biją. Kantemir sam jeżeli na placu nie został, tedy pewnie wiem od języków, że postrzelony. Na rozświcie wczora padł w ośmi mil od wojska ostatek tego pogaństwa, którego konie nasze zmorzone, przez dwadzieścia sześć godzin namniejszego odpoczynku nie mając, dalej gonić nie dopuściły, noc ciemna nastąpiła, i niepodobna rzecz już była dogonić. Właśnie miłosierdzie boże a szczęście z pobożnością W. K. Mci, Pana mego miłościwego, srogie a straszne było nieprzyjacielowi, bo tę cudowną rzecz oznajmuję, którejem ja sam wprawdzie nie widział, ale wiele z Rycerstwa wiary godnych, lubo inszej religii twierdzą, mianowicie widział Pan Starosta tłumacki, i przyrzekając dobrowolnie przyznawa,
biją. Kantemir sam ieżeli na placu nie został, tedy pewnie wiem od języków, że postrzelony. Na rozświcie wczora padł w ośmi mil od woyska ostatek tego pogaństwa, którego konie nasze zmorzone, przez dwadzieścia sześć godzin namnieyszego odpoczynku nie mając, daley gonić nie dopuściły, noc ciemna nastąpiła, y niepodobna rzecz iuż była dogonić. Właśnie miłosierdzie boże a szczęście z pobożnością W. K. Mći, Pana mego miłościwego, srogie a straszne było nieprzyjacielowi, bo tę cudowną rzecz oznajmuję, którejem ja sam wprawdzie nie widział, ale wiele z Rycerstwa wiary godnych, lubo inszey religiey twierdzą, mianowicie widział Pan Starosta tłumacki, y przyrzekając dobrowolnie przyznawa,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 259
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
kazał masierować Wojsku swemu Batalią we dwie linij; jak prędko lewe Skrzydło o strzelenie z Działa od Nieprzyjacielskiego prawego Skrzydła stanęło, poczęli retyrować się. Król Jego Mość zaś chcąc ich zabawić, kazał skoczyć Tatarom, których wsparł Nieprzyjaciel Kawalerią swoją, potym jednak z taką praecipitancją retyrował się Nieprzyjaciel, że niepodobna było Naszemu lewemu Skrzydłu dogonić go, które musiało kontentować się, kilką strzeleniem z Dział za niemi.
Król J. M. mając wielką chęć potkania się z Nieprzyjacielem posłał Ordynans trzem Regimentom Dragońskim, które był postawił na prawym Skrzydle masierować jako najprędzej być mogło, i lubo trudne przejście było, przecież jednak nie przeszkodziło im bynamniej Egzekucij Pańskiego ordynansu
kazał maśierowáć Woysku swemu Batalią we dwie linij; iák prędko lewe Skrzydło o strzelenie z Dźiáłá od Nieprzyiaćielskiego práwego Skrzydła stánęło, poczęli retyrowáć się. Krol Jego Mość záś chcąc ich zábáwić, kazał skoczyć Tátárom, ktorych wsparł Nieprzyiaćiel Kawáleryą swoią, potym iednák z táką praecipitáncyą retyrował się Nieprzyiaćiel, że niepodobna było Nászemu lewemu Skrzydłu dogonić go, ktore muśiáło kontentowáć się, kilką strzeleniem z Dźiał za niemi.
Krol J. M. máiąc wielką chęc potkania się z Nieprzyiaćielem posłał Ordynáns trzem Regimentom Drágonskim, ktore był postáwił ná práwym Skrzydle máśierowáć iáko nayprędzey bydź mogło, y lubo trudne przeyśćie było, przećiesz iednák nie przeszkodźiło im bynamniey Exekucij Páńskiego ordynánsu
Skrót tekstu: RelWyj
Strona: 7
Tytuł:
Relacja wyjazdu jego królewskiej mości z Warszawy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
. „Stójcie!” — po wtóre i po trzecie: „Stójcie!” Przez nas — prosimy — w drogę nie żeglujcie!” My przedsię jedziem; ni Marynarz tego Słuchał, ni biegu zahamował swego. A bat tym barziej spieszy się za nami I barziej ludzie silą się wiosłami, Ale nas trudno już dogonić mieli, Bośmy się w sporą żeglugę zawzięli. Znowu zaś: „stójcie!” — na bacie wołają, A mieszkiem na znak zapłaty trząsają. Dopiero Żeglarz, kiedy nań wołały — Stójcie! — ze złota same portugały: „Rzuć kotew — prawi — żagle zaciągajcie, A kawalerów tamtych poczekajcie! I
. „Stójcie!” — po wtóre i po trzecie: „Stójcie!” Przez nas — prosimy — w drogę nie żeglujcie!” My przedsię jedziem; ni Marynarz tego Słuchał, ni biegu zahamował swego. A bat tym barziej spieszy się za nami I barziej ludzie silą się wiosłami, Ale nas trudno już dogonić mieli, Bośmy się w sporą żeglugę zawzięli. Znowu zaś: „stójcie!” — na bacie wołają, A mieszkiem na znak zapłaty trząsają. Dopiero Żeglarz, kiedy nań wołały — Stójcie! — ze złota same portugały: „Rzuć kotew — prawi — żagle zaciągajcie, A kawalerów tamtych poczekajcie! I
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 41
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie siadał doktory, Przecię lekarzem każdy przyznawa mię chory. Znam ja, której chorobie przygodzi się ziele, Niestetyż, choćże ludzi uzdrowiłem wiele, Nie mogę sobie pomóc mym własnym ratunkiem; O, zła miłości, żadnym nie zleczona trunkiem!”
