Faeton zodiaku zżenie: W nim i rzymska powaga, i atyckie soki, Jako wszystkie do urny zniosły się głębokiej. Firlejowa matka wojewody bełskiego, którą urodziła Sreńska, Szczęsnego Sreńskiego wojewody płockiego córa, ostatnia z familii swej. Kanclerza koronnego dziś elogium.
Skąd przy wdziękach ojczystych i gładkiej wymowie, Nie już one w prorockiej dodońskiej dąbrowie Wychodzą odpowiedzi, ale zdrowe rady, I w słodkości języka słowa bez przysady. Co wielka Brytania, co Rzym myślił sobie, Gdy w takim animuszu świeżo i ozdobie Widział go przyjeżdżając do świetnych swych grodów, Z tym aplauzem i dziwem onych tam narodów, Jakoby wstał Scypio, albo August, który Porozpinał na wierzchu
Faeton zodyaku zżenie: W nim i rzymska powaga, i attyckie soki, Jako wszystkie do urny zniosły się głębokiej. Firlejowa matka wojewody bełskiego, którą urodziła Sreńska, Szczęsnego Sreńskiego wojewody płockiego córa, ostatnia z familii swej. Kanclerza koronnego dziś elogium.
Zkąd przy wdziękach ojczystych i gładkiej wymowie, Nie już one w prorockiej dodońskiej dąbrowie Wychodzą odpowiedzi, ale zdrowe rady, I w słodkości języka słowa bez przysady. Co wielka Brytania, co Rzym myślił sobie, Gdy w takim animuszu świeżo i ozdobie Widział go przyjeżdżając do świetnych swych grodów, Z tym aplauzem i dziwem onych tam narodów, Jakoby wstał Scypio, albo August, który Porozpinał na wierzchu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 121
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
waporem Swojem miesza, i wrzącym Flegeton jeziorem W koło krąży; wy świata waszego tajemne Rzeczy, i jakim miłość zagorzała podziemne Państwa ogniem? powiedźcie. Co za sposób dały Fata, by się piekielne w posagu dostały Otchłani Próżerpinie. Przez które krainy Smutna Matka błądyziła, i z jakiej przyczyny Zeszło zboże: a żołądź drzewa Dodońskiego, Kto najpierwszy ze żniwa nagrodził bujnego. Troista Historia.
Książę niegdy Erebu gniewem zdjęty srogiem, Wojnę Niebu gotował, skarżąc się że w drogiem Sam tylko towarzysza był dożywotniego Ukrzywdzony faworze; nie słysząc miłego Przez długi czas od żony, albo od plemienia: Pod ziemią, ani Ojca, ni męża imienia. Idą w
waporem Swoiem miesza, y wrzącym Flegeton ieźiorem W koło krąży; wy świátá wászego táiemne Rzeczy, y iákiem miłość zágorzałá podźiemne Páństwa ogniem? powiedźćie. Co zá sposob dáły Fátá, by się piekielne w posagu dostáły Otchłáni Prozerpinie. Przez ktore kráiny Smutna Mátká błądiźiła, y z iákiey przyczyny Zeszło zboże: á żołądź drzewá Dodonskiego, Kto naypierwszy ze żniwá nágrodźił buynego. Troista Historya.
Xiążę niegdy Erebu gniewem zdięty srogiem, Woynę Niebu gotował, skárżąc się że w drogiem Sam tylko towárzyszá był dożywotniego Vkrzywdzony faworze; nie słysząc miłego Przez długi czás od żony, álbo od plemienia: Pod źięmią, áni Oycá, ni mężá imienia. Idą w
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 4
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
usiadły/ I tak nadmordowane smaczno barzo jadły/ Nie jednak z okazji/ i tu bez rozmowy/ Gdy ciesząc się Diana z okrutnej tej głowy/ Rzecze do Paskwaliny; Zaprawdem śmielszego Dawno wieprza widziała/ ale i większego Wszakże/ czego podziśdzień Arkadyej znaki/ Ledwie na Erymancie Herkulesów taki Był przed laty. Abo co pod Dodońskim dębem Pięknego Adonida ostrym rościoł zębem. A tu jej Paskwalina słodko przerwie mowę/ Coby to za Adonis: Gdyż Teokrytowę Kiedyś Muzę czytając/ cosiem też już o nim Podobno słyszała/ i jako stąd po nim Wenus była żałosna. Wiesz nie wątpie o tym/ Choć i niewiesz. Co Mirrę napierwej potkało Matkę
vsiádły/ Y ták nádmordowáne smáczno bárzo iádły/ Nie iednák z okázyey/ y tu bez rozmowy/ Gdy ciesząc się Dyáná z okrutney tey głowy/ Rzecze do Pásquáliny; Záprawdem smielszego Dawno wieprza widziáłá/ ale y większego Wszákże/ czego podziśdzien Arkádyey znáki/ Ledwie ná Erymáncie Herkulesow táki Był przed laty. Abo co pod Dodońskim dębem Pięknego Adonidá ostrym rościoł zębem. A tu iey Pásquáliná słodko przerwie mowę/ Coby to zá Adonis: Gdyż Theokrytowę Kiedyś Muzę czytáiąc/ cośiem też iuż o nim Podobno słyszáłá/ y iáko ztąd po nim Wenus byłá żáłosna. Wiesz nie wątpie o tym/ Choć y niewiesz. Co Mirrhę napierwey potkáło Mátkę
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 85
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
w tobie odrodził się lata. A wpodobnych Antecesorom twoim Następcach wieczne ozdób tej Rzeczypospolitej słał sobie gniazdo. Niezarzucić więcej uszczypliwy język et contumeliis utuczona nienawiść Tebańskiego owego Sarkazmu, nequé tu Epaminonda recté Rempub: amas qui caelebs nullos illi post te liberos relinquis, bo z tego Domu przyjaciela bierzesz, w którym, jak w Dodońskiej puszczy, o Senatorskie krzesła, Marszałkowskie laski, Hetmańskie nietrudno Buławy. Z tego Domu którego przezroczysty strumień zgłębokich Prus wynikając, á Comitibus Vithold sławną powodzią w przód w Mazowszu Województwo Płockie, a potym insze Królestwa tego Prowincje w Pradziadach oblewa. Tym Nilem Ruskie ubujnione Pola laetam Mężów Rycerskich protulere segetem, że z nią
w tobie odrodził się lata. A wpodobnych Antecessorom twoim Następcach wieczne ozdob tey Rzeczypospolitey słał sobie gniazdo. Niezarzucić więcey uszczypliwy ięzyk et contumeliis utuczona nienawiść Thebańskiego owego Sarkazmu, nequé tu Epaminonda recté Rempub: amas qui caelebs nullos illi post te liberos relinquis, bo z tego Domu przyiaciela bierzesz, w ktorym, iák w Dodońskiey puszczy, o Senatorskie krzesłá, Marszałkowskie laski, Hetmańskie nietrudno Bułáwy. Z tego Domu ktorego przezroczysty strumień zgłębokich Prus wynikáiąc, á Comitibus Vithold sławną powodzią w przod w Mazowszu Woiewodztwo Płockie, a potym insze Krolestwa tego Prowincye w Pradziadach oblewa. Tym Nilem Ruskie ubuynione Pola laetam Mężow Rycerskich protulere segetem, że z nią
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 25
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
się w tym przysłowiu wszytkiego dopyta, Co łakomie na świecie żądza ludzka chwyta: Niejeden się w małżeńskim, tak jako ja w jadle, Choć nie w język, ukąsi pierwszym kąskiem, stadle. Nóż jak sobie chce, gębę przyjdzie mu zatykać, Cicho jeść, choćby dawił, ba, całkiem połykać. 518. DODOŃSKIE KOTŁY NA TOŻ DRUGI RAZ
Szkoda do dodońskiego podejmować trudu, I w proszowskim kościele takiego się cudu Nasłucha, kędy szlachta obwieszczeni z radą O Rzeczypospolitej na sejmiki jadą. Każdy w swojej prywacie, w swoim interesie, Jako zgraja ogarów, popędziwszy w lesie Na oko zwierza, krzyczą. Cóż, jeśli pijani: Jeden to
się w tym przysłowiu wszytkiego dopyta, Co łakomie na świecie żądza ludzka chwyta: Niejeden się w małżeńskim, tak jako ja w jadle, Choć nie w język, ukąsi pierwszym kąskiem, stadle. Nóż jak sobie chce, gębę przyjdzie mu zatykać, Cicho jeść, choćby dawił, ba, całkiem połykać. 518. DODOŃSKIE KOTŁY NA TOŻ DRUGI RAZ
Szkoda do dodońskiego podejmować trudu, I w proszowskim kościele takiego się cudu Nasłucha, kędy szlachta obwieszczeni z radą O Rzeczypospolitej na sejmiki jadą. Każdy w swojej prywacie, w swoim interesie, Jako zgraja ogarów, popędziwszy w lesie Na oko zwierza, krzyczą. Cóż, jeśli pijani: Jeden to
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 316
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
łakomie na świecie żądza ludzka chwyta: Niejeden się w małżeńskim, tak jako ja w jadle, Choć nie w język, ukąsi pierwszym kąskiem, stadle. Nóż jak sobie chce, gębę przyjdzie mu zatykać, Cicho jeść, choćby dawił, ba, całkiem połykać. 518. DODOŃSKIE KOTŁY NA TOŻ DRUGI RAZ
Szkoda do dodońskiego podejmować trudu, I w proszowskim kościele takiego się cudu Nasłucha, kędy szlachta obwieszczeni z radą O Rzeczypospolitej na sejmiki jadą. Każdy w swojej prywacie, w swoim interesie, Jako zgraja ogarów, popędziwszy w lesie Na oko zwierza, krzyczą. Cóż, jeśli pijani: Jeden to, drugi owo chwali abo gani. I
łakomie na świecie żądza ludzka chwyta: Niejeden się w małżeńskim, tak jako ja w jadle, Choć nie w język, ukąsi pierwszym kąskiem, stadle. Nóż jak sobie chce, gębę przyjdzie mu zatykać, Cicho jeść, choćby dawił, ba, całkiem połykać. 518. DODOŃSKIE KOTŁY NA TOŻ DRUGI RAZ
Szkoda do dodońskiego podejmować trudu, I w proszowskim kościele takiego się cudu Nasłucha, kędy szlachta obwieszczeni z radą O Rzeczypospolitej na sejmiki jadą. Każdy w swojej prywacie, w swoim interesie, Jako zgraja ogarów, popędziwszy w lesie Na oko zwierza, krzyczą. Cóż, jeśli pijani: Jeden to, drugi owo chwali abo gani. I
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 316
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mu potaż, blomuź abo z pańskiej kuchnie Jarząb i uszczwanego udziec zwierza cuchnie. Woli niż surowego. Słucha tylko trąby Do herapu na udźce i one jarząby, Że zagłuszą starego abo mu trop zmylą, Aż wżdy abo dopiją, abo się wysilą. Rzekłby wszedszy pierwszy raz kto, że druga Babel. W dodońskim bezpieczeństwo było, tu do szabel, Choć nie wiedzą, na kogo; ledwie w kilka godzin Biskupi abo ich wzgląd koi wojewodzin. Bywa i to, że trzeba włożyć mu do ręku, Który najbardziej dzwoni, żeby przestał dźwięku. 519. DRZWI NA HAKU
Bojaźń boża, na której, jako na zawiesie, Ciężkie
mu potaż, blomuź abo z pańskiej kuchnie Jarząb i uszczwanego udziec zwierza cuchnie. Woli niż surowego. Słucha tylko trąby Do herapu na udźce i one jarząby, Że zagłuszą starego abo mu trop zmylą, Aż wżdy abo dopiją, abo się wysilą. Rzekłby wszedszy pierwszy raz kto, że druga Babel. W dodońskim bezpieczeństwo było, tu do szabel, Choć nie wiedzą, na kogo; ledwie w kilka godzin Biskupi abo ich wzgląd koi wojewodzin. Bywa i to, że trzeba włożyć mu do ręku, Który najbardziej dzwoni, żeby przestał dźwięku. 519. DRZWI NA HAKU
Bojaźń boża, na której, jako na zawiesie, Ciężkie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 317
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
napisane odchodząc sprawować spraw poleconych. B. Idąc przez Kapitolum pytaj Senatu Rzymskiego, gotowali Korona Miejska która mi należy, żem wszystkich Mieszczan Rzymskich wyswobodził, z rąk i potęgi Kartagineńskiej. T. Panie mój, wtym swym wieku, takeś Wmć. wielu wyzabijał, tak wielu od śmierci wybawił, iż wszystka pustynia Dodońska, w zktórej niegdy gołębie odpowiadały, dodaćby dębów niemogła na urobienie koron Wmci. należących. Zaczym dobrze się kontentować by na ten czas, Koroną perłami sadzoną, Koroną złotą, Koroną marmurową, Koroną miejską, Koroną triumfalną, i innemi walecznym Monarchom należącymi. B. Roztropnie przyznaćci muszę dziś rozprawujesz, zaczym kontentuję
nápisane odchodząc spráwowáć spraw poleconych. B. Idąc przez Kápitolum pytay Senatu Rzymskiego, gotowáli Koroná Mieyska ktora mi należy, żem wszystkich Mieszczan Rzymskich wyswobodźił, z rąk y potęgi Kártágineńskiey. T. Pánie moy, wtym swym wieku, tákeś Wmć. wielu wyzábijał, tak wielu od śmierći wybáwił, iż wszystká pustynia Dodońska, w sktorey niegdy gołębie odpowiádáły, dodáćby dębow niemogłá ná vrobienie koron Wmći. należących. Záczym dobrze się kontentowáć by ná ten czás, Koroną perłámi sádzoną, Koroną złotą, Koroną mármurową, Koroną mieyską, Koroną tryumphálną, y innemi walecznym Monárchom należącymi. B. Rostropnie przyznáćći muszę dźiś rospráwuiesz, záczym kontentuię
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 11
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
mają dystillowane. T. A gdy juzy zioła porwane, i korzonki pokopane, i oleje przedystillowane będą, co ja wiem, jako, czy mazać , czy smarować będę Wmści. B. Wszystkie te wodki, oleje, i liqvory, mocy niewypowiedzianej wten kocieł który ja tobie pokażę wlawszy, Cypryssami z puszczy Dodońskiej nawiezionemi zagrzewać i podpalać będziesz. Otoż gdy po śmnasut ktoe wezmepigułkach, twardo usnę, uderz mnie pod lewy cycek tym pujnałem, a skoro cztery dwadzieściagarcy zgrzybiałej krwie z serca mego wypłynie, wrzućmię w ten smazący się olej. A tam obaczysz gdy już wpułon liqvor niewypowiedzianej mocy wysmażać się pocznie, jako oparzony wyskoczę z kotła
máią distillowáne. T. A gdy iuzy źioła porwáne, y korzonki pokopáne, y oleie przedistillowáne będą, co ia wiem, iáko, czy mázáć , czy smárowáć będę Wmśći. B. Wszystkie te wodki, oleie, y liqvory, mocy niewypowiedźiáney wten koćieł ktory ia tobie pokażę wlawszy, Cypryssámi z pusczy Dodońskiey náwiezionemi zagrzewáć y podpáláć będźiesz. Otoż gdy po śmnasut ktoe wezmepigułkách, twárdo vsnę, vderz mnie pod lewy cycek tym puynałem, a skoro cztery dwádźieśćiágárcy zgrzybiáłey krwie z sercá mego wypłynie, wrzućmię w ten smázący się oley. A tám obaczysz gdy iuż wpułon liqvor niewypowiedźiáney mocy wysmażáć się pocznie, iáko opárzony wyskoczę z kotłá
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 150
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
raczysz się ojcze wstydać/ za mię syna? Lub mi wróć moicy: lubo/ spraw i mnie nie żywym. Błyśnieniem/ i zagrzmieniem/ hasło dał szczęśliwym. Jam rzekł: przyjmuję wróżkę/ bądź to życzliwości Twej znamieniem; jakim mię obsyłasz w miłości. Z trafunku stał/ gałęziem rzadkim dąb rozpięty Z nasienia Dodońskiego/ Jowiszowi święty. Obaczę ziarnozbiernych gwałt mrówek/ przy dębie/ One/ spory unoszą ciężar/ w lichej gębie; Marszczonemi skorkami/ szlad znakując prawy. Dziwiąc się mnóstwu/ mówię: Daj ojcze łaskawy/ Tylo mieszczan/ i odadz grunt opustoszały. Otrząsnął się dab wielki/ rózgi zaswiszczały/ Lub nie był wiatr/
raczysz się oycze wstydáć/ zá mię syná? Lub mi wroć moicy: lubo/ spráw y mnie nie żywym. Błyśnięniem/ y zágrzmieniem/ hásło dał szczęśliwym. Iam rzekł: prziymuię wrożkę/ bądź to życzliwośći Twey známieniem; iákim mię obsyłasz w miłośći. Z tráfunku stał/ gáłęźiem rzadkim dąb rospięty Z náśienia Dodonskiego/ Iowiszowi święty. Obaczę źiárnozbiernych gwałt mrowek/ przy dębie/ One/ spory vnoszą ćiężar/ w lichey gębie; Marszczonemi skorkámi/ szlad znákuiąc práwy. Dźiwiąc się mnostwu/ mowię: Day oycze łáskáwy/ Tylo mieszczan/ y odadz grunt opustoszáły. Otrząsnął się dab wielki/ rozgi záswiszczały/ Lub nie był wiátr/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 180
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636