.
Wiele raz licá twoie zmieni ta godzina, Trudno pioru wyrázić, cna Woiewodzina; Raz się palą
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 37
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732