? Który Kałkan żałoszny Egida obroni?
Gdy nie jeden rzuciwszy Krytyk wzrok ponury/ Katonowe nad wami wykona Cenzury/ Pełen świat nienawisnych Zoilów nauce/ Apelesowy biedny szwiec przymawia sztuce.
Będą tacy co wami pogardzając gwizną/ Będą co Cheonowym zjadłym zębem gryzną. Niezejdzie na Tetrycznych Stoikach co rzeką/ Rozpustne z Parnaskiego strugi źródła cieką.
Tytuł Książski styl Polski/ Wiersze różną modą/ Na sztych zjadłych przymówek was Muzy przywiodą I nie jedną przekreślą Poemata glozą/ I nietylko gębką/ leć ogniem wam pogróżą.
Czego się nawet boję by zganione zgruntu/ Nieszłyście Wygnankami z Nasonem do Pontu/ Kendy nad Eutyńskiemi/ trawiąc wiek
? Ktory Kałkąn załoszny AEgidá obroni?
Gdy nie ieden rzućiwszy Krytyk wzrok ponury/ Kátonowe nád wámi wykona Censury/ Pełen świát nienawisnych Zoilow náuce/ Apellesowy biedny szwiec przymawia sztuce.
Bęndą tácy co wámi pogardzáiąc gwizną/ Bendą co Cheonowym ziádłym zębęm gryzną. Niezeydźie ná Thetrycznych Stoikách co rzeką/ Rospustne z Párnáskiego strugi zrodłá ćieką.
Tytuł Xiążski styl Polski/ Wiersze rożną modą/ Ná sztych ziádłych przymowek was Muzy przywiodą Y nie iedną przekreślą Pòémátá glozą/ Y nietylko gębką/ leć ogniem wam pogrożą.
Czego się náwet boię by zgánione zgruntu/ Nieszłyśćie Wygnánkámi z Násonem do Pontu/ Kendy nád Eutynskiemi/ trawiąc wiek
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 149
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, jako zepsował ten ksiądz sobie suknie! Gdyby utonął, jakiej podlegałbyś winie, Zły człeku?” „Wżdy — odpowie — umiał po łacinie; A Waszecieś powiedał, nie pamiętam przy kijem, Że świat może łacińskim przejechać językiem.” Tu pan w śmiech, ale i ksiądz, chociaż z niego ciecze: „Cóż ma język do wody, miły błaźnie?” — rzecze. „Zapomnieliście go, to — odpowie po prostu — Gdzie by drugi szedł sucho, tam wam trzeba mostu.” 117 (F). NOWOMODNE KOWADŁO
Chcesz się żenić, szukajże dziewki sobie młodej: Jakiej młot, i kowadło
, jako zepsował ten ksiądz sobie suknie! Gdyby utonął, jakiej podlegałbyś winie, Zły człeku?” „Wżdy — odpowie — umiał po łacinie; A Waszecieś powiedał, nie pamiętam przy kiem, Że świat może łacińskim przejechać językiem.” Tu pan w śmiech, ale i ksiądz, chociaż z niego ciecze: „Cóż ma język do wody, miły błaźnie?” — rzecze. „Zapomnieliście go, to — odpowie po prostu — Gdzie by drugi szedł sucho, tam wam trzeba mostu.” 117 (F). NOWOMODNE KOWADŁO
Chcesz się żenić, szukajże dziewki sobie młodej: Jakiej młot, i kowadło
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 59
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i tuczy, i leczy, Do żywota wiecznego prawdziwej pokuty Przydawszy, kto owocem Adamowym struty. Były też tam maszkary, był i taniec dziwny, Gdy się Chrystus przechadzał po Górze Oliwnej, Aż do krwawego potu, a uczniów tak strudzi, Że się ich ze snu ledwie po dwakroć dobudzi. Judasz w maszkarze cieką, anibyś go z czoła, Ani z serca nie poznał, diabeł z apostoła, Ze złodzieja martauz; ten o cudzym chlebie, Z małej kontentacyjej, dosyć czyni z siebie: Trzydzieści srebrnych groszy za te figle, i to Poszedł dla nich na gałąź, jego było myto. A toż masz dwie wieczerzy.
