, ale znać po tak głupiej mowie, Że tylko ile źrebię masz rozumu w głowie. Człowiekiem cię uważnym twoje lata czynią, A tyś po sierci głupią kobyłą, ba, świnią. O cóż się tedy koźlisz, mój miły Marcinie? Alboś nigdy nie widział szpakowatej świnie? Jednak żebym w tej mierze dogodził Waszeci, Nazwę koniem po włosie, a wieprzem po szczeci. 398 (N). STARY GOLEC W KOMENDY
Biorąc się na zaloty jeden stary wdowiec, Goli brodę; jakby też z twarzy zdjął pokrowiec, Który dotąd krył zmarski i jagody sine. Wzgardziła też nim młoda wdowa, mając inne. Więc ją znowu zapuści
, ale znać po tak głupiej mowie, Że tylko ile źrebię masz rozumu w głowie. Człowiekiem cię uważnym twoje lata czynią, A tyś po sierci głupią kobyłą, ba, świnią. O cóż się tedy koźlisz, mój miły Marcinie? Alboś nigdy nie widział szpakowatej świnie? Jednak żebym w tej mierze dogodził Waszeci, Nazwę koniem po włosie, a wieprzem po szczeci. 398 (N). STARY GOLEC W KOMENDY
Biorąc się na zaloty jeden stary wdowiec, Goli brodę; jakby też z twarzy zdjął pokrowiec, Który dotąd krył zmarski i jagody sine. Wzgardziła też nim młoda wdowa, mając ine. Więc ją znowu zapuści
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 170
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, jak rzekła przed progiem, Że w piecu ma chleb: jam sięgał ożogiem. „Więc gdy tak — rzekę — częstujecie gości, Będę drugi raz waszeciał waszmości.” METAMORPHOSIS
Jowisz przed żoną tając się z zaloty Różnie się mienił: to raz w deszczyk złoty, To zasię w byka i w kształcie oboim Dogodził pannom i afektom swoim. Widzę, że ten bóg przewiedział był sztuki, Co do zalotnej należą nauki, Bo u białogłów i dziś ten przewiedzie, Co ma deszcz złoty a bycze narzędzie; I choćby ona była święta z nieba, Choć i dewotka, przecię do niej trzeba Czuć się, na portkach pociągać rzemyka,
, jak rzekła przed progiem, Że w piecu ma chleb: jam sięgał ożogiem. „Więc gdy tak — rzekę — częstujecie gości, Będę drugi raz waszeciał waszmości.” METAMORPHOSIS
Jowisz przed żoną tając się z zaloty Różnie się mienił: to raz w deszczyk złoty, To zasię w byka i w kształcie oboim Dogodził pannom i afektom swoim. Widzę, że ten bóg przewiedział był sztuki, Co do zalotnej należą nauki, Bo u białogłów i dziś ten przewiedzie, Co ma deszcz złoty a bycze narzędzie; I choćby ona była święta z nieba, Choć i dewotka, przecię do niej trzeba Czuć się, na portkach pociągać rzemyka,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 318
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rzekł niezgrabne słowo, Kazał wiesić, a inszym śmierć wymyślać nowo. Zaczem tak zaślepieni ludzie rozumieli, Żeby jakiego grofa z nieba widzieć mieli, Czyniąc mu uczciwości przed ludźmi dogodne,
Sławiący jego górno godności niegodne. Nawet i wodę, w której płokał swoje ciało, Pospólstwo jak lekarstwo drogie wypijało. I aby wszeteczeństwu dogodził swojemu, Uczył nago ślub dawać i wolno każdemu Związać się i przed ludźmi cielesnym łańcuchem, Twierdząc, że na to patrzy rad Bóg ocznym duchem. Którego się nauki chwycili Fryzowie, Turyndzi, Niderlandzi i głupi Czechowie. I jeszcze do tych czasów w Czechach ten rząd mają, Gdy daje ślub minister, tedy stadłu dają
rzekł niezgrabne słowo, Kazał wiesić, a inszym śmierć wymyślać nowo. Zaczem tak zaślepieni ludzie rozumieli, Żeby jakiego grofa z nieba widzieć mieli, Czyniąc mu uczciwości przed ludźmi dogodne,
Sławiący jego górno godności niegodne. Nawet i wodę, w której płokał swoje ciało, Pospólstwo jak lekarstwo drogie wypijało. I aby wszeteczeństwu dogodził swojemu, Uczył nago ślub dawać i wolno każdemu Związać się i przed ludźmi cielesnym łańcuchem, Twierdząc, że na to patrzy rad Bóg ocznym duchem. Którego się nauki chwycili Fryzowie, Turyndzi, Niderlandzi i głupi Czechowie. I jeszcze do tych czasów w Czechach ten rząd mają, Gdy daje ślub minister, tedy stadłu dają
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 366
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, że Campus Electoralis, staje się Campus Marits, gdzie się wszystkich Monarchów interesa zbijają, do czego dolendo fato, stajemy się sami przeciwko sobie instrumenta.
