potym od Władysława Syna Bolesława oślepiony o żart wzajemny z Zon swoich na polowaniu za perswazją Chrystyny Zony Władysława, ale cudownie znowu przewidział, o czym Historia obszerniej pisze. Bolesław powróciwszy zastał Kraków spalony, a Kraj Polski zdezelowany przez Wolodora Książęcia Przemyskiego, którego potym zabrawszy Wojsko zniósł, Wolodor uszedł do Halicza, i tam z desperacyj umarł. Potym Bolesław Mury i wieże Katedry Krakowskiej wyniósł, 20. Kamonii fundował, i skarbami Kościół przyozdobił. W Węgrach uskormił Wojska Alberta Książęcia Austyackiego oponującego się przy Beli ślepym na Królestwo Węgierskie, a Synów Stefana zgromić chcącego. Czechów najeżdżających Śląsk zgromił, i Kraj ich zdezolował, na ostatek za Interpozycją Konrada Cesarza z
potym od Władysława Syna Bolesława oślepiony o żart wzajemny z Zon swoich na polowaniu za perswazyą Chrystyny Zony Władysława, ale cudownie znowu przewidźiał, o czym Historya obszerniey pisze. Bolesław powróćiwszy zastał Kraków spalony, á Kray Polski zdezelowany przez Wolodora Xiążęćia Przemyskiego, którego potym zabrawszy Woysko zniósł, Wolodor uszedł do Halicza, i tam z desperacyi umarł. Potym Bolesław Mury i wieże Katedry Krakowskiey wyniósł, 20. Kamonii fundował, i skarbami Kośćiół przyozdobił. W Węgrach uskormił Woyska Alberta Xiążęćia Austyackiego opponującego śię przy Beli ślepym na Królestwo Węgierskie, á Synów Stefana zgromić chcącego. Czechów najeżdżających Sląsk zgromił, i Kray ich zdezolował, na ostatek za Interpozycyą Konrada Cesarza z
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 20
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
Aż się jej udam, a ciebie ohydzę.
Atoli-ć szczerą pomogę przestrogą: Radzę-ć, ostrożniej poczynaj więc sobie, Bo ta pani — śmierć nosi w oczach srogą
I ma źrenice jadowite obie; A ty, któryś już w trunnie jedną nogą, Jak z bliska natrzesz, będziesz drugą w grobie. DESPERACJA
Czemu strzałami — mówię do Miłości — Nie rozkolaczesz serca mej dziewczyny?
Mówię do Gniewu: Czemu mi przyczyny Nie dasz, bym w takiej nie kochał hardości?
Miłość powiada: Strzały me twardości Tej nie zwyciężą, niech strzela kto inny! Gniew mówi: Nie chcę, nie daj mi w tym winy, Żeby
Aż się jej udam, a ciebie ohydzę.
Atoli-ć szczerą pomogę przestrogą: Radzę-ć, ostrożniej poczynaj więc sobie, Bo ta pani — śmierć nosi w oczach srogą
I ma źrenice jadowite obie; A ty, któryś już w trunnie jedną nogą, Jak z bliska natrzesz, będziesz drugą w grobie. DESPERACJA
Czemu strzałami — mówię do Miłości — Nie rozkolaczesz serca mej dziewczyny?
Mówię do Gniewu: Czemu mi przyczyny Nie dasz, bym w takiej nie kochał hardości?
