legą pod południe latają z południa z starżawszy się omdlewają/ pod wieczor z zachodem Słońca umierają. Tym zwierządkom które jedno dziennymi z Greckiego języka inszy Filozof nazwałieden Poeta Grecki/ naród ludzki być podobnym twierdzi. Ludzie prawi są jednodzienni tylko a prawie sen cienia. Lecz oprócz świadectw/ oświadczenie samo nas w tym upewnia/ iż chytra a nielitościwa śmierć/ zaraz od czasu urodzenia/ straszną swoją kosą nawszytkich nas zmierza/ dybie/ i wiele ludzi letnie naświaokazanych niemiłosiernie podcina/ O wizerunk i przykłady/ ach niestetyż nie trudne. Królewski a Bogu kochany Dawid/ siódmego dnia Po uderzeniu Synaczka pozbył. Trudno tego zaprzeć trudno negować. Głos Boży trąba
legą pod południe latáią z południá z stárżawszy sie omdlewáią/ pod wiecżor z zachodem Słońcá vmieráią. Tym źwierządkom ktore iedno dźiennymi z Greckiego ięzyká inszy Philozoph názwałieden Poetá Grecki/ narod ludzki być podobnym twierdźi. Ludźie práwi są iednodźienni tylko á prawie sen ćieniá. Lecż oprocż świádectw/ oświádcżenie sámo nas w tym vpewnia/ iż chytrá a nielutośćiwa śmierć/ záraz od cżásu vrodzenia/ strászną swoią kosą náwszytkich nas zmierza/ dybie/ y wiele ludźi letnie náświáokazánych niemiłośiernie podćina/ O wizerunk y przykłády/ ách niestetyż nie trudne. Krolewski á Bogu kochány Dáwid/ śiodmego dniá Po vderzeniu Synacżká pozbył. Trudno tego záprzeć trudno negowáć. Głos Boży trąbá
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
nikogo mi z żartu. Wszytko, co nie jest z Boga, przypiscwać czartu, Bo nie na błaznowanie, nie na marne trele Dał Bóg usta i nogi. Gdzież dzisia wesele Świeckie ujźrzysz bez tego? Jakby go nie było. Trzebać, żeby się też co diabłu okroiło. Lecz jeśli wszytkie nasze wesela zaswoi Chytry szatan, a cóż się Bogu z nas okroi? 270 (P). JEDEN BŁAZEN WIELU BŁAZNÓW ROBI
Kiedy kuglarz skaczący śmiałkuje po linie, Spadł, co się często w takim przytrafia terminie. Że złomał obie, wszyscy żałują go, nodze; Jeden się tylko błazen, patrząc, śmieje srodze. „Azaż
nikogo mi z żartu. Wszytko, co nie jest z Boga, przypiscwać czartu, Bo nie na błaznowanie, nie na marne trele Dał Bóg usta i nogi. Gdzież dzisia wesele Świeckie ujźrysz bez tego? Jakby go nie było. Trzebać, żeby się też co diabłu okroiło. Lecz jeśli wszytkie nasze wesela zaswoi Chytry szatan, a cóż się Bogu z nas okroi? 270 (P). JEDEN BŁAZEN WIELU BŁAZNÓW ROBI
Kiedy kuglarz skaczący śmiałkuje po linie, Spadł, co się często w takim przytrafia terminie. Że złomał obie, wszyscy żałują go, nodze; Jeden się tylko błazen, patrząc, śmieje srodze. „Azaż
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 119
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jakoby siebie samych odeszli/ stali się wszyscy: i jeszcze i podzisiejszy dzień trząść nią nieprzestaje. Skąd jedni/ a ci miałkiego rozumu dziwują się temu tylko: drudzy a ci niedbali/ poziewają na to: trzeci/ a ci pobożnie jak powarzeni chodzą/ rady w tym dać sobie niemogąc. Niemogąc chytrej tej przewotności szatańskiej wyrozumieć/ a obaczyć/ że to jemu o ostatnie w narodzie naszym poszło/ dla czego on wszytko piekło naprzeciw dziejącemu się/ za przemysłem Boskim dobremu poruszyć/ piętę podnieść/ i rogi nastawić musiał. Wszakże by dobrze wszytkie swoje piekielne mocarstwa i władzy ze wszytkimi ich chytrościami dźwignął/ nie nie uśpieje.
