GONI
Mijając dwór szlachecki, imo same wrota, Kwietna była, jeśli się nie mylę, sobota, Aż zgiełk słysząc po domu, przytrzymam kęs konia, Aż pani ze drzwi bieży, aż za nią pogonią. Pan nagi, z opalonym wypadnie powerkiem; Ten się niespodziewanym wywróci usterkiem, Ale się w skok porwawszy, dogania jej, a ta, Widzący mnie za płotem, woła: Gwałtu, rata! Zapomniałem się w miejscu, patrząc na to dziwo; Tego człeka znam dawno, nie szalał jak żywo. Czy kogut chce na wiosnę czuba wstrząsnąć kurze, Pomyślę, jednak cóż by po kiju naturze? Więc kiedy ta już pierwszej
GONI
Mijając dwór szlachecki, imo same wrota, Kwietna była, jeśli się nie mylę, sobota, Aż zgiełk słysząc po domu, przytrzymam kęs konia, Aż pani ze drzwi bieży, aż za nią pogonią. Pan nagi, z opalonym wypadnie powerkiem; Ten się niespodziewanym wywróci usterkiem, Ale się w skok porwawszy, dogania jej, a ta, Widzący mnie za płotem, woła: Gwałtu, rata! Zapomniałem się w miejscu, patrząc na to dziwo; Tego człeka znam dawno, nie szalał jak żywo. Czy kogut chce na wiosnę czuba wstrząsnąć kurze, Pomyślę, jednak cóż by po kiju naturze? Więc kiedy ta już pierwszej
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 165
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Skargiśmy – ja raz, Echo drugi – wydawali, płakaliśmy w przemianę, w przemianę wzdychali, tak jako Pandyjona siostry ogłos dają, gdy zabicie Atysa wraz opłakiwają. Na tej siedzi gałęzi Progne żałobliwa, na owej Filomela swój grzech opłakiwa: jedna drugiej ptaszyna z lamentem wzdychania i wraz grzech popełniony swym planktem dogania. Tym sposobem i ona smutna Alcyjone, eksprymując swym żalem kochającą żonę, gdy męża swego okręt rozbity ujrzała, morskie brzegi i skały w trenach osiadała, jak i synogarlica na zbutwiałym drzewie, gdy już cale o swoim towarzyszu nie wie, życząc sobie co prędzej pożegnać się z światem, żałośnie siedząc, huka i pogardza
. Skargiśmy – ja raz, Echo drugi – wydawali, płakaliśmy w przemianę, w przemianę wzdychali, tak jako Pandyjona siostry ogłos dają, gdy zabicie Atysa wraz opłakiwają. Na tej siedzi gałęzi Progne żałobliwa, na owej Filomela swój grzech opłakiwa: jedna drugiej ptaszyna z lamentem wzdychania i wraz grzech popełniony swym planktem dogania. Tym sposobem i ona smutna Alcyjone, eksprymując swym żalem kochającą żonę, gdy męża swego okręt rozbity ujrzała, morskie brzegi i skały w trenach osiadała, jak i synogarlica na zbutwiałym drzewie, gdy już cale o swoim towarzyszu nie wie, życząc sobie co prędzej pożegnać się z światem, żałośnie siedząc, huka i pogardza
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 73
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
; Skąd i Maro, co męże, co wojny, co zbroje Śpiewał, naprzód rozgłosił wielkie imię swoje. Cienką tę pracą zowę, ale Maronowy Wysoki duch nie zniży się moimi słowy. Lubo Homera rymem głośnym wyrównywa, Lubo przed Askrejczykiem górę wylatywa, Gdy mu przyszło (mym zdanim) na sykulskie Muzy, Nie dogania pasterza pięknej Syrakuzy. A mnie co za rozsądek czeka, żem się pióry Małymi kusił o wierzch niedostępnej góry? Ten, co Ikara? Wszakże przewaga niech będzie Wiadoma! Kto nie waży, wysoko nie siędzie. Śmiałego szczęście dźwiga, szczęściu okręt daje Żagle i rym za szczęściem przyjemnym się staje. Owa i mnie
