różnosząc/ krzcili ich i nawracali do Chrystusa/ i sami jakoby skacząc szli z radością na śmierć/ za imię jego święte. Ibant gaudentes à conspectu concilij, quoniam digni habiti sunt pro nomine Iesu contumeliam pati. Piąte bankiety były Coenae Pontificiales, na których najwyższy kapłani/ co przedniejszych z ludu Rzymskiego/ i Senat wszytek częstowali/ aby ich tą ludzkością swoją do szanowania kapłanów i zachowania religii swojej pociągali. Czynili tedy bankiety dostatnie/ i upominki jakoby rzeczy jakichsi świętych między nie rozdawali. Chrystus Jezus/ secudùm ordinem Melchiesedech. Pontifex factus in aeternum daleko bankietem swoim przewyższył Caenas Pontificales Romanorum, bo nie tylko do bankietowania miał Caenaculum grande stratum, ale
roznosząc/ krzćili ich y náwrácáli do Chrystusá/ y sámi iákoby skacząc szli z rádośćią ná śmierć/ zá imię iego święte. Ibant gaudentes à conspectu concilij, quoniam digni habiti sunt pro nomine Iesu contumeliam pati. Piąte bánkiety były Coenae Pontificiales, ná ktorych naywyższy kápłáni/ co przednieyszych z ludu Rzymskiego/ y Senat wszytek częstowáli/ áby ich tą ludzkośćią swoią do szánowánia kápłánow y záchowánia religiey swoiey poćiągáli. Czynili tedy bánkiety dostátnie/ y vpominki iákoby rzeczy iákichśi świętych między nie rozdawáli. Chrystus Iezus/ secudùm ordinem Melchiesedech. Pontifex factus in aeternum dáleko bánkietem swoim przewyższył Caenas Pontificales Romanorum, bo nie tylko do bánkietowánia miał Caenaculum grande stratum, ále
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 63
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
dalszym procederem konwinkował Elensdorfa. Przyjechał Elensdorf do Wilna, chcąc stawać do rozprawy. Produkował sumy, które swymi pieniędzmi opłacił, gdyż ta Elensdorfowa była trochę stratna.
Zebrała się tedy do Wilna cała familia Zabiełłowska, in capite której podczaszy naówczas, a potem marszałek kowieński, mój dobrodziej, z którymi razem miałem stancją. Częstowaliśmy prawie co dzień deputatów alternatą, raz ja, drugi raz Kossakowski, i często napijając się, bo to przez pięć niedziel trwało, zdrowia sobie nadrujnowałem, że diarei dostałem. Elensdorf dał się na resztę kondemnować i ja na Grabowskim i Parowińskiej kondemnatę otrzymałem.
Pod tenże czas konkurencja Zabiełły, marszałka
dalszym procederem konwinkował Elensdorfa. Przyjechał Elensdorf do Wilna, chcąc stawać do rozprawy. Produkował sumy, które swymi pieniędzmi opłacił, gdyż ta Elensdorfowa była trochę stratna.
Zebrała się tedy do Wilna cała familia Zabiełłowska, in capite której podczaszy naówczas, a potem marszałek kowieński, mój dobrodziej, z którymi razem miałem stancją. Częstowaliśmy prawie co dzień deputatów alternatą, raz ja, drugi raz Kossakowski, i często napijając się, bo to przez pięć niedziel trwało, zdrowia sobie nadrujnowałem, że diarei dostałem. Elensdorf dał się na resztę kondemnować i ja na Grabowskim i Parowińskiej kondemnatę otrzymałem.
Pod tenże czas konkurencja Zabiełły, marszałka
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 181
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Tam gdy byłem, tedy ksiądz Garski, jezuita, teolog i dawny faworyt kanclerski, począł ze mną mówić o wakującym post fata Suzina podkomorstwie brzeskim, abym się starał o podkomorstwo, obiecując, że Sapieha kanclerz ochotnie i szczerze w tym mi dopomagać będzie. Szlachta i inni distinctiores zwyczajnie przy częstowaniach moich tym mię częstowali honorem. Sapieha kanclerz, mając mię za przywiązanego do księcia Czartoryskiego podkanclerzego — jakoż tak było — a rozumiejąc, że moja activitas na funkcji grodzkiej funduje się, gdyż koligacji w województwie brzeskim nie było, chciał się mnie pozbyć z grodu i na podkomorstwo promowować, a przy tym za pisarstwo mieć od nowego pisarza czerw
Tam gdy byłem, tedy ksiądz Garski, jezuita, teolog i dawny faworyt kanclerski, począł ze mną mówić o wakującym post fata Suzina podkomorstwie brzeskim, abym się starał o podkomorstwo, obiecując, że Sapieha kanclerz ochotnie i szczerze w tym mi dopomagać będzie. Szlachta i inni distinctiores zwyczajnie przy częstowaniach moich tym mię częstowali honorem. Sapieha kanclerz, mając mię za przywiązanego do księcia Czartoryskiego podkanclerzego — jakoż tak było — a rozumiejąc, że moja activitas na funkcji grodzkiej funduje się, gdyż koligacji w województwie brzeskim nie było, chciał się mnie pozbyć z grodu i na podkomorstwo promowować, a przy tym za pisarstwo mieć od nowego pisarza czerw
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 305
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Jeźdzców uprawiacze. Dlatego ich sobie podbił Filip Król Macedoński, aby ich Kawalerią umocnił, i przyozdobił swe Wojsko. Królów pogrzeb obchodząc, włosy sobie ucinali, żałobę nosili; przez rok nie tańcowali, nie śpiewali, nie grali, in signum wielkiego żalu. Bogów wenerowali ofiarą wieprzów. Na Święto swe Peloria zwane, Cudzoziemców częstowali, sługom swoim do stołu posługowali. Tu potop był Deubaliona, z rozlania Peneusza rzeki, według Greckich bajaczów. W tej Tessalii, jako też w Laryssie Mieście jej Stołecznym nad rzeką Peneus, item w Macedonii, Serbii, Bułgaryj, Żydzi mówią językiem Hiszpańskim, znać idą z tych, co je wygnał Ferdynand Król z
Ieźdzcow uprawiacze. Dlatego ich sobie podbił Filip Krol Macedoński, aby ich Kawaleryą umocnił, y przyozdobił swe Woysko. Krolow pogrzeb obchodząc, włosy sobie ucinali, żałobę nosili; przez rok nie tańcowali, nie śpiewali, nie grali, in signum wielkiego żalu. Bogow wenerowali ofiarą wieprzow. Na Swięto swe Peloria zwáne, Cudzoziemcow częstowali, sługom swoim do stołu posługowali. Tu potop był Deubaliona, z rozlania Peneusza rzeki, według Greckich baiaczow. W tey Tessalii, iako też w Larissie Mieście iey Stołecznym nad rzeką Peneus, item w Macedonii, Serbii, Bulgarii, Zydzi mowią ięzykiem Hiszpańskim, znać idą z tych, co ie wygnał Ferdynánd Krol z
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 432
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
po wyjściu ich z cesarskiej, mając na chlebie swym chętnie położonym Stanisława Strojnowskiego pułkownika Elearskiego, przy obecności wielu rycerskich ludzi wetami się zabawiających, kazał przynieść kulę z działa tureckiego do Elearów w ostatni dzień szturmów tureckich między tysiącami inszych wypaloną, mówiąc według starego przezwiska Elearów: Oto wety wasze Lisowskie, któremi was Turcy na konkluzji częstowali. Takie takiego rycerza wety, przed wodza Elearów. Mają albowiem prawdziwi rycerze potrawy swoje, przypominania sobie wzajem odwag rycerskich, słodsze nad cukry. Ten tedy heroicki wet, jeśliby się komu lada co zdał do położenia na tem tu miejscu, nie dziw, bo sam ladajaki; lecz jako u tego, komu go
po wyjściu ich z cesarskiej, mając na chlebie swym chętnie położonym Stanisława Strojnowskiego pułkownika Elearskiego, przy obecności wielu rycerskich ludzi wetami się zabawiających, kazał przynieść kulę z działa tureckiego do Elearów w ostatni dzień szturmów tureckich między tysiącami inszych wypaloną, mówiąc według starego przezwiska Elearów: Oto wety wasze Lisowskie, któremi was Turcy na konkluzyi częstowali. Takie takiego rycerza wety, przed wodza Elearów. Mają albowiem prawdziwi rycerze potrawy swoje, przypominania sobie wzajem odwag rycerskich, słodsze nad cukry. Ten tedy heroicki wet, jeśliby się komu lada co zdał do położenia na tem tu miejscu, nie dziw, bo sam ladajaki; lecz jako u tego, komu go
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 45
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
więźnia postępowali, odpowiedział: Ponieważ tak jest nad mniemanie nasze miłość narodu angielskiego przeciwko polskiemu, nie mamy Angielczyka okupnego, ale tego za tych sobie przywróciwszy, kontenci zostajemy. Za co gdy starzec wszelką wdzięczność różnie pokazował, i tamże się w polu (oni już swego pożądanego więźnia, a Elearowie też swoich mając) wzajem częstowali, pułkownik Elearski kazał nad prośbę tamtej strony, wszystkich więźniów których natenczas kilkadziesiąt było przyprowadzić, i tamże ich wolnością na znak miłości darował. Między którymi obaczywszy Megant kilku Mansfeldowych, a powiedziawszy iż taka miłość narodu polskiego wielkiej szczerości godna, wybrakował ich, przyznawając, iż to nie jego byli, a pułkownik Elearski, Elearskim
więźnia postępowali, odpowiedział: Ponieważ tak jest nad mniemanie nasze miłość narodu angielskiego przeciwko polskiemu, nie mamy Angielczyka okupnego, ale tego za tych sobie przywróciwszy, kontenci zostajemy. Za co gdy starzec wszelką wdzięczność różnie pokazował, i tamże się w polu (oni już swego pożądanego więźnia, a Elearowie też swoich mając) wzajem częstowali, pułkownik Elearski kazał nad prośbę tamtej strony, wszystkich więźniów których natenczas kilkadziesiąt było przyprowadzić, i tamże ich wolnością na znak miłości darował. Między którymi obaczywszy Megant kilku Mansfeldowych, a powiedziawszy iż taka miłość narodu polskiego wielkiej szczerości godna, wybrakował ich, przyznawając, iż to nie jego byli, a pułkownik Elearski, Elearskim
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 111
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
A Carskaż to kondycja abo Szlachecka? Jeśliż taka kondycja Carewiczowa w Hordzie/ toć inszych musi być podlejsza. Tenże Taranowski przyjachał do hordy Nahajskiej/ do pobratinów własnych tych Litewskich (bo Nachajską hordę tu zagnał Witułd do Litwy/ i są to właśni Nahajczykowie) i był u nich na czci: którego częstowali kobylem mlekiem/ końskim mięsem/ i baranim: ale mu nie barzo smakowała ona część/ abowiem obawiał się jakiej zdrady/ gdyż ci Tatarowie/ ani się Boga boją/ ani go też znają/ i czci ani cnoty w nich niemasz (czytaj pilno o szlachectwie Tatarskim w hordzie) ani też prawa żadnego mają/
A Carskaż to condicya ábo Szláchecka? Ieśliż táka condicya Carewiczowá w Hordźie/ toć inszych muśi być podleysza. Tenże Táránowski przyiáchał do hordy Náháyskiey/ do pobrátinow własnych tych Litewskich (bo Nácháyską hordę tu zágnał Witułd do Litwy/ y są to właśni Náháycżykowie) y był v nich ná cżći: ktorego cżęstowáli kobylem mlekiem/ końskim mięsem/ y báránim: ále mu nie bárzo smakowáłá oná cżęść/ ábowiem obáwiał się iákiey zdrády/ gdyż ći Tátárowie/ áni się Bogá boią/ áni go też znáią/ y cżći áni cnoty w nich niemász (czytay pilno o szláchectwie Tátárskim w hordźie) áni też práwá żadnego máią/
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 9
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
opuszczone mieli tez i Skrzydla na Papierach malowane w rękach trzymali dzidy a miasto Proporców węze i Zmye z Papieru klejone zawieszone Tandem o kilkoro Strzelenia Z Łuku kazano Stanąć, gdzie tak długo Subsistendo czekać musieliśmy, az wojska między któremi progrediebamur wszytkie Suo Ordine weszły do Stolicę gdzie jako i wdrodze zbytnim wrzaskiem Swojej muzyki nas częstowali A tak gdy już niedaleko brami i ziemlu nego horodu byliśmy, podkała karyta Carska Ichmę w polu, i wniej wyprawionej od Tronu kniaz Myszecki z drugim dumnym bojarem przymowali Przytejze karecie wyjechało kawalkaty koni dwieście na koniech barzo pięknych i barzo bogato ubranych Splendorem wyjezdzających opisować nietrzeba, bo wszytko Senatorowie i dzieci Ich wyjezdzały
