. Lecz przestrzegam znowu: Niejeden kwoli głupie rzeczonemu słowu Błaznem zrazu zostawszy, wieczne pośmiewisko I do śmierci onego słówka wziął przezwisko.” Prawił tatuś szedziwy; jakoby groch ciskał Na ścianę, tyle w onym głupim synu zyskał. Bynajmniej nie uważał, chociaż tu stał ciałem; We łbie to psy, to konie biegają mu cwałem. Choćbyś mu kładł łopatą rozum, choćby księgi Jadał, niech ma stu mistrzów, ten mądrym z mitręgi Nie będzie, jakobyś też wodę czerpał sitem, Komu umknie natura i sam nie chce przy tem. Z pracą rozum przychodzi, nie miękkie go puchy Rodzą, nie w maśle z cukrem smażone pampuchy:
. Lecz przestrzegam znowu: Niejeden kwoli głupie rzeczonemu słowu Błaznem zrazu zostawszy, wieczne pośmiewisko I do śmierci onego słówka wziął przezwisko.” Prawił tatuś szedziwy; jakoby groch ciskał Na ścianę, tyle w onym głupim synu zyskał. Bynajmniej nie uważał, chociaż tu stał ciałem; We łbie to psy, to konie biegają mu cwałem. Choćbyś mu kładł łopatą rozum, choćby księgi Jadał, niech ma stu mistrzów, ten mądrym z mitręgi Nie będzie, jakobyś też wodę czerpał sitem, Komu umknie natura i sam nie chce przy tem. Z pracą rozum przychodzi, nie miękkie go puchy Rodzą, nie w maśle z cukrem smażone pampuchy:
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 374
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Przerażony na sercu z anielskiej gładkości, Która w niem oziębione zagrzała wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie obrał, którego nauczył, Na co go potrzebował; temu to poruczył, Aby
.
Przerażony na sercu z anielskiej gładkości, Która w niem oziębione zagrzała wnętrzności; Ale widząc, że ona o to nic nie dbała I w drogę dalszą jachać, nie bawiąc się, chciała, Aby za nią nadążył, przez sto ubogiemu Sztychów dał osiełkowi ostrogą swojemu. Ale on ledwie stępią wlecze się leniwo, Na cwał pewnie nie pójdzie nigdy, jako żywo.
XXXII.
A iż śpiesznie pojeżdżać Angelika jęła, Widząc, żeby mu zbyła i z oczu zginęła, Wrócił się w zad i przyzwał do swego mieszkania Czartów, zawsze posłusznych jego rozkazania. Jednego sobie obrał, którego nauczył, Na co go potrzebował; temu to poruczył, Aby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 155
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
beł zostawił I jako serce zawsze żałosne czuł w sobie, Tak i sam ustawicznie chciał chodzić w żałobie.
XXXIV.
Między inszemi dary Marsyli bogaty Dał beł Mandrykardowi koń kasztanowaty, Z Fryzę matki zrodzony a z Hiszpana ojca; Na tego wsiada zbrojny Mandrykard i bojca Przyłożywszy, mocno go w oba boki kole I bieżąc wielkiem cwałem sam jeden przez pole, Przysięga nie wrócić się do afrykańskiego Wojska, jeśli nie najdzie rycerza czarnego.
XXXV.
Jadąc tak, w drodze potkał siła tych i owych, Którzy ledwie zdrowo rąk uszli Orlandowych: Ci synów, ci przyjaciół, znajomych płakali, Ci od niego zabitej braciej żałowali. Jeszcze myśli lękliwe i serca
beł zostawił I jako serce zawsze żałosne czuł w sobie, Tak i sam ustawicznie chciał chodzić w żałobie.
XXXIV.
Między inszemi dary Marsyli bogaty Dał beł Mandrykardowi koń kasztanowaty, Z Fryzę matki zrodzony a z Hiszpana ojca; Na tego wsiada zbrojny Mandrykard i bojca Przyłożywszy, mocno go w oba boki kole I bieżąc wielkiem cwałem sam jeden przez pole, Przysięga nie wrócić się do afrykańskiego Wojska, jeśli nie najdzie rycerza czarnego.