Miłość powiada: Strzały me twardości Tej nie zwyciężą, niech strzela kto iny! Gniew mówi: Nie chcę, nie daj mi w tym winy, Żeby
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 110
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
trzydziestą, którzy mi się zdawali potrzebniejszymi posłami, dawałem czerwonych złotych tysiąc, którem z kieszeni chciał liczyć; asekurowałem aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacji mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Krucyfiks kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt
trzydziestą, którzy mi się zdawali potrzebniejszymi posłami, dawałem czerwonych złotych tysiąc, którem z kieszeni chciał liczyć; assekurowałem aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacyi mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Crucifix kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 151
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
nikogo, kto by o polepszeniu ojczystego stanu coś lepiej rokował. Coś na kształt czasów Cycerona w Rzymie, jakie w listach wielkiego tego człeka opisane widziemy. Niesnasek i rozdwojenia umysłów wszędzie tak pełno, że już patrzeć na nie, słyszeć o nich nudno i okropno się zdaje. Ale skądże, proszę, te niegodziwej desperacji o Rzplitej sentymenta pochodzą? Któż tego nie widzi, kto, że tak rzekę, rękami nie dotyka, że te wszystkie
niewcześne, ale zawsze fatalne o Ojczyźnie rozpacze nie wypływają znikąd, tylko z jednego sejmów tylu po sejmach niedochodzenia i rwania? Po każdym zerwanym sejmie cóż inszego widziemy, tylko większe coraz między Panami i
nikogo, kto by o polepszeniu ojczystego stanu coś lepiej rokował. Coś na kształt czasów Cycerona w Rzymie, jakie w listach wielkiego tego człeka opisane widziemy. Niesnasek i rozdwojenia umysłów wszędzie tak pełno, że już patrzeć na nie, słyszeć o nich nudno i okropno się zdaje. Ale skądże, proszę, te niegodziwej desperacyi o Rzplitej sentymenta pochodzą? Któż tego nie widzi, kto, że tak rzekę, rękami nie dotyka, że te wszystkie
niewcześne, ale zawsze fatalne o Ojczyźnie rozpacze nie wypływają znikąd, tylko z jednego sejmów tylu po sejmach niedochodzenia i rwania? Po każdym zerwanym sejmie cóż inszego widziemy, tylko większe coraz między Panami i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 178
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
przyjść musi do niego! Nie podobna, żeby prowidencja tak nas zawsze opuścić miała w tak
oczywistym błędzie. Nie podobna, żeby rozum u nas nie miał wziąć kiedy góry. A za cóż nie u nas samych, za co, mówię, nie za naszych czasów!
Dajmy więc pokój i niegodziwym o polepszeniu stanu Rzplitej desperacjom, i tym wyżej egzaminowanym utrzymania sejmów błahym i nieskutecznym sposobom. Nie chodźmy koło (jak mówią) celu, idźmy do samej rzeczy. Insze sposoby nitki to są, nie mocne łańcuchy do dźwigania i rządzenia tej machiny. Liście i gałązki to jest ociesywać, nie rdzeniowi i korzeniowi co radzić. Koło strumyków bawiemy się
przyjść musi do niego! Nie podobna, żeby prowidencyja tak nas zawsze opuścić miała w tak
oczywistym błędzie. Nie podobna, żeby rozum u nas nie miał wziąść kiedy góry. A za cóż nie u nas samych, za co, mówię, nie za naszych czasów!
Dajmy więc pokój i niegodziwym o polepszeniu stanu Rzplitej desperacyjom, i tym wyżej egzaminowanym utrzymania sejmów błahym i nieskutecznym sposobom. Nie chodźmy koło (jak mówią) celu, idźmy do samej rzeczy. Insze sposoby nitki to są, nie mocne łańcuchy do dźwigania i rządzenia tej machiny. Liście i gałązki to jest ociesywać, nie rdzeniowi i korzeniowi co radzić. Koło strumyków bawiemy się
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 181
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, jakoby teraz malując lepiej nie wyraził. To jeno mirum, że o takich ludziach, że będą lat wiele wprzód praesciverunt.
Po lewej stronie jest niewielki, zawsze zakryty krucyfiks, wszytek sztyletem pokłuty: gdzie pchnięty, stamtąd sanguis fluxit. Historią tego powiadają, iż jeden kostyra wszytką swoją substancją w karty przegrawszy, z desperacji tego się ważył, a Deo punitus, hoc miraculum pokazał.
