nim mam urazy, Że mi groch skwasił, trzy nalej trzy razy; Za Grotkowskiego, wszak nam stanie wątku, Nie żałuj, chłopcze, kieliszków dziesiątku; Przeczkowski kończy, a że się rad winem Zabawia, niech zań wypiję tuzinem. Czterdzieści i sześć zagrzały nam cery, Ale tak imion wyniosą litery. KWIATEK DAROWNY
Kwiateczku suchy, ale mnie kochany Dla ręki, którąś zerwany i dany, A suchy od mych ogniów i przed srogiem Serca mojego zwiędniały pożogiem!
Tyś niepodobny tej płci krwawej ani Mleku, przy którym nosiła cię pani, Lecz z megoś serca przybrał te kolory, Które tak zwiędło jak kwiat późnej pory; Ani cię
nim mam urazy, Że mi groch skwasił, trzy nalej trzy razy; Za Grotkowskiego, wszak nam stanie wątku, Nie żałuj, chłopcze, kieliszków dziesiątku; Przeczkowski kończy, a że się rad winem Zabawia, niech zań wypiję tuzinem. Czterdzieści i sześć zagrzały nam cery, Ale tak imion wyniosą litery. KWIATEK DAROWNY
Kwiateczku suchy, ale mnie kochany Dla ręki, którąś zerwany i dany, A suchy od mych ogniów i przed srogiem Serca mojego zwiędniały pożogiem!
Tyś niepodobny tej płci krwawej ani Mleku, przy którym nosiła cię pani, Lecz z megoś serca przybrał te kolory, Które tak zwiędło jak kwiat późnej pory; Ani cię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 34
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Patrząc na twój wczas, na moję złą chwilę. Już śpijmy albo nie śpijmy oboje! Dobranoc, serce moje! NA OBRAZ
Musi ten obraz, na który powieki Miłość me toczy, mieć swój powab tęgi, Gdy kochając w nim rwę dane przysięgi, Żem w samej tobie miał kochać na wieki. PACIORKI DAROWNE
Wdzięczne pacierze, wzięte z wdzięcznej ręki, Naprzód jej samej na was oddam dzięki; Powiedzcie jednak, wszakeście już moje, Jeśli niesłusznie straszy mię to dwoje: Czy na to dała, żebym swego żalu Koronkę mówił na was przy szpitalu? I czy wasz koniec na to w krzyż ubrała, Że mię w
, Patrząc na twój wczas, na moję złą chwilę. Już śpijmy albo nie śpijmy oboje! Dobranoc, serce moje! NA OBRAZ
Musi ten obraz, na który powieki Miłość me toczy, mieć swój powab tęgi, Gdy kochając w nim rwę dane przysięgi, Żem w samej tobie miał kochać na wieki. PACIORKI DAROWNE
Wdzięczne pacierze, wzięte z wdzięcznej ręki, Naprzód jej samej na was oddam dzięki; Powiedzcie jednak, wszakeście już moje, Jeśli niesłusznie straszy mię to dwoje: Czy na to dała, żebym swego żalu Koronkę mówił na was przy szpitalu? I czy wasz koniec na to w krzyż ubrała, Że mię w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 274
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
srebro szczysz, a ze szkła pijesz: Drożej szczysz, niźli pijesz — nie po ludzku żyjesz. NA PAWŁA
Tak masz nos bardzo długi, kuśkę tak niesłabą, Mógłbyś nos kumką zatkać jako komin babą. NIEOBIECANY KĄSEK
Ktokolwiek pod chorągwią cnej Wenery służy, Niechaj nie desperuje, choć mu się zadłuży Kupido w darowną ćwierć i chociaż posługi Bez suchedni na słowie trzyma przez czas długi. Jedna godzina tyle słodkości przyniesie, Że ich i wyćwiczone serce ledwie zniesie, I czasu straconego prawie bez korzyści Zapomni się, jak prędko obietnicę ziści; Tak żeglarz zapomina szturmów nawalności, Gdy się w domowym porcie z kotwicą rozgości, I żołnierz krwie wylanej
srebro szczysz, a ze szkła pijesz: Drożej szczysz, niźli pijesz — nie po ludzku żyjesz. NA PAWŁA
Tak masz nos bardzo długi, kuśkę tak niesłabą, Mógłbyś nos kumką zatkać jako komin babą. NIEOBIECANY KĄSEK
Ktokolwiek pod chorągwią cnej Wenery służy, Niechaj nie desperuje, choć mu się zadłuży Kupido w darowną ćwierć i chociaż posługi Bez suchedni na słowie trzyma przez czas długi. Jedna godzina tyle słodkości przyniesie, Że ich i wyćwiczone serce ledwie zniesie, I czasu straconego prawie bez korzyści Zapomni się, jak prędko obietnicę ziści; Tak żeglarz zapomina szturmów nawalności, Gdy się w domowym porcie z kotwicą rozgości, I żołnierz krwie wylanej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 323
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jako owca, a tryka jak baran.
