Doctrinam, zostawiła. Pierwszy tedy Dworzanin pod bokiem Cnoty/ takiej zacności jest/ iż Bóg Poetów wszytkich królom/ od niego językiem Greckim διχαπλους imię dał; a tak potrzebny/ że nie tylko Szlachcic Polski bez niego/ ale i namniejszej kondycji człowiek być niemoże. Abowiem gdyby nie ta/ wpadłby on miedzy nas desperat: kto dłuższy ten lepszy/ i takby humana societas zaginąć musiała/ a ludzie w bestie obróciliby się. Jaśnie to widzieć w jednym Szlachcicu Lokreńskim Zaleukusie/ który prawo takie. Aby cudzołożnikowi oczy wyłupione były/ uczyniwszy. Niechcąc w tym sprawiedliwości ukrzywdzić/ iż jedyny syn jego pod taki Dekret podpadł/ rzekł
Doctrinam, zostáwiłá. Pierwszy tedy Dworzánin pod bokiem Cnoty/ tákiey zacnośći iest/ iż Bog Poetow wszytkich krolom/ od niego ięzykiem Greckim διχαπλους imię dał; á ták potrzebny/ że nie tylko Szláchćic Polski bez niego/ ále y namnieyszey kondiciey człowiek bydź niemoże. Abowiem gdyby nie tá/ wpadłby on miedzy nas desperat: kto duższy ten lepszy/ y tákby humana societas záginąć muśiáłá/ á ludzie w bestye obroćiliby się. Iásnie to widźieć w iednym Szláchćicu Lokreńskim Zaleukuśie/ ktory práwo tákie. Aby cudzołożnikowi oczy wyłupione były/ vczyniwszy. Niechcąc w tym spráwiedliwośći vkrzywdzić/ iż iedyny syn iego pod táki Dekret podpadł/ rzekł
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: A2v
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
i sumnienia wyciąga tak statystycznej jako i Teologicznej rady i rezolucyj. Pierwsza zaś Reguła komendę mającego nad wojskiem oblegającym jaką fortecę, jest. Aby bez niebezpieczeństwa powierzonych sobie ludzi i wielkiej ich straty zaczynał obleżenie, próżekwował atak, i dobył fortecy. Gdyż na oczywistą rześ tysiącami ludzi wydawać dla niepewnej korzyści, rzecz zuchwała, raczej desperatom niż wojennym kawalerom przyzwoita. Druga reguła jest: aby zmiarkował położenie fortecy, jej fortyfikacją, amunicją, siłę i liczbę prezydyonalnego wojska, jego uprowiantowanie: i inne okoliczności. Które czyli do własnej ostróżności służyć mogą, czyli do sposobniejszego ataku.
Trzecia reguła jest: aby pierwszej zaraz nocy, jak być może najbliżej podsunął się
y sumnienia wyciąga ták statystyczney iáko y Teologiczney rady y rezolucyi. Pierwsza zaś Regułá kommendę maiącego nad woyskiem oblegáiącym iáką fortecę, iest. Aby bez niebespieczeństwa powierzonych sobie ludzi y wielkiey ich straty zaczynał obleżenie, prozekwował atták, y dobył fortecy. Gdyż ná oczywistą rześ tysiącami ludzi wydawáć dla niepewney korzyści, rzecz zuchwała, raczey desperatom niż woiennym kawalerom przyzwoita. Druga reguła iest: áby zmiárkował położenie fortecy, iey fortyfikácyą, amunicyą, siłę y liczbę prezydyonalnego woyska, iego uprowiantowanie: y inne okoliczności. Ktore czyli do własney ostrożności służyć mogą, czyli do sposobnieyszego attaku.
Trzecia reguła iest: áby pierwszey zaraz nocy, iák być może naybliżey podsunął się
Skrót tekstu: BystrzInfPolem
Strona: Kv
Tytuł:
Informacja polemiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby się nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze zarwać mają. Jako magnes żelazem, grosze nimi władną, Desperaci okrutni, upiwszy się, kradną. Nie tak się ich panowie przecię prędko zwadzą Z cudzą rzeczy, owszem swej własnej pokój dadzą. Ciura to, wisieć, mówi, moja głupia ręka Bezrozumna, pociąga lada co do człeka. Potyczki Kozaków Lisowskich.
