Kto widział, kiedy chmura nagłem ogniem błyśnie, Który straszliwem gromem sam Jupiter ciśnie I przepędzi w zawarte miejsce, gdzie schowane Leżą węgle, z saletrą i z siarką zmieszane; Ledwie padnie, ledwie tknie, jako się nagłemi Ziemia i niebo świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prędko za
Kto widział, kiedy chmura nagłem ogniem błyśnie, Który straszliwem gromem sam Jupiter ciśnie I przepędzi w zawarte miejsce, gdzie schowane Leżą węgle, z saletrą i z siarką zmieszane; Ledwie padnie, ledwie tknie, jako się nagłemi Ziemia i niebo świeci ogniami strasznemi, Które mury z samego gruntu wyrywają I wielkiemi kamieńmi do nieba ciskają:
LXXIX.
Taki beł właśnie Orland i tak się zdał srogi, Kiedy stanął po onem padnieniu na nogi, Tak straszną postać i twarz i wzrok niósł gniewliwy, Żeby się go sam Mars bał, nie tylko lękliwy Król fryzyjski: śpiesznie wzad powracał, wodzami Uciekając przed jego srogiemi gniewami; Ale tak prętko za
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 191
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ani Świetnych klejnotów promień serce tak urani. Snadź to i przyjacioły mało wierne czyni, Bo każdy sobie woli; więc też i bogini Cudze modlitwy głuchym uchem omijała, A na swą stronę miasto nich zamiłowała. Co ją za myśli, co ją za chęci miotały? Jako na wielkim morzu rozigrane wały Styru nie słuchającym okrętem ciskają, A władze ani wiosła, ani żagle mają, Tak Wenus w zapalonym sercu się mieszała. Bo acz wszystko po myśli mieć się nadziewała, Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki, I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje, Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje. Nie
ani Świetnych klejnotów promień serce tak urani. Snadź to i przyjacioły mało wierne czyni, Bo każdy sobie woli; więc też i bogini Cudze modlitwy głuchym uchem omijała, A na swą stronę miasto nich zamiłowała. Co ją za myśli, co ją za chęci miotały? Jako na wielkim morzu rozigrane wały Styru nie słuchającym okrętem ciskają, A władze ani wiosła, ani żagle mają, Tak Wenus w zapalonym sercu się mieszała. Bo acz wszystko po myśli mieć się nadziewała, Ale drobniejsze lata i wiek jeszcze mięki, I czekania dalekie, i zwłoki przez dzięki Wątliły w niej otuchy i wolne nadzieje, Bo miłość za jeden dzień dosyć osiwieje. Nie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 93
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
; Stoi na nim Kupidynek Z strzałami, Wenery synek; Przed nim jakieś plotki z lazek, Francuski to wynalazek. Dalej idę i zbłądziłem, Z myślą długo się biedziłem, Dokąd pierwej iść; obaczę Piłki i tych nie przebaczę: Na długiej ławie kamienie Żelazne są, nie krzemienie; Patrzę, jeden wprzód ciskają, Drugie go z ławy zrzucają;
A który w kraju zostanie, Temu się ta gra dostanie. Pomknę się dalej: fontana! Neptun na niej, tuż altana, W której malowania buczne; Są tam rzeczy pańskie, sztuczne. Podwierzchem wkoło ganeczek I wesoły alkiereczek. Nadole piwnica chłodna, Czasem i w
; Stoi na nim Kupidynek Z strzałami, Wenery synek; Przed nim jakieś plotki z lazek, Francuski to wynalazek. Dalej idę i zbłądziłem, Z myślą długo się biedziłem, Dokąd pierwej iść; obaczę Piłki i tych nie przebaczę: Na długiej ławie kamienie Żelazne są, nie krzemienie; Patrzę, jeden wprzód ciskają, Drugie go z ławy zrzucają;
A który w kraju zostanie, Temu się ta gra dostanie. Pomknę się dalej: fontana! Neptun na niej, tuż altana, W której malowania buczne; Są tam rzeczy pańskie, sztuczne. Podwierzchem wkoło ganeczek I wesoły alkiereczek. Nadole piwnica chłodna, Czasem i w
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 69
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
postępek innych zaciągnął? Ale rzeczesz iż to już śmiercią zapieczętowała? bo musiała testament z dobrej woli ma być/ wszak tej klauzuły każdego testamentu zawsze zażywacie/ sanus mente et corpore, non com pulsus nec coactus. Jako gdy Rusinowi złodziejowi drudzy jego pobratinowie każą wlęść na drzewo i uwiązać się/ potym wszyscy czym kto może ciskają nań wołając/ perewerny se smerde: tak długo że potłuczony spadnie i zawiśnie na powrozie. Taka to twoja pieczęć i testament warowny. Jednak i na te pieczęć/ miasto wosku/ daję odpowiedź z Doktorami w prawie biegłymi: powołanie złoczyńce abo czarownice śmiercią potwierdzone/ nie ma większej wagi/ aniżeli powołanie poprzysiężone. A
postępek innych záćiągnął? Ale rzeczesz iż to iuż śmierćią zápieczętowáłá? bo muśiáłá testáment z dobrey woli ma bydź/ wszák tey klauzuły káżdego testámentu záwsze záżywáćie/ sanus mente et corpore, non com pulsus nec coactus. Iáko gdy Ruśinowi złodzieiowi drudzy iego pobrátinowie każą wlęść ná drzewo y vwiązáć się/ potym wszyscy czym kto może ćiskáią nan wołáiąc/ perewerny se smerde: ták długo że potłuczony spadnie y záwiśnie ná powroźie. Taka to twoiá pieczęć y testáment wárowny. Iednak y ná te pieczęć/ miasto wosku/ dáię odpowiedź z Doktorámi w prawie biegłymi: powołánie złoczyńce ábo czárownice śmierćią potwierdzone/ nie ma większey wagi/ ániżeli powołánie poprzyśiężone. A
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 90
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
obłożę. O ochędostwie na okręcie czujcie, Smrodu żadnego w niem nie przechowujcie! Zawsze gdy morskie swąd nimfy uczują, Z gniewem go na brzeg i falą rumują. Bójcież ich gniewać, bądźcie ochędożni, Niech was plugastwo z nimfami nie rożni! Straszliwa ich złość, gdy się rozgniewają, Mizernie okręt i z ludźmi ciskają”. Więcej i innych z owych protokułów — Przy pompie siedząc — czytał artykułów, Winy naznaczał, w jakie popadali Ci, co by prawa jego nie słuchali. A na ostatek korbacz i karbonę W budzie zawiesił na ustawę onę, Iż gdyby bogacz tknął wbrew prawo jego, Żeby w karbonę włożył co srebrnego, A
obłożę. O ochędostwie na okręcie czujcie, Smrodu żadnego w niem nie przechowujcie! Zawsze gdy morskie swąd nimfy uczują, Z gniewem go na brzeg i falą rumują. Bójcież ich gniewać, bądźcie ochędożni, Niech was plugastwo z nimfami nie rożni! Straszliwa ich złość, gdy się rozgniewają, Mizernie okręt i z ludźmi ciskają”. Więcej i innych z owych protokułów — Przy pompie siedząc — czytał artykułów, Winy naznaczał, w jakie popadali Ci, co by prawa jego nie słuchali. A na ostatek korbacz i karbonę W budzie zawiesił na ustawę onę, Iż gdyby bogacz tknął wbrew prawo jego, Żeby w karbonę włożył co srebrnego, A
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 46