W takiej sytuacyj, żeby się na jednego Króla unanimiter zgodzić, trzebaby wprzód żeby wszyscy Monarchowie conveniant na takiego konkurenta, któryby wszystkim tak przeciwnym Ich interesom, dogodził; co jeżeli się stać nigdy nie może, toć per consequens nie podobna, żeby Elekcja Króla naszego mogła subsequinemine contradicente: i stądzi się generant monstra o dwóch głowach, przez obranie dwóch Królów miasto jednego; stąd potym semina wojen domowych; z tąd zawziętości w familiach; kiedy Partem nati perimunt, natosquè Parentes. O
, źe Campus Electoralis, stáie się Campus Marits, gdźie się wszystkich Monárchow interessa zbiiaią, do czego dolendo fato, stáiemy się sámi przećiwko sobie instrumenta.
W tákiey sytuácyi, źeby się na iednego Krola unanimiter zgodźić, trzebáby wprzod źeby wszyscy Monárchowie conveniant na tákiego konkurrentá, ktoryby wszystkim tak przećiwnym Ich interessom, dogodźił; co ieźeli się stáć nigdy nie moźe, toć per consequens nie podobna, źeby Elekcya Krola nászego mogła subsequinemine contradicente: y ztądźi się generant monstra o dwoch głowách, przez obránie dwoch Krolow miásto iednego; ztąd potym semina woien domowych; z tąd zawźiętośći w familiách; kiedy Partem nati perimunt, natosquè Parentes. O
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 161
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
katolików, w kościele.
Stanisław: Niech im Pan Bóg odpuści, przystąpmy do księdza spowiadać się.
Mikołaj: Pożal się Boże uprzywilejowanej łaski w rękach tego księdza.
Stanisław: A to czemu, mój bracie? Słuszny pater z niego.
Mikołaj: Prawda, ale nie spowiednik.
Stanisław: Pewnie ci w pokucie nie dogodził.
Mikołaj: W skrupułach raczej.
Stanisław: Z rozumnym penitentem nie ma do czynienia spowiednik.
Mikołaj: Ten podobno doskonałości w rezolwowaniu.
Stanisław: Nie miałby przywileju, gdyby nie miał doskonałości.
Mikołaj: Znać przywilej za jubilactwem chodzi.
Stanisław: Za łaską Boską chodzić powinien, która w spowiedniku siła może dla
katolików, w kościele.
Stanisław: Niech im Pan Bóg odpuści, przystąpmy do księdza spowiadać się.
Mikołaj: Pożal się Boże uprzywilejowanej łaski w rękach tego księdza.
Stanisław: A to czemu, mój bracie? Słuszny pater z niego.
Mikołaj: Prawda, ale nie spowiednik.
Stanisław: Pewnie ci w pokucie nie dogodził.
Mikołaj: W skrupułach raczej.
Stanisław: Z rozumnym penitentem nie ma do czynienia spowiednik.
Mikołaj: Ten podobno doskonałości w rezolwowaniu.
Stanisław: Nie miałby przywileju, gdyby nie miał doskonałości.
Mikołaj: Znać przywilej za jubilactwem chodzi.