Szczęśliwyś jest Lisowski, ty Józefie, mówię, Który na śrot
A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby sie nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze zarwać mają. Jako magnes żelazem, grosze nimi władną, Desperaci okrutni, upiwszy sie, kradną. Nie tak sie ich panowie przecię prędko zwadzą Z cudzą rzeczy, owszem swej własnej pokój dadzą. Ciura to, wisieć, mówi, moja głupia ręka Bezrozumna, pociąga lada co do człeka. Potyczki Kozaków Lisowskich.
Sczęśliwyś jest Lisowski, ty Józefie, mówię, Który na śrot
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 216
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
żebyś mógł wytrwać z drugimi/ boć to podobno pokusa diabelska jest. On tedy na czas krótki zezwolił/ i zaś był kuszon/ a odmieniwszy Habit wyszedł na świat. Który gdy był w drodze/ ukazał się mu Pan Chrystus w osobie jakiegos młodzieńca/ i szedł za nim. On zasię kwapił się jako desperat niewiedząc gdzie szedł. A Pan wołał za nim mówiąc: Poczekaj mię. A on tym barziej bieżał. Tedy Pan zawołał go imieniem własnym mówiąc. Bracie poczekaj mię a pójdę ztobą. Rozgniewał się iż go Fratrem nazwał. A dziwując się kto mu powiedział o imieniu jego/ tym prędzej bieżał. A Pan
żebyś mogł wytrwáć z drugimi/ boć to podobno pokusá dyabelska iest. On tedy ná czás krotki zezwolił/ y záś był kuszon/ á odmieniwszy Hábit wyszedł ná świát. Ktory gdy był w drodze/ vkazał sie mu Pan Chrystus w osobie iákiegos młodźieńcá/ y szedł zá nim. On záśię kwápił sie iáko desperat niewiedząc gdzie szedł. A Pan wołał zá nim mowiąc: Poczekay mię. A on tym bárźiey bieżał. Tedy Pan záwołał go imieniem własnym mowiąc. Bráćie poczekay mię á poydę ztobą. Rozgniewał sie iż go Fratrem názwał. A dźiwuiąc sie kto mu powiedźiał o imieniu iego/ tym prędzey bieżał. A Pan
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 67
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
rozlicznych grzechach/ Kapłan on na śmierć zachorzał; Powinna jego niektóra siedząc przy nim/ a żadngo znaku skruchy w nim nie bacząc/ w smutku rzekła do niego. Słabiście barzo/ dla Boga gotujcie się/ wzywajcie Pana jezusa/ żeby wam grzechy odpuścił/ i czasu cokolwiek dla zbawiennej pokuty użyczył. A on jako desperat odpowiedział: Widzisz to gumno wielkie/ które jest wiele około mnie diabłów: A to wyrzekszy/ jak konać/ i zaraz umarł/ widząc tych przy sobie umierając/ wedle których rady żył zdrowym będąc. Cesarius lib: 5. cap: 8. Gra/ abo krotofila. Przykład V. Gracza jednego czart do piekła
rozlicznych grzechách/ Kapłan on ná śmierć záchorzał; Powinna iego niektora śiedząc przy nim/ á żadngo znáku skruchy w nim nie bacząc/ w smutku rzekła do niego. Słabiśćie bárzo/ dla Bogá gotuyćie sie/ wzywayćie Páná iezusá/ żeby wam grzechy odpuśćił/ y czásu cokolwiek dla zbáwienney pokuty vżyczył. A on iáko desperat odpowiedźiał: Widźisz to gumno wielkie/ ktore iest wiele około mnie dyabłow: A to wyrzekszy/ iak konać/ y záraz vmárł/ widząc tych przy sobie vmieráiąc/ wedle ktorych rády żył zdrowym będąc. Cesarius lib: 5. cap: 8. Grá/ abo krotofilá. PRZYKLAD V. Graczá iednego czárt do piekłá
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 316
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
