graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze, Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo; Rzadki żołnierz do nieba
graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze, Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo; Rzadki żołnierz do nieba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 28
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
W grobie zostawać musi i mały, i wielki. PULVIS ES ET IN PULVEREM REVERTERIS GEN. 3
Młodość, uroda jako prędko trwają, We mnie się ludzie niechaj napatrzają. Miałam urodę, a w piętnastym lecie Umieram i już nie znać mię na świecie. Proch każdy człowiek, począwszy od dzieci, Lada wiatr dmuchnie, proch się precz rozleci. ERUNT DUO IN CARNE UNA MAT. 19
Umarłaś, tom ja z tobą umarł; jeślim żywy, Żyjesz i ty, małżonko — abo nieprawdziwy Ten dekret, że mąż z żoną jedno ciało mają? Ciebie żywą, mnie zmarłym niechże nazywają. Tak jest, bo
W grobie zostawać musi i mały, i wielki. PULVIS ES ET IN PULVEREM REVERTERIS GEN. 3
Młodość, uroda jako prędko trwają, We mnie się ludzie niechaj napatrzają. Miałam urodę, a w piętnastym lecie Umieram i już nie znać mię na świecie. Proch każdy człowiek, począwszy od dzieci, Lada wiatr dmuchnie, proch się precz rozleci. ERUNT DUO IN CARNE UNA MATH. 19
Umarłaś, tom ja z tobą umarł; jeślim żywy, Żyjesz i ty, małżonko — abo nieprawdziwy Ten dekret, że mąż z żoną jedno ciało mają? Ciebie żywą, mnie zmarłym niechże nazywają. Tak jest, bo
Skrót tekstu: MorPamBar_I
Strona: 330
Tytuł:
Pamiątka śmierci małżonki Jana Dominika Morolskiego
Autor:
Jan Dominik Morolski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie przestało Mścić się o ten grzech. Bo oto z północy Szkaradny obłok, nieźliczone mocy Z wiatrów zebrawszy i Boreaszową Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu z góry w oczymgnieniu spadnie, Że samego dna ledwo nie dopadnie. Właśnie więc dzieci, kiedy w pole jakie W gronie wynidą, zwykli czynić takie Igrzyska z sobą, gdy im się
nie przestało Mścić się o ten grzech. Bo oto z północy Szkaradny obłok, nieźliczone mocy Z wiatrów zebrawszy i Boreaszową Gębę odąwszy a trząsnąwszy głową, Leci z Furyją między srogie wały, Które już przedtym na morzu szalały. A tam z drugiemi zjąwszy się burzami I swój wiatr z ichże złączywszy wiatrami — Ryknie i dmuchnie i ze wszystkiej duszy Piersiami tchnąwszy wszystkich wód poruszy, Wtym okręt skoczy z płaczliwemi głosy Jak strzała wzgórę niemal pod niebiosy — I znowu z góry w oczymgnieniu spadnie, Że samego dna ledwo nie dopadnie. Właśnie więc dzieci, kiedy w pole jakie W gronie wynidą, zwykli czynić takie Igrzyska z sobą, gdy im się
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 194
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dziesiąte, Ledwie tysiączne, na co bezpiecznie przysięgę, Przyszły do oczu naszych, jeśli nie przez księgę? W tej Bóg oba Zakony, i Nowy, i Stary, W tej wieczne obietnice, w tej nam podał kary. Zgoła wszytko bez pisma jak na gołoledzi
Miasto bez fundamentu zbudowane siedzi: Staje lód, dmuchnie wicher, aż jego machiny, Której się świat dziwował, nie znać odrobiny. A któż by dziś o siedmi dziwach świata wiedział, Kiedyby się z papieru o nich nie dowiedział? Wszytko, skąd ma początek, pod ziemię się garnie: Już zginęli pisarze, zginą i drukarnie. Wszytko niszczę, co z pracą
dziesiąte, Ledwie tysiączne, na co bezpiecznie przysięgę, Przyszły do oczu naszych, jeśli nie przez księgę? W tej Bóg oba Zakony, i Nowy, i Stary, W tej wieczne obietnice, w tej nam podał kary. Zgoła wszytko bez pisma jak na gołoledzi
Miasto bez fundamentu zbudowane siedzi: Staje lód, dmuchnie wicher, aż jego machiny, Której się świat dziwował, nie znać odrobiny. A któż by dziś o siedmi dziwach świata wiedział, Kiedyby się z papieru o nich nie dowiedział? Wszytko, skąd ma początek, pod ziemię się garnie: Już zginęli pisarze, zginą i drukarnie. Wszytko niszczę, co z pracą
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 454
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mi wody na dnie! Jeśliś nie mógł zdobyczą całego mieć bobra, I deska z sąsiedzkiego rozbicia rzecz dobra. Teraz, widząc na wierzchu z niebezpiecznej tonie, Ofiarujesz swe chęci; wierę, mniej dbam o nie. Zawodzi się, kto takich przyjaciół sposobi: Łacno o myszkę, łacno o ptaszka do zobi; Dmuchnie wiatr, aż oboje wraca do natury: Ptak oknem leci na dwór, mysz się kryje w dziury. Fortel na złego charta, co tylko do parzy, W polu nie chce pościgać: wiesić, gdzie się zdarzy. 6. WÓŁ DO SIODŁA, KOŃ DO PŁUGU
Wół gnuśny siodło, jarzmo wspaniały koń woli:
mi wody na dnie! Jeśliś nie mógł zdobyczą całego mieć bobra, I deska z sąsiedzkiego rozbicia rzecz dobra. Teraz, widząc na wierzchu z niebezpiecznej tonie, Ofiarujesz swe chęci; wierę, mniej dbam o nie. Zawodzi się, kto takich przyjaciół sposobi: Łacno o myszkę, łacno o ptaszka do zobi; Dmuchnie wiatr, aż oboje wraca do natury: Ptak oknem leci na dwór, mysz się kryje w dziury. Fortel na złego charta, co tylko do parzy, W polu nie chce pościgać: wiesić, gdzie się zdarzy. 6. WÓŁ DO SIODŁA, KOŃ DO PŁUGU
Wół gnuśny siodło, jarzmo wspaniały koń woli:
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 10
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
BECZKĘ PALCEM OBRÓCISZ
Dmuchniesz na gałkę, trącisz próżną beczkę jednem Palcem, łacno oboje do góry stanie dnem, Jeśli na suchej ziemi; dopieroż na wodzie, Że co było na wierzchu, to będzie na spodzie. Jedno słówko płochego z miejsca ruszy człeka: Zaraz się klnie, rozpacza, niestota, narzeka; Ledwie dmuchnie fortuna, tak się barzo zmiesza, Zaraz się strzela, kole, topi, zaraz wiesza. Ale umysł stateczny, w kwadrat ułożony, Z którejkolwiek nieszczęście pomaca go strony, Nie ruszy, bo odmiany nie traci nadzieje: Nie mięknie z woskiem, drzewem od słońca twardnieje; Murem, nie powietrznikiem; nie żaglem,
BECZKĘ PALCEM OBRÓCISZ
Dmuchniesz na gałkę, trącisz próżną beczkę jednem Palcem, łacno oboje do góry stanie dnem, Jeśli na suchej ziemi; dopieroż na wodzie, Że co było na wierzchu, to będzie na spodzie. Jedno słówko płochego z miejsca ruszy człeka: Zaraz się klnie, rozpacza, niestota, narzeka; Ledwie dmuchnie fortuna, tak się barzo zmiesza, Zaraz się strzela, kole, topi, zaraz wiesza. Ale umysł stateczny, w kwadrat ułożony, Z którejkolwiek nieszczęście pomaca go strony, Nie ruszy, bo odmiany nie traci nadzieje: Nie mięknie z woskiem, drzewem od słońca twardnieje; Murem, nie powietrznikiem; nie żaglem,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 65
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rąbane widłami do płotu; Żałuję wielce mózgu i głowy zawrotu. Lepsze, rzekę, bez tego pisywałeś pierwej; Nie było znać potuchy do nich od Minerwy. Dobrej woli jej trzeba; przymuszona muza, Doznajemy na sobie, choć na gluzie gluza, Nic dobrze nie napisze; darmo maczać piórka, Jeżeli Jowiszowa nie dmuchnie w nie córka. Trzykroć sporzej na łące trawa roście i lżej Siecze się kosą, kiedy rosa ją odwilży; Nigdy jej tak na sucho, bo mu się ugina, Choć co raz klepie kosę, chłop gładko nie ścina. Niech się smaży poeta, niech się woskiem topi, Darmo: jeśli mu Parnas mózgu nie
rąbane widłami do płotu; Żałuję wielce mózgu i głowy zawrotu. Lepsze, rzekę, bez tego pisywałeś pierwej; Nie było znać potuchy do nich od Minerwy. Dobrej woli jej trzeba; przymuszona muza, Doznajemy na sobie, choć na gluzie gluza, Nic dobrze nie napisze; darmo maczać piórka, Jeżeli Jowiszowa nie dmuchnie w nie córka. Trzykroć sporzej na łące trawa roście i lżej Siecze się kosą, kiedy rosa ją odwilży; Nigdy jej tak na sucho, bo mu się ugina, Choć co raz klepie kosę, chłop gładko nie ścina. Niech się smaży poeta, niech się woskiem topi, Darmo: jeśli mu Parnas mózgu nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 340
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
co dzień z żebrakami prosim,