iákoby siebie sámych odeszli/ stáli sie wszyscy: y ieszcze y podźiśieyszy dźień trząść nią nieprzestáie. Skąd iedni/ á ći miáłkiego rozumu dźiwuią sie temu tylko: drudzy á ći niedbáli/ poźiewáią ná to: trzeći/ á ci pobożnie iák powárzeni chodzą/ rády w tym dáć sobie niemogąc. Niemogąc chytrey tey przewotnośći szatáńskiey wyrozumieć/ á obacżyć/ że to iemu o ostátnie w narodźie nászym poszło/ dla cżego on wszytko piekło náprzećiw dźieiącemu sie/ zá przemysłem Boskim dobremu poruszyć/ piętę podnieść/ y rogi nástáwić muśiał. Wszákże by dobrze wszytkie swoie piekielne mocárstwá y władzy ze wszytkimi ich chytrośćiámi dźwignął/ nie nie vśpieie.
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 10
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
to mówię/ a milczeniem tył podawać/ nie tylko najmitowe jest dzieło/ ale złodziejowe i rozbójnicze. Co abowiem zaraźliwszym i na duszy szkodliwszym na duszy człowieczej wrzodem być może/ nad Herezymę? Czym się nasposobniej i nałatwiej na zatracenie w zęby piekielknego wilka podać może dusza człowiecza/ jak bluźnierstwem na Boga? To oboje tysiące chytry wilk ten piekielny/ w zarazę ciała Cerkwie naszej Ruskiej nagotował/ aby je nim onieczyścił i oniezbożył/ od Boga wszytkich nas aby odwrócił/ i łaski jego aby nas pozbawił. Co my już jawnie i odkrycie widzimy/ i w samych nas to/ im dalej tym głębiej ukorzeniające się czujemy i doznawamy. widzieć tedy to
to mowię/ á milczeniem tył podáwáć/ nie tylko naymitowe iest dźieło/ ále złodźieiowe y rozboynicze. Co ábowiem záráźliwszym y ná duszy szkodliwszym ná duszy człowieczey wrzodem bydź może/ nád Haeresimę? Czym się nasposobniey y nałátwiey ná zátrácenie w zęby piekielknego wilká podáć może duszá człowiecza/ iák bluźnierstwem ná Bogá? To oboie tyśiące chytry wilk ten piekielny/ w zárázę ciáłá Cerkwie nászey Ruskiey nágotował/ áby ie nim onieczyśćił y oniezbożył/ od Bogá wszytkich nas áby odwroćił/ y łáski iego áby nas pozbáwił. Co my iuż iáwnie y odkryćie widźimy/ y w sámych nas to/ im dáley tym głębiey vkorzeniáiące sie czuiemy y doznawamy. widźieć tedy to
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 14
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
na jeden z twoich tysiąc ci przywiodę Tych, co wielką od białej płci ponieśli szkodę. Kto, że nie wspomnię starszych Adamów, Samsonów, Od niewiast oszukanych mądrych Salomonów, Kto mężnego Alcyda tak umiał uchodzić, Że się w jego walecznej ręce mogło zgodzić Przy okrutnej buławie wrzeciono strugane A mitra kryła włosy uperfumowane? Kto chytrego Ulissa, co i ulubionej Ojczyzny i cnotliwej zapomniawszy żony Od Kalipsy zmatany, śmiertelny z boginią Mieszkać musiał a potym trafił zaś na inną,
Co władzą i nad samym przyrodzeniem miała I jego mu żołnierze w zwierze obracała. Kto proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla której przyczyny Owo wdzięczne pięknego królewicza ciało
na jeden z twoich tysiąc ci przywiodę Tych, co wielką od białej płci ponieśli szkodę. Kto, że nie wspomnię starszych Adamow, Samsonow, Od niewiast oszukanych mądrych Salomonow, Kto mężnego Alcyda tak umiał uchodzić, Że się w jego walecznej ręce mogło zgodzić Przy okrutnej buławie wrzeciono strugane A mitra kryła włosy uperfumowane? Kto chytrego Ulissa, co i ulubionej Ojczyzny i cnotliwej zapomniawszy żony Od Kalipsy zmatany, śmiertelny z boginią Mieszkać musiał a potym trafił zaś na iną,
Co władzą i nad samym przyrodzeniem miała I jego mu żołnierze w zwierze obracała. Kto proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla ktorej przyczyny Owo wdzięczne pięknego krolewica ciało
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 382
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tak pięknie serwety, Samego niedyskretna dzisia śmierć złamała I jak w kieszeń serwetę tak go w dół wetkała. Krupie.