; Skąd i Maro, co męże, co wojny, co zbroje Śpiewał, naprzód rozgłosił wielkie imię swoje. Cienką tę pracą zowę, ale Maronowy Wysoki duch nie zniży się moimi słowy. Lubo Homera rymem głośnym wyrównywa, Lubo przed Askrejczykiem górę wylatywa, Gdy mu przyszło (mym zdanim) na sykulskie Muzy, Nie dogania pasterza pięknej Syrakuzy. A mnie co za rozsądek czeka, żem się pióry Małymi kusił o wierzch niedostępnej góry? Ten, co Ikara? Wszakże przewaga niech będzie Wiadoma! Kto nie waży, wysoko nie siędzie. Śmiałego szczęście dźwiga, szczęściu okręt daje Żagle i rym za szczęściem przyjemnym się staje. Owa i mnie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 5
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
ten proch wojenny, mało kogo w proch śmiertelny przemieni. I stądci to pospolite przyslowie urosło, że chłop strzela, Pan BÓG kule nosi. Dopiero jak jedna strona drugą przełamię, i gdy zwątlona, zesłabiona, lub strwożona, tył poda strona, a zanią pierwsza awansując, ręczną bronią, szpadą, szablą, dogania, i śmiele bezbronnych z tyłu tnie, siecze pcha i rąbie, i tyl podających plecy za cel i metę sobie bierze, na ten czas staje się nawiększa w uciekających klęska. Jakoż to i na samych trupach, gdy je do mogiły drabnymi wożą wozami? znać dobrze, że uciekając zginąć musieli, i że kula
ten proch woienny, máło kogo w proch smiertelny przemieni. Y ztądci to pospolite przyslowie urosło, że chłop strzela, Pan BOG kule nosi. Dopiero iák iedna strona drugą przełamię, y gdy zwątlona, zesłábiona, lub strwożona, tył poda strona, á zánią pierwsza awansuiąc, ręczną bronią, szpádą, száblą, dogania, y śmiele bezbronnych z tyłu tnie, siecze pcha y rąbie, y tyl podaiących plecy zá cel y metę sobie bierze, ná ten czas stáie się náwiększa w uciekaiących klęska. Jákosz to y ná samych trupach, gdy ie do mogiły drabnymi wożą wozami? znać dobrze, że uciekaiąc zginąć musieli, y że kula
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 175
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
, serce mi zraniły niestoty: Przez twej ucieczki, towarzystwo spolne, I przez Dardańskie Bogi zobopolne: (Niechaj tak wszyscy co się z ciebie rodzą, Nieprzyjaciołów swoich za kark wodzą: Niech im Mars sprzyja bez najmniejszej szkody, Dając pomyślne w utarczkach zawody. Niech Askaniusz znak twego kochania, Lat swych na świecie fortunnie dogania, I przysypane śmiertelną rubieżą, Niech Anchizefa kości miękko leżą. Proszę, wybacz mi, wybacz i domowi, Któryć się daje jak Opiekunowi: Do grzechów żadnych, ani do przywary Nieznam się, tylko, że kocham bez miary. Rodu mojego dalekie Myceny, Dydony imię różne od Heleny: O tamtę się Mąż
, serce mi zrániły niestoty: Przez twey ućieczki, towárzystwo spolne, Y przez Dárdáńskie Bogi zobopolne: (Niechay ták wszyscy co się z ćiebie rodzą, Nieprzyiáćiołow swoich zá kark wodzą: Niech im Mars sprzyiá bez naymnieyszey szkody, Dáiąc pomyślne w utarczkách záwody. Niech Askániusz znák twego kochánia, Lat swych ná świećie fortunnie dogania, Y przysypáne śmiertelną rubieżą, Niech Anchizefa kośći miękko leżą. Proszę, wybacz mi, wybacz y domowi, Ktoryć się dáie iák Opiekunowi: Do grzechow żadnych, áni do przywáry Nieznam się, tylko, że kocham bez miáry. Rodu moiego dálekie Myceny, Didony imię rożne od Heleny: O támtę się Mąż
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 97
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
bez pewnego, pociechy, frasunku. 6. METAMORPHOSIS OD HERBU ŚRENIAWY