Stanisław: Za łaską Boską chodzić powinien, która w spowiedniku siła może dla
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 243
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Ów zaś, do wnętrza wpadłszy, wskroś serce przenika. V. To piękne, co jest – nie to, co się widzi. ORZEŁ I SOWA.
Orzeł i sowa, mając ku sobie przychylne Serca, zawzięły z sobą przyjaźni nie mylne,
Stanowiąc, żeby jeden drugiemu nie szkodził, Owszem, więc zobopólnej potrzebie dogodził. Nadto sowa z swej strony orłowi podała Tę kondycją, którą mocno warowała, Aby on na jej dzieci nie srożył swej siły, Choćby mu też i z drogi lecąc nie zstąpiły. Pozwolił orzeł, mówiąc: „Po czymże mam twego Znać potomka? co za znak urodzenia jego?” „Piękność” –
Ów zaś, do wnętrza wpadłszy, wskroś serce przenika. V. To piękne, co jest – nie to, co się widzi. ORZEŁ I SOWA.
Orzeł i sowa, mając ku sobie przychylne Serca, zawzięły z sobą przyjaźni nie mylne,
Stanowiąc, żeby jeden drugiemu nie szkodził, Owszem, więc zobopólnej potrzebie dogodził. Nadto sowa z swej strony orłowi podała Tę kondycyą, którą mocno warowała, Aby on na jej dzieci nie srożył swej siły, Choćby mu też i z drogi lecąc nie zstąpiły. Pozwolił orzeł, mówiąc: „Po czymże mam twego Znać potomka? co za znak urodzenia jego?” „Piękność” –
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 9
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
sposobem stanowić niechcę. I do tych które macie/ nic ani przydać/ ani ująć/ ani ich odmieniać nie myślę. Jednakże upatruję to być z pożytkiem Rzeczyposp. aby te prawa/ które macie/ od jutrzejszego dnia zawżdy przy swej mocy i powadze były chowane. Tak mądry Pan/ i potrzebie Rzeczyposp. dogodził: i prawa w cale zachował: tylko na jeden dzień onego ostrość jakoby zawściągnął.
Tenże Agesilaus/ gdy już był blisko śmierci/ rozkazał/ aby po jego zejściu/ żadnego obrazu na pamiątkę jego nie czyniono: tak mówiąc: Jeślim co znacznego za żywota uczynił: po tym mię będą pomnieć: a jeśli
sposobem stánowić niechcę. Y do tych ktore maćie/ nic áni przydáć/ áni viąć/ áni ich odmieniáć nie myślę. Iednákże vpátruię to być z pożytkiem Rzecżyposp. áby te práwá/ ktore maćie/ od iutrzeyszego dniá záwżdy przy swey mocy y powadze były chowáne. Ták mądry Pan/ y potrzebie Rzecżyposp. dogodźił: y práwá w cále záchował: tylko ná ieden dźień onego ostrość iákoby záwśćiągnął.
Tenże Agesiláus/ gdy iuż był blisko śmierći/ roskazał/ áby po iego ześćiu/ żadnego obrázu ná pámiątkę iego nie cżyniono: ták mowiąc: Ieślim co znácżnego za żywotá vcżynił: po tym mię będą pomnieć: á ieśli
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 132
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Ducha Z. słowa: Nie bądź chciwy na każdych godziech, a niewydawaj się na wszelką potrawę: bo zwiela potraw będzie choroba. On jednak będąc przygłuchszym postaremu lata żądzą nie nasyconą po pułmiskach/ tak dalece/ iż naprzód oczyma wszystko pożarł/ niż do gęby przyniósł/ zgoła aż do sytości zbytniej swemu dogodził apetitowi. Wczym go Sumnienie trącało mówiąc: Biada wam którzyście się nasycili; abowiem łaknąć będziecie. Co on tymże słuchając trybem począł jeszcze innych potraw wytwornych a prawie nie zwyczajnych/ już mięsnych/ już postnych u Ojca prosić. a w tym go sumnienie strofuje i straszy w te słowa Jedli i nasycili
