do żony, dnia 17 października. Po drodze byłem w Rawdani u ip. wojewodziny witebskiej. Stanąłem in loco 21^go^. Nie zabawiłem się w Tylży nad dni kilka, pospieszałem za obozem, po drodze wstępowałem do Poniemunia ipp. Eperieszych i do Rawdani, skąd goniąc wojsko, ażem je dogonił w samem Wilnie, w niebezpieczeństwie continuo, bo książę Wiśniowiecki nie tylko podjazdy po mnie ordynował, ale wszystkie szlaki zasadzkami założył czatując na mój powrót. Lecz dobry Pan Bóg szczęśliwie mnie przeprowadził pod protekcją Michała świętego.
Też podjazdy na moich ludzi na Zmujdzi egzekucją bawiących się trafiały, ale nie szkodziły, i owszem repusowane uchodziły
do żony, dnia 17 października. Po drodze byłem w Rawdani u jp. wojewodziny witebskiej. Stanąłem in loco 21^go^. Nie zabawiłem się w Tylży nad dni kilka, pospieszałem za obozem, po drodze wstępowałem do Poniemunia jpp. Eperyeszych i do Rawdani, zkąd goniąc wojsko, ażem je dogonił w samem Wilnie, w niebezpieczeństwie continuo, bo książe Wiśniowiecki nie tylko podjazdy po mnie ordynował, ale wszystkie szlaki zasadzkami założył czatując na mój powrót. Lecz dobry Pan Bóg szczęśliwie mnie przeprowadził pod protekcyą Michała świętego.
Też podjazdy na moich ludzi na Zmujdzi exekucyą bawiących się trafiały, ale nie szkodziły, i owszem repusowane uchodziły
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 128
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
srodzem się strwożyła I od nich uciekając, w lasem się puściła.
XXVI.
Odoryk, który beł mąż wielki i bojowi Przywykły, tak beł ciężki zaraz Korebowi, Że go za umarłego zostawił na ziemi, A sam się za mną puścił tropami mojemi. Ja wierzę, że mu miłość sama pomagała I żeby mię dogonił, skrzydła mu przydała I słów go i łagodnej mowy nauczała, Żebych była na jego prośbę pozwalała.
XXVII.
Ale wszytko daremnie, bom się tak uparła, Żebym radniej na miejscu zarazem umarła, Niż na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się
srodzem się strwożyła I od nich uciekając, w lasem się puściła.
XXVI.
Odoryk, który beł mąż wielki i bojowi Przywykły, tak beł ciężki zaraz Korebowi, Że go za umarłego zostawił na ziemi, A sam się za mną puścił tropami mojemi. Ja wierzę, że mu miłość sama pomagała I żeby mię dogonił, skrzydła mu przydała I słów go i łagodnej mowy nauczała, Żebych była na jego prośbę pozwalała.
XXVII.
Ale wszytko daremnie, bom się tak uparła, Żebym radniej na miejscu zarazem umarła, Niż na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 280
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
samego politycznie kazał pilnować. Ten doktor barzo
sobie przykrzył te bawienie się i polityczny areszt. Na resztę zwierzył mi się, że chce uciekać. Miałem nad nim kompasją i tak, gdy konie jego do wody dla napojenia prowadził człek jego, on zaraz do kolaski swojej kazał je zaprząc i wsiadłszy wyjeżdżał nad wieczór. Dogonił go podkoniuszy książęcy piechotą, porwał za lejce, tymczasem ja umyślnie nadjechałem, że podkoniuszy, zawstydziwszy się mnie, puścił go. Zabiegł jeszcze doktor do Żyda Szymona, faworyta książęcego, dla pożegnania go i ja tamże jechałem. Żyd zmięszawszy się, a nie śmiejąc go przy mnie aresztować, puścił go, ale
samego politycznie kazał pilnować. Ten doktor barzo
sobie przykrzył te bawienie się i polityczny areszt. Na resztę zwierzył mi się, że chce uciekać. Miałem nad nim kompasją i tak, gdy konie jego do wody dla napojenia prowadził człek jego, on zaraz do kolaski swojej kazał je zaprząc i wsiadłszy wyjeżdżał nad wieczór. Dogonił go podkoniuszy książęcy piechotą, porwał za lejce, tymczasem ja umyślnie nadjechałem, że podkoniuszy, zawstydziwszy się mnie, puścił go. Zabiegł jeszcze doktor do Żyda Szymona, faworyta książęcego, dla pożegnania go i ja tamże jechałem. Żyd zmięszawszy się, a nie śmiejąc go przy mnie aresztować, puścił go, ale
