/ sprzysłowia mówicie: A czemuż Modnochodne inaczej czynicie? Mniemacie że się z czasem ludzie naprawili; Iżeby się stakowej/ Mody nie gorszyli? Myli cię się: Bo jeśli Święci upadali/ I własnej zgubę duszy/ oczom przyznawali; Cóż o sobie rozumieć mamy pełni złości? Czy nie snadniej wpadniemy/ w Szatańskie chytrości: Ujrzał/ Uriaszowej/ Dawid pierś pieszczoną: Aż odniósł w sercu strzałę z urody puszczoną. Dla widzenia Zuzanny/ Starcy choć szędziwi/ Z Dekretu Daniela/ nie zostali żywi. Rzeczecie? Judyt Święta/ przecię się stroiła? Prawda: lecz z tąd przyczyna śmierci komuś była. Strojnoć i Sychemitki Dyna nawiedżała; Lecz
/ zprzysłowia mowićie: A czemusz Modnochodne ináczey czynićie? Mniemaćie że się z czásem ludźie nápráwili; Iżeby się ztákowey/ Mody nie gorszyli? Myli ćię się: Bo ieśli Swięći vpádáli/ Y własney zgubę duszy/ oczom przyznawáli; Coż o sobie rozumieć mamy pełni złośći? Czy nie snádniey wpádniemy/ w Szátáńskie chytrości: Vyrzał/ Vryaszowey/ Dawid pierś pieszczoną: Aż odniosł w sercu strzałę z vrody puszczoną. Dla widzenia Zuzanny/ Stárcy choć szędźiwi/ Z Decretu Dánielá/ nie zostali żywi. Rzeczećie? Judit Swięta/ przećię się stroiłá? Prawdá: lecz z tąd przyczyna śmierći komuś byłá. Stroynoć y Sychemitki Diná náwiedźáłá; Lecz
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
sobie niemogąc. Niemogąc chytrej tej przewotności szatańskiej wyrozumieć/ a obaczyć/ że to jemu o ostatnie w narodzie naszym poszło/ dla czego on wszytko piekło naprzeciw dziejącemu się/ za przemysłem Boskim dobremu poruszyć/ piętę podnieść/ i rogi nastawić musiał. Wszakże by dobrze wszytkie swoje piekielne mocarstwa i władzy ze wszytkimi ich chytrościami dźwignął/ nie nie uśpieje. Durum enim est contra stimulum calcitrare, nie śpieszno szatanowi z Panem Bogiem iść wzapasy. Co abowiem pod niebem tak mocne jest/ jak jest mocna prawda? kamień to jest na niego taki/ o który gdy się on otrąci/ roztrąci się/ a jeśli ten na niego padnie/
sobie niemogąc. Niemogąc chytrey tey przewotnośći szatáńskiey wyrozumieć/ á obacżyć/ że to iemu o ostátnie w narodźie nászym poszło/ dla cżego on wszytko piekło náprzećiw dźieiącemu sie/ zá przemysłem Boskim dobremu poruszyć/ piętę podnieść/ y rogi nástáwić muśiał. Wszákże by dobrze wszytkie swoie piekielne mocárstwá y władzy ze wszytkimi ich chytrośćiámi dźwignął/ nie nie vśpieie. Durum enim est contra stimulum calcitrare, nie śpieszno szátánowi z Pánem Bogiem iść wzapásy. Co ábowiem pod niebem ták mocne iest/ iák iest mocna prawdá? kámień to iest ná niego táki/ o ktory gdy sie on otrąći/ rostrąći sie/ á ieśli ten ná niego pádnie/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 10
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
mówisz? co za oszukania? Czyli jeszcześ szczyrego mojego kochania Nie doznała? P. I barzo znam się na tych figlach I wiem, że z wami trzeba stąpać jak po igłach. Znowu ty to o sobie mówisz. Nasze mowy Takie są jak uczynki, myśl się zgadza z słowy. Ale żeby niewieścią chytrość opisała, Mądrego Salomona głowa nie zdołała. Ostrożność zwać chytrością i to wierę nowa, A kogoż kiedy która zwiodła białagłowa? Mężczyzna się zaś pono żaden nie urodził, Któryby się niewinnych dziewek nie nazwodził. P. M. M. P.