Duchá S. słowá: Nie bądź chćiwy ná kázdych godźiech, á niewydaway się ná wszelką potrawę: bo zwiela potraw będźie chorobá. On iednák będąc przygłuchszym postaremu latá żądzą nie násyconą po pułmiskach/ ták dalece/ iż naprzod oczymá wszystko pożarł/ niż do gęby przyniosł/ zgołá áż do sytośći zbytniey swemu dogodźił áppetitowi. Wczym go Sumnienie trącało mowiąc: Biada wam ktorzyśćie się nasyćili; ábowiem łáknąć będźiećie. Co on tymże słuchaiąc trybem począł ieszcze innych potraw wytwornych á prawie nie zwycżaynych/ iuż mięsnych/ iuż postnych v Oycá prośić. á w tym go sumnienie strofuie y straszy w te słowá Iedli y nasyćili
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 5
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
waszmości Król jaki zaprosił do siebie na Bankiet swój królewski? i chciałby waszmości uraczyć jako nalepiej/ wszelakimi dostatkami? Izaliżby waszmości ciężko było wycierpieć nie dojędzenia/ niedopicia/ przez szczupłe śniadanie w domu? Inaczej nie byłby waszmość mądrym/ a Królowi onemu wielcebyś się nie podobał gdybyś sobie w domu dogodził przygrubszemi potrawami/ porównawszy je z dostatki królewskiemi: a tak ęma rozmieć o wszystkich niedostatkach które tu znoszą ubodzy w duchu. Adam: Dyskuruj jako chcesz lepsze jedno Chwala Bogu[...] / niżli dwoje/ Dali Bóg: mnie się zda to rozkosz/ uciecha/ i szczęście/ kiedy mam wszytkiego podostatku: i zażywać sobie
waszmośći Krol iaki zaprośił do siebie na Bankiet swoy krolewski? y chćiałby waszmośći vráczyć iáko nalepiey/ wszelákimi dostátkámi? Izaliżby wászmośći ćięszko było wyćierpieć nie doiędzeniá/ niedopićiá/ przez szczupłe śniadánie w domu? Inaczey nie byłby wászmość mądrym/ á Krolowi onemu wielcebys się nie podobáł gdybyś sobie w domu dogodźił przygrubszemi potráwami/ porownawszy ie z dostátki krolewskiemi: á ták ęmá rozmieć o wszystkich niedostatkach ktore tu znoszą vbodzy w duchu. Adam: Dyszkuruy iako chcesz lepsze iedno Chwalá Bogu[...] / niżli dwoie/ Dali Bog: mnie się zda to roskosz/ vćiechá/ y szczęście/ kiedy mam wszytkiego podostatku: y záżywáć sobie
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 72
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
szamotać/ oszarpywać/ żeć pod czas i boków naderwie; już tak wprawnego ptaka na rękę wziąć z którym nie trzeba się dopiero nosić/ po całej nocy nie sypiać/ wabić/ wprawiać. Widzisz co w nim jest/ tym lepiej/ jeśli dobrą wziął w prawę; i tylko trzeba; żebyś mu ręką dogodził; tak i Wdowa: widzisz/ co w niej się zawiera; w Pannie nie możesz tak tego uznać, ale Wdowa musiała już pokazać jeśli co miała złych humorów za nieboszczyka: nie mogło się to utaić. V Wdowy zaraz trafisz na gotowe rzeczy/ nie trzebać prace przykładać i czoła zapocić w nabywaniu i sporządzaniu domowego
számotáć/ oszárpywáć/ żeć pod czás y bokow náderwie; iuż ták wpráwnego ptaká ná rękę wźiąć z ktorym nie trzebá się dopiero nośić/ po cáłey nocy nie sypiáć/ wábić/ wpráwiáć. Widźisz co w nim iest/ tym lepiey/ ieśli dobrą wźiął w práwę; y tylko trzebá; żebyś mu ręką dogodźił; ták y Wdowá: widźisz/ co w niey się záwiera; w Pánnie nie możesz ták tego uznáć, ále Wdowá muśiáłá iuż pokazáć ieśli co miáłá złych chumorow zá nieboszczyká: nie mogło się to utáić. V Wdowy záraz tráfisz ná gotowe rzeczy/ nie trzebáć prace przykłádáć y czołá zápocić w nábywániu y sporządzániu domowego
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 19
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700