Tą mową gdy jej nie mógł ucieczki zatrzymać, Umyślił jej dogonić i gwałtem pojmać, Lecz temu nie podołał, bo penejska córa, Wziąwszy do nóg dziewiczych lekkowietrzne pióra, Jęła uchodzić przed nim ukwapliwym skokiem. Cyntyjus popędliwym tuż tuż za nią krokiem Nacierać nie przestawał, a jej przybywało Ozdoby w biegu onym, bowiem białe ciało Z trudu otoczyło się szkarłatnym rumieńcem. Chocze z głowy zaplotki
nie siadał doktory, Przecię lekarzem każdy przyznawa mię chory. Znam ja, której chorobie przygodzi się ziele, Niestetyż, choćże ludzi uzdrowiłem wiele, Nie mogę sobie pomóc mym własnym ratunkiem; O, zła miłości, żadnym nie zleczona trunkiem!”
Tą mową gdy jej nie mógł ucieczki zatrzymać, Umyślił jej dogonić i gwałtem poimać, Lecz temu nie podołał, bo penejska córa, Wziąwszy do nóg dziewiczych lekkowietrzne pióra, Jęła uchodzić przed nim ukwapliwym skokiem. Cyntyjus popędliwym tuż tuż za nią krokiem Nacierać nie przestawał, a jej przybywało Ozdoby w biegu onym, bowiem białe ciało Z trudu otoczyło się szkarłatnym rumieńcem. Choćże z głowy zaplotki
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 16
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
. Tak Monarchia i Królestwo potężne/ mówili ci jako skrzydło Orle/ insze pióra/ Prownicje/ Księstwa i Państwa wniwecz obraca potęgą swoją i pożera. Niechaj ten Hieroglifik kto chce inszym Monarchiom i Państwom przywłaszcza: ja to do Żołnierstwa Monarchii Polskiej stosować będę Alae Aquilae, Skrzydła Orle/ Żołnierstwo Polskie/ bo jako Orzeł czegokolwiek dogonić i ułowić myśli/ skrzydeł prędkich do tego zażywa/ tak biały Orzeł Korony Polskiej/ któregokolwiek nieprzyjaciela chciał albo dogonić/ abo pazurami zarwać/ żołnierstwa swego prędkiego rączysz na to ochotników jako skrzydeł zażywał/ chciałly też w cudze Państwa i włości wlecieć temi skrzydłami latał. Zaprawdę skrzydła to onego Orła Polskiego/ który niezmarszczonym okiem wiary
. Ták Monárchia y Krolestwo potężne/ mowili ći iáko skrzydło Orle/ insze piorá/ Prownicye/ Xięstwá y Páństwá wniwecz obráca potęgą swoią y pożera. Niechay ten Hieroglifik kto chce inszym Monárchiom y Państwom przywłaszcza: ia to do Zołnierstwá Monárchiey Polskiey stosowáć będę Alae Aquilae, Skrzydłá Orle/ Zołnierstwo Polskie/ bo iáko Orzeł czegokolwiek dogonić y vłowić myśli/ skrzydeł prędkich do tego záżywa/ ták biáły Orzeł Korony Polskiey/ ktoregokolwiek nieprzyiaćielá chćiał álbo dogonić/ ábo pázurámi zárwáć/ żołnierstwá swego prędkiego rączysz ná to ochotnikow iáko skrzydeł záżywał/ chćiałly też w cudze Páństwá y włośći wlećieć temi skrzydłámi látał. Záprawdę skrzydłá to onego Orłá Polskiego/ ktory niezmárszczonym okiem wiáry
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 23
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