Skazitelnego ciała stłuczone skorupy W tym grobie pochowano mizernego Krupy. Ale wiesz to sam Pan Bóg, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u diabła w d... Złemu juryście.
Chytrymi konceptami wichrowatej głowy I zdradnego języka wykrętnymi słowy
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się teraz śmierci sam nie wyfiglował, Od której już na wieczną wzdany banicją Czekam tu na strasznego dnia egzekucją. Koniowi.
Tu ciężkimi pracami strudzony i laty U złej przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasów swoich koń nieprzepłacony,
tak pięknie serwety, Samego niedyskretna dzisia śmierć złamała I jak w kieszeń serwetę tak go w doł wetkała. Krupie.
Skazitelnego ciała stłuczone skorupy W tym grobie pochowano mizernego Krupy. Ale wiesz to sam Pan Bog, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u djabła w d... Złemu juryście.
Chytrymi konceptami wichrowatej głowy I zdradnego języka wykrętnymi słowy
Potępiałem niewinnych a krzywych ratował A tom się teraz śmierci sam nie wyfiglował, Od ktorej już na wieczną wzdany banicyą Czekam tu na strasznego dnia egzekucyą. Koniowi.
Tu ciężkimi pracami strudzony i laty U złej przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasow swoich koń nieprzepłacony,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 479
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Który go bogom z Lemnu od kowadła Nosił, gdy zgraja olbrzymów napadła. Na co rzekł Jowisz: „Barmom obwiniony! Ach, mają ludzie już swoje piorony!” DO SZTUCZNEGO
Że tłustym wdowom i bogatym dary Starcom rozsyłasz, chcesz, żebym z tej miary Hojnym cię nazwał? Owszem, cię żmindakiem I chytrym nazwę, Jakubie, żebrakiem, Bo na to dajesz i sypiesz dostatkiem, Żeby-ć się dary wróciły z przydatkiem; Tak więc na wędę między wodne męty Rybek i ptastwu nie skąpią ponęty. Chcesz-li ty hojnej kunszt wyprawić ręki, Mnie daruj — pewnie darujesz na wieki. LAIS STARA
Poświęcam, stara Lais
, Który go bogom z Lemnu od kowadła Nosił, gdy zgraja olbrzymów napadła. Na co rzekł Jowisz: „Barmom obwiniony! Ach, mają ludzie już swoje piorony!” DO SZTUCZNEGO
Że tłustym wdowom i bogatym dary Starcom rozsyłasz, chcesz, żebym z tej miary Hojnym cię nazwał? Owszem, cię żmindakiem I chytrym nazwę, Jakubie, żebrakiem, Bo na to dajesz i sypiesz dostatkiem, Żeby-ć się dary wróciły z przydatkiem; Tak więc na wędę między wodne męty Rybek i ptastwu nie skąpią ponęty. Chcesz-li ty hojnej kunszt wyprawić ręki, Mnie daruj — pewnie darujesz na wieki. LAIS STARA
Poświęcam, stara Lais
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 87
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
że ławie Siedzący ksiądz: „Azaż to mówią tak plugawie?” „Jakoż, kiedy nieprawda?” „Tylko — rzecze — gwiźni. Tak wszetecznych słów słuchać nie powinien bliźni.” Wrychle potem ksiądz kazał: kiedy Pan Bóg z błota Stworzył człeka, zdrowego postawił u płota, Żeby usechł; jako się chytry szatan skradzie, Ospy, odry i różnych wrzodów weń nakładzie. A tu chłop, znający się na tej robociźnie, W ławce siedząc z drugimi, co ma pary gwiźnie. Tu ksiądz: „Cóż, czy nieprawda?” „Tylko, ojcze, rzekę, Kiedy człeka nie było, któż grodził pasiekę?
