bełt, z prędkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I czego nie mógł sprawić i uczynić koniem, To teraz sprawi, pieszo puściwszy się po niem. Tak rączo za niem bieży i tak prędkiem krokiem, Że ktoby na to własnem swem nie patrzył okiem, Nie dałby temu wiary. Potem go w pół drogi Dościga i spuszcza nań z góry raz tak srogi, Tak mocno wyniesionem mieczem w szyszak bije, Że mu głowę rozdzielił aż do samej szyje.
LXXXI.
Tem czasem się po mieście nowe poczynały Zamieszania i nowe rozruchy wstawały. Bo brat Birenów, który z okrętów wysadził Ludzie swe, które z kraju swojego prowadził, Przyszedszy
bełt, z prętkiej wypchany cięciwy.
LXXX.
I czego nie mógł sprawić i uczynić koniem, To teraz sprawi, pieszo puściwszy się po niem. Tak rączo za niem bieży i tak prętkiem krokiem, Że ktoby na to własnem swem nie patrzył okiem, Nie dałby temu wiary. Potem go w pół drogi Dościga i spuszcza nań z góry raz tak srogi, Tak mocno wyniesionem mieczem w szyszak bije, Że mu głowę rozdzielił aż do samej szyje.
LXXXI.
Tem czasem się po mieście nowe poczynały Zamieszania i nowe rozruchy wstawały. Bo brat Birenów, który z okrętów wysadził Ludzie swe, które z kraju swojego prowadził, Przyszedszy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 191
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Zbytnie śliwek surowych jedzenie rozdyma, zaziębia. Pestki śliwiane wiele ich nazbierawszy, zdają się na wodkę: których pestek wiele jedząc, głowę zawracają, dlatego zdadzą się na gorzałkę. Powidła z nich dobre, ale w smażeniu dogodzić im należy, bzowych przymieszać jagód. Śliwy możesz konserwować, świeże drzewo z niemi, gdy dościgają wykopa, wszy, i w piwnicy w ziemi osadziwszy; albo gałęzi nałamać (lubo to szkodzi) i w piwnicy powieszać. Do nowych zaś dotrwają w baryłę nową włożywszy, warstwami, liściem dębowym przekładając, w wodę w puścić z baryłą zaszpuntowaną. Drzewko brzoskwinia lubi miejsce ciepłe osobliwie piaszczyste; wiatrów zimna nie lubi.
. Zbytnie sliwek surowych iedzenie rozdyma, zaziębia. Pestki sliwiane wiele ich nazbierawszy, zdaią się na wodkę: ktorych pestek wiele iedząc, głowę zawracaią, dlatego zdadzą się na gorzałkę. Powidła z nich dobre, ale w smażeniu dogodzić im należy, bzowych przymieszać iagod. Sliwy możesz konserwować, swieże drzewo z niemi, gdy doscigaią wykopa, wszy, y w piwnicy w ziemi osadziwszy; albo gałęzi nałamać (lubo to szkodzi) y w piwnicy powieszać. Do nowych zaś dotrwaią w baryłę nową włożywszy, warstwami, lisciem dębowym przekładaiąc, w wodę w puscić z baryłą zaszpuntowaną. Drzewko brzoskwinia lubi mieysce ciepłe osobliwie piaszczyste; wiatrow zimna nie lubi.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 384
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
świeckiej się strawiło. A gdy jak zawsze od zwykłej biesiady/ Szedłem z Kupidem zwyczajnemmi szlady Przez długą łąkę przy której las leżał/ A strumień śrzodkiem krzysztalowy bieżał. Usłyszę tenten jakoby zbrojnego Rycerza za mną/ tuż tuż bieżącego. (Był to co serca ku Bogu podżegał/) I kiedy mię już tylko nie dościgał: Ogromnym głosem krzyknął na mię z boku Stój (pry) śmiertelny/ a już namniej z kroku Nie umykaj się: i ty z czarownice/ Któryś się wylągł brzydkiej nierządnice. Zbójca serc ludzkich/ dziś na słowo moje Zwiń zaraz pod się chybkie skrzydał swoje. Już nic nie możesz: tu/ tu/ wszeteczniku
świeckiey się strawiło. A gdy iak zawsze od zwykłey biesiady/ Szedłem z Cupidem zwyczaynemmi szlády Przez długą łąkę przy ktorey las leżał/ A strumień śrzodkiem krzysztalowy bieżał. Vsłyszę tenten iakoby zbroynego Rycerza za mną/ tuż tuż bieżącego. (Był to co serca ku Bogu podżegał/) Y kiedy mię iuż tylko nie dosćigał: Ogromnym głosem krzyknął na mię z boku Stoy (pry) śmiertelny/ a iuż namniey z kroku Nie vmykay sie: y ty z czárownice/ Ktoryś się wylągł brzydkiey nierządnice. Zboyca serc ludzkich/ dźis na słowo moie Zwiń zaraz pod się chybkie skrzydał swoie. Już nic nie możesz: tu/ tu/ wszeteczniku
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: B3v
