Sedi Romanae mea gratiam & salutem: Sanctissima Sedes crepa . Rozpukni się Papieżu. Tenże in librum contra Regem Angliae, tak wykrzyka: (Co to jest ten Henryk? nowy Tomista/ uczeń tylko tak leniwej poczwary.) I zaraz. (Tu ja stoję/ tu mieszkam/ tu się chełpię/ tu ja depcę po Papistach/ po Hentycystach/ po Sofistach/ po wszytkich bramach piekielnych: Boski majestat zemną trzyma/ że nie stoję ani o tysiąc Augustynów/ ani o tysiąc Cyprianów/ ani o tysiąc Kościołów Henrykowych/ by przeciw mnie stanęły. Nauki moje staną/ a Papież z Hentycystami upadnie/ na despekt wszytkim mocarstwom wiatru/ ziemi
Sedi Romanae mea gratiam & salutem: Sanctissima Sedes crepa . Rospukni się Papieżu. Tenże in librum contra Regem Angliae, ták wykrzyka: (Co to iest ten Henryk? nowy Tomistá/ vczeń tylko ták leniwey poczwary.) Y záraz. (Tu ia stoię/ tu mieszkam/ tu się chełpię/ tu ia depcę po Papistách/ po Hentycystách/ po Sophistách/ po wszytkich bramách piekielnych: Boski máiestat zemną trzyma/ że nie stoię áni o tyśiąc Augustynow/ áni o tyśiąc Cypryanow/ áni o tyśiąc Kośćiołow Henrykowych/ by przećiw mnie stánęły. Náuki moie stáną/ á Papież z Hentycystámi vpádnie/ ná despekt wszytkim mocárstwom wiátru/ źiemi
Skrót tekstu: BirkEgz
Strona: 12
Tytuł:
O Egzorbitancjach kazania dwoje
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
? Nic się mi nie wiedzie. Co raz pióro omoczę, znowu go otrzepię; 10 Rychlej papier upluskam, niż słowo przylepię. Aż wieczór, aż mrok pada, świeca darmo gore: Jak przy słońcu, tak przy niej wiersze mi niespore. Idę spać. Tyleż jutro, co i wczora zrobię, Darmo trzewiki depcę, darmo głowę skrobię, Zrzędzę, wszytko mi kwaśno, przeszkodzi lada co, Od okna do drugiego błądząc, a choć na co Nie masz, patrzę. I będzie tak długo tej przerwy, Póki się nie doczekam życzliwszej Minerwy. Najciężej źródła dobyć, dziurę przekłuć w jaju Abo siekierą uciąć pierwszą gałąź w gaju:
? Nic się mi nie wiedzie. Co raz pióro omoczę, znowu go otrzepię; 10 Rychlej papier upluskam, niż słowo przylepię. Aż wieczór, aż mrok pada, świeca darmo gore: Jak przy słońcu, tak przy niej wiersze mi niespore. Idę spać. Tyleż jutro, co i wczora zrobię, Darmo trzewiki depcę, darmo głowę skrobię, Zrzędzę, wszytko mi kwaśno, przeszkodzi leda co, Od okna do drugiego błądząc, a choć na co Nie masz, patrzę. I będzie tak długo tej przerwy, Póki się nie doczekam życzliwszej Minerwy. Najciężej źródła dobyć, dziurę przekłuć w jaju Abo siekierą uciąć pierwszą gałąź w gaju:
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 300
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Sekretarzowi Alego Dyscyputa Mahometowego, kłamce zdradzieckiego (nie jako go oni nażywają Proroka) żem jest Bohatyr straszny, ze skał piekielnych, Monarcha Kordiaków, Książę gniewliwych, A pysznych zapalczywych, i krwie ludzkiej rozlania ustawicznego pragnących Pryncypał. A tym subtelniej formując dyskurs dowcipnego Krasomowce, przydasz iż głową moją twoję co Wschód nogą depcę kark Zachodu, lewą ręką krępuję Południe, a prawą piszę ostrą Konstytucją na zamrożoną Pułnoc. T. Jako będę mógł najforemniej wykształtnię (abym się Wmci. mógł przysłużyć i moją reputacją cale zachować) Oracją moję, w której przydawać to, żeś Wmść. ustawicznego gniewu pełen i zapalczywości, rzecz widzę być niepotrzebną
; Sekretarzowi Allego Discyputá Máchometowego, kłámce zdradźieckiego (nie iáko go oni nażywáią Proroká) żem iest Bohátyr strászny, ze skał piekielnych, Monárchá Kordyákow, Xiążę gniewliwych, A pysznych zápálczywych, y krwie ludzkiey rozlania vstawicznego prágnących Pryncypał. A tym subtelniey formuiąc diskurs dowćipnego Krásomowce, przydasz iż głową moią twoię co Wschod nogą depcę kárk Zachodu, lewą ręką krępuię Południe, á práwą piszę ostrą Constitucyą ná zámrożoną Pułnoc. T. Iako będę mogł nayforemniey wykształtnię (ábym się Wmći. mogł przysłużyć y moią reputátią cále záchowáć) Orátią moię, w ktorey przydáwać to, żeś Wmść. vstáwicznego gniewu pełen y zápálczywośći, rzecz widzę być niepotrzebną
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 15
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Choć nie ma/ Panem świata i wszystkiej natury. Głupia rzecz nie znać swoim co ma być powszechnym. Zaczym bezpiecznie rzekę mój to Kościół/ w którym I klękam i modle się. Ratusz/ w którym bywam. Moje mogę rzec Miasto/ w którym goszczę/ mieszkam. Mój świat na którym żyję/ ziemia którą depcę. Me Niebo do którego wzdycham i pospieszam. Inaczej głupi swoje to tylko rozumie W czym dziedziczy/ cokolwiek jest jego własnego. Mądry powszechnych rzeczy zażywa jako swych/ A swych jako powszechnych. Wie że świat dla ludzi. Mądrość jest naszą matką/ po której dziedzictwo Spolne wszystkim/ którzy jej prawdziwi Synowie. Idźmysz my
Choć nie ma/ Pánem światá y wszystkiey natury. Głupia rzecz nie znáć swoim co ma bydź powszechnym. Záczym bespiecznie rzekę moy to Kośćioł/ w ktorym Y klękam y modle się. Ratusz/ w ktorym bywam. Moie mogę rzec Miásto/ w ktorym goszczę/ mieszkam. Moy świát ná ktorym żyię/ źiemia ktorą depcę. Me Niebo do ktorego wzdycham y pospieszam. Inaczey głupi swoie to tylko rozumie W czym dźiedźiczy/ cokolwiek iest iego własnego. Mądry powszechnych rzeczy záżywa iáko swych/ A swych iáko powszechnych. Wie że świát dla ludźi. Mądrość iest nászą matką/ po ktorey dźiedźictwo Spolne wszystkim/ ktorzy iey prawdźiwi Synowie. Idźmysz my
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 142
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650