. I to piszą, że książę im. kardynał i imp. wielkopolski generał z wielkimi tamże comparuerunt nadwornymi asystencjami, gwardiami, piechotami, skąd cała Warszawa interpretatur, że na kaptur przyjachali, że conferent z sobą o przyszłym sejmie ichmpp. senatorowie tameczni rezydenci w Jazdowie, któremu tuszą być jako na początku jesieni, nie desperat wojsko o zasługach swoich tą odwloką jego. P. Domont z Moskwy pisze, że już miał audiencyją na odprawę swoję tu do Polski i ich posłanika we Lwowie rezydującego bez mała król im. nie odprawi, bo absolute nic tu po nim. Die 17 ejusdem
Król im. dziś u stołu nie bardzo był wesół,
. I to piszą, że książę jm. kardynał i jmp. wielkopolski generał z wielkimi tamże comparuerunt nadwornymi asystencyjami, gwardiami, piechotami, skąd cała Warszawa interpretatur, że na kaptur przyjachali, że conferent z sobą o przyszłym sejmie ichmpp. senatorowie tameczni rezydenci w Jazdowie, któremu tuszą być jako na początku jesieni, ne desperat wojsko o zasługach swoich tą odwloką jego. P. Domont z Moskwy pisze, że już miał audiencyją na odprawę swoję tu do Polski i ich posłanika we Lwowie rezydującego bez mała król jm. nie odprawi, bo absolute nic tu po nim. Die 17 eiusdem
Król jm. dziś u stołu nie bardzo był wesół,
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 97
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
oblicze Boże, I do pierwszych mu zasług dopomoże. A on wejrzawszy na żyjących; rzecze: Zgrzeszyłem; i tak złość się moja wściecze, Ze chociem piekła był sto razy godzien, Nie zgubił mnie Pan, lecz zapomniał zbrodzień. Wybawił duszę moję z wiecznej straty, Zem z łyka nie wpadł wespół z desperaty Z grubych ciemności, w którychem dość grzeszył Wywiódł, i światłem łaski swej pocieszył. Wszytko to w człeku sam BÓG jeden sprawia, Naprzód mu jego występki objawia, Potym nawraca, gdy się upokarza, I znowu świeżych pokus mu przysparza, Aby tak więcej sam nie ufał sobie, I ostróżniejszym w świeckiej żył podobie.
oblicze BOZE, I do pierwszych mu zasług dopomoże. A on weyrzawszy ná żyiących; rzecze: Zgrzeszyłem; i ták złość się moiá wśćiecze, Ze choćiem piekła był sto rázy godźien, Nie zgubił mie Pan, lecz zápomniał zbrodźień. Wybawił duszę moię z wieczney stráty, Zem z łyka nie wpadł wespoł z desperáty Z grubych ćiemnośći, w ktorychem dość grzeszył Wywiodł, i świátłem łaski swey poćieszył. Wszytko to w człeku sam BOG ieden spráwia, Náprzod mu iego występki obiáwia, Potym nawráca, gdy się upokarza, I znowu świeżych pokus mu przysparza, Aby ták więcey sam nie ufał sobie, I ostrożnieyszym w świeckiey żył podobie.
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 126
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
złość opuściwszy, powraca do niego. Jako Syn marnotrawny, gardząc smakiem młota, Szuka w Boskiej miłości straconego złota. Ale Saul jak wieprz w błocie smrodliwym się wala, Na żadne napomnienie Boskie niepozwala. Owszem rzecz dobrą bierze za pokusę zwodną, I przyjęcia do serca nie sądzi być godną. Raczej drogę obiera wszystkich desperatów, Co BOGA skwitowali z zbawienia traktatów. W jednym u nich szacunku jak Niebo tak piekło, Ach! bezbożne sumnienie BOGA się wyrzekło! Nie trudno o Szafierków u Pańskiego Dworu, Krętemi ścieżki chodzą, niepatrzają toru. Rozbiegną się po Puszczach, każdy węchem szuka, Znajdzie Jamnik skrytego pod ziemią Borsuka.
