czasie służby dał dowody waleczności swojej, że zaś był śmielszym na szańcu, niżeli w przedpokoju, promocyj sprawiedliwej nie doczekał się. Lubo miałby przyczynę uskarżać się na Wodzów, usprawiedliwia ich niewdzięczność, twierdząc iż wielość łaknących częstokroć to sprawuje, iż nie tylko Oficer do wodza, ale czasem i wódz do Oficera przed ciżbą docisnąć się nie może. Żeby się zaś nie zdawało, iż samych tylko Mizantropów do towarzystwa naszego przypuszczamy, piąte miejsce zasiada Imć. P. Gwilhelm Honejkomb, stary galant. przywary wieku umie gładzić wykwintnością i pracą niepospolitą codziennej gotowalni. Nieznać na nim jeszcze defektów zgrzybiałości, i na pierwsze wejrzenie, w postaci hożego młodzieńca
czasie służby dał dowody waleczności swoiey, że zaś był śmielszym na szańcu, niżeli w przedpokoiu, promocyi sprawiedliwey nie doczekał się. Lubo miałby przyczynę uskarżać się na Wodzow, usprawiedliwia ich niewdzięczność, twierdząc iż wielość łaknących częstokroć to sprawuie, iż nie tylko Officer do wodza, ale czasem y wodz do Officera przed ciżbą docisnąć się nie może. Zeby się zaś nie zdawało, iż samych tylko Mizantropow do towarzystwa naszego przypuszczamy, piąte mieysce zasiada Jmć. P. Gwilhelm Honeykomb, stary galant. przywary wieku umie gładzić wykwintnością y pracą niepospolitą codzienney gotowalni. Nieznać na nim ieszcze defektow zgrzybiałości, y na pierwsze weyrzenie, w postaci hożego młodzieńca
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 20
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
się obligowała tùéri Im maculatam Conceptionem Anno Domini 1497. Nie przyjmują tu ad Collegium Doctorum aliter sentientes. Ma Doktorów Teologii 80.
TOLOSSAŃSKA po Paryskiej bierze miejsce, fundowana Wieku ósmego, sławna ob Jurysprudentiam, którą tam i w Święto dyktują wyjąwszy Święto Najświętszej Panny, Apostołów, i Niedzielę, z takim konkursem Dyscypułów, że docisnąć się trudno.
MONTPESSULAŃSKA fundowana Roku 1196.
AURELIANEŃSKA fundacja Filipa Pięknego Króla Francuskiego R: 1302.
ANDEGAWEŃSKA od Ludwika II tamecznego Książęcia Roku 1361 albo 1396. AWENIONEŃSKA Roku 1390. BITURYCEŃSKA około Roku 1300. BURDyGALEŃSKA Roku. 1441 PINTAŃSKA Roku 1431.
W NIEMCZECH całych, wszystkich liczono nie dawno AKADEMII 25 potym rachowano 29 zktórych
się obligowała tùéri Im maculatam Conceptionem Anno Domini 1497. Nie przyimuią tu ad Collegium Doctorum aliter sentientes. Ma Doktorow Teologii 80.
TOLOSSANSKA po Paryskiey bierze mieysce, fundowana Wieku òsmego, sławna ob Iurisprudentiam, ktorą tam y w Swięto dyktuią wyiąwszy Swięto Nayswiętszey Panny, Apostołow, y Niedzielę, z takim konkursem Dyscypułow, że docisnąć się trudno.
MONTPESSULANSKA fundowana Roku 1196.
AURELIANENSKA fundacya Filippa Pięknego Krola Francuskiego R: 1302.
ANDEGAWENSKA od Ludwika II tamecznego Xiążęcia Roku 1361 albo 1396. AWENIONENSKA Roku 1390. BITURICENSKA około Roku 1300. BURDIGALENSKA Roku. 1441 PINTANSKA Roku 1431.
W NIEMCZECH całych, wszystkich liczono nie dawno AKADEMII 25 potym rachowano 29 zktorych
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 391
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
bez wszelkiej dependencyji od Niemców i a part zawsze sobie chodził, a gdzie mógł to urywał Turków. Jakoż nim przyszliśmy niektóre znaczne partyjki tureckie poznosił. Do których namiotów królewskich przyszedłszy na sam obiad, gdzie już Król publicznie siedział u stołu (który ordynaryjnie był na pięćdziesiąt osób i nikogo od niego, który się mógł docisnąć, nie odpychano) począł przezirać i snować się pomiędzy ludzie królewskie, w twarz królewską, jak w tęczę patrząc się. Co spostrzegłszy niektórzy poczęli się pytać jeden drugiego: „Czyjże i co to za człek?”, ale, gdy go żaden nie znał, przeto poszedł jeden do warty, do oficyjera od
bez wszelkiej dependencyji od Niemców i a part zawsze sobie chodził, a gdzie mógł to urywał Turków. Jakoż nim przyszliśmy niektóre znaczne partyjki tureckie poznosił. Do których namiotów królewskich przyszedłszy na sam obiad, gdzie już Król publicznie siedział u stołu (który ordynaryjnie był na pięćdziesiąt osób i nikogo od niego, który się mógł docisnąć, nie odpychano) począł przezirać i snować się pomiędzy ludzie królewskie, w twarz królewską, jak w tęczę patrząc się. Co spostrzegłszy niektórzy poczęli się pytać jeden drugiego: „Czyjże i co to za człek?”, ale, gdy go żaden nie znał, przeto poszedł jeden do warty, do oficyjera od
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 50
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
. Potym też nasi jak się pomknęli i wsiedli na nich, tak ich jak bydło w Dunaj napędzili. Z początku zaś batalii Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak, jak gdy kwiat na stawie kwitnie. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę
. Potym też nasi jak się pomknęli i wsiedli na nich, tak ich jak bydło w Dunaj napędzili. Z początku zaś bataliji Król kazał kilkadziesiąt dział wyrychtować do mostu i nadwątlić go. Gdy tedy na most hurmem się Turcy rzucili uciekając, tak się pod niemi załamał w samym środku Dunaju, a który się nie mógł docisnąć do mostu, to wpław w Dunaj puszczał się, ale z rzadka który do brzegu dociągnął, bo się Dunaj od zawojów i mycek tureckich zabielał tak, jak gdy kwiat na stawie kwitnie. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Już wielkie prowincyje nakoło odpadną. Patrzę końca, aż wszyscy zjechawszy się kradną. Nikt nie myśli o ogniu, choć ich parza w oczy; Co miał konwią lać wodę, każdy wory tłoczy. Księża drą, łupią szlachtę, szlachta swoich kmiotków, Żołnierze, choć nie mają za co kupić podków, Nie mogąc się docisnąć przed starszyzną ćwierci, Sami krwią swoją gaszą ten pożar do śmierci. Patrzą z ciężkim, gdy starszy wsi kupują, żalem, Jako rolą Rzymianin ów pod Hannibalem, Na której stał obozem, nic nie zmniejszy w cenie, Co go od oblężenia rzymskiego odżenie. Gdzieżby też na tym targu byli kupcy
Już wielkie prowincyje nakoło odpadną. Patrzę końca, aż wszyscy zjechawszy się kradną. Nikt nie myśli o ogniu, choć ich parza w oczy; Co miał konwią lać wodę, każdy wory tłoczy. Księża drą, łupią szlachtę, szlachta swoich kmiotków, Żołnierze, choć nie mają za co kupić podków, Nie mogąc się docisnąć przed starszyzną ćwierci, Sami krwią swoją gaszą ten pożar do śmierci. Patrzą z ciężkim, gdy starszy wsi kupują, żalem, Jako rolą Rzymianin ów pod Hannibalem, Na której stał obozem, nic nie zmniejszy w cenie, Co go od oblężenia rzymskiego odżenie. Gdzieżby też na tym targu byli kupcy
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 192
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
»Kiedy biskupi postąpią, albo swoim jednać przestaną, a P. Bóg zdarzy«. Żałosne człowieka zasłużonego te słowa były, małych rzeczy czekać po importunnycb, miserrima conditio jego mrzeć głód dla czyjego łakomstwa. Więceście WMcie nam i świeckie pany popsowali, bo nam się wiosek, wójtostw, ba, i biednych kaduków docisnąć nie dadzą. A przecię dosyć nędze koło was wszytkich się zawija: ubodzyście i szpital własny, którzyście receptaculum niegdy ubogich szlachciców bywali. Pojedynkowe biskupstwa antecesororowie WMciów trzymali, a przecię szlachtę co mędrszą ukłonnością błagali, muneribus animusze ich kołysali, konfidencją u nich sobie jednali, per quieta et sana consilia do siebie wabili
»Kiedy biskupi postąpią, albo swoim jednać przestaną, a P. Bóg zdarzy«. Żałosne człowieka zasłużonego te słowa były, małych rzeczy czekać po importunnycb, miserrima conditio jego mrzeć głód dla czyjego łakomstwa. Więceście WMcie nam i świeckie pany popsowali, bo nam się wiosek, wójtostw, ba, i biednych kaduków docisnąć nie dadzą. A przecię dosyć nędze koło was wszytkich się zawija: ubodzyście i szpital własny, którzyście receptaculum niegdy ubogich szlachciców bywali. Pojedynkowe biskupstwa antecessororowie WMciów trzymali, a przecię szlachtę co mędrszą ukłonnością błagali, muneribus animusze ich kołysali, konfidencyą u nich sobie jednali, per quieta et sana consilia do siebie wabili
Skrót tekstu: ListBisCz_II
Strona: 451
Tytuł:
List do biskupa któregoś pod rokosz pisany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Pospolite ruszenie ogłaszają wici, A Tatarzyn jako pies uciekł, gdy uchwyci. WOJNA CHOCIMSKA
Szukaj-że teraz w polu onego comesa, Jeśli doma nie został, to pewnie u lesa. Kędyż one gwardyje i hajduków kupy, Co wyjadali wszytkie trety, wszytkie krupy, Ze się przez kawalkaty i przez one trzody Nie mógł czasem docisnąć człowiek do gospody? Nie masz prócz chłopców kilku, a co pod chorągwią Dragonów, ci dopiero cepami i łągwią Robili; dziś żołnierze. Drugi kieckę głaszcze Do nosa; cudowną moc muszą mieć mieć te płaszcze. Czy nie Eliaszowe, które miasto łodzie, Po Jordanowej człeka przeprawiały wodzie? Lecz i to stanie za cud
Pospolite ruszenie ogłaszają wici, A Tatarzyn jako pies uciekł, gdy uchwyci. WOJNA CHOCIMSKA
Szukaj-że teraz w polu onego comesa, Jeśli doma nie został, to pewnie u lesa. Kędyż one gwardyje i hajduków kupy, Co wyjadali wszytkie trety, wszytkie krupy, Ze się przez kawalkaty i przez one trzody Nie mógł czasem docisnąć człowiek do gospody? Nie masz prócz chłopców kilku, a co pod chorągwią Dragonów, ci dopiero cepami i łągwią Robili; dziś żołnierze. Drugi kieckę głaszcze Do nosa; cudowną moc muszą mieć mieć te płaszcze. Czy nie Eliaszowe, które miasto łodzie, Po Jordanowej człeka przeprawiały wodzie? Lecz i to stanie za cud
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 92
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
się na koniec liny barzo wielkie i miązsze, na których beł umocniony/ targać musiały/ które jak skoro puścieły/ tak okręt od onego wiatru gwałtownego pognany/ na jednę wielką i wysoką opokę wszytką mocą bieżał i tak daleko przyszedł/ żeśmy już od niej dalej nie beli/ tylko coby mógł z ręki kamieniem docisnąć. To Niebezpieczeństwo tak wielkie beło/ że gdyby straź Boża w przód, a po tym kotwica jedna która przecię okręt zatrzymawała/ nie beła/ wszyscybyśmy beli zginęli/ na tej opoce i z okrętem się roztrąciwszy. O jako żałosnie ci co na lądzie beli/ na nas patrzali, wołali, upamiętywali/ i
śię ná koniec liny bárzo wielkie y miązsze, ná ktorych beł umocniony/ tárgáć muśiáły/ ktore ják skoro puśćieły/ ták okręt od onego wiátru gwałtownego pognány/ ná jednę wielką y wysoką opokę wszytką mocą bieźał y ták dáleko przyszedł/ źesmy juź od niey dáliey nie beli/ telko coby mogł z ręki kámieniem doćisnąć. To Niebespieczenstwo ták wielkie beło/ źe gdyby straź Boźa w przod, á po tym kotwicá jedná ktora przećię okręt zátrzymawáłá/ nie bełá/ wszyscybysmy beli zginęli/ ná tey opoce y z okrętem śię roztrąćiwszy. O jáko źáłosnie ci co ná lądźie beli/ ná nas pátrzáli, wołáli, upámiętywáli/ y
Skrót tekstu: VetIsland
Strona: 6
Tytuł:
Islandia albo Krótkie opisanie Wyspy Islandii
Autor:
Daniel Vetter
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, relacje
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
mię jako chcesz i bij własną ręką, A wszytko zniosę i przyjmę to z dzięką. A niech nie będę w nienawiści srogiej, Żem był przyczyną onegdajszej trwogi, Gdyż barziejbym był rozumiał o sobie, Iż gdzie przepadnę Wprzód lub będę w grobie, Niżliby trwoga ta, która się stała, Do serca twego docisnąć się miała.
Nieraz się przecię pokornie zawodzę, A nie dasz postać przed sobą mej nodze. I w klasztorzem chciał pokutować za to, A nie chcieliście pozwolić mi na to. Już i nie gadam głośno, jedno cicho, I cicho chodzę, a przecię mnie licho. I przestrzegam też każdego człowieka, Kto
mię jako chcesz i bij własną ręką, A wszytko zniosę i przyjmę to z dzięką. A niech nie będę w nienawiści srogiej, Żem był przyczyną onegdajszej trwogi, Gdyż barziejbym był rozumiał o sobie, Iż gdzie przepadnę wprzod lub będę w grobie, Niżliby trwoga ta, ktora się stała, Do serca twego docisnąć się miała.
Nieraz się przecię pokornie zawodzę, A nie dasz postać przed sobą mej nodze. I w klasztorzem chciał pokutować za to, A nie chcieliście pozwolić mi na to. Już i nie gadam głośno, jedno cicho, I cicho chodzę, a przecię mnie licho. I przestrzegam też każdego człowieka, Kto
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 130
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dziesięć kroć rybny targ i tam i sam/ niżem ryb mógł (mogła) dostać. Nie wiele tam ryb/ a taka ciżba/ że jeden na drugim leży. A choć człowiek już starguje/ tedy przyszedszy Holenderki/ podrzucają groszem więcej/ i wydzierają z garści. Nie mogłem (mogłam) się rychło docisnąć/ mało mię nie zaduszono. Jednej dziewce urzniano mieszek/ o jakoż ona dziewka płakała. A złodzieja nie dostano? Ale poszedłci/ poszedł. Ukaż/ co za ryby masz? Oglądajcie/ Obejrzycie. Coś dał (dała) za nie? Gadajcie. Wydałeś (wydałaś) wszystkie pieniądze.
dźiesięć kroć rybny targ y tám y sam/ niżem ryb mogł (mogłá) dostáć. Nie wiele tám ryb/ á taka ćiżbá/ że jeden ná drugim leży. A choć człowiek iuż stárguie/ tedy przyszedszy Holenderki/ podrzucáią groszem więcey/ y wydźieráią z gársci. Nie mogłem (mogłám) się rychło docisnąć/ máło mię nie záduszono. Iedney dźiewce urzniano mieszek/ o jákoż oná dźiewká płákáłá. A złodźieiá nie dostano? Ale poszedłći/ poszedł. Vkaż/ co zá ryby masz? Oglądayćie/ Obeyrzycie. Coś dał (dáłá) zá nie? Gadayćie. Wydałeś (wydáłáś) wszystkie pieniądze.
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 40v
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612