53 (P). NA GNIEWLIWEGO
Rozumiejąc, że biją, że się nad nim srożą, Wierzga szkapa, kiedy go trzepaczką chędożą; Zwłaszcza jeżeli młody albo będzie płochy, Nie wie marcha, że z niego wytrzepują prochy. Tak człowiek zły a głupi, niech mu kto najskromniej Jego grzechy i jego narowy przypomni, Ciska ani się bardziej nie urazi niczem, Jakbyś go nie trzepaczką, ale chlustał biczem. 54 (P). BIESIADA: BIES SIADA SKUTEK BANKIETU
Po wczorajszym bankiecie wynidę z pokoju, Aż w izbie pełno krwie, szkła, obu końców gnoju; Temu księdza, owemu balwierza prowadzą, Ci jednają, a drudzy dopiero
53 (P). NA GNIEWLIWEGO
Rozumiejąc, że biją, że się nad nim srożą, Wierzga szkapa, kiedy go trzepaczką chędożą; Zwłaszcza jeżeli młody albo będzie płochy, Nie wie marcha, że z niego wytrzepują prochy. Tak człowiek zły a głupi, niech mu kto najskromniej Jego grzechy i jego narowy przypomni, Ciska ani się bardziej nie urazi niczem, Jakbyś go nie trzepaczką, ale chlustał biczem. 54 (P). BIESIADA: BIES SIADA SKUTEK BANKIETU
Po wczorajszym bankiecie wynidę z pokoju, Aż w izbie pełno krwie, szkła, obu końców gnoju; Temu księdza, owemu balwierza prowadzą, Ci jednają, a drudzy dopiero
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 32
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zwierza, Co dzień przez trzy niedziele wstydząc się balwierza. 73 (P). NIEWIASTA MORZE
Kto po pierwszej nieboszce żeni się raz drugi, Ten zwątlone okrętu łatanego fugi Znowu z portu na morze niepewne wypycha. Prędkoż, prędko zaszumi malacja cicha! Im skromniejsza panienka, jak tytuł odmieni, Tym się gorzej niewiasta ciska, burzy, pieni. Nic tu Neptun nie radzi; kija trzeba, kija, Bez niego rzadko który do portu zawija. 74 (P). PO BABCE DZIEWCZĘ
Dwadzieściaś trzy, pierwszy raz żeniąc się, miał lata, Wdowa czterdzieści i sześć; śmieszna alternata. Teraz pannie piętnaście, a tobie z okładem Pięćdziesiąt
zwierza, Co dzień przez trzy niedziele wstydząc się balwierza. 73 (P). NIEWIASTA MORZE
Kto po pierwszej nieboszce żeni się raz drugi, Ten zwątlone okrętu łatanego fugi Znowu z portu na morze niepewne wypycha. Prędkoż, prędko zaszumi malacyja cicha! Im skromniejsza panienka, jak tytuł odmieni, Tym się gorzej niewiasta ciska, burzy, pieni. Nic tu Neptun nie radzi; kija trzeba, kija, Bez niego rzadko który do portu zawija. 74 (P). PO BABCE DZIEWCZĘ
Dwadzieściaś trzy, pierwszy raz żeniąc się, miał lata, Wdowa czterdzieści i sześć; śmieszna alternata. Teraz pannie piętnaście, a tobie z okładem Pięćdziesiąt
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 41
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
by drugi szedł sucho, tam wam trzeba mostu.” 117 (F). NOWOMODNE KOWADŁO
Chcesz się żenić, szukajże dziewki sobie młodej: Jakiej młot, i kowadło takiej ma być mody. Jeśli komin, co przedtem żelazo roztopiół, Już wygasł, a na cóż kłaść szynę w zimny popiół? Próżno ten ciska młotem, próżno miechy tłucze: Upewniam, że nie zmięknie, tylko się ubrucze. Kowadła też z gorącą szyną szukać — brydnie: Jedna, że grzech; a druga: nim znajdziesz, wystydnie. Temu po młodej mało, niechaj bierze babę, Co ma kruchą, jak żużel spiskich hamrów, sztabę. Tak w
by drugi szedł sucho, tam wam trzeba mostu.” 117 (F). NOWOMODNE KOWADŁO
Chcesz się żenić, szukajże dziewki sobie młodej: Jakiej młot, i kowadło takiej ma być mody. Jeśli komin, co przedtem żelazo roztopiół, Już wygasł, a na cóż kłaść szynę w zimny popiół? Próżno ten ciska młotem, próżno miechy tłucze: Upewniam, że nie zmięknie, tylko się ubrucze. Kowadła też z gorącą szyną szukać — brydnie: Jedna, że grzech; a druga: nim znajdziesz, wystydnie. Temu po młodej mało, niechaj bierze babę, Co ma kruchą, jak żużel spiskich hamrów, sztabę. Tak w
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 59