Kto z kim nakłada, w równą Karę wpada.
Bez prace, nie będą Kołacze.
Trudno ptakowi latać bez skrzydeł.
By nie ale, byłoby wszytko w cale.
Kiedyć dobrze, to siędź.
Zone obieraj stanu równego, chceszli gomonu ujsc codziennego.
Darownemu Koniowi nie patrz wzęby.
Gdy każdy przed swemi drzwiami umiecie, wszytko miasto chędogie będzie.
Kto konia niema, wolno mu pieszo chodzić. (królewskie prawo)
Spać po obiedzie, rzadko się powiedzie.
Kto niema pieniędzy, nacierpi się nędzy.
Przyjaciele bądź wmiarę, kto tego pilnuje, Mniej się
jako owca, a tryka jak baran.
Kto z kim nakłada, w rowną Karę wpada.
Bez prace, nie będą Kołacze.
Trudno ptakowi latać bez skrzydeł.
By nie ale, byłoby wszytko w cale.
Kiedyć dobrze, to śiędź.
Zone obieray stanu rownego, chceszli gomonu uysc codziennego.
Darownemu Koniowi nie patrz wzęby.
Gdy każdy przed swemi drzwiami umiećie, wszytko miasto chędogie będzie.
Kto konia niema, wolno mu pieszo chodzić. (krolewskie prawo)
Spać po obiedzie, rzadko śię powiedzie.
Kto niema pieniędzy, nacierpi śię nędzy.
Przyjaciele bądź wmiarę, kto tego pilnuje, Mniey śię
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 167
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
ofiary Pana Krystusowej?
Iż Krystus rozkazał pozwirzchne omycie w wodzie/ przydawszy obietnicę/ którą mię upewnia/ iż jako woda zwierzchnie plugawości omywa/ tak krew i Duch Z. jego mnie od wszelkich grzechów/ i zmazy dusznej oczyszcza.
70 Co to jest omytym być Krwią i Duchem Krystusowym?
To jest/ iżeśmy pewni darownego grzechów odpuszczenia/ dla przelania Krwie Pana Krystusowej/ którą onza nas wonej na Krzyżu ofierze swej wylał: ktemu iż bywamy Duchem Z. odnowieni/ i poświęceni/ z stawiając się członkami ciała jego/ abyśmy im dalej tym więcej grzechem naszym umierali/ a świątobliwie bez nagany żyli. Więtszy.
71 A gdzież to
ofiáry Páná Krystusowey?
Iż Krystus roskazał pozwirzchne omycie w wodźie/ przydawszy obietnicę/ ktorą mię vpewnia/ iż iáko wodá zwierzchnie plugáwośći omywa/ ták krew y Duch S. iego mnie od wszelkich grzechow/ y zmázy duszney oczyśćia.
70 Co to iest omytym bydź Krwią y Duchem Krystusowym?
To iest/ iżesmy pewni dárownego grzechow odpuszczenia/ dla przelania Krwie Páná Krystusowey/ ktorą onzá nas woney ná Krzyżu ofierze swey wylał: ktemu iż bywamy Duchem S. odnowieni/ y poświęceni/ z stawiáiąc śię członkámi ćiáłá iego/ ábysmy im dáley tym więcey grzechem nászym vmieráli/ á świątobliwie bez nágány żyli. Więtszy.