wniwecz obraca potęgą swoją i pożera. Niechaj ten Hieroglifik kto chce inszym Monarchiom i Państwom przywłaszcza: ja to do Żołnierstwa Monarchii Polskiej stosować będę Alae Aquilae, Skrzydła Orle/ Żołnierstwo Polskie/ bo jako Orzeł czegokolwiek dogonić i ułowić myśli/ skrzydeł prędkich do tego zażywa/ tak biały Orzeł Korony Polskiej/ któregokolwiek nieprzyjaciela chciał albo dogonić/ abo pazurami zarwać/ żołnierstwa swego prędkiego rączysz na to ochotników jako skrzydeł zażywał/ chciałly też w cudze Państwa i włości wlecieć temi skrzydłami latał. Zaprawdę skrzydła to onego Orła Polskiego/ który niezmarszczonym okiem wiary świętej patrzy a przedtym jeszcze lepiej patrzył/ w jasne słońce Trójce Przenaświętszej. Skrzydła to onego Orła/ który po
wniwecz obráca potęgą swoią y pożera. Niechay ten Hieroglifik kto chce inszym Monárchiom y Państwom przywłaszcza: ia to do Zołnierstwá Monárchiey Polskiey stosowáć będę Alae Aquilae, Skrzydłá Orle/ Zołnierstwo Polskie/ bo iáko Orzeł czegokolwiek dogonić y vłowić myśli/ skrzydeł prędkich do tego záżywa/ ták biáły Orzeł Korony Polskiey/ ktoregokolwiek nieprzyiaćielá chćiał álbo dogonić/ ábo pázurámi zárwáć/ żołnierstwá swego prędkiego rączysz ná to ochotnikow iáko skrzydeł záżywał/ chćiałly też w cudze Páństwá y włośći wlećieć temi skrzydłámi látał. Záprawdę skrzydłá to onego Orłá Polskiego/ ktory niezmárszczonym okiem wiáry świętey pátrzy á przedtym ieszcze lepiey pátrzył/ w iásne słońce Troyce Przenaświętszey. Skrzydłá to onego Orłá/ ktory po
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 23
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
.
Z ziemie Marfiza mokrej na ten czas wstawała, Serdecznem żalem wszytka i gniewem pałała; Myśli pomstę uczynić, ale ją omyli, Bo Rodomont w dziesiątej ledwie nie jest mili. Rugier, co taki koniec wojny spólnej widzi, Gryzie się, ryczy, jak lew, sam się siebie wstydzi. Niepodobna, by miały dogonić ich konie Bryliadora z Frontynem: tak są w różnej stronie.
CXXXIII.
Rugier wojny poprzestać o konia swojego Z Rodomontem nie myśli, aż dowiedzie swego; Z Tatarzynem Marfiza nie chce się rozjechać I bitwy, aż go lepiej sprobuje, poniechać. Bo opuścić byłoby coś nieuczciwego: Wzięli przyczynę wzgardy, despektu jawnego.
.
Z ziemie Marfiza mokrej na ten czas wstawała, Serdecznem żalem wszytka i gniewem pałała; Myśli pomstę uczynić, ale ją omyli, Bo Rodomont w dziesiątej ledwie nie jest mili. Rugier, co taki koniec wojny spólnej widzi, Gryzie się, ryczy, jak lew, sam się siebie wstydzi. Niepodobna, by miały dogonić ich konie Bryljadora z Frontynem: tak są w różnej stronie.
CXXXIII.
Rugier wojny poprzestać o konia swojego Z Rodomontem nie myśli, aż dowiedzie swego; Z Tatarzynem Marfiza nie chce się rozjechać I bitwy, aż go lepiej sprobuje, poniechać. Bo opuścić byłoby coś nieuczciwego: Wzięli przyczynę wzgardy, despektu jawnego.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 318
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wnet się rezolwował Wrócić, aby go sam wziął, jako go sam schował; Bo zdało mu się przecię coś niebezpiecznego Słać tam, gdzie żona spała, sługę nowotnego. Zatrzyma się i rzecze tak bratu swojemu: „Ku gościńcowi miej się prosto Bakańskiemu, Bo ja na zad do Rzymu stąd powrócić muszę, Lecz nowu dogonić cię prócz zabawy tuszę.
XX.
Dziwnie gwałtownej, wiedz to, wygadzam potrzebie, Ale nie wątp bynajmniej: stawię się do ciebie”. To rzekszy, rączo koniem do Rzymu obraca, Cwałem, co w szkapie siły, pilnej drogi skraca. Z sług nie bierze żadnego, a gdy świt różany Dawał znać,
wnet się rezolwował Wrócić, aby go sam wziął, jako go sam schował; Bo zdało mu się przecię coś niebezpiecznego Słać tam, gdzie żona spała, sługę nowotnego. Zatrzyma się i rzecze tak bratu swojemu: „Ku gościńcowi miej się prosto Bakańskiemu, Bo ja na zad do Rzymu stąd powrócić muszę, Lecz nowu dogonić cię prócz zabawy tuszę.
XX.
Dziwnie gwałtownej, wiedz to, wygadzam potrzebie, Ale nie wątp bynajmniej: stawię się do ciebie”. To rzekszy, rączo koniem do Rzymu obraca, Cwałem, co w szkapie siły, pilnej drogi skraca. Z sług nie bierze żadnego, a gdy świt różany Dawał znać,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 361
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wtym nie ujechawszy ledwie z milę od owych Okrętów skoro Oswitło a na morzu mila tak się to widzi jak naziemi kilkoro stajan Postrzegli nas kiedy to suną za nami sześcią parek kiedy my tez poczniemy chyrzego zaciągać gonili nas ze-dwie mili a postrzekłszy że jak ten szczerze prawie co chce uciec jako i ten co chce dogonić a podobno zrozumiawszy coś po Morzu stanęli potym się i wrócili. Jedziemy dalej aż mówi ten starszy Evasimus de manibus unius Hostis álter imminet ferocior Nempe tempestas. Orandum et Laborandum est . O kiedy się to znowu wezniemy przeginać, kiedy wezniemy pociągać już i Harruzen Widziemy dobrze a Morze tez po kąsku ruszać się poczęło okrutny strach
wtym nie uiechawszy ledwie z milę od owych Okrętow skoro Oswitło a na morzu mila tak się to widzi iak nazięmi kilkoro staian Postrzegli nas kiedy to suną za nami szescią parek kiedy my tez pocznięmy chyrzego zaciągać gonili nas ze-dwie mili a postrzekłszy że iak tęn szczerze prawie co chce uciec iako y tęn co chce dogonić a podobno zrozumiawszy cos po Morzu stanęli potym się y wrocili. Iedzięmy daley asz mowi tęn starszy Evasimus de manibus unius Hostis álter imminet ferocior Nempe tempestas. Orandum et Laborandum est . O kiedy się to znowu weznięmy przeginać, kiedy weznięmy pociągać iuz y Harruzęn Widzięmy dobrze a Morze tez po kąsku ruszać się poczęło okrutny strach
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 66v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Naszemu Uprzejmię nam miłemu.
Odebrawszy tedy ekspedycyją zegnając króla znowu mię ścisnął za głowę mówiąc juze nam przebaczcie a bądzcie na sejmie z Panem Wojewodą i pokazcie się nam Będziemy przecię O was pamiętali. Ordynowałem zaraz owych Ludzi ze by poszli tym traktem ku Lidzie A prosto jako sierpem cisnął że bym ich Mógł jednem dniem dogonić choć bym za Niemi w tydzień wyjechał. Posłałem z Niemi czeladź i konie swoje co mi były nie potrzebne, a wróciłem się samo trzec na zad do Pana Tyskiewicza. Bom mu był dał parol przyjechawszy tam byłem wdzięcznym Gościem Ochota wielka, Pijatyka, Byłem tam Tydzień. Po Tygodniu chcę
Naszemu Uprzeymię nąm miłemu.
Odebrawszy tedy expedycyią zegnaiąc krola znowu mię scisnął za głowę mowiąc iuze nąm przebaczcie a bądzcie na seymie z Panem Woiewodą y pokazcie się nąm Będziemy przecię O was pamietali. Ordynowałęm zaraz owych Ludzi ze by poszli tym traktem ku Lidzie A prosto iako sierpem cisnął że bym ich Mogł iednem dniem dogonić choc bym za Niemi w tydzien wyiechał. Posłałęm z Niemi czeladz y konie swoie co mi były nie potrzebne, a wrociłęm się samo trzec na zad do Pana Tyskiewicza. Bom mu był dał parol przyiechawszy tam byłęm wdzięcznym Gosciem Ochota wielka, Piiatyka, Byłem tam Tydzięn. Po Tygodniu chcę
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 153
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688