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie, siąga. Czemuż orzeł nie nosi, czemu Jowisz z bliska Na głupiego stangreta piorunów nie ciska, Czemu, jako Bolesław wojewodę, świeżem Nie stroją go z kądzielą zajęczym łupieżem? Ale kto tchórz i nie ma marsowego duchu, Nie wstyd go prząść kądziele, w zajęczym kożuchu. 433. SĘDZIA ŚLEPY W KAPTURZE WILEŃSKIM
Wszedszy wczora, gdzie siedzą kapturowi sędzię, Obaczyłem ślepego kolegę w ich rzędzie. Na cóż
dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie, siąga. Czemuż orzeł nie nosi, czemu Jowisz z bliska Na głupiego stangreta piorunów nie ciska, Czemu, jako Bolesław wojewodę, świeżem Nie stroją go z kądzielą zajęczym łupieżem? Ale kto tchórz i nie ma marsowego duchu, Nie wstyd go prząść kądziele, w zajęczym kożuchu. 433. SĘDZIA ŚLEPY W KAPTURZE WILEŃSKIM
Wszedszy wczora, gdzie siedzą kapturowi sędzię, Obaczyłem ślepego kolegę w ich rzędzie. Na cóż
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 188
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z triumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie. Kajus, cesarz, zwycięzca zachodniego świata, Drugi Pompejus, jako skrócił Mitrydata, Rzym dziwu, okrąg ziemski napełnili grozy, Wielkich słoni naprzągszy w triumfalne wozy. Zhołdowawszy, że trzymać nie chciała z nim
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z tryumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie. Kajus, cesarz, zwycięzca zachodniego świata, Drugi Pompejus, jako skrócił Mitrydata, Rzym dziwu, okrąg ziemski napełnili grozy, Wielkich słoni naprzągszy w tryumfalne wozy. Zhołdowawszy, że trzymać nie chciała z nim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 191
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem złotym
Wesołe słońce świeciło Ani się za chmury kryło, Gdy szalone akwilony Zaniosą go w obce strony
Albo kiedy morskie wały Tłuc będą o brzeżne skały, Kiedy wicher okręt ciska, A śmierć przed oczyma błyska.
Już rybitw na chybkiej łodzi, Lata po wierzchu powodzi. Już pono niejednę liczy Godzinę stan rzemieślniczy.
Jeszcze przed zajęciem zarze Ożywają się kotlarze.
Już też i oracz wesoły Zaprzągszy robocze woły
Ranym świtem obudzony Jedzie na żyzne zagony, Które więc lemieszem porze Od ranej do późnej zorze.
rycerstwa koło Dzień nastający witają, Już krwawy boj zaczynają.
Już wsiada w dalekie strony W okręt żeglarz odważony, Wzdychając, by mu napotym Takimże promieniem złotym
Wesołe słońce świeciło Ani się za chmury kryło, Gdy szalone akwilony Zaniosą go w obce strony
Albo kiedy morskie wały Tłuc będą o brzeżne skały, Kiedy wicher okręt ciska, A śmierć przed oczyma błyska.
Już rybitw na chybkiej łodzi, Lata po wierzchu powodzi. Już pono niejednę liczy Godzinę stan rzemieśniczy.
Jeszcze przed zajęciem zarze Ożywają się kotlarze.
Już też i oracz wesoły Zaprzągszy robocze woły
Ranym świtem obudzony Jedzie na żyzne zagony, Ktore więc lemieszem porze Od ranej do poźnej zorze.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
skazy
Postępki złożył. Co patrz jak przydało Wagi tej szali. O jakeś szczęśliwy, Zacny marszałku, kiedyć się dostało Być na tej stronie, gdy cię obłędliwy
Krok na gościniec inszy nie wprowadził, Gdziebyś był duszę i ciało zagładził. Calliope.
Człowiek igrzysko boże, powiedają, Którym on jako piłą ciska sobie. Raz będzie w gorze, drugi raz na ziemi. Tak i fortuna koło swoje toczy, Że w jednej mierze jak żywo nie stoi, Ale co będzie wysoko, wnet nisko. Tak fata wiją przeplatany wieniec Z trosk i z radości, acz daleko więcej Złych niźli dobrych ziół w tej to koronie. Zgoła
skazy
Postępki złożył. Co patrz jak przydało Wagi tej szali. O jakeś szczęśliwy, Zacny marszałku, kiedyć się dostało Być na tej stronie, gdy cię obłędliwy
Krok na gościniec inszy nie wprowadził, Gdziebyś był duszę i ciało zagładził. Calliope.
Człowiek igrzysko boże, powiedają, Ktorym on jako piłą ciska sobie. Raz będzie w gorze, drugi raz na ziemi. Tak i fortuna koło swoje toczy, Że w jednej mierze jak żywo nie stoi, Ale co będzie wysoko, wnet nizko. Tak fata wiją przeplatany wieniec Z trosk i z radości, acz daleko więcej Złych niźli dobrych zioł w tej to koronie. Zgoła
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 465
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Gdy wypił najwiętszy Dzban piwa lub gorzałki, wtenczas był mocniejszy. Kapłona, kuropatwy tego nierad jadał, Choćbyś mu też był który garniec wina tam dał. Ledwie chudak na taką mógł patrzyć zwierzynę, Z wielką biedą, kłopotem jadał zajęczynę. Kiedy zaś począł śpiewać swym cieniuchnym głosem, Taki drugi ani był, choćby ciskał losem, Co by go równie przeszedł w tak głosie cieniuchnym, W to nad inszych muzyków nie był ubożuchnym. Taki dźwięk głosu jego — nie mówię, że skały, Gdy zakrzyknął, wilczyce z wilki uciekały. Lwowie, smocy, który mógł, najdalej uciekał Do swoich jam, żaden zwierz na głos nie doczekał.
Gdy wypił najwiętszy Dzban piwa lub gorzałki, wtenczas był mocniejszy. Kapłona, kuropatwy tego nierad jadał, Choćbyś mu też był który garniec wina tam dał. Ledwie chudak na taką mógł patrzyć zwierzynę, Z wielką biedą, kłopotem jadał zajęczynę. Kiedy zaś począł śpiewać swym cieniuchnym głosem, Taki drugi ani był, choćby ciskał losem, Co by go równie przeszedł w tak głosie cieniuchnym, W to nad inszych muzyków nie był ubożuchnym. Taki dźwięk głosu jego — nie mówię, że skały, Gdy zakrzyknął, wilczyce z wilki uciekały. Lwowie, smocy, który mógł, najdalej uciekał Do swoich jam, żaden zwierz na głos nie doczekał.
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 11
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
w lep sam Tyrsis i w niezbyte sidła. NA ŚNIEGOWĄ GRĘ
Te śnieżne strzały, te pociski z wody Żadnej mi, Jago, nie uczynią szkody, Boś ty jest słońcem, a zaś serce moje Jest ogniem, a to śnieg topi oboje; I stąd się kula, niż uderzy, psuje: Słońce ją ciska, a ogień przyjmuje. NA TOŻ
Czy-li umyślnie, czy-li też omyłką Cisnęła na mnie Jaga śniegu bryłką. Trafiła w piersi, nie boli-ć, lecz spodnie Płuca poczuły z tej bryły pochodnie. Ach! ogień z śniegu? Kto by rzekł, że w ledzie I przez mróz ogień do serca zajedzie!
w lep sam Tyrsis i w niezbyte sidła. NA ŚNIEGOWĄ GRĘ
Te śnieżne strzały, te pociski z wody Żadnej mi, Jago, nie uczynią szkody, Boś ty jest słońcem, a zaś serce moje Jest ogniem, a to śnieg topi oboje; I stąd się kula, niż uderzy, psuje: Słońce ją ciska, a ogień przyjmuje. NA TOŻ
Czy-li umyślnie, czy-li też omyłką Cisnęła na mnie Jaga śniegu bryłką. Trafiła w piersi, nie boli-ć, lecz spodnie Płuca poczuły z tej bryły pochodnie. Ach! ogień z śniegu? Kto by rzekł, że w ledzie I przez mróz ogień do serca zajedzie!
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 95
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, a mnie silny bóg zacina, Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.
Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje, Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina, Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina, Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.
Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany, Was prawo, mnie gwałt trzyma w tym więzieniu, Wam podczas sternik sfolguje zbłagany,
Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu. A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany, Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu. DO TRUPA
Leżysz zabity i jam też zabity, Ty — strzałą śmierci
, a mnie silny bóg zacina, Wy macie wyniść, jam bez tej nadzieje.
Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje, Was pręt od grzbieta, mnie z serca zacina, Wam nogi łańcuch, a mnie szyję zgina, Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.
Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany, Was prawo, mnie gwałt trzyma w tym więzieniu, Wam podczas sternik sfolguje zbłagany,
Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu. A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany, Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu. DO TRUPA
Leżysz zabity i jam też zabity, Ty — strzałą śmierci
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 105
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971