71 A gdźież to
Skrót tekstu: RybMKat
Strona: 30
Tytuł:
Katechizmy
Autor:
Maciej Rybiński
Drukarnia:
Andrzej Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
się tego/ inszą się drogą puścili/ zaczym nieprzyjaciel wróciwszy się/ temiż działmi począł był do okopów naszych strzelać/ ale go naszy Puszkarze zgodzili i zrazili/ będą przecię Lachy pamiętać Musulmani. Tegoż dnia przy Taborze przyjechał Pan Cres
a Ich M. PP. Komisarze mając wzgląd na znędzone Wojsko/ ćwierć jednę darowną pozwolili. Od Kozaków Duńskich posłańcy przy byli z listem do Królewicza I. M. oznajmując iż przeciwko nie przyjacielom Krzyża świętego idą/ prosząco Chorągiew K. I. M. fata viam inuenient.
2. Oct. Odprawieni posłańcy z tym/ gdy przybędą Chorągiew im będzie dana.
4. Oct. Ośm brańców naszych
sie tego/ inszą się drogą puśćili/ záczym ńieprzyiáćiel wroćiwszy się/ temisz dźiałmi począł był do okopow nászych strzeláć/ ále go nászy Puszkarze zgodźili y zráźili/ będą przećię Láchy pámiętáć Musulmani. Tegoż dniá przy Taborze przyiechał Pan Cres
á Ich M. PP. Komisarze máiąc wzgląd ná znędzone Woysko/ czwierć iednę dárowną pozwolili. Od Kozakow Dunskich posłáncy przy byli z listem do Krolewicá I. M. oznáymuiąc iż przećiwko nie przyiaćielom Krzyża świętego idą/ prosząco Chorągiew K. I. M. fata viam inuenient.
2. Oct. Odpráwieni posłáncy z tym/ gdy przybędą Chorągiew im będźie dána.
4. Oct. Ośm bráńcow nászych
Skrót tekstu: ZbigAdw
Strona: C4
Tytuł:
Adwersaria, albo terminata sprawy wojennej
Autor:
Prokop Zbigniewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
) Sprawa Bogaczyków, trzech braci z macochą. — Stanisław Bogac, umierając, odkazał zonie swojej krowę jednę, przy lakobie Fornalu, przy Sebastianie Bierku i przy Sebastianie Chrostku, drugą krowę, co ich uchowała, powinni jej pasierbowie wydać, wieprzka powinni jej wydać jako sami ze mają i samicę jednę, którą miała darowną, połownik, który siała na swoją stronę, jest omłocony, jest go korcy dwa. Nakazało prawo wydać jej serliek, co jej go odkazał nieboszczyk mąż jej, powinni jej go wydać i cebrzyk, co go sobie kupiła, naczynia insze, co pozostały po nieboszczyku mężu, powinna ich była używać, kiedyby była
) Sprawa Bogaczykow, trzech braci z macochą. — Stanisław Bogac, umieraiąc, odkazał zonie swoiey krowę iednę, przy lakobie Fornalu, przy Sobestianie Bierku y przy Sobestyanie Chrostku, drugą krowę, co ich uchowała, powinni iey pasierbowie wydac, wieprzka powinni iey wydac iako sami ze maią y samicę iednę, ktorą miała darowną, połownik, ktory siała na swoię stronę, iest omłocony, iest go korcy dwa. Nakazało prawo wydac iey serliek, co iey go odkazał niebosczyk mąsz iey, powinni iey go wydac y cebrzyk, co go sobie kupiła, naczynia insze, co pozostały po niebosczyku męzu, powinna ich była uzywac, kiedyby była
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 354
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
zawsze obejść bez Egiptu, ale nie Egipt bez nas. Już też po nim było, gdyby był jeszcze swoją cieszył się wolnością.
Znalazł swego zbawcę, i Ojca w swoim Panu. Zadumiały nad swemi szpiklerzami nabitemi, bez pracy swoich kmieciów, nie mógł się dorozumieć, z jakich obcych stron, te niezwyczajne, i darowne przypływały bogactwa. Niedostatek ludu tak od nas dalekiego, a tak posiłkowanego, pokazał mu na oczy, co za korzyść być pod jedynowładnym Panowaniem naszym. Nil mógł w inszych czasiech zalać obszerniej, i dostatniejszą powodzią pola, i niwy Egipskie zrosić, ale nigdy chwalebniejszym dla Rzymian nie płynął strumieniem. A bogdajże po wyćwiczeniu
záwsze obeyść bez Egyptu, ále nie Egypt bez nas. Już też po nim było, gdyby był ieszcze swoią cieszył się wolnośćią.