Co się tego codziennie niemal nasłuchamy, Co się tego i w
mowisz? co za oszukania? Czyli jeszcześ szczyrego mojego kochania Nie doznała? P. I barzo znam się na tych figlach I wiem, że z wami trzeba stąpać jak po igłach. Znowu ty to o sobie mowisz. Nasze mowy Takie są jak uczynki, myśl się zgadza z słowy. Ale żeby niewieścią chytrość opisała, Mądrego Salomona głowa nie zdołała. Ostrożność zwać chytrością i to wierę nowa, A kogoż kiedy ktora zwiodła białagłowa? Mężczyzna się zaś pono żaden nie urodził, Ktoryby się niewinnych dziewek nie nazwodził. P. M. M. P.
Co się tego codziennie niemal nasłuchamy, Co się tego i w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 381
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mojego kochania Nie doznała? P. I barzo znam się na tych figlach I wiem, że z wami trzeba stąpać jak po igłach. Znowu ty to o sobie mówisz. Nasze mowy Takie są jak uczynki, myśl się zgadza z słowy. Ale żeby niewieścią chytrość opisała, Mądrego Salomona głowa nie zdołała. Ostrożność zwać chytrością i to wierę nowa, A kogoż kiedy która zwiodła białagłowa? Mężczyzna się zaś pono żaden nie urodził, Któryby się niewinnych dziewek nie nazwodził. P. M. M. P.
Co się tego codziennie niemal nasłuchamy, Co się tego i w dziejach dawnych naczytamy. Także już dla zwiedzienia niewinnej dziewczyny Z
mojego kochania Nie doznała? P. I barzo znam się na tych figlach I wiem, że z wami trzeba stąpać jak po igłach. Znowu ty to o sobie mowisz. Nasze mowy Takie są jak uczynki, myśl się zgadza z słowy. Ale żeby niewieścią chytrość opisała, Mądrego Salomona głowa nie zdołała. Ostrożność zwać chytrością i to wierę nowa, A kogoż kiedy ktora zwiodła białagłowa? Mężczyzna się zaś pono żaden nie urodził, Ktoryby się niewinnych dziewek nie nazwodził. P. M. M. P.
Co się tego codziennie niemal nasłuchamy, Co się tego i w dziejach dawnych naczytamy. Także już dla zwiedzienia niewinnej dziewczyny Z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 381
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nauki. Tobyś chciał, żebyś zawsze twarz moję łaskawą, Zawsze oko wesołe znał; za taką sprawą Jużby się pewnie, miły, to twoje kochanie Obróciło, jak nad swą własną, w panowanie A jak roża piękniejsza z lilią mieszana, Tak trwalsza miłość czasem gniewem przeplatana. O niewypowiedziana płci białej chytrości! Po tak nieznośnej, w której jużem mdlał żałości, Jakiegoś mię wesela znowu nabawiła A to tylko masz w zysku, coś się natrapiła. Jużże przynajmniej za te wycierpiane męki, Nie broń mi całowania ukochanej ręki, Ręki pieszczonej, ręki piękniejszej nad śniegi, Dopiero na skaliste upadnione brzegi. Bo nie mam
nauki. Tobyś chciał, żebyś zawsze twarz moję łaskawą, Zawsze oko wesołe znał; za taką sprawą Jużby się pewnie, miły, to twoje kochanie Obrociło, jak nad swą własną, w panowanie A jak roża piękniejsza z lilią mieszana, Tak trwalsza miłość czasem gniewem przeplatana. O niewypowiedziana płci białej chytrości! Po tak nieznośnej, w ktorej jużem mdlał żałości, Jakiegoś mię wesela znowu nabawiła A to tylko masz w zysku, coś się natrapiła. Jużże przynajmniej za te wycierpiane męki, Nie broń mi całowania ukochanej ręki, Ręki pieszczonej, ręki piękniejszej nad śniegi, Dopiero na skaliste upadnione brzegi. Bo nie mam
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 384
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
odważano dziesięć funtów jego, Nie będzie nigdy taki z wieprza westfalskiego. Ten posłano za świeża książęciu saskiemu, Obrońcy zbrodń Lutrowskich nie lada jakiemu. I gdy ten Henrych ucztę ostatnią sprawował, Podgarłka Lutrowego z oskomin kosztował, Aby umiał rozeznać smak pańskiego ciała, Żeby lepszy posiłek dusza z wina miała.