XXXV.
Jadąc tak, w drodze potkał siła tych i owych, Którzy ledwie zdrowo rąk uszli Orlandowych: Ci synów, ci przyjaciół, znajomych płakali, Ci od niego zabitej braciej żałowali. Jeszcze myśli lękliwe i serca
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 304
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
Ujźrzawszy Sarraceny na się następ taki, Strachu i przyszłej klęski ukazują znaki; Widać, że jem drżą drzewa pochylone w ręku, Nogi w strzemionach, wodza trzymane u łęku. Sam Pulian nie znając Rynalda mężnego, Strachu nie pokazuje po sobie żadnego I tak tęgiego wstrętu się nie spodziewając, Bieży przeciwko niemu, na cwał popuszczając.
XLV.
I w poskoku składa się za drzewem i zbiera Wszytko ciało do kupy jednej, potem zwiera Zawodnika obiema zaraz ostrogami I wypuszcza mu na bieg rzeźwiejszy wodzami. Drugi męstwa nie zmyśla, ale uderzeniem Pokazuje, że się w niem zgadza rzecz z imieniem I że kopią także kształtnie złożyć umie I że się
.
Ujźrzawszy Sarraceny na się następ taki, Strachu i przyszłej klęski ukazują znaki; Widać, że jem drżą drzewa pochylone w ręku, Nogi w strzemionach, wodza trzymane u łęku. Sam Pulian nie znając Rynalda mężnego, Strachu nie pokazuje po sobie żadnego I tak tęgiego wstrętu się nie spodziewając, Bieży przeciwko niemu, na cwał popuszczając.
XLV.
I w poskoku składa się za drzewem i zbiera Wszytko ciało do kupy jednej, potem zwiera Zawodnika obiema zaraz ostrogami I wypuszcza mu na bieg rzeźwiejszy wodzami. Drugi męstwa nie zmyśla, ale uderzeniem Pokazuje, że się w niem zgadza rzecz z imieniem I że kopią także kształtnie złożyć umie I że się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 368
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wziąć a pół łokcia/ abo łokieć wzdłuż z parę zamkli/ z obu końcu/ jako u nożnej poboczy Końskiej uczynić dać/ i jeden koniec u Kawecana przy Policzku/ a drugi u rączki/ niech będzie napięty. Tak Konia przypiętego na one jego niepowolną stronę/ będziesz przejeżdzał często stępią w kłos/ z kłosu na cwał. Jednak czasem przepinając na drugą stronę/ żeby się jeźdcowi/ i Koniowi nie zawrócił łeb. Jeślibyś jeszcze tym onego uporu nie mógł naprawić. Poranu tedy gdy już obrok zie/ włożyć nań poprąg i użdzienicę/ i Kawecan/ i jednym rzemieniem dla zauzdania pod Piersi/ a drugim za Policzek/ na
wźiąć á poł łokćiá/ ábo łokieć wzdłuż z parę zámkli/ z obu końcu/ iáko v nożney poboczy Końskiey vczynić dáć/ y ieden koniec v Káwecaná przy Policzku/ á drugi v rączki/ niech będźie nápięty. Ták Koniá przypiętego ná one iego niepowolną stronę/ będźiesz przeieżdzał często stępią w kłos/ z kłosu ná cwał. Iednák czásem przepináiąc ná drugą stronę/ żeby sie ieźdcowi/ y Koniowi nie záwroćił łeb. Ieślibys ieszcze tym onego vporu nie mogł nápráwić. Poránu tedy gdy iuż obrok zie/ włożyć nań poprąg y vżdźienicę/ y Káwecan/ y iednym rzemieniem dla záuzdánia pod Pierśi/ á drugim zá Policzek/ ná
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 17
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
ubłaga.
