graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze, Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo; Rzadki żołnierz do nieba
graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze, Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo; Rzadki żołnierz do nieba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 28
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
smacznym żenin posag kąsku, Przechwalać się dla wiary tułactwem po Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc robić, cnoty go czcze tytuły łudzą. A żeś na mnie najpierwej, uczniów Pańskich modą, Wytrząsł trzewik, jakbym cię nie przyjął gospodą, Strzeż się, żeby zaś wicher, dmuchnąwszy z uboczy, Z własnych ci twych nóg prochu nie nasypał w oczy. Trudnoż się dobrej wierze bez uczynków ostać, Kędy miasto pokory faryzejska postać, Zazdrość przy gorliwości, presumpcja z skryptu (Mojżesz mówić nie umiał, słany do Egiptu), Sam się usprawiedliwiać, bliźniego do prędkiej Odsądzać zguby, własna dziesięcina z
smacznym żenin posag kąsku, Przechwalać się dla wiary tułactwem po Śląsku! Z potrzeby cnota, lecz kto pracą żyje cudzą, Mogąc robić, cnoty go czcze tytuły łudzą. A żeś na mnie najpierwej, uczniów Pańskich modą, Wytrząsł trzewik, jakbym cię nie przyjął gospodą, Strzeż się, żeby zaś wicher, dmuchnąwszy z uboczy, Z własnych ci twych nóg prochu nie nasypał w oczy. Trudnoż się dobrej wierze bez uczynków ostać, Kędy miasto pokory faryzejska postać, Zazdrość przy gorliwości, presumpcyja z skryptu (Mojżesz mówić nie umiał, słany do Egiptu), Sam się usprawiedliwiać, bliźniego do prędkiej Odsądzać zguby, własna dziesięcina z
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 214
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
amicorùm ; czego tym docieczesz sposobem: Potrząśnij oba Magnesy opiłkami żelaznemi, i gdzie się opiłki podnoszą na Magnesie, tojest in polo, przymykać pomalu to miejsce do podobnego opiłkami na drugim Magnesie: A jeżeliby te Capillamenta albo najeżone opiłki na jednym albo na obu Magnesach umykały się na stronę, jakby na nie wiatr dmuchnął, znakiem jest inimicitiae inter polos; a jeżeli Capillamenta będą się do siebie brać, jest znak amicitiae inter polos; takie dopiero możesz związać do kupy od konserunudas vires. O którym sekrecie wielu nie wiedząc, w kupie contrariorum chowają Magnesy, i cnotę im wydzierają. Sexto. Może się poznać bonitas Magnesu, stąd,
amicorùm ; czego tym docieczesz sposobem: Potrząśniy oba Magnesy opiłkami żelaznemi, y gdzie się opiłki podnoszą na Magnesie, toiest in polo, przymykáć pomalu to mieysce do podobnego opiłkami na drugim Magnesie: A ieżeliby te Capillamenta albo naieżone opiłki na iednym albo na obu Magnesach umykały się na stronę, iakby na nie wiatr dmuchnął, znakiem iest inimicitiae inter polos; a ieżeli Capillamenta będą się do siebie brać, iest znak amicitiae inter polos; takie dopiero możesz związać do kupy od conservnudas vires. O ktorym sekrecie wielu nie wiedząc, w kupie contrariorum chowaią Magnesy, y cnotę im wydzieraią. Sexto. Może się poznać bonitas Magnesu, ztąd,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 656
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Wargi cynobrem zarumienisz/ oczy/ brwi pomaluj/ włosy daj choć ze lnu farbowanego/ o którym niżej. Pędzlem przytym suchym potrzyj robotę/ a glanc weźmie. Jeżeli nad to weźmiesz trochę suchego krochmalu na proch startego/ a tego nabrawszy w rurkę/ nim dumchniesz na robotę wszędzie/ a potym znowu u sty wolno dmuchniesz/ zostanie na robocie coś wielce przyrodzonego mszenia się i piękności. Przydatek. Bywają oczy robione tak piękne z smelcu/ jakoby cale przyrodzone. Te jeżeli masz/ nimi sobie tak poczniesz. Bruj dobrze ostrym i gładkim drewienkiem/ nastroiwszy wyrznij cale oko woskowe. Zarznij i tył głowy nożykiem gorącym i tam tędy wsadź oczy robione