Płaszcz posłali Templarzom przemyślnej chytrości, Duchownym co pod płaszczem świętej pobożności Zwodzili lud, a więcej białegłowy, Mlecznymi, miodowymi i też z cukru słowy. I tak w Czechach mieli wsi i miasta i grody, A nadto niesłychanej nad inszych swobody, Że intratą królewski dochód przewyzszali - Tak to byli subtelni kościelni nastali! Żony męże pokradszy w klejnociech i
odważano dziesięć funtów jego, Nie będzie nigdy taki z wieprza westfalskiego. Ten posłano za świeża książęciu saskiemu, Obrońcy zbrodń Lutrowskich nie leda jakiemu. I gdy ten Henrych ucztę ostatnią sprawował, Podgarłka Lutrowego z oskomin kosztował, Aby umiał rozeznać smak pańskiego ciała, Żeby lepszy posiłek dusza z wina miała.
Płaszcz posłali Templarzom przemyślnej chytrości, Duchownym co pod płaszczem świętej pobożności Zwodzili lud, a więcej białegłowy, Mlecznymi, miodowymi i też z cukru słowy. I tak w Czechach mieli wsi i miasta i grody, A nadto niesłychanej nad inszych swobody, Że intratą królewski dochód przewyzszali - Tak to byli subtelni kościelni nastali! Żony męże pokradszy w klejnociech i
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 373
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
i skinienia ręki upatrować, Byłeś im tylko sama chciała rozkazować. Lecz mnie przede wszystkimi miej za sługę swego, Który chętnie wyglądam rozkazu twojego.
P. Nie dopiero to dzisia wy ten zwyczaj macie, Że słowy i oferty tylko nadstawiacie, A w sercu tyło prawdy, jak wody w przetaku, Figlów zaś i chytrości jako w korcu maku. I każda niemal panna pospolicie zbłądzi, Która z powierzchnej cery dobrze o was sądzi.
M. Mylisz się, zacna panno, gdy tak ladajakie Dajesz nam zalecenia i tytuły takie. Szczyrość my poważamy, cnotą się szczycimy, A przy słowie raz danym do krwie swej stoimy. Zaczym i ja
i skinienia ręki upatrować, Byłeś im tylko sama chciała rozkazować. Lecz mnie przede wszystkimi miej za sługę swego, Ktory chętnie wyglądam rozkazu twojego.
P. Nie dopiero to dzisia wy ten zwyczaj macie, Że słowy i oferty tylko nadstawiacie, A w sercu tyło prawdy, jak wody w przetaku, Figlow zaś i chytrości jako w korcu maku. I każda niemal panna pospolicie zbłądzi, Ktora z powierzchnej cery dobrze o was sądzi.
M. Mylisz się, zacna panno, gdy tak ladajakie Dajesz nam zalecenia i tytuły takie. Szczyrość my poważamy, cnotą się szczycimy, A przy słowie raz danym do krwie swej stoimy. Zaczym i ja
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 244
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
którego sprawą I ja dziś tak uznawam twarz twą niełaskawą, Będąc krom wszej obłudy sługą szczyrym tobie, Czego proszę przynajmniej lekce nie waż sobie.
P. Cicha woda podrywa brzegi, tak mawiają; Często się piękne słowa z sercem nie zgadzają. Bo kto więc siła trąbi o swojej skromności, Na tego pospolicie sparzysz się chytrości. Kto nie wie, jako Jazon Medeą szanował, Póki runa złotego w Kolchach potrzebował? Kto nie wie, jak przeklina tyrana trackiego, Nadobna Filomela zdradzona od niego, Gdy on sercem bezecnym przysiągszy przez bogów, Że ją miał wcale wrócić do ojczystych progów, Tylko żeby z tęskliwą siostrą się ujrzała, A potym
ktorego sprawą I ja dziś tak uznawam twarz twą niełaskawą, Będąc krom wszej obłudy sługą szczyrym tobie, Czego proszę przynajmniej lekce nie waż sobie.