Senatorom zaś tym, co się do króla wiążą, co go podżegają, a drudzy zdrowemi radami nie odwodzą go ani się oponują, powiedzcie odemnie, niech pomnią na Pana Boga sprawiedliwego i na przysięgi swoje, niech się użalą ojczyzny spólnej, niechaj chcąc i widząc tak bliski upadek jej, gwałtem i na cwał na ten zły raz nie pędzą jej. Jeśli co inszego, a pewniejszego in hoc casu wiedzą, niech candide postąpią, niech otworzą, niech pokażą jawnie. Jeśli też co przeciwnego, a Rzpltej szkodliwego swoim tylko aby przewiedli afektom, swoim rzeczom prywatnym dogadzając, upornie i obstinate prowadzą, niech pamiętają na srogi sąd boży
ubłaga.
Senatorom zaś tym, co się do króla wiążą, co go podżegają, a drudzy zdrowemi radami nie odwodzą go ani się opponują, powiedzcie odemnie, niech pomnią na Pana Boga sprawiedliwego i na przysięgi swoje, niech się użalą ojczyzny spólnej, niechaj chcąc i widząc tak blizki upadek jej, gwałtem i na cwał na ten zły raz nie pędzą jej. Jeśli co inszego, a pewniejszego in hoc casu wiedzą, niech candide postąpią, niech otworzą, niech pokażą jawnie. Jeśli też co przeciwnego, a Rzpltej szkodliwego swoim tylko aby przewiedli affektom, swoim rzeczom prywatnym dogadzając, upornie i obstinate prowadzą, niech pamiętają na srogi sąd boży
Skrót tekstu: PrzestPotrzCz_II
Strona: 153
Tytuł:
Przestroga Rzpltej potrzebna, którą kanclerz on Zamoyski dwiema szlachcicom godnym wiary, ukazawszy się niedawno, in publicum podać i komu należy, odnieść kazał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
. instrument muzyczny. Flota. zgromadzenie okrętów na morze, alias wojsko wodne. Furwach. straż graniczna. Furie. jędze piekielne, biorą się za gniew i zawziętość.
G. Galery. statki wodne wojenne. Galeria. sala, albo wystawa na wolny prospekt. Galop. bieg koński większy od kłosu, mierniejszy od cwału. Giaur, u Turków, to co poganin. Gimia. statek wodny nakształt małego okrętu. Goniec przed Wielkim Posłem był J. P. Goltsz Generał Wojsk J. K. M. Goniec nazywa się i poseł w rzeczach mniejszych alias posłannik. jednak w rzeczach jakiej importancyj. Grabiesz. zabranie rzeczy gwałtem.
. instrument muzyczny. Flota. zgromádzenie okrętow ná morze, alias woysko wodne. Furwach. straz grániczna. Furye. iędze piekielne, biorą się za gniew y zawźiętość.
G. Gálery. státki wodne woienne. Gálerya. sala, albo wystáwa ná wolny prospekt. Galop. bieg koński większy od kłosu, miernieyszy od cwału. Giaur, u Turkow, to co poganin. Gimia. státek wodny nakształt małego okrętu. Goniec przed Wielkim Posłem był J. P. Goltsz Generał Woysk J. K. M. Goniec nazywa się y poseł w rzeczách mnieyszych alias posłánnik. iednák w rzeczach iakiey importáncyi. Grábiesz. zábránie rzeczy gwałtem.
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 352
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
tego nikt inny Tylko mój namilejszy jedyny, Którego z nami dwie lecie Nie dostaje na tym świecie.
Ty w martwym już odpoczywasz grobie, Ja przecię kwiatki niosę tobie; Przyjmiże wieniec różany Ode mnie, mój ukochany!
A jako te róże są odmienne, Ułomne, słabe i jednodzienne, Jako niehamowna rzeka Do morza cwałem ucieka
Tak prędko wiek nasz krótki upływa, Tak co dzień żywota nam ubywa, Że ani godziny wiemy, Kiedy się w proch rozsypiemy. DZIESIĄTA: BOHYMNIA
Patrzaj, jak ogniem niebieskim dotknione Przemieniają się śniegi w rzeki wrone; Kędy po lodzie wóz przejechał brzegi, Naładowane pływają komiegi.