Posadzka w tym kościele wszytka z różnych kamyczków niezwyczajnych, tak akomodowana, iż różne figury sztuki wydają się. A per vetustatem wszytkiego kościoła pawiment pogiął się, iż w jednym miejscu góra, w drugim dół. Chodzącym po nim barzo wielkiej trzeba ostrożności, gdyż
, jakoby teraz malując lepiej nie wyraził. To jeno mirum, że o takich ludziach, że będą lat wiele wprzód praesciverunt.
Po lewej stronie jest niewielki, zawsze zakryty krucyfiks, wszytek sztyletem pokłuty: gdzie pchnięty, stamtąd sanguis fluxit. Historią tego powiadają, iż jeden kostyra wszytką swoją substancją w karty przegrawszy, z desperacjej tego się ważył, a Deo punitus, hoc miraculum pokazał.
Posadzka w tym kościele wszytka z różnych kamyczków niezwyczajnych, tak akomodowana, iż różne figury sztuki wydają się. A per vetustatem wszytkiego kościoła pawiment pogiął się, iż w jednym miejscu góra, w drugim dół. Chodzącym po nim barzo wielkiej trzeba ostrożności, gdyż
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 157
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
umiejąc, co żywo z-nich kinie Gdzie im oczy; I jedni do Miasta wpadają, Drudzy w-lasy i jamy. A tu nacierają Przykro nasi goniąc ich aż do nocy mało. Miasta jednak dobywać Starszym się nie zdało, Ani dalej w-pogonią unosić za niemi, Karząc się fortelami Nieprzyjacielskiemi; Żeby z-desperacjej nie uczynił cnoty Serce wziąwszy. Owo most posłać trzeba Złoty (Rzekł ktoś) uciekajecym. Z kądże ku Barowi Nazad się porwracając, aż ich ustanowi Wieść tu w-drodze; o znowu w Luczyncu skupiony Chłopów zgrai. Gdzie z-Połkiem swoim wyprawiony Śieniawski ich rozsypie; i tylkoż się Zjawią Kupy jakie; równą ich
umieiąc, co żywo z-nich kinie Gdźie im oczy; I iedni do Miasta wpadaią, Drudzy w-lasy i iamy. A tu naćieraią Przykro nasi goniąc ich áż do nocy mało. Miasta iednák dobywać Starszym sie nie zdało, Ani daley w-pogonią unosić zá niemi, Karząc sie fortelami Nieprzyiaćielskiemi; Zeby z-desperacyey nie uczynił cnoty Serce wziąwszy. Owo most posłać trzebá Złoty (Rzekł ktoś) ućiekaiecym. Z kądże ku Barowi Nazad sie porwracaiąc, áż ich ustanowi Wieść tu w-drodze; o znowu w Luczyncu skupiony Chłopow zgrai. Gdźie z-Połkiem swoim wyprawiony Śieniawski ich rozsypie; i tylkoż sie ziawią Kupy iakie; rowną ich
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 48
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
obleżenia, ani miejsca, ani Podobieństwa żadnego, (kiedy tam Hetmani, Tu Król wszytek zamkniony z-pierwszymi Wodzami) Do obrony nie było. Nawet się z-wozami Rozstawszy za przeprawą, których w-tej ciasności Większa cześć zrabowana, mieli od żywności Odpaść prędko. Zaczymby jako będąc w-matni, Przyjść do desperacji musieli ostatni. Różni różnie radzili. To jednakże licho Ze dwojga obierali: Abo żeby cicho Króla uwieść z-Obozu; Niechajby gineły, (leźli się tak daleko od nich przekineły Srogie Nieba) choć wszytkie członki tego ciała, Byle głowa przynamniej zdrowa im została, I nadzieja jedyna jeszcze tej Ojczyzny. Albo
obleżenia, áni mieysca, áni Podobieństwá żadnego, (kiedy tam Hetmani, Tu Krol wszytek zámkniony z-pierwszymi Wodzámi) Do obrony nie było. Náwet sie z-wozámi Rozstawszy zá przeprawą, ktorych w-tey ćiasnośći Wieksza cześć zrabowána, mieli od żywnośći Odpaść pretko. Záczymby iako bedąc w-matni, Przyyść do desperacyey musieli ostatni. Rożni rożnie radźili. To iednákże licho Ze dwoyga obierali: Abo żeby ćicho Krolá uwieść z-Obozu; Niechayby gineły, (leźli sie tak daleko od nich przekineły Srogie Nieba) choć wszytkie członki tego ćiała, Byle głowá przynamniey zdrowa im zostáłá, I nadźieia iedyna ieszcze tey Oyczyzny. Albo
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 87
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, przywiodły Pospólstwo; ale mamy w Domu przykład, z Ukraińskich buntów, do których opresje Dziedziców dawały okazją; może uchwaj Boże ta zaraza ogarnąć całe Państwo, gdyż nic naturalniejszego Człowiekowi, jako zrzucić z siebie Jarzmo, i wybić się z niewoli, kiedy może; ten który jaki czas nie śmie się odważić, tandem desperacja mu dodawa serca; gravissimi sunt morsus irritatae necessitatis.