P. Cicha woda podrywa brzegi, tak mawiają; Często się piękne słowa z sercem nie zgadzają. Bo kto więc siła trąbi o swojej skromności, Na tego pospolicie sparzysz się chytrości. Kto nie wie, jako Jazon Medeą szanował, Poki runa złotego w Kolchach potrzebował? Kto nie wie, jak przeklina tyrana trackiego, Nadobna Filomela zdradzona od niego, Gdy on sercem bezecnym przysiągszy przez bogow, Że ją miał wcale wrocić do ojczystych progow, Tylko żeby z teskliwą siostrą się ujrzała, A potym
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 245
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
ojczystych progów, Tylko żeby z tęskliwą siostrą się ujrzała, A potym co od niego w drodze ucierpiała, Że cedząc krew z języka przezeń odjętego, Wypisała na rąbku ten postępek jego I smutnej siostrze swojej potym odesłała A sama się w słowicze piora przyodziała I dziś smutnymi treny szkody swej lituje, A późnym wiekom waszę chytrość ukazuje. Co było i przyczyną trojańskich popiołów, Zelżenia ślicznych dziewek, zburzonych kościołów, Jeśli nie ono pięknej Heleny zwiedzenie I zdradzieckie od męża z skarby uniesienie,
Przez Parysa niecnego: tu już dowód macie. Że próżno z swoją cnotą na plac wyjeżdżacie. A gdybym jeszcze dalej rozwodzić się miała, Śmiele rzekę,
ojczystych progow, Tylko żeby z teskliwą siostrą się ujrzała, A potym co od niego w drodze ucierpiała, Że cedząc krew z języka przezeń odjętego, Wypisała na rąbku ten postępek jego I smutnej siestrze swojej potym odesłała A sama się w słowicze piora przyodziała I dziś smutnymi treny szkody swej lituje, A poźnym wiekom waszę chytrość ukazuje. Co było i przyczyną trojańskich popiołow, Zelżenia ślicznych dziewek, zburzonych kościołow, Jeśli nie ono pięknej Heleny zwiedzenie I zdradzieckie od męża z skarby uniesienie,
Przez Parysa niecnego: tu już dowod macie. Że prożno z swoją cnotą na plac wyjeżdżacie. A gdybym jeszcze dalej rozwodzić się miała, Śmiele rzekę,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 245
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
uniesienie,
Przez Parysa niecnego: tu już dowód macie. Że próżno z swoją cnotą na plac wyjeżdżacie. A gdybym jeszcze dalej rozwodzić się miała, Śmiele rzekę, że mówiąc, ustać bym musiała.
M. Jeżeli przykładami narabiać będziemy, Ręczę, że więcej tego w białej płci najdziemy, Która tak swą chytrością wiele dokazała, Że się jej męska siła oprzeć nie umiała. I których świat się lękał, jako jest szeroki Po niezmierny ocean i atlantskie boki, Musieli swe ramiona pod jej jarzmo skłonić, Nie mogąc się nakoniec ich kunsztom obronić, Tak iż chcąc onych chytrym zamysłom dogodzić, Dali się marnie zą nos jak niedźwiedzie
uniesienie,
Przez Parysa niecnego: tu już dowod macie. Że prożno z swoją cnotą na plac wyjeżdżacie. A gdybym jeszcze dalej rozwodzić się miała, Śmiele rzekę, że mowiąc, ustać bym musiała.
M. Jeżeli przykładami narabiać będziemy, Ręczę, że więcej tego w białej płci najdziemy, Ktora tak swą chytrością wiele dokazała, Że się jej męska siła oprzeć nie umiała. I ktorych świat się lękał, jako jest szyroki Po niezmierny ocean i atlantskie boki, Musieli swe ramiona pod jej jarzmo skłonić, Nie mogąc się nakoniec ich kunsztom obronić, Tak iż chcąc onych chytrym zamysłom dogodzić, Dali się marnie zą nos jak niedźwiedzie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 246
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911