Dąbrowa nocnej napojona rosy
tego nikt iny Tylko mój namilejszy jedyny, Którego z nami dwie lecie Nie dostaje na tym świecie.
Ty w martwym już odpoczywasz grobie, Ja przecię kwiatki niosę tobie; Przyjmiże wieniec różany Ode mnie, mój ukochany!
A jako te róże są odmienne, Ułomne, słabe i jednodzienne, Jako niehamowna rzeka Do morza cwałem ucieka
Tak prędko wiek nasz krótki upływa, Tak co dzień żywota nam ubywa, Że ani godziny wiemy, Kiedy się w proch rozsypiemy. DZIESIĄTA: BOHYMNIA
Patrzaj, jak ogniem niebieskim dotknione Przemieniają się śniegi w rzeki wrone; Kędy po lodzie wóz przejechał brzegi, Naładowane pływają komiegi.
Dąbrowa nocnej napojona rosy
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 113
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
potem onego wsadziła, Na którem młoda pani dopiero jeździła. Tak z nią dalej jachała baba, im strojniejsza I im piękniej ubrana, tem dobrze szpetniejsza. Trzy dni z sobą jachały, ale nic takiego Nie trafiło się jem tam pisania godnego.
CXVII.
Czwartego dnia, gdy sobie powoli jachały, Rycerza, który wielkiem cwałem biegł, potkały. Chcecie wiedzieć, kogo to? - Powiem wam: Zerbina, Króla cnego szockiego jedynego syna, Przykład rzadkiej ludzkości i wielkiej dzielności, Który się gryzł sam w sobie od wielkiej żałości, Że się nie mógł nad jednem pomścić, dla którego Nie mógł sprawić pewnego dzieła pobożnego. PIEŚŃ XX.
CXVIII
potem onego wsadziła, Na którem młoda pani dopiero jeździła. Tak z nią dalej jachała baba, im strojniejsza I im piękniej ubrana, tem dobrze szpetniejsza. Trzy dni z sobą jachały, ale nic takiego Nie trafiło się jem tam pisania godnego.
CXVII.
Czwartego dnia, gdy sobie powoli jachały, Rycerza, który wielkiem cwałem biegł, potkały. Chcecie wiedzieć, kogo to? - Powiem wam: Zerbina, Króla cnego szockiego jedynego syna, Przykład rzadkiej ludzkości i wielkiej dzielności, Który się gryzł sam w sobie od wielkiej żałości, Że się nie mógł nad jednem pomścić, dla którego Nie mógł sprawić pewnego dzieła pobożnego. PIEŚŃ XX.
CXVIII
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 142
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Tem się więcej, że twoją zostawa, raduję. Ty miasto mnie jej odtąd będziesz bojownikiem, Ty obrońcą w przygodzie, w drodze przewodnikiem Z tej umowy, która się między nami stała, Abyś ją tam prowadził, kędy będzie chciała”.
CXXIX.
Nie czeka odpowiedzi, ale konia kole I bieży dobrem cwałem do lasa przez pole. Zerbin, który rozumiał, że to rycerz jaki, Mówi do starej baby: „Niech wiem, kto to taki?” Zła, niecnotliwa baba, co dobrze wiedziała, Że się stąd miał barziej gryźć, tak odpowiedziała: „Nie rycerz to, masz wiedzieć: dziewica to była,
, Tem się więcej, że twoją zostawa, raduję. Ty miasto mnie jej odtąd będziesz bojownikiem, Ty obrońcą w przygodzie, w drodze przewodnikiem Z tej umowy, która się między nami stała, Abyś ją tam prowadził, kędy będzie chciała”.
CXXIX.
Nie czeka odpowiedzi, ale konia kole I bieży dobrem cwałem do lasa przez pole. Zerbin, który rozumiał, że to rycerz jaki, Mówi do starej baby: „Niech wiem, kto to taki?” Zła, niecnotliwa baba, co dobrze wiedziała, Że się stąd miał barziej gryźć, tak odpowiedziała: „Nie rycerz to, masz wiedzieć: dziewica to była,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 145
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905