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
wynalazł zapłatę. Przetoż jeśli namniejszej nierad lekce ważę Z rzeczy doczesnych: ale gdy mi dowcip każe Nieubogi w rozsądek swój, roztrzęsę wszytek Jej sposób bynamniejszy wszytkim na pożytek Rzetelnie (bo tak trzymam, ze od świata końca Żadnego z ludzi niemasz pod okręgiem śłońca, Któryby skrytych rzeczy z taką ciekawością Poznania miał dościgać, z jaką ja pilnością) Jako rzeczy niebieskie, i co ku ozdobie Bogom należy, śmiałbym lekce ważyć sobie? Owszem wszytkiebym na to obrócił starania, I myśli, i zabawy, i usiłowania, I umysł, i wszytek czas; abym dociekł tego, Co mi jest między wszytkiem najpotrzebniejszego, Z
wynálazł zapłátę. Przetoz ieśli namnieyszey nierad lekce ważę Z rzecży doczesnych: ále gdy mi dowćip każe Nieubogi w rozsądek swoy, rostrzęsę wszytek Iey sposob bynamnieyszy wszytkim ná pożytek Rzetelnie (bo tak trzymam, ze od świátá końcá Zadnego z ludzi niemász pod okręgiem śłońcá, Ktoryby skrytych rzeczy z táką ćiekáwośćią Poznánia miał dościgać, z iáką ia pilnośćią) Iáko rzeczy niebieskie, y co ku ozdobie Bogom należy, smiałbym lekce ważyć sobie? Owszem wszytkiebym na to obroćił stáránia, Y myśli, y zabáwy, y vśiłowánia, Y vmysł, y wszytek czás; ábym doćiekł tego, Co mi iest między wszytkiem naypotrzebnieyszego, Z
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 184
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
winszuje drogi królewnie po wodzie, A Tryton dziwując się i nimfy urodzie Panny, Egle, Agawę, ozdobnej urody I insze nereidy wynurzone z wody. A zatem smok ockniony ujrzy, że jest wzięta Królewna i tę drogę, którą niósł, pamięta. Zaczem w lot tymże śląkiem z jaskini wypada I wpół drogi dościga, i na okręt siada, I zacznie okręt psować, a tu potrzeba by Ginąć wszytkim, gdyby z nich każdy był w moc słaby. Lecz brat trzeci wybiega na wierzch nawy, zatem W zapale z obu rąk tnie wpół smoka bułatem, A wraz w tym rozbił okręt na szmaty zapale. I już tu toną
winszuje drogi królewnie po wodzie, A Tryton dziwując się i nimfy urodzie Panny, Egle, Agawę, ozdobnej urody I insze nereidy wynurzone z wody. A zatem smok ockniony ujrzy, że jest wzięta Królewna i tę drogę, którą niósł, pamięta. Zaczem w lot tymże śląkiem z jaskini wypada I wpół drogi dościga, i na okręt siada, I zacznie okręt psować, a tu potrzeba by Ginąć wszytkim, gdyby z nich każdy był w moc słaby. Lecz brat trzeci wybiega na wierzch nawy, zatem W zapale z obu rąk tnie wpół smoka bułatem, A wraz w tym rozbił okręt na szmaty zapale. I już tu toną
Skrót tekstu: KuligDemBar_II
Strona: 363
Tytuł:
Demokryt śmieszny albo śmiech Demokryta chrześcijańskiego
Autor:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. Czemu rzeczy niematerialnej nie możemy się zmysłami tykać? Nie tylko niematerialnej, ale i materialnej nie zawsze zmysł może dosiąc, gdy jest albo nazbyt subtelna. a dla tego powietrza nie widziemy: albo nazbyt mała, a dla tego nie których rzeczy dla ich cienkości nie dojrzemy etc. rzeczy zaś niematerialnych dla tego zmysł nie dościga, i tak do niego nie mają proporcyj, jako dźwięk aby był widziany od oka, farba aby była słyszana od ucha etc. bo rzecz taka ani biała, ani ciepła, ani twarda etc. 4. Wielorakie są rzeczy na świecie? Są albo istoty przez się być mogące, co zowią po łacinie Substantia,
. Czemu rzeczy niemáteriálney nie możemy się zmysłámi tykać? Nie tylko niemáteryálney, ále y máteryálney nie záwsze zmysł może dośiąc, gdy iest álbo názbyt subtelna. á dla tego powietrza nie widziemy: álbo názbyt máła, á dla tego nie ktorych rzeczy dla ich ćienkośći nie doyrzemy etc. rzeczy záś niemáteryálnych dla tego zmysł nie dośćiga, y ták do niego nie máią proporcyi, iáko dzwięk áby był widźiány od oká, fárbá áby byłá słyszána od uchá etc. bo rzecz táka áni biała, áni ćiepła, áni twárda etc. 4. Wielorákie są rzeczy ná świećie? Są álbo istoty przez się bydź mogące, co zowią po łáćinie Substantia,
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 318
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692