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, do nich na bacie popłynęliśmy. Tameśmy się z Zbigniewem Gorayskim przywitali i na pytanie jego o naszych szturmach powiedzieliśmy mu. Gorayski także swoje niebezpieczeństwa przed nami opowiada, jako okręt błądził, co ludzie z strachu czynili, jako reja porwawszy się jednego zabiła, jako w morze drudzy dla uspokojenia onego relikwie ciskają, insi się do desek przypasowali. A tu Gorayski skończywszy strachy morskie o szczęśliwej wojnie pod Berestecz- kijem powiada. Dnia 23 czerwca Król J.M. na drugą stronę Styru idzie z wojskiem. Dnia 24 czerwca książę Jego Mość Wiśniowieckie, wojewoda ruski, za Królem J.M. przeprawuje się. Król Jego M
, do nich na bacie popłynęliśmy. Tameśmy się z Zbigniewem Gorayskim przywitali i na pytanie jego o naszych szturmach powiedzieliśmy mu. Gorayski także swoje niebezpieczeństwa przed nami opowiada, jako okręt błądził, co ludzie z strachu czynili, jako reja porwawszy sie jednego zabiła, jako w morze drudzy dla uspokojenia onego relikwie ciskają, insi się do desk przypasowali. A tu Gorayski skończywszy strachy morskie o szczęśliwej wojnie pod Berestecz- kiem powiada. Dnia 23 czerwca Król J.M. na drugą stronę Styru idzie z wojskiem. Dnia 24 czerwca książę Jego Mość Wiśniowieckie, wojewoda ruski, za Królem J.M. przeprawuje się. Król Jego M
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 130
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Nie śmiał, wiadom Polaków, których Ty sam, Panie, Bronisz, w czasie szczęśliwym nosić wojny na nie; Poznał, mówię, żeś Ty sam sprawiedliwy, Boże, Kiedyś na nich obrócił ich harde poroże: Sromotnie pyszne czoła i znak swego cara Kładzie u nóg zwycięzcom nie strzymana wiara, Sromotnie broń ciskają, a sami w niewolą Wieczną idą; późno cię patrząc oczy bolą, O dumny Szeremecie! znaj, że sprawiedliwy Bóg i karze każdego, kto cudzego chciwy. Sprawiedliwyś, o Boże, żaden człowiek żywy Twych zwycięstw nie policzy, Boże litościwy; Tobie chwała i wieczny triumf ma być, Panie, A nam
Nie śmiał, wiadom Polaków, których Ty sam, Panie, Bronisz, w czasie szczęśliwym nosić wojny na nie; Poznał, mówię, żeś Ty sam sprawiedliwy, Boże, Kiedyś na nich obrócił ich harde poroże: Sromotnie pyszne czoła i znak swego cara Kładzie u nóg zwycięzcom nie strzymana wiara, Sromotnie broń ciskają, a sami w niewolą Wieczną idą; późno cię patrząc oczy bolą, O dumny Szeremecie! znaj, że sprawiedliwy Bóg i karze każdego, kto cudzego chciwy. Sprawiedliwyś, o Boże, żaden człowiek żywy Twych zwycięstw nie policzy, Boże litościwy; Tobie chwała i wieczny tryumf ma być, Panie, A nam
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 480
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Ale skoro mężna mać zębem weń uderzy I porwie go za ucho, one przy macierzy Wziąwszy serce, łakome gęby zajuszają I morzyć go macierzy śmiałej pomagają, Ten go za brzuch, a ten go za bok rwie: tak owi Naprzeciw surowemu szli Rodomontowi, Kamienie nań to z dachów, to z okien ciskają, Drudzy nań z bliska chmury pocisków puszczają.
XVI.
Pieszych, jeznych tak wiele zewsząd każdą drogą Przybywa ze wszytkich stron, że się ledwie mogą Zmieścić w przestronem rynku; lecą, jako pszczoły Pełnem rojem, wonnemi obkarmione zioła, Że choćby beli nadzy wszyscy, nieubrani, Choćby tak, jako rzepa, mogli
.
Ale skoro mężna mać zębem weń uderzy I porwie go za ucho, one przy macierzy Wziąwszy serce, łakome gęby zajuszają I morzyć go macierzy śmiałej pomagają, Ten go za brzuch, a ten go za bok rwie: tak owi Naprzeciw surowemu szli Rodomontowi, Kamienie nań to z dachów, to z okien ciskają, Drudzy nań z blizka chmury pocisków puszczają.
