na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus, utinam felicem albo saltem nec in bonum, nec in malum.
Ojciec św. Klemens KsI^ty^ piissima morte vitam imitante, decessit ultimis Martii, mając wieku 72 lata. Pontificatus sui Anno 21, i mało nie dociągnąwszy annos Petri. Nastąpił na jego miejsce[...] NOTACJA RÓŻNYCH KLĘSK I PRZYGÓD PAMIĘCI GODNYCH.
Anno Domini 1690, na Rusi i w wielkiem księstwie litewskiem, także miejscami w Polsce, zjawiła się gromadna szarańcza, tak że pola wszystkie okrywała. Szkodziła zbożu różnemu, łąkom, ale żywiołom żadnym szkody nie było, i owszem taż
na boki i w dół. Co to ma portendere oboje, i nocne i dzienne widziadła, effectum expectamus, utinam felicem albo saltem nec in bonum, nec in malum.
Ojciec św. Klemens XI^ty^ piissima morte vitam imitante, decessit ultimis Martii, mając wieku 72 lata. Pontificatus sui Anno 21, i mało nie dociągnąwszy annos Petri. Nastąpił na jego miejsce[...] NOTACYA RÓŻNYCH KLĘSK I PRZYGÓD PAMIĘCI GODNYCH.
Anno Domini 1690, na Rusi i w wielkiém księstwie litewskiem, także miejscami w Polsce, zjawiła się gromadna szarańcza, tak że pola wszystkie okrywała. Szkodziła zbożu różnemu, łąkom, ale żywiołom żadnym szkody nie było, i owszem taż
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 359
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, które componunt Królestwo, pod komendą trzech Hetmanów; pod czas pokoju, dosyć by było, konserwując go realiter połowę, to jest, pięćdziesiąt tysięcy, każdy Regiment będąc naprzykład z tysiąca ludzi, niechby był tylko z pięć set, a to dla tego, że in casum wojny, snadno rekrutować, żeby dociągnąć każdy Regiment do tysiąca, w którym inkorporując nowe rekruty, i łącżąc je z starym żołnierzem, Regiment by był i komplet in quantitate, i taki jak powinien być in qualitate.
Ale przy tym zicziłbym, żeby płaca na cały komput stu tysięcy, currat i pod czas pokoju; a to dla tego; Rzeczpospolita uczyniwszi
, ktore componunt Krolestwo, pod kommendą trźech Hetmanow; pod czas pokoiu, dosyć by było, konserwuiąc go realiter połowę, to iest, pięćdźieśiąt tyśięcy, kaźdy Regiment będąc naprzykład z tyśiąca ludźi, niechby był tylko z pięć set, a to dla tego, źe in casum woyny, snadno rekrutowáć, źeby doćiągnąć kaźdy Regiment do tyśiąca, w ktorym inkorporuiąc nowe rekruty, y łącźąc ie z starym źołnierzem, Regiment by był y komplet in quantitate, y taki iak powinien bydź in qualitate.
Ale przy tym źycźyłbym, źeby płaca na cáły komput stu tyśięcy, currat y pod czas pokoiu; á to dla tego; Rzeczpospolita uczyniwsźy
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 114
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
roju i przegrawania się, są muzyką huczącą, żądeł cale nie mające, większe są daleko od pszczół. Jak się odroją pszczoły, zaraz tych zajadają, wypędzają durnojadów. Na Rusi pszczoły w ulach w gorze i w dole zadnionych osadzają: na Podolu w takich że ulach, ale w spodzie bez dna, aby jak dociągną pszczoły aż do ziemi robotą, w dołku pod ulem wykopanym plastry dalej ciągnęli; inne tam cale w ziemi robią gdzie ulów mało. Te ule na Rusi chowają na zimę, albo do ciepłych sklepów, albo szop dobrze oblepionych powałe mających, które tu stebnikami zowią. Na Wołyniu i innych krajach ule są jak beczki z
roiu y przegrawania się, są muzyką huczącą, żądeł cale nie maiące, większe są daleko od pszczoł. Iak się odroią pszczoły, zaraz tych zaiadaią, wypędzaią durnoiadow. Na Rusi pszczoły w ulach w gorze y w dole zadnionych osadzaią: na Podolu w takich że ulach, ale w spodzie bez dna, aby iak dociągną pszczoły aż do ziemi robotą, w dołku pod ulem wykopanym plastry daley ciągneli; inne tam cale w ziemi robią gdzie ulow mało. Te ule na Rusi chowaią na zimę, albo do ciepłych sklepow, albo szop dobrze oblepionych powałe maiących, ktore tu stebnikami zowią. Na Wołyniu y innych kraiach ule są iak beczki z
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 450
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Dunaj napędzili. Z początku zaś batalii Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak, jak gdy kwiat na stawie kwitnie. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie
Dunaj napędzili. Z początku zaś bataliji Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak, jak gdy kwiat na stawie kwitnie. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
wolą swoję do Boga stosować/ jakoby prawie rzekł. Będęć Boże wewszytkim służył/ tylko mi moich tysiączków nie racz ruszać. A nuż tego trzeba będzie do zbawienia/ żebyś te dziesięć tysięcy stracił? Rzeczesz żeś nie gotów? toś też nie gotów być zbawiony. Trzeci najlepiej/ i dalej za wszytkich dociągnął/ bo obojętnym i gotowy jest na wolą Boską/ gdy wszytko na święte ręce jego z całą serca gotowością kładzie. A że Bóg żadnego kto się nań spuści/ nigdy nie zawiedzie/ taki jeśli w swym przedsięwzięciu wytrwa/ niemylnie zbawion będzie. Przeto tego nam ostatniego koniecznie w sprawach naszych/ naśladować potrzeba/ bo
wolą swoię do Bogá stosowáć/ iákoby práwie rzekł. Będęć Boże wewszytkim służył/ tylko mi moich tyśiączkow nie racz ruszać. A nuż tego trzebá będźie do zbáwieniá/ żebyś te dźieśięć tysięcy stráćił? Rzeczesz żeś nie gotow? toś też nie gotow być zbáwioný. Trzeći náylepiey/ y dáley zá wszytkich doćiągnął/ bo oboiętnym y gotowý iest ná wolą Boską/ gdy wszytko ná święte ręce iego z cáłą sercá gotowośćią kłádźie. A że Bog żadnego kto się náń spuśći/ nigdy nie záwiedźie/ táki ieśli w swym przedsięwźięćiu wytrwa/ niemylnie zbáwion będźie. Przeto tego nám ostátniego koniecznie w sprawách nászych/ náśládowáć potrzebá/ bo
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 270
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
tych czas za Panem i Wodzem naszym do zbawiennego kresu postępować usiłowali/ lubo na czas chropowate i kamieniste były; wszakże miały miejscami swą równinę/ która przykrość jednej i drugiej twardej trudnej mili/ jakożkolwiek zatrzeć i ulżyć mogła. Lecz ten straszny przykry/ Najmilszego JEZUSA gorzkiej męki krwawy rzec mogę pas/ do któregośmy tu dociągnęli/ takimi swą drogę zagęścił trudnościami/ nabił ościami/ zasiał krzemieniami/ że za każdym zgoła krokiem/ na krwawy Pański ślad patrząc/ za każdym ciężko padającego widząc/ za każdym aż na śmierć zmorzonego uznawając/ nie już za nim postępować/ ale zimną zdjęci bojaźnią jako wryte kamienie zastanawiać i drętwieć musiemy. Wszakże iż widząc
tych czás zá Panem y Wodzem nászym do zbáwiennego kresu postępować uśiłowáli/ lubo ná czás chropowáte y kámieniste były; wszákże miały mieyscámi swą rowninę/ ktora przykrość iedney y drugiey twárdey trudney mili/ iákożkolwiek zátrzeć y ulżyć mogła. Lecz ten strászny przykry/ Náymilszego IEZVSA gorzkiey męki krwáwy rzec mogę pas/ do ktoregosmy tu doćiągnęli/ tákimi swą drogę zágęśćił trudnośćiámi/ nábił ośćiámi/ záśiał krzemieniámi/ że zá każdym zgoła krokiem/ ná krwawy Páński ślad pátrząc/ zá káżdym ćięszko pádaiącego widząc/ zá káżdym aż ná śmierć zmorzonego uznáwaiąc/ nie iuż zá ńim postępować/ ále źimną zdięći boiáźnią iáko wryte kámienie zástánáwiać y drętwieć muśiemy. Wszákże iż widząc
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 311
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, kruszce ciemnieją, złoto kamienieje, miękko utkane jedwabie uciskają, przezroczyste diamenty i karbunkuły gasną, największe skarby niszczeją. A jako nieżal Grecyj przebyć, Archipelag przeżeglować, dalekie Persyj, Anatoliej, i odleglejszych krajów najsekretniejsze widzieć kąty, byleby upragniąnej dostać perły: jako miło trans Garamanthas et Indos wybieżeć, byle poządanej dociągnąć imprezy, jako niemasz nic przykrego, byleby w rękompensę podjętych trudów oczekiwanej tęskliwie,wyglądanej niecierpliwie dojść nadgrody. Tak nic pewniejszego nad to, że cokolwiek morze w głębokim piastuje łonie, cokolwiek natura górami ukrywa, ziemia tai, wszystko to miłym widzeniem oczy tylko karmi, sercz kontentować nie może. Bo to pociechy
, kruszce ciemnieią, złoto kámienieie, miękko utkáne iedwabie uciskáią, przezroczyste dyamenty y karbunkuły gásną, naywiększe skarby niszczeią. A iáko nieżal Grecyi przebyć, Archipelag przeżeglowáć, dálekie Persyi, Anatoliey, y odlegleyszych kráiow naysekretnieysze widzieć kąty, byleby upragniąney dostáć perły: iáko miło trans Garamanthas et Indos wybieżeć, byle poządáney dociągnąć imprezy, iáko niemasz nic przykrego, byleby w rękompensę podiętych trudow oczekiwaney tęskliwie,wyglądáney niecierpliwie doyść nadgrody. Ták nic pewnieyszego nad to, że cokolwiek morze w głębokim piástuie łonie, cokolwiek nátura gorámi ukrywa, ziemia tái, wszystko to miłym widzeniem oczy tylko karmi, sercz kontentowác nie może. Bo to pociechy
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 47
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
sine effectu. Milę uszliśmy. 24 ejusdem
Szliśmy ponad Żyzą niby żłobem między górami, ale srogimi parowami, mile dwie było dobrych traktu. Lasów niemało było po tamtej stronie
i mógł obóz bardzo dobrze iść, aleśmy ciągnęli dalej, gdzie by wraz Żyzę i Sytrę przebyć; po staremuśmy tego miejsca nie dociągnęli, a chociażbyśmy dociągnęli, lasu tam nie było; naleźli stare mościsko, ale złe, i nowe budowano, quid factum. Zjawiły się tego dnia frukty, orzechy i wina w gronach. 25 ejusdem
Ruszyliśmy milę małą do rzeki Sytre. Stanęliśmy przy cerkiewce podmurowanej, miejsce się zwie Czemeste, a drugą
sine effectu. Milę uszliśmy. 24 eiusdem
Szliśmy ponad Żyzą niby żłobem między górami, ale srogimi parowami, mile dwie było dobrych traktu. Lasów niemało było po tamtej stronie
i mógł obóz bardzo dobrze iść, aleśmy ciągnęli dalej, gdzie by wraz Żyzę i Sytrę przebyć; po staremuśmy tego miejsca nie dociągnęli, a chociażbyśmy dociągnęli, lasu tam nie było; naleźli stare mościsko, ale złe, i nowe budowano, quid factum. Zjawiły się tego dnia frukty, orzechy i wina w gronach. 25 eiusdem
Ruszyliśmy milę małą do rzeki Sytre. Stanęliśmy przy cerkiewce podmurowanej, miejsce się zwie Czemeste, a drugą
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 10
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
śmy. 24 ejusdem
Szliśmy ponad Żyzą niby żłobem między górami, ale srogimi parowami, mile dwie było dobrych traktu. Lasów niemało było po tamtej stronie
i mógł obóz bardzo dobrze iść, aleśmy ciągnęli dalej, gdzie by wraz Żyzę i Sytrę przebyć; po staremuśmy tego miejsca nie dociągnęli, a chociażbyśmy dociągnęli, lasu tam nie było; naleźli stare mościsko, ale złe, i nowe budowano, quid factum. Zjawiły się tego dnia frukty, orzechy i wina w gronach. 25 ejusdem
Ruszyliśmy milę małą do rzeki Sytre. Stanęliśmy przy cerkiewce podmurowanej, miejsce się zwie Czemeste, a drugąśmy minęli w prawą,
śmy. 24 eiusdem
Szliśmy ponad Żyzą niby żłobem między górami, ale srogimi parowami, mile dwie było dobrych traktu. Lasów niemało było po tamtej stronie
i mógł obóz bardzo dobrze iść, aleśmy ciągnęli dalej, gdzie by wraz Żyzę i Sytrę przebyć; po staremuśmy tego miejsca nie dociągnęli, a chociażbyśmy dociągnęli, lasu tam nie było; naleźli stare mościsko, ale złe, i nowe budowano, quid factum. Zjawiły się tego dnia frukty, orzechy i wina w gronach. 25 eiusdem
Ruszyliśmy milę małą do rzeki Sytre. Stanęliśmy przy cerkiewce podmurowanej, miejsce się zwie Czemeste, a drugąśmy minęli w prawą,
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 10
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
szerokich piecu, siadły, krzesłowaty; Bierze łuk ów, aż Tatar żartem: „Mój kochany, Nie prożkom, kibici się przypatrz malowanej: Nie widziałeś w Warszawie tak misternej sztuki. Aleś — rzecze — nie dorósł takie ciągnąć łuki.” „Dlatego też — odpowie — nie trzeba mi wstydzić: Nie dociągnąwszy jeszcze mogę z kogo szydzić.” Póki w plecach łopatkom stawało w nim miejsca, Wyciągnie do samego po strzele żelejźca. Klasną wszyscy dłonią w dłoń, a mędrszy Dawida Wspomnią (a Tatar, głowę uchwyciwszy, wstyda), Jako tamten chlubnego zabił Goliata; Poseł zaś temu przyda do łuku bachmata. I hetman pod
szerokich piecu, siadły, krzesłowaty; Bierze łuk ów, aż Tatar żartem: „Mój kochany, Nie prożkom, kibici się przypatrz malowanej: Nie widziałeś w Warszawie tak misternej sztuki. Aleś — rzecze — nie dorósł takie ciągnąć łuki.” „Dlatego też — odpowie — nie trzeba mi wstydzić: Nie dociągnąwszy jeszcze mogę z kogo szydzić.” Póki w plecach łopatkom stawało w nim miejsca, Wyciągnie do samego po strzele żelejźca. Klasną wszyscy dłonią w dłoń, a mędrszy Dawida Wspomnią (a Tatar, głowę uchwyciwszy, wstyda), Jako tamten chlubnego zabił Golijata; Poseł zaś temu przyda do łuku bachmata. I hetman pod
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 204
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987