Plastr to
złość opuściwszy, powráca do niego. Jáko Syn márnotrawny, gárdząc smákiem młota, Szuka w Boskiey miłości stráconego złota. Ale Saul iák wieprz w błocie smrodliwym się wala, Ná żadne nápomnienie Boskie niepozwala. Owszem rzecz dobrą bierze zá pokusę zwodną, Y przyięcia do serca nie sądzi bydź godną. Ráczey drogę obiera wszystkich desperatow, Co BOGA skwitowali z zbáwienia tráktatow. W iednym u nich szácunku iák Niebo ták piekło, Ach! bezbożne sumnienie BOGA się wyrzekło! Nie trudno o Szafierkow u Pańskiego Dworu, Krętemi ścieszki chodzą, niepátrzaią toru. Rozbiegną się po Puszczach, każdy węchem szuka, Znáydzie Jámnik skrytego pod ziemią Borsuka.
Plástr to
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 54
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
to sobie stwierdzili/ przy chorągwiach postawionych/ która to ceremonia u nich przednie wielce ważna jest na to/ aby wojnę zacząwszy/ od inszych opuszczeni nie byli. Pochwaliwszy tedy takowe przedsięwzięcie i serce Karnutów/ przysięgę też wszyscy obecni udziaławszy/ czas zaczęciu naznaczywszy/ roziechali się do domu. Gdy postanowiony dzień przyszedł/ Karnutowie dwu desperatów Kotuata i Konetoduna za Hetmany wziąwszy/ godło sobie jedno dawszy/ do Genabu wpadli/ Rzymiany/ którzy tam kupiectwem się bawili/ pobili/ między nimi też Gajuszaa Fusyusza Kotę/ uczciwego szlachcica Rzymskiego/ nad zbożem od Cezara przełożonego zamordowali/ majętności ich rozszarpali. Prędko ta nowina do wszytkich miast Francuskich przeleciała. Bo gdy się
to sobie ztwierdźili/ przy chorągwiách postawionych/ ktora to ceremonia v nich przednie wielce ważna iest na to/ áby woynę zácząwszy/ od inszych opusczeni nie byli. Pochwaliwszy tedy takowe przedśięwźięćie y serce Karnutow/ przyśięgę też wszyscy obecni vdźiaławszy/ czás záczęćiu náznáczywszy/ roziecháli sie do do^v^. Gdy postánowiony dźień przyszedł/ Kárnutowie dwu desperatow Kotuatá y Konetoduná zá Hetmány wźiąwszy/ godło sobie iedno dawszy/ do Genabu wpadli/ Rzymiány/ ktorzy tam kupiectwem sie báwili/ pobili/ między nimi też Gáiusá Fusyuszá Kotę/ vczćiwego szláchćica Rzymskiego/ nád zbożem od Cezárá przełożonego zámordowali/ máiętnośći ich rozszárpáli. Prędko tá nowiná do wszytkich miast Fráncuskich przelećiáłá. Bo gdy sie
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 155.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
, choć słyszy krzyk, widzi płomienie Stert odbiegłych pogaństwo, Pańskie zaślepienie. Cały tydzień w formalnym jakoby przymierzu, Chociaż się w lepszym czuje Skinderbasza pierzu, Obie stronie siedziały, prócz, że ku wieczoru Sam Gałga podjechawszy, wywołał z taboru Koreckiego, jako mu przyjaciel traktaty Radząc; coć potem, z tymi ginąć desperaty? Okupcie się na głowy, co was tu jest, złotem; Broń oddajcie, a han was daruje żywotem. Gdy tak Gałga po starej Koreckiemu zada: Wprzód — rzecze — głowy ręka, wprzód swobody strada, Niż broń odda; złota nikt na wojnę nie wozi; O sierść się wilk targuje, skóry pragnie
, choć słyszy krzyk, widzi płomienie Stert odbiegłych pogaństwo, Pańskie zaślepienie. Cały tydzień w formalnym jakoby przymierzu, Chociaż się w lepszym czuje Skinderbasza pierzu, Obie stronie siedziały, prócz, że ku wieczoru Sam Gałga podjechawszy, wywołał z taboru Koreckiego, jako mu przyjaciel traktaty Radząc; coć potem, z tymi ginąć desperaty? Okupcie się na głowy, co was tu jest, złotem; Broń oddajcie, a han was daruje żywotem. Gdy tak Gałga po starej Koreckiemu zada: Wprzód — rzecze — głowy ręka, wprzód swobody strada, Niż broń odda; złota nikt na wojnę nie wozi; O sierść się wilk targuje, skóry pragnie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 30
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924