XVI.
Pieszych, jeznych tak wiele zewsząd każdą drogą Przybywa ze wszytkich stron, że się ledwie mogą Zmieścić w przestronem rynku; lecą, jako pszczoły Pełnem rojem, wonnemi obkarmione zioły, Że choćby beli nadzy wszyscy, nieubrani, Choćby tak, jako rzepa, mogli
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 40
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nasamego Syna a katolicy zaś i Na syna i Na matkę wołają zgoła weryfikuje się owa Sentencja Qui nescit orare discedat in Mare Wpadło mi to przecię na myśl żem musiał zawołać Boże niedaj nam ginąc wszak widzisz taką tu puściliśmy się intencyją że Nachwałę i nasłuzbę twoję z miasta ludzie biegną z Sznorami co zwyczajnie ciskają toniącym wołają na nas kiwają rękami niesłyszemy nić co tez nasi wołają oni niesłyszą. Bo kiedy morze igra to taki huk uczyni się jako zdział bił. A tym czasem juzesmy tez blisko bulwarków co nas przyniesie wał do Bulwarku to znowu nas impet wody odrzuci na morze. Znowu inszy wał przybije, znowu odrzuci.
nasamego Syna a katolicy zas y Na syna y Na matkę wołaią zgoła weryfikuie się owa Sentencyia Qui nescit orare discedat in Mare Wpadło mi to przecię na mysl żem musiał zawołać Boże nieday nąm ginąc wszak widzisz taką tu puscilismy się intencyią że Nachwałę y nasłuzbę twoję z miasta ludzie biegną z Sznorami co zwyczaynie ciskaią toniącym wołaią na nas kiwaią rękami niesłyszemy nić co tez nasi wołaią oni niesłyszą. Bo kiedy morze igra to taki huk uczyni się iako zdział bił. A tym czasem iuzesmy tez blisko bulwarkow co nas przyniesie wał do Bulwarku to znowu nas impet wody odrzuci na morze. Znowu inszy wał przybiie, znowu odrzuci.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 67
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
dla czego się byli w nocy po lesie ukryli/ a teraz na rozproszone i bez zbroje/ żniwem zabawione znagła wypadli/ niektórych pobiwszy/ drugich strwożyli/ zaraz i konnymi wozami otoczyli. Bitwa z wozów u nich taka jest. Naprzód z wozami wpadszy w wojsko/ w szerz i w zdłuż biegają/ broń rozmaitą ciskają/ częścią strachem koni/ częścią skrzypieniem koł/ szyki trwożą i mylą/ a gdy miedzy konne wbiegają/ skoczywszy z wozów/ pieszo się biją/ woźnice zatym z wojska wyjezdżając/ w takim placu czekać zwykli/ aby owi jeśli od nieprzyjaciela gwałt mają/ snadno się do nich wrócić mogli. Otoż i prędkością konnym/
dla czego sie byli w nocy po leśie vkryli/ á teraz ná rozproszone y bez zbroie/ żniwem zábáwione znagłá wypádli/ niektorych pobiwszy/ drugich strwożyli/ záraz y konnymi wozámi otoczyli. Bitwá z wozow v nich táka iest. Naprzod z wozámi wpadszy w woysko/ w szerz y w zdłuż biegáią/ broń rozmáitą ćiskáią/ częśćią stráchem koni/ częśćią skrzypieniem koł/ szyki trwożą y mylą/ á gdy miedzy konne wbiegáią/ skoczywszy z wozow/ pieszo sie biią/ woźnice zátym z woyská wyiezdżáiąc/ w tákim plácu czekáć zwykli/ áby owi iesli od nieprzyiaćielá gwałt máią/ snádno sie do nich wroćić mogli. Otoż y prędkośćią konnym/
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 89.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608