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 252
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
liwski był zawsze człek odmienny, tak nie mogliśmy go zrozumieć. Był zmięszany i księcia kanclerza bał się, i mnie nie chciał opuścić. Chorążanka, od ojca sfomentowana, tak raz przyjazna, drugi raz przeciwna była. Odjechaliśmy na trzeci dzień nie barzo kontenci. Tylko cośmy wyjechali, alić nas człek chorążego dogonił z karteczką upewniającą mnie o jego statecznym afekcie. Ujechaliśmy tego dnia pięć mil do Rohacz, znowu przysłał umyślnego, prosząc o powrócenie tej karteczki swojej. Powróciłem mu tę karteczkę i list pisałem z zadumieniem nad tą dyspozycją oraz do chorążanki list pisałem, rekomendując się jej łasce. Z tym wszystkim na blisko
liwski był zawsze człek odmienny, tak nie mogliśmy go zrozumieć. Był zmięszany i księcia kanclerza bał się, i mnie nie chciał opuścić. Chorążanka, od ojca sfomentowana, tak raz przyjazna, drugi raz przeciwna była. Odjechaliśmy na trzeci dzień nie barzo kontenci. Tylko cośmy wyjechali, alić nas człek chorążego dogonił z karteczką upewniającą mnie o jego statecznym afekcie. Ujechaliśmy tego dnia pięć mil do Rohacz, znowu przysłał umyślnego, prosząc o powrócenie tej karteczki swojej. Powróciłem mu tę karteczkę i list pisałem z zadumieniem nad tą dyspozycją oraz do chorążanki list pisałem, rekomendując się jej łasce. Z tym wszystkim na blisko
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 361
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, że co miał być post tertiam augusti w Goślicach, tedy ante tertiam augusti tam pobiegł i wziąwszy od matki naszej błogosławieństwo na swoje ożenienie, powrócił z Goślic pro tertia augusti do Warszawy. Biegł za nim spieszno mój posłany z Goślic do Warszawy, ale i w Warszawie brata mego nie zastał, aż potem w drodze dogonił powracającego do Motykał.
Jeszcze gorszy stanął się przypadek, że Faliński, jadący z pieniędzmi, pojechał na Węgrów, a brat mój powracał z Warszawy na Siedlce i tak się z sobą ominęli. Barzo się mój brat gniewał na mnie o tę moją radę, a Faliński przecież tak był ostrożny w Warszawie, że nie pierwej
, że co miał być post tertiam augusti w Goślicach, tedy ante tertiam augusti tam pobiegł i wziąwszy od matki naszej błogosławieństwo na swoje ożenienie, powrócił z Goślic pro tertia augusti do Warszawy. Biegł za nim spieszno mój posłany z Goślic do Warszawy, ale i w Warszawie brata mego nie zastał, aż potem w drodze dogonił powracającego do Motykał.
Jeszcze gorszy stanął się przypadek, że Faliński, jadący z pieniędzmi, pojechał na Węgrów, a brat mój powracał z Warszawy na Siedlce i tak się z sobą ominęli. Barzo się mój brat gniewał na mnie o tę moją radę, a Faliński przecież tak był ostrożny w Warszawie, że nie pierwej
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 417
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, wysłałem umyślnego z listem do księcia hetmana, donosząc mu, iż ksiądz Łopaciński za rzecz niechybną powiedał mi, że podkanclerzy lit. przejeżdżając przez Kowno ma mi jakieś do kombinacji proponować punkta, i suplikowałem w tym liście księcia hetmana, aby mi wolą swoją w tym punkcie wyrazić raczył, co mam czynić. Dogonił mój posłaniec księcia hetmana za Jaszunami, który mi dał respons, żadnej nie dając rezolucji, ale się referując do ustnej informacji, którą dał Białłozorowi, wojskiemu upickiemu, jak mam sobie postąpić. Tymczