. A moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Równe miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z bliźnięty, Tylko mi pofortuni
. A moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Rowne miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z bliźnięty, Tylko mi pofortuni
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 447
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tak jasnym blaskiem ziemi świecą, Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą; Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze Bez przypraw, które wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak
tak jasnym blaskiem ziemi świecą, Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą; Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze Bez przypraw, które wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nikt nie kasze, Waszej sławy klejnoty i herby to wasze: Ten klucz znaczy Zakluczyn, z którego się piszą Jordanowie; te trąby echem swym podwyższą Jordanów; tedy trąby mając sekundantem, Woda w znikomej rzece staje się Atlantem. O, jako srogi ciężar, jako wielkie brzemię: I niebo, i sarmacką grzbietem dźwigał ziemię. Waszej to sławy trąby tak was w górę dźwigną, Że jej żadnej zazdrości pióra nie dościgną; Nieprzeżyte cnót waszych stawiając obrazy, Wszytkie tamy i wszytkie pozrucacie jazy. Żadne, żadne Jordanu nie strzymają wstręty, Aż w porcie wiecznej sławy postawi okręty. 346. ŁYSY
Piękne nieurodzaju wielkiego abrysy, Prosząc o defalkatę
nikt nie kasze, Waszej sławy klejnoty i herby to wasze: Ten klucz znaczy Zakluczyn, z którego się piszą Jordanowie; te trąby echem swym podwyższą Jordanów; tedy trąby mając sekundantem, Woda w znikomej rzece staje się Atlantem. O, jako srogi ciężar, jako wielkie brzemię: I niebo, i sarmacką grzbietem dźwigał ziemię. Waszej to sławy trąby tak was w górę dźwigną, Że jej żadnej zazdrości pióra nie dościgną; Nieprzeżyte cnót waszych stawiając obrazy, Wszytkie tamy i wszytkie pozrucacie jazy. Żadne, żadne Jordanu nie strzymają wstręty, Aż w porcie wiecznej sławy postawi okręty. 346. ŁYSY
Piękne nieurodzaju wielkiego abrysy, Prosząc o defalkatę
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 338
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
był jakiś ten Job, któremu woda na nogi, masło. Gdy byś się był dla glansu cielęcą polewką umywał, toby jeszcze, ale co po maśle na nogach. In sensu morali, gdy owo kto na samej ekspektatywie zostaje, jak został jednym urzędnikiem, tak nim umiera, tenże stołek młodym go dźwigał, który go osiwiałego nosi, nie umywa ten nóg masłem, nie idą mu smarownie rzeczy, ale szczęście jego, skrzypiąc się wlecze. 10. Przez te nogi Glossa ordinaria rozumie Kaznodziejów. Pedes Dei praedicatores. Nogi Boskie Kaznodzieje. Nie spodziewajciesz się Panowie, abyśmy głaskać mieli, bo noga nastąpić umie, głaskać
był iákiś ten Iob, ktoremu wodá ná nogi, másło. Gdy byś śię był dla glánsu ćielęcą polewką vmywał, toby ieszcze, ále co po máśle ná nogách. In sensu morali, gdy owo kto ná sámey expektátywie zostáie, iák został iednym vrzędnikiem, ták nim vmiera, tenże stołek młodym go dźwigał, ktory go ośiwiáłego nośi, nie vmywa ten nog másłem, nie idą mu smárownie rzeczy, ále szczęśćie iego, skrzypiąc się wlecze. 10. Przeż te nogi Glossa ordinaria rozumie Káznodźieiow. Pedes Dei praedicatores. Nogi Boskie Káznodźieie. Nie spodźiewayćiesz się Pánowie, ábyśmy głaskáć mieli, bo nogá nástąpić vmie, głaskáć
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 42
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
z palca/ i znowu Nauplius ten e Caphareo rediens, pokłoniwszy się/ za uczynność Paraecclesiarchowi odwdzięczył: puścił się z Cerkwi z drapieżą/ wyszedł za drzwi/ gdzie padszy na kamienie ryknie. Walając się potym/ bezecną duszę swoję bez spowiedzi/ i wszystkich inszych Chrześcijaninowi dobremu należytych Sacramentów/ w ręce temu/ którego jarzmo dźwigał/ oddał. Rzeknie kto/ a osobliwie z tej Sekty: Toś go już osądził? Odpowiadam: sam się osądził; bo każdy kto zle czyni/ a nie upamiętywa się/ sędziom sobie sam zostaje. Przydzie wtym Wielebny Ociec HELIZEVSZ PLETENIECKI z nabożnymi Ojcami i Bracią; a chcąc tak skorej śmierci wiedzieć przyczynę/
z pálcá/ y znowu Nauplius ten e Caphareo rediens, pokłoniwszy się/ zá vczynność Páráecclesiárchowi odwdźięczył: puśćił się z Cerkwi z drapieżą/ wyszedł zá drzwi/ gdźie padszy ná kámienie ryknie. Waláiąc się potym/ bezecną duszę swoię bez spowiedźi/ y wszystkich inszych Chrześciáninowi dobremu należytych Sácrámentow/ w ręce temu/ ktorego iárzmo dzwigał/ oddał. Rzeknie kto/ á osobliwie z tey Sekty: Toś go iuż osądźił? Odpowiádam: sam się osądźił; bo káżdy kto zle czyni/ á nie vpámiętywa się/ sędźiom sobie sam zostáie. Przydźie wtym Wielebny Oćiec HELIZEVSZ PLETENIECKI z nabożnymi Oycámi y Brácią; á chcąc ták skorey śmierći wiedźieć przyczynę/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 130.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, pfe hultaju, Jeszcze tobie z tej rany nie być dzisia w raju. I tak go zostawiły. Tak, widzę, człowieka Wesołego i w bólu dworuje paszczęka. 836. O Jędrzeju.
Nasz Jędrzej wychylając pełną aż do spodku, Upił się miodem, potym usnął na wychodku A gdy tak niespokojny ciężar w brzuchu dźwigał, Obiema się końcami nieborak urzygał A co więc z drugich często sam żartować umiał, Że już miał zgoła umrzeć, na ten czas rozumiał. Woła, księdza dla Boga! księdza mi potrzeba. Dusza się we mnie dzieli: pół się jej do nieba Kwapi gębą; połowa tyłem, zaś do piekła; Boję się
, pfe hultaju, Jeszcze tobie z tej rany nie być dzisia w raju. I tak go zostawiły. Tak, widzę, człowieka Wesołego i w bolu dworuje paszczeka. 836. O Jędrzeju.
Nasz Jędrzej wychylając pełną aż do spodku, Upił się miodem, potym usnął na wychodku A gdy tak niespokojny ciężar w brzuchu dźwigał, Obiema się końcami nieborak urzygał A co więc z drugich często sam żartować umiał, Że już miał zgoła umrzeć, na ten czas rozumiał. Woła, księdza dla Boga! księdza mi potrzeba. Dusza się we mnie dzieli: poł się jej do nieba Kwapi gębą; połowa tyłem, zaś do piekła; Boję się
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 300
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
dzień już Go nie widziały, znać, że mu insze wczasy barziej smakowały. Jakoż pewne odmiennej miłości dowody, gdy lepszej w cudzym szuka łóżeczku wygody! Ach, jakom noc w lamentach mizernie strawiła, w owdowiałej łożnicy gdym bez Ciebie była! Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli
dzień już Go nie widziały, znać, że mu insze wczasy barziej smakowały. Jakoż pewne odmiennej miłości dowody, gdy lepszej w cudzym szuka łóżeczku wygody! Ach, jakom noc w lamentach mizernie strawiła, w owdowiałej łożnicy gdym bez Ciebie była! Już prawie ranną Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 105
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Bożej/ jako obżałowany złoczyńca za nas wszystkich/ i barzo nisko/ jakoby te wszytkie zbrodnie sam zrobił/ się upokorzył. Win tych naszych przenosiny na Pański grzbiet/ na wielu miejscach wspomina pismo ś. Położył Pan na nim nieprawości wszytkich nas. I trochę przedtym: Prawdziwie choroby nasze on nosił, i boleści nasze on dźwigał. Onci to jest zraniony dla zbrodni naszych. Niżej: W umiejętności swojej usprawiedliwi on sprawiedliwy sługa mój wielu, i nieprawości ich sam zaniesie. I trochę niżej: On grzechy wielu nosił. I dla tego Pan grzechy nasze swoimi zowie/ bo im uczynił przenosiny na grzbiet swój własny. Boże, Boże mój,
Bożey/ iáko obżáłowány złoczyńcá zá nas wszystkich/ y bárzo nisko/ iákoby te wszytkie zbrodnie sam zrobił/ się vpokorzył. Win tych nászych przenośiny ná Páński grzbiet/ ná wielu mieyscách wspomina pismo ś. Położył Pan ná nim niepráwośći wszytkich nas. I trochę przedtym: Prawdziwie choroby násze on nośił, y boleśći násze on dzwigał. Onći to iest zrániony dla zbrodni nászych. Niżey: W vmieiętnośći swoiey vspráwiedliwi on spráwiedliwy sługá moy wielu, y niepráwośći ich sám zánieśie. I trochę niżey: On grzechy wielu nośił. I dla tego Pan grzechy násze swoimi zowie/ bo im vczynił przenośiny ná grzbiet swoy własny. Boże, Boże moy,
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 23
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
nie płaci, trupem go położył.
8. Górę na dwie rozdzielił, Gades lub Kolumny. Herkulesa nazwanę, i Ocean dumny Tamtym miejscem przepuścił (9) Hesperydów Smoka Co tam jabłek nie spuszczał złotych z swego oka Zabił (10.) i CERBERUSA, (11.) a Niebo z Atlasem, Na Barkach dźwigał swoich z swym wielkim niewczasem.
12. Diomeda Tyrana, co Gości zabijał Zniosł' że ich ciałem, w ciało, swoje konie w bijał. Inni zaś Autorwie kładą, że i Byka, I ANTEA sił dziwnych, gdy ziemi dotyka, Udusił na powietrzu: ten sześćdziesiąt cztery Liczył łokci w swym zroście, był to
nie płáci, trupem go położył.
8. Gorę na dwíe rozdzielił, Gades lub Kolumny. Herkulesa nazwanę, y Ocean dumny Tamtym mieyscem przepuścił (9) Hesperydow Smoka Co tam iabłek nie spuszczał złotych z swego oka Zabił (10.) y CERBERUSA, (11.) á Niebo z Atlasem, Na Barkach dzwigał swoich z swym wielkim niewczasem.
12. Dyomeda Tyrana, co Gości zabiiał Zniosł' że ich ciałem, w ciało, swoie konie w biiał. Inni zaś Autorwie kładą, że y Byka, Y ANTEA sił dziwnych, gdy ziemi dotyka, Udusił na powietrzu: ten sześćdziesiąt cztery Liczył łokci w swym zroście, był to
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 14.
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
teraz Gniazdo Zakonu i Sedes Generała. Fundator Zakonu tego alias Z. Bernard od Chrystusa traktowany ampleksu i Krwie z Boku napojem, a od Matli Najświętszej kanarem,z piersi atak: Hinc pastus a Vulnere hinc lictatus ab Ubere Od ztyłu słodkiego i od tych podobno napojów Mellifluus. Na Ramionach swoich wszystkie instrumenta Męki Pańskiej dźwigał, jedzenie poczytał za tortury. Klasztorów fundował 160. Umierając w Klarewalli w Kampanii Francuskiej nad Rzeką Albula. (gdzie Ciało jego cudami słynie) zostawił Zakonników 700. w samej Klarewalli, a według drugich 870. Zakonnikom tym samym Matka Najświętsza w połu pracnicąjm czoła z potu ocierała ; nie raz od Aniołów do Chóru budzeni
teraz Gniázdo Zakonu y Sedes Generała. Fundator Zakonu tego aliàs S. Bernard od Chrystusa traktowany amplexu y Krwie z Boku napoiem, á od Matli Nayświętszey kanárem,z piersi átâk: Hinc pastus a Vulnere hinc lictatus ab Ubere Od styłu słodkiego y od tych podobno napoiow Mellifluus. Ná Ramionach swoich wszystkie instrumenta Męki Pańskiey dzwigał, iedzenie poczytał zá tortury. Klasztorow fundował 160. Umieraiąc w Klarewalli w Kampánii Francuskiey nad Rzeką Albula. (gdzie Ciało iego cudami słynie) zostawił Zakonnikow 700. w samey Klarewalli, á według drugich 870. Zakonnikom tym samym Matka Nayświętszá w połu pracnicąym czoła z potu ocierała ; nie ráz od Aniołow do Choru budzeni
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1034
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755