opusczone mieli tez y Skrzydla na Papierach malowane w rękach trzymali dzidy a miasto Proporcow węze y Zmye z Papieru kleione zawieszone Tandem o kilkoro Strzelenia Z Łuku kazano Stanąc, gdzie tak długo Subsistendo czekać musielismy, az woyska między ktoremi progrediebamur wszytkie Suo Ordine weszły do Stolicę gdzie iako y wdrodze zbytnim wrzaskiem Swoiey muzyki nas częstowali A tak gdy iuz niedaleko brami y ziemlu nego horodu bylismy, podkała karyta Carska Jchmę w polu, y wniey wyprawioney od Tronu kniaz Myszecki z drugim dumnym boiarem przymowali Przyteyze karecie wyiechało kawalkaty koni dwiescie na koniech barzo pięknych y barzo bogato ubranych Splendorem wyiezdzaiących opisować nietrzeba, bo wszytko Senatorowie y dzieci Jch wyiezdzały
Skrót tekstu: CzartListy
Strona: 153
Tytuł:
Kopie listów do [...] Krzysztofa Paca
Autor:
Michał Czartoryski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
na ławkę podnóżkowąm napadł/ i tom odmósł. Tak tedy mąż święty zachowując w sercu cześć prawdzie i Mistrzowi/ ani winy ojcowskiej wydawał/ ani o grzech fałszu nie przychodził. Gregirius Dialog. lib: 2. cap: 1. Cierpliwość. Przykład II. Cierpliwi Mniszy Ojca/ który im jarzyny popsował barzo łaskawie częstowali. 157.
BYli dwa bracia Mniszy w jednej Celli mieszkający/ których pokorę i cierpliwość wiele z Ojców śś. wychwalało. Usłyszawszy to jeden ś. mąż/ chciał doświadczyć jeśłi prawdziwą pokorę mieli; przyszedł aby je nawiedził gdy go tedy z weselem przyjęli/ i wedle zwyczaju odprawiwszy modlitwy i Psalmodie/ wyszedszy za Cellę/
ná łáwkę podnożkowąm nápadł/ y tom odmosł. Tak tedy mąż święty záchowuiąc w sercu cześć prawdźie y Mistrzowi/ áni winy oycowskiey wydawał/ áni o grzech fałszu nie przychodźił. Gregirius Dialog. lib: 2. cap: 1. Cierpliwość. PRZYKLAD II. Cierpliwi Mniszy Oycá/ ktory im iárzyny popsował bárzo łáskáwie częstowáli. 157.
BYli dwá bráćia Mniszy w iedney Celli mieszkáiący/ ktorych pokorę y cierpliwośc wiele z Oycow śś. wychwaláło. Vsłyszawszy to ieden ś. mąż/ chciał doświadcżyć ieśłi prawdźiwą pokorę mieli; przyszedł áby ie náwiedźił gdy go tedy z weselem przyięli/ y wedle zwyczáiu odpráwiwszy modlitwy y Psálmodie/ wyszedszy zá Cellę/
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 169
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
konwiach, i kogokolwiek złapać mogły, jakiegokolwiek człowieka podobnego do tej kompanijej, i księdzom non parcendo, gwałtem brali onych i poili. Zowie się ta ich biesiada babi czomber, na którą kilkadziesiąt hultajstwa skupiwszy się wpół dnia owe łańcuchy i ubiór z bab gwałtem zdyjmowali, aż piechota zamkowa i ludzie ci, których poili i częstowali, potężną bronią odegnali od nich; kilkanaście trupem owych położyli, nabili, narąbali.
Tu zaś woźnica królowej im. zachorował na wnętrze. Temu, gdy doktor dał vomitorias, żaba przykra, chropowata gębą z niego wyszła żywa, która się w niej tak opierała, aż w zębach nogę uwięzła, ledwo ją ręką z
konwiach, i kogokolwiek złapać mogły, jakiegokolwiek człowieka podobnego do tej kompanijej, i księdzom non parcendo, gwałtem brali onych i poili. Zowie się ta ich biesiada babi czomber, na którą kilkadziesiąt hultajstwa skupiwszy się wpół dnia owe łańcuchy i ubiór z bab gwałtem zdyjmowali, aż piechota zamkowa i ludzie ci, których poili i częstowali, potężną bronią odegnali od nich; kilkanaście trupem owych położyli, nabili, narąbali.
Tu zaś woźnica królowej jm. zachorował na wnętrze. Temu, gdy doktor dał vomitorias, żaba przykra, chropowata gębą z niego wyszła żywa, która się w niej tak opierała, aż w zębach nogę uwięzła, ledwo ją ręką z
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 337
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958