że ławie Siedzący ksiądz: „Azaż to mówią tak plugawie?” „Jakoż, kiedy nieprawda?” „Tylko — rzecze — gwiźni. Tak wszetecznych słów słuchać nie powinien bliźni.” Wrychle potem ksiądz kazał: kiedy Pan Bóg z błota Stworzył człeka, zdrowego postawił u płota, Żeby usechł; jako się chytry szatan skradzie, Ospy, odry i różnych wrzodów weń nakładzie. A tu chłop, znający się na tej robociźnie, W ławce siedząc z drugimi, co ma pary gwiźnie. Tu ksiądz: „Cóż, czy nieprawda?” „Tylko, ojcze, rzekę, Kiedy człeka nie było, któż grodził pasiekę?
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 238
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zgody! Gdzie idzie o pożytek lub o wielką szkodę, I między rodzonymi nietrudno o zgodę. Rychlej się na trzeciego niźli sami z sobą Dwu zgodzi; choć ten obraz niechaj będzie próbą. Mięsem ciało, rzeźnikiem rozum jest człowieczy. Jeśli go nie opatrzy i nie ubezpieczy, Nie masz dziwu, że zły świat z chytrym oraz czartem Wielką szkodę uczynią oknem nie dowartem. Nie rychło się, stradawszy mostku i łopatki, Postrzeże rzeźnik z żalem, że nie dowarł jatki. 342. KSIĄDZ O KUCHARKĘ
Wielkie przymówki cierpi i potwarzy Mój ksiądz o dziewkę, która mu jeść warzy, Choć nikt nie widzi, że kiedy z nim lęże. Pewnie
zgody! Gdzie idzie o pożytek lub o wielką szkodę, I między rodzonymi nietrudno o zgodę. Rychlej się na trzeciego niźli sami z sobą Dwu zgodzi; choć ten obraz niechaj będzie próbą. Mięsem ciało, rzeźnikiem rozum jest człowieczy. Jeśli go nie opatrzy i nie ubezpieczy, Nie masz dziwu, że zły świat z chytrym oraz czartem Wielką szkodę uczynią oknem nie dowartem. Nie rychło się, stradawszy mostku i łopatki, Postrzeże rzeźnik z żalem, że nie dowarł jatki. 342. KSIĄDZ O KUCHARKĘ
Wielkie przymówki cierpi i potwarzy Mój ksiądz o dziewkę, która mu jeść warzy, Choć nikt nie widzi, że kiedy z nim lęże. Pewnie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 336
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
(N). ŚLEPY ZGUBĘ ZNALAZŁ BEZ POMOCY
Mieszczanin jeden żonę miał pijaczkę ślepy. Nie ostały się skrzynki, nie ostały sklepy: Kędy tylko grosz schował, wszytkiego dociekła I wszytko na gorzałkę z kmoszkami wywlekła. Miał też dawnego zbioru sto czerwonych złotych, Które w szkaplerzu nosił zaszyte; i o tych Czując u męża chytra, niecnotliwa baba I we dnie nieboraka, i w nocy nagaba. Widząc ten, że ich żadną miarą nie ustrzeże, Lada kiedy mu szkaplerz na szyi porzeże, Zakopie je przy pewnej na ogrodzie śliwce. Nic nie wie, że już na nie ma insze myśliwce: Wypatrzywszy go sąsiad opłotni w też tropy Wyjął
(N). ŚLEPY ZGUBĘ ZNALAZŁ BEZ POMOCY
Mieszczanin jeden żonę miał pijaczkę ślepy. Nie ostały się skrzynki, nie ostały sklepy: Kędy tylko grosz schował, wszytkiego dociekła I wszytko na gorzałkę z kmoszkami wywlekła. Miał też dawnego zbioru sto czerwonych złotych, Które w szkaplerzu nosił zaszyte; i o tych Czując u męża chytra, niecnotliwa baba I we dnie nieboraka, i w nocy nagaba. Widząc ten, że ich żadną miarą nie ustrzeże, Lada kiedy mu szkaplerz na szyi porzeże, Zakopie je przy pewnej na ogrodzie śliwce. Nic nie wie, że już na nie ma insze myśliwce: Wypatrzywszy go sąsiad opłotni w też tropy Wyjął
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 341
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987