Przekładam i tę do konwikcyj, rationem statûs; wchowaj Boże hunc casum, żeby kto de absoluto Dominio zamyślał, czi mógłby zazić lepszego sposobu, jako obiecując Privilegia wolności chłopom naszym? pytam się, cziliby Ich ten powab nie pobudził do generalnego buntu, i cziby
, przywiodły Pospolstwo; ale mamy w Domu przykład, z Vkráinskich buntow, do ktorych oppressye Dziedźicow dawały okkazyą; moźe uchway Boźe ta zaraza ogárnąć całe Państwo, gdyź nic naturalnieyszego Człowiekowi, iako zrzućić z siebie Iarźmo, y wybić się z niewoli, kiedy moźe; ten ktory iaki czas nie smie się odwaźić, tandem desperacya mu dodawa serca; gravissimi sunt morsus irritatae necessitatis.
Przekładam y tę do konwikcyi, rationem statûs; wchoway Boźe hunc casum, źeby kto de absoluto Dominio zamyślał, cźy mogłby zaźyć lepszego sposobu, iako obiecuiąc Privilegia wolnośći chłopom naszym? pytam się, cźyliby Ich ten powab nie pobudźił do generalnego buntu, y cźyby
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 101
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
żarłoctwo otchłań w sobie tego wszytkiego zawarło, bo kto łoży na apetyt siła, tyleż i na pragnienie łożyć musi. Pragnienie zaś sposobi pijaństwo, za pijaństwem wszelka idzie niedyspozycja, za niedyspozycyją błąd i niecnota, za tym i szwank i przypadek, za nimi koszt i ekspensa, za ekspensami niedostatek i ubóstwo, za ubóstwem desperacja z infamiją, za tym i utrata doczesnej i wiecznej szczęśliwości, za nimi nieszczęśliwe biada i narzykanie, a na koniec za tym wszytkim następuje niewczęsny żal i bolesna nad zamiar refleksyja. Słusznie zatem Rzymianie obostrzyli prawem skromności stan szlachecki, ponieważ za niepomiarkowaniem życia tak wiele złego i szkody pochodzić zwykło.
Aleć i w tym
żarłoctwo otchłań w sobie tego wszytkiego zawarło, bo kto łoży na apetyt siła, tyleż i na pragnienie łożyć musi. Pragnienie zaś sposobi pijaństwo, za pijaństwem wszelka idzie niedyspozycyja, za niedyspozycyją błąd i niecnota, za tym i szwank i przypadek, za nimi koszt i ekspensa, za ekspensami niedostatek i ubóstwo, za ubóstwem desperacyja z infamiją, za tym i utrata doczesnej i wiecznej szczęśliwości, za nimi nieszczęśliwe biada i narzykanie, a na koniec za tym wszytkim następuje niewczęsny żal i bolesna nad zamiar refleksyja. Słusznie zatem Rzymianie obostrzyli prawem skromności stan szlachecki, ponieważ za niepomiarkowaniem życia tak wiele złego i szkody pochodzić zwykło.
Aleć i w tym
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 185
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962