, i tuczy, i leczy, Do żywota wiecznego prawdziwej pokuty Przydawszy, kto owocem Adamowym struty. Były też tam maszkary, był i taniec dziwny, Gdy się Chrystus przechadzał po Górze Oliwnej, Aż do krwawego potu, a uczniów tak strudzi, Że się ich ze snu ledwie po dwakroć dobudzi. Judasz w maszkarze cieką, anibyś go z czoła, Ani z serca nie poznał, diabeł z apostoła, Ze złodzieja martauz; ten o cudzym chlebie, Z małej kontentacyjej, dosyć czyni z siebie: Trzydzieści srebrnych groszy za te figle, i to Poszedł dla nich na gałąź, jego było myto. A toż masz dwie wieczerzy.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 70
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
widzą Oczy, jeśli nie błoto? Niechżeć wszytko zbrzydzą Jedna śmierć i tych wszytkich rzeczy koniec rychły; Poszły pompy pod ziemię i trąby ucichły Śmiertelnych potentatów, a że wszytko z błota, W błoto się znowu wróci. Sama żyje cnota, Drugie niebo: niechaj ci łuskę z oka zwlecze, Zazdrościąć li na kogo nieszczęśliwą ciecze, Kiedy od tego błota, od tej marnej gliny, Od tej ziemie, kędy nic bez grzechu, bez winy, Wzrok od nieba podniesiesz; o, gdyżby tam gościć! Przebóg, nie masz ci czego na świecie zazdrościć. Niech inszy gmerzą w błocie i w ziemskiej fortunie, W niebo człowiek pobożny patrząc
widzą Oczy, jeśli nie błoto? Niechżeć wszytko zbrzydzą Jedna śmierć i tych wszytkich rzeczy koniec rychły; Poszły pompy pod ziemię i trąby ucichły Śmiertelnych potentatów, a że wszytko z błota, W błoto się znowu wróci. Sama żyje cnota, Drugie niebo: niechaj ci łuskę z oka zwlecze, Zazdrościąć li na kogo nieszczęśliwą ciecze, Kiedy od tego błota, od tej marnej gliny, Od tej ziemie, kędy nic bez grzechu, bez winy, Wzrok od nieba podniesiesz; o, gdyżby tam gościć! Przebóg, nie masz ci czego na świecie zazdrościć. Niech inszy gmerzą w błocie i w ziemskiej fortunie, W niebo człowiek pobożny patrząc
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 118
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową.
Gdybyś dziś zmartwychwstał, o wielki Kraku! Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny.
Niedźwiedź w kagańcu a koń na łyczaku My (lecz to teraz), przy Diony synie Nie urwiemy się, choć na pajęczynie.
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerszczaku, Na starym dębie porasta mchu wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele.
Droższyś dziś złota, droższy i kanaku Świetnych promieni, gdyż przy kupie złota Midas od głodu dokończył żywota.
Jako papudze, krukowi i szpaku Nie dawają jeść, ażby Wprzód gadały, Tak i nas morzą,
tej mową Nas stępaczkami od stępy nazową.
Gdybyś dziś zmartwychwstał, o wielki Kraku! Na miasta twego płakałbyś ruiny, Tak wszytkie giną ręki ludzkiej czyny.
Niedźwiedź w kagańcu a koń na łyczaku My (lecz to teraz), przy Dyony synie Nie urwiemy się, choć na pajęczynie.
Klej z wiśni ciecze, żywica z świerszczaku, Na starym dębie porasta mchu wiele, Na naszych ręku rodzą się bąbele.
Droższyś dziś złota, droższy i kanaku Świetnych promieni, gdyż przy kupie złota Midas od głodu dokończył żywota.
Jako papudze, krukowi i szpaku Nie dawają jeść, ażby wprzod gadały, Tak i nas morzą,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 366
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję ciecze, Samymi dżdżami kanikuła piecze, Ten i z twoich łez porozumiał szkody. O, jakie cuda! ogień idzie z wody!
Płaczesz iskrami; Wenus, co pochodzi Z morskich pian, w tym się płaczu znowu rodzi, Ale jeśliście są tak w ogień płodne, Jakoż pędzicie, oczy, zdroje wodne?
, gdy się nurza pod nią, Nieobyczajnie zgasił w niej pochodnią, Stąd w twoim płaczu takie są zapały, Żeby mógł spalić okrąg świata cały Albo piorunem straszyć, albo domy Siarką wywracać bezbożnej Sodomy. Kto widział, jako deszcze więc spadają, Które z błyskaniem złączone bywają, Kto doznał, jako, choć za szyję ciecze, Samymi dżdżami kanikuła piecze, Ten i z twoich łez porozumiał szkody. O, jakie cuda! ogień idzie z wody!
Płaczesz iskrami; Wenus, co pochodzi Z morskich pian, w tym się płaczu znowu rodzi, Ale jeśliście są tak w ogień płodne, Jakoż pędzicie, oczy, zdroje wodne?