Wárgi cynobrem zárumienisz/ oczy/ brwi pomáluy/ włosy dáy choć ze lnu farbowánego/ o ktorym niżey. Pędzlem przytym suchym potrziy robotę/ a glánc weźmie. Ieżeli nád to wezmiesz trochę suchego krochmálu ná proch stártego/ á tego nábráwszy w rurkę/ nim dumchniesz ná robotę wszędźie/ á potym znowu u sty wolno dmuchniesz/ zostánie ná roboćie coś wielce przyrodzonego mszenia się i piękności. Przydatek. Bywáią oczy robione ták piękne z smelcu/ iákoby cále przyrodzone. Te ieżeli mász/ nimi sobie ták poczniesz. Bruy dobrze ostrym i głádkim drewienkiem/ nástroiwszy wyrzniy cále oko woskowe. Zárzniy i tył głowy nożykiem gorącym i tám tędy wsádź oczy robione
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 153
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
W grobie zostawać musi i mały, i wielki. PULVIS ES ET IN PULVEREM REVERTERIS GEN. 3
Młodość, uroda jako prędko trwają, We mnie się ludzie niechaj napatrzają. Miałam urodę, a w piętnastym lecie Umieram i już nie znać mię na świecie. Proch każdy człowiek, począwszy od dzieci, Lada wiatr dmuchnie, proch się precz rozleci. ERUNT DUO IN CARNE UNA MAT. 19
Umarłaś, tom ja z tobą umarł; jeślim żywy, Żyjesz i ty, małżonko — abo nieprawdziwy Ten dekret, że mąż z żoną jedno ciało mają? Ciebie żywą, mnie zmarłym niechże nazywają. Tak jest, bo
W grobie zostawać musi i mały, i wielki. PULVIS ES ET IN PULVEREM REVERTERIS GEN. 3
Młodość, uroda jako prędko trwają, We mnie się ludzie niechaj napatrzają. Miałam urodę, a w piętnastym lecie Umieram i już nie znać mię na świecie. Proch każdy człowiek, począwszy od dzieci, Lada wiatr dmuchnie, proch się precz rozleci. ERUNT DUO IN CARNE UNA MATH. 19
Umarłaś, tom ja z tobą umarł; jeślim żywy, Żyjesz i ty, małżonko — abo nieprawdziwy Ten dekret, że mąż z żoną jedno ciało mają? Ciebie żywą, mnie zmarłym niechże nazywają. Tak jest, bo
Skrót tekstu: MorPamBar_I
Strona: 330
Tytuł:
Pamiątka śmierci małżonki Jana Dominika Morolskiego
Autor:
Jan Dominik Morolski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
to wam dokuczyli Polakowie nasi, Bo Moskala po Wiśle do morza puścili, A drugich po chołaśniach dobrze wyłupili. Sas
Ty, chłopa, posponujesz Moskala i Sasa! Chłop
Boście przed Polakami uciekli do łasa! Sas
Ty, chłopa, nie rozprawiaj, bo weźmiesz na py ska. Chłop
Ba, ja ciebie jak dmuchnę, toć spadną plud ryska. Sas
Ja tego nie rozumieć, ty chłopa, złodzieju! Chłop
A to cię kijem zbucham, panie dobrodzieju! Sas
Unswot! Chłopa! Złodzieja! Szelma! Kanalia! Chłop
Pedasz, że mnie będziesz biuł? Będę cię bił i ja! Sas
Mój pan chłopa! Proszę cię
to wam dokuczyli Polakowie nasi, Bo Moskala po Wiśle do morza puścili, A drugich po chołaśniach dobrze wyłupili. Sas
Ty, chłopa, posponujesz Moskala i Sasa! Chłop
Boście przed Polakami uciekli do łasa! Sas
Ty, chłopa, nie rozprawiaj, bo weźmiesz na py ska. Chłop
Ba, ja ciebie jak dmuchnę, toć spadną plud ryska. Sas
Ja tego nie rozumieć, ty chłopa, złodzieju! Chłop
A to cię kijem zbucham, panie dobrodzieju! Sas
Unswot! Chłopa! Złodzieja! Szelma! Kanalija! Chłop
Pedasz, że mnie będziesz biuł? Będę cię bił i ja! Sas
Mój pan chłopa! Proszę cię
Skrót tekstu: ChłopSasRzecz
Strona: 219
Tytuł:
Intermedium
Autor:
K. Budzyk
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
między 1715 a 1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1716
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
li bóg morski jaki z nas śmiech stroi? . Czy nie tęsknica owych panien broi? Przecię nie stoim, choć nas wiatr weksuje, Okręt po wałach chodzi, nie próżnuje. Przez dzień i przez noc spławiliśmy ledwie To, co się spławić może w godzin we dwie; Aż trzecim razem z puckich gór łaskawy Dmuchnął wiatr na nas i popędził nawy. Ale zaś słońce, skoro się rozśmiało, I ten nam pojazd wkrótce hamowało, Bo gdy swe jasne rozniosło promienie, Wszystko uciekło z nieba posępienie; Woda, co częste pagórki sypała, Jako szkło gładkie — tak się wyrównała. Leniwiej żółwia okręt postępuje, Kiedy biczyka na żaglach nie