Nie ma miłość hamulca, lecz gdy kogo ściga, Żadnych trudów, żadnej się fatygi nie wzdryga I często w tej grze opak, niźli sobie tuszem, Kość padnie; w Aretuzie przykład z Alfeuszem. Ścigawszy przez czas długi, już, już jej dogania, Ale ta, uczestniczką nie chcąc być kochania, Ucieka; widział dziewkę kto niemiłosierną! Gdy zwątpiwszy o nogach, stanie się cysterną: „Twardsza — rzekszy — dziewojo od żelaznej sztaby!” Westchnął w niebo Alfeus, nisko prosząc, aby I on stanął strumieniem. Lecz się i tak łączyć Nie chcący, woli
bez pewnego, pociechy, frasunku. 6. METAMORPHOSIS OD HERBU ŚRENIAWY
Nie ma miłość hamulca, lecz gdy kogo ściga, Żadnych trudów, żadnej się fatygi nie wzdryga I często w tej grze opak, niźli sobie tuszem, Kość padnie; w Aretuzie przykład z Alfeuszem. Ścigawszy przez czas długi, już, już jej dogania, Ale ta, uczestniczką nie chcąc być kochania, Ucieka; widział dziewkę kto niemiłosierną! Gdy zwątpiwszy o nogach, stanie się cysterną: „Twardsza — rzekszy — dziewojo od żelaznej sztaby!” Westchnął w niebo Alfeus, nisko prosząc, aby I on stanął strumieniem. Lecz się i tak łączyć Nie chcący, woli
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 543
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
LESZCZYŃSKICH i do Was się ściąga, Gdy Domu Książęcego Dom Królów zasiąga: W tym Herbie widzę razem i Głowę i Koło? Cóż przydam; Wy jesteście tych dwóch Domów Czoło.
V. Niechcę wchodzić w pytania wątpliwie, dla czego Zbrojny Rycerz w Pogoni, Jezdca skwapliwego Kształt wyraża. Bo czyli wieków dawnych sławy Dogania, czyli w nasze wieki dla poprawy Sczczęścia bieży wspolnego, czyli Przodków torem W szerokie Zasług Pola spieszy nieoporem: Pewna zawsze KsIĘZNICZKI że już dogoniły Sławy, którą z strzałe wieki się chlubiły. DEDYKACJA Jaśnie OświecONE KsIĘZNICZKI TEOFILO, KONSTANCJO, I KAROLINO KATARZYNO, RADZIWIŁŁOWNY Wojewodzanki Wileńskie, Hetmanowny Wielkie W X. Litt: PANIE
LESZCZYNSKICH y do Was się ściąga, Gdy Domu Xiążęcego Dom Krolow zasiąga: W tym Herbie widzę razem y Głowę y Koło? Coż przydam; Wy iesteście tych dwoch Domow Czoło.
V. Niechcę wchodźić w pytania wątpliwie, dla czego Zbroyny Rycerz w Pogoni, Iezdca skwapliwego Kształt wyraża. Bo czyli wiekow dawnych sławy Dogania, czyli w nasze wieki dla poprawy Sczczęścia bieży wspolnego, czyli Przodkow torem W szerokie Zasług Pola spieszy nieoporem: Pewna zawsze XIĘZNICZKI że iuż dogoniły Sławy, ktorą z strzałe wieki się chlubiły. DEDYKACYA IASNIE OSWIECONE XIĘZNICZKI TEOFILO, KONSTANCYO, Y KAROLINO KATARZYNO, RADZIWIŁŁOWNY Woiewodzanki Wileńskie, Hetmanowny Wielkie W X. Litt: PANIE
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFKom
Strona: 3
Tytuł:
Komedyje i tragedyje
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dedykacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, Od wszystkiego umiera, człek, a w ciasnym grobie, Ciało podziemny robak toczy, i krew ziobie. Wszystko marność dostatki, Korony, swobody, Gdy kto omieszka w Niebie wiecznych łask nadgrody. Chionia. Umierają Królowie, Książęta, Cesarze, Tak giną i Rolnicy, Chłopi, i nędzarze; Moment, moment dogania, minuta minutę, A w każdy punkt może być ciało z tchu wyzute. Czymże nam grozisz Panie, niechcemy pieniędzy, Wszak pomrzem, to nas cieszy, że dobrze i prędzej: I że za okup BOGA i prawdziwej wiary, Skrwawione krwi potokiem nasze będą mary. Irena: Zyskiem straszysz Starosto, i profitem