Kiedyby z ognia usilna potrzeba, Nas niewspomogła, z kąd siły odnosim, I gdyby chleba niebyło po dziurki, Sprzykrzyła by się manna, i przepiórki. Czegoż by były warte Pańskie kuchnie? Ktoby surowe jadł z ciasta pasztety, Niech sto Kucharzów w zimny popiół dmuchnie, Niebędzie co jeść, lodowate wety, Głodnych żołądków najmniej nieposilą, W czym się wyborni Cukiernicy mylą. Na cóżby kopać, i skały rozwalać, Dla drogich kruszców, podejmować stratę, Kiedyby ogień niechciał je podpalać, Szpetne zostaną, ciemne, chropowate, Skoro im ognie do ziwego dojmą,
co dzień z żebrákami prosim,
Kiedyby z ognia usilna potrzeba, Nás niewspomogła, z kąd siły odnosim, Y gdyby chleba niebyło po dziurki, Zprzykrzyła by się manna, y przepiorki. Czegoż by były warte Pańskie kuchnie? Ktoby surowe iadł z ciasta pasztety, Niech sto Kuchárzow w zimny popioł dmuchnie, Niebędzie co ieść, lodowáte wety, Głodnych źołądkow náymniey nieposilą, W czym się wyborni Cukiernícy mylą. Ná cożby kopać, y skáły rozwálać, Dla drogich kruszczow, podeymować stratę, Kiedyby ogień niechciał ie podpálać, Szpetne zostáną, ćiemne, chropowate, Skoro im ognie do źywego doymą,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 148
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
po tem,
Boskie psować wyroki, lecz ta Gospodyni W gruntownym ogrodzeniu, skryte dziury czyni, Z kąd wielkie szkody W jarzynie młody. Rozgrzeje miłość i tych, co je wiek zgrzybiały Z ciepła naturalnego odmienił w śnieg biały, Trudnej dokaże sztuki, jeźli w zgniłym pruchnie Ognia mniej, dymu więcej znajdzie gdy weń dmuchnie, Bies się ucieszy Gdy stary zgrzeszy. O toż masz jawny dowód Narcyssie zuchwały Ze miłości w daninie, hołduje świat cały, Czują ludzie, czuje zwierz, czuje to, co żyje Moc Pani, z której władzy nikt się nie wybije, Porzuć upory Zażyj pokory. Idź tam życzę, gdzie Echo swym cię
po tem,
Boskie psować wyroki, lecz ta Gospodyni W gruntownym ogrodzeniu, skryte dziury czyni, Z kąd wielkie szkody W jarzynie młody. Rozgrzéie miłość y tych, co ie wiek zgrzybiały Z ciepła naturalnego odmienił w śnieg biały, Trudney dokaże sztuki, ieźli w zgniłym pruchnie Ognia mniey, dymu więcey znáydzie gdy weń dmuchnie, Bies się ucieszy Gdy stáry zgrzeszy. O toż masz iawny dowod Narcyssie zuchwáły Ze miłości w daninie, hołduie świat cáły, Czuią ludzie, czuie zwierz, czuie to, co zyie Moc Páni, z ktorey włádzy nikt się nie wybiie, Porzuć upory Zażyi pokory. Jdź tam życzę, gdzie Echo swym cię
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 345
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
w cudzej stancjej podwoje I na zakosne wschody bok mu prawy wspiera Trzcina — a lewy ręka sąsiada nieszczera.
Przyszedszy — Polakowi nie schodzi w ochocie. Chłopca do austerii co we wszytkim locie Pchnął mówiąc: »Na mych nogach bież, niech mi tu z kuchnie Stanie potraw z piętnaście!« — Ledwie rzekł, ow dmuchnie Już w naznaczoną drogę. Tym czasem na czole Uczciciel gościa sadzi wdzięcznego przy stole, Żeby sobie nie tęsknił — uniżenie prosi. A tu chłopiec pułmiski gorąco przynosi. Zasiedli z apetytem dobrym. Je Wioch w bliski Tylko przed sobą patrząc talerz i pułmiski. A skoro po obiedzie obrus zdjęto z stołu, Przy trunku rozmowami
w cudzej stancyej podwoje I na zakosne wschody bok mu prawy wspiera Trzcina — a lewy ręka sąsiada nieszczera.
Przyszedszy — Polakowi nie schodzi w ochocie. Chłopca do austeryej co we wszytkim locie Pchnął mowiąc: »Na mych nogach bież, niech mi tu z kuchnie Stanie potraw z piętnaście!« — Ledwie rzekł, ow dmuchnie Już w naznaczoną drogę. Tym czasem na czole Uczciciel gościa sadzi wdzięcznego przy stole, Żeby sobie nie tęsknił — uniżenie prosi. A tu chłopiec pułmiski gorąco przynosi. Zasiedli z appetytem dobrym. Je Wioch w bliski Tylko przed sobą patrząc talerz i pułmiski. A skoro po obiedzie obrus zdjęto z stołu, Przy trunku rozmowami
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 67
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949