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
biją kijem, ciągną, kręcą, Pieką, obieszą nawet na powrozie, Jednak mię taką sprawą nie odchęcą, Bom tym piękniejsza, im-em bardziej w grozie. Ma mię i żebrak, i ty mię, łaskawy, Masz, czytelniku, jeśliś nieplugawy. GADKA CZWARTA
Szczeram jest woda, ale bez pochyby Nie ciekę ani chowam w sobie ryby. Z zimna się rodzę, a przecię i ciebie Grzeję, i ziemię wspieram w jej potrzebie. Najlepszy-m w drodze, a kiedy cię w domu Nawiedzę, grzmotów nie bój się i gromu. GADKA PIĄTA
Każdy mię szuka, chociam dobrze skryty; Brzuch sam tylko mam a gardziel niesyty
biją kijem, ciągną, kręcą, Pieką, obieszą nawet na powrozie, Jednak mię taką sprawą nie odchęcą, Bom tym piękniejsza, im-em bardziej w grozie. Ma mię i żebrak, i ty mię, łaskawy, Masz, czytelniku, jeśliś nieplugawy. GADKA CZWARTA
Szczeram jest woda, ale bez pochyby Nie ciekę ani chowam w sobie ryby. Z zimna się rodzę, a przecię i ciebie Grzeję, i ziemię wspieram w jej potrzebie. Najlepszy-m w drodze, a kiedy cię w domu Nawiedzę, grzmotów nie bój się i gromu. GADKA PIĄTA
Każdy mię szuka, chociam dobrze skryty; Brzuch sam tylko mam a gardziel niesyty
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 192
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
którym męstwo cudowne się zmieści, Który w ból obfitujący, Żadnej pozwierzchnie nie wydasz boleści. O, rzecz godna podziwienia: Jeden słup z ciała, a drugi z kamienia. POT KRWAWY
Poci się Jezus zemdlały: Niebieski kowal, rzemieślnik jedyny, Który przy kuźni, co go wąglem piecze, Pilnej swej prace żywym potem ciecze; Poci się Jezus zbolały: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Który zbiegając na noc ku gospodzie, Już się zmordował, już ustaje w chodzie.
Poci się Pan, modląc Ojcu: Waleczny żołnierz, który harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci
którym męstwo cudowne się zmieści, Który w ból obfitujący, Żadnej pozwierzchnie nie wydasz boleści. O, rzecz godna podziwienia: Jeden słup z ciała, a drugi z kamienia. POT KRWAWY
Poci się Jezus zemdlały: Niebieski kowal, rzemieślnik jedyny, Który przy kuźni, co go wąglem piecze, Pilnej swej prace żywym potem ciecze; Poci się Jezus zbolały: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Który zbiegając na noc ku gospodzie, Już się zmordował, już ustaje w chodzie.
Poci się Pan, modląc Ojcu: Waleczny żołnierz, który harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 217
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny, że na tobie snadnie Bez żadnej pługów i radeł pomocy Wzeszła obfitość zbawiennych owocy.
O Miłości
Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny, że na tobie snadnie Bez żadnej pługów i radeł pomocy Wzeszła obfitość zbawiennych owocy.
O Miłości
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 219
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gwałtownej potrzeby Płakać wam każe i że te krynice, Póki tak sroga, popędzą źrenice. Wierz im, ma Jago, a choć gniew-em na nie, Uczyń, co proszą, a stanie jednanie. ZBYTNI STATEK
Nie zawsze niebo żyznym deszczem rosi, Nie zawsze morze silny wiatr podnosi, A mnie zawsze łzy cieką jak po sznurze, Mnie zawsze w sercu niepogodne burze. Nie co dzień piorun wali rosłe sośnie, Nie zawsze marznie, ustąpi mróz wiośnie, Mnie zawsze strzały gorsze niż piorony
Szkodzą i w cudzym sercu mróz zamkniony. Nade mną samym natura odmiany Nie zna i mieni zwyczaj swój kochany: Wojenną Troję, przeciwne Miceny,
gwałtownej potrzeby Płakać wam każe i że te krynice, Póki tak sroga, popędzą źrenice. Wierz im, ma Jago, a choć gniew-em na nie, Uczyń, co proszą, a stanie jednanie. ZBYTNI STATEK
Nie zawsze niebo żyznym deszczem rosi, Nie zawsze morze silny wiatr podnosi, A mnie zawsze łzy cieką jak po sznurze, Mnie zawsze w sercu niepogodne burze. Nie co dzień piorun wali rosłe sośnie, Nie zawsze marznie, ustąpi mróz wiośnie, Mnie zawsze strzały gorsze niż piorony
Szkodzą i w cudzym sercu mróz zamkniony. Nade mną samym natura odmiany Nie zna i mieni zwyczaj swój kochany: Wojenną Troję, przeciwne Miceny,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 266
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971