, Od wszystkiego umiera, człek, á w ciasnym grobie, Ciało podziemny robak toczy, y krew ziobie. Wszystko marność dostatki, Korony, swobody, Gdy kto omieszka w Niebie wiecznych łask nadgrody. Chionia. Umieraią Krolowie, Xiążęta, Cesarze, Tak giną y Rolnicy, Chłopi, y nędzarze; Moment, moment dogania, minuta minutę, A w każdy punkt może bydź ciało z tchu wyzute. Czymże nam grozisz Panie, niechcemy pieniędzy, Wszak pomrzem, to nas cieszy, że dobrze y prędzy: Y że za okup BOGA y prawdźiwey wiary, Skrwawione krwi potokiem nasze będą mary. Irena: Zyskiem straszysz Starosto, y profitem
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFSędzia
Strona: E
Tytuł:
Sędzia bez rozsądku
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Od wieków kres przejzrzany życia, śmierci płodu Ostatni człek koniec jako moment rodu. Cóżci się ten czas widzi coś wieku przepędził, Czy twa pamięć jak dobrze, lub jegoś źle zrzędził. Te ciało cierpiętliwe niech cierń mały kole, Lub niech fałd krzywy gniecie, jakie cierpi bole: Wszystko mija, minuta kwadranse dogania, Godzina zaś wraz dąży, wieczor i świtania, Bez pamięci mienią się, słońce, miesiąc pędzi, Raz deszcz, drugi pogodą, ach natura zrzędzi. Te bojne lata, kłosy, te różowe kwiaty, Mróz warzy, słota gnoi, czas wiedzie do straty. Lecz ktoź czas życie i śmierć w swej dłoni
. Od wiekow kres przeyzrzany życia, śmierci płodu Ostatni człek koniec iako moment rodu. Cożci się ten czas widźi coś wieku przepędźił, Czy twa pamięć iak dobrze, lub iegoś źle zrzędźił. Te ciało cierpiętliwe niech cierń mały kole, Lub niech fałd krzywy gniecie, iakie cierpi bole: Wszystko miia, minuta kwadranse dogania, Godźina zaś wraz dąży, wieczor y świtania, Bez pamięći mienią się, słonce, miesiąc pędźi, Raz deszcz, drugi pogodą, ách natura zrzędźi. Te boyne lata, kłosy, te rożowe kwiaty, Mroz warzy, słota gnoi, czas wiedźie do straty. Lecz ktoź czas życie y śmierć w swey dłoni
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFSędzia
Strona: Hv
Tytuł:
Sędzia bez rozsądku
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
z bliska, jak z daleka pokaże im figi. Takieć się w Polsce rzeczy, takie w Turczech działy, A przecie mir zostawał na papierach cały. Była wolna obrona tej i owej stronie. Częściej jednak Tatarów gromiono w Koronie, Gdzie koń konia, chłop chłopa, na morskiej zaś głębi Okręt czółnów, ni kania dogania gołębi. Dobrzem rzekł, że mir cały, ale na papierze; Kto by był chciał w obiedwie serca wejźreć szczerze, I Turczyn na Kozaki, i Polak na Ordy Za pierwszą okazją wecowali kordy: Żeby ich w ichże gniazdach i w własnym popiele Jako szkodliwe wyrżnąć do korzenia ziele. Turków to osobliwie korciło
z bliska, jak z daleka pokaże im figi. Takieć się w Polszcze rzeczy, takie w Turcech działy, A przecie mir zostawał na papierach cały. Była wolna obrona tej i owej stronie. Częściej jednak Tatarów gromiono w Koronie, Gdzie koń konia, chłop chłopa, na morskiej zaś głębi Okręt czółnów, ni kania dogania gołębi. Dobrzem rzekł, że mir cały, ale na papierze; Kto by był chciał w obiedwie serca wejźreć szczerze, I Turczyn na Kozaki, i Polak na Ordy Za pierwszą okazyją wecowali kordy: Żeby ich w ichże gniazdach i w własnym popiele Jako szkodliwe wyrżnąć do korzenia ziele. Turków to osobliwie korciło
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 18
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924