li bóg morski jaki z nas śmiech stroi? . Czy nie tęsknica owych panien broi? Przecię nie stoim, choć nas wiatr weksuje, Okręt po wałach chodzi, nie próżnuje. Przez dzień i przez noc spławiliśmy ledwie To, co się spławić może w godzin we dwie; Aż trzecim razem z puckich gór łaskawy Dmuchnął wiatr na nas i popędził nawy. Ale zaś słońce, skoro się rozśmiało, I ten nam pojazd wkrótce hamowało, Bo gdy swe jasne rozniosło promienie, Wszystko uciekło z nieba posępienie; Woda, co częste pagórki sypała, Jako śkło gładkie — tak się wyrównała. Leniwiej żółwia okręt postępuje, Kiedy biczyka na żaglach nie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 43
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie przestało Mścić się o ten grzech. Bo oto z północy Szkaradny obłok, nieźliczone mocy Z wiatrów zebrawszy i Boreaszową Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu z góry w oczymgnieniu spadnie, Że samego dna ledwo nie dopadnie. Właśnie więc dzieci, kiedy w pole jakie W gronie wynidą, zwykli czynić takie Igrzyska z sobą, gdy im się
nie przestało Mścić się o ten grzech. Bo oto z północy Szkaradny obłok, nieźliczone mocy Z wiatrów zebrawszy i Boreaszową Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu z góry w oczymgnieniu spadnie, Że samego dna ledwo nie dopadnie. Właśnie więc dzieci, kiedy w pole jakie W gronie wynidą, zwykli czynić takie Igrzyska z sobą, gdy im się
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 194
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dziesiąte, Ledwie tysiączne, na co bezpiecznie przysięgę, Przyszły do oczu naszych, jeśli nie przez księgę? W tej Bóg oba Zakony, i Nowy, i Stary, W tej wieczne obietnice, w tej nam podał kary. Zgoła wszytko bez pisma jak na gołoledzi
Miasto bez fundamentu zbudowane siedzi: Staje lód, dmuchnie wicher, aż jego machiny, Której się świat dziwował, nie znać odrobiny. A któż by dziś o siedmi dziwach świata wiedział, Kiedyby się z papieru o nich nie dowiedział? Wszytko, skąd ma początek, pod ziemię się garnie: Już zginęli pisarze, zginą i drukarnie. Wszytko niszczę, co z pracą
dziesiąte, Ledwie tysiączne, na co bezpiecznie przysięgę, Przyszły do oczu naszych, jeśli nie przez księgę? W tej Bóg oba Zakony, i Nowy, i Stary, W tej wieczne obietnice, w tej nam podał kary. Zgoła wszytko bez pisma jak na gołoledzi
Miasto bez fundamentu zbudowane siedzi: Staje lód, dmuchnie wicher, aż jego machiny, Której się świat dziwował, nie znać odrobiny. A któż by dziś o siedmi dziwach świata wiedział, Kiedyby się z papieru o nich nie dowiedział? Wszytko, skąd ma początek, pod ziemię się garnie: Już zginęli pisarze, zginą i drukarnie. Wszytko niszczę, co z pracą
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 454
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mi wody na dnie! Jeśliś nie mógł zdobyczą całego mieć bobra, I deska z sąsiedzkiego rozbicia rzecz dobra. Teraz, widząc na wierzchu z niebezpiecznej tonie, Ofiarujesz swe chęci; wierę, mniej dbam o nie. Zawodzi się, kto takich przyjaciół sposobi: Łacno o myszkę, łacno o ptaszka do zobi; Dmuchnie wiatr, aż oboje wraca do natury: Ptak oknem leci na dwór, mysz się kryje w dziury. Fortel na złego charta, co tylko do parzy, W polu nie chce pościgać: wiesić, gdzie się zdarzy. 6. WÓŁ DO SIODŁA, KOŃ DO PŁUGU
Wół gnuśny siodło, jarzmo wspaniały koń woli:
mi wody na dnie! Jeśliś nie mógł zdobyczą całego mieć bobra, I deska z sąsiedzkiego rozbicia rzecz dobra. Teraz, widząc na wierzchu z niebezpiecznej tonie, Ofiarujesz swe chęci; wierę, mniej dbam o nie. Zawodzi się, kto takich przyjaciół sposobi: Łacno o myszkę, łacno o ptaszka do zobi; Dmuchnie wiatr, aż oboje wraca do natury: Ptak oknem leci na dwór, mysz się kryje w dziury. Fortel na złego charta, co tylko do parzy, W polu nie chce pościgać: wiesić, gdzie się zdarzy. 6. WÓŁ DO SIODŁA, KOŃ DO PŁUGU
Wół gnuśny siodło, jarzmo wspaniały koń woli:
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 10
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987