Znalazł swego zbawcę, y Oyca w swoim Panu. Zadumiáły nad swemi szpiklerzami nabitemi, bez pracy swoich kmieciow, nie mogł się dorozumieć, z iákich obcych stron, te niezwyczayne, y darowne przypływáły bogáctwá. Niedostátek ludu ták od nás dálekiego, á ták pośiłkowánego, pokazáł mu na oczy, co za korzyść bydź pod iedynowładnym Pánowaniem naszym. Nil mogł w inszych czasiech zalać obszerniey, y dostátnieyszą powodzią pola, y niwy Egypskie zrośić, ále nigdy chwálebnieyszym dlá Rzymián nie płynął strumieniem. A bogdayże po wyćwiczeniu
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 154
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Przy wszystkich szastają się, w rękach mając krzywe Obcągi i z młotkami, z szpalerem jak żywe Persony odejmują i składają chyżo Sztukę każdą osobno i gdzie jaka świżo Makuła — trą, chędożą łając słowy złemi Tego, co gębę czyli talerz kosztownemi Szpalerami wycierał. Brenk tak supponuje, Że to Meroldów lokaj brety odejmuje Jako jemu darowne, iż jednak skwapliwy W odbieraniu podatków gość jest, to mu dziwy — I słusznie — w myśli czyni. Owdzie zaś inaczej Ferdynand zdejmowania obicia tłumaczy — To jest, iż te szpalery lokajom kazano Zdjąć z ściany, żeby mu je w stancjej oddano. Trzeba kazać tym sługom dać oduzne spore Książęcym — książęcego domu pro
Przy wszystkich szastają się, w rękach mając krzywe Obcągi i z młotkami, z szpalerem jak żywe Persony odejmują i składają chyżo Sztukę każdą osobno i gdzie jaka świżo Makuła — trą, chędożą łając słowy złemi Tego, co gębę czyli talerz kosztownemi Szpalerami wycierał. Brenk tak supponuje, Że to Meroldow lokaj brety odejmuje Jako jemu darowne, iż jednak skwapliwy W odbieraniu podatkow gość jest, to mu dziwy — I słusznie — w myśli czyni. Owdzie zaś inaczej Ferdynand zdejmowania obicia tłumaczy — To jest, iż te szpalery lokajom kazano Zdjąć z ściany, żeby mu je w stancyej oddano. Trzeba kazać tym sługom dać oduzne spore Książęcym — książęcego domu pro
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 48
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
By nie ratowały Jej z szkarłatem przyprawnem insze kordiały, Jużeż Lachezis z pewnem naglądała targiem Mając ją ukołysać śmiertelnym letargiem. I takci się zaś zwlokła blada jako z blechu, Śmierci ledwie nie potkła nie bez swegoż grzechu.
Gość niemniej dziwuje się, czego-li czekają Tak — i że mu szpalerów nierychło oddają Darownych: »Czyć je zaraz do skarbca schowano, Pijanej darowizny żeby nie wspomniono? Co jeśli tak — i książę, lub mi koligatem Z synowice mej bliskim, własny dosyć na tem Z niego perduelijo (alias to zgoła Domyśl się kadencjej), co niby dokoła Obchodzi mię i kiedyby nie ta podwika Nas była
By nie ratowały Jej z szkarłatem przyprawnem insze kordyały, Jużeż Lachezis z pewnem naglądała targiem Mając ją ukołysać śmiertelnym letargiem. I takci się zaś zwlokła blada jako z blechu, Śmierci ledwie nie potkła nie bez swegoż grzechu.
Gość niemniej dziwuje sie, czego-li czekają Tak — i że mu szpalerow nierychło oddają Darownych: »Czyć je zaraz do skarbca schowano, Pijanej darowizny żeby nie wspomniono? Co jeśli tak — i książę, lub mi kolligatem Z synowice mej bliskim, własny dosić na tem Z niego perduelijo (alias to zgoła Domyśl sie kadencyej), co niby dokoła Obchodzi mię i kiedyby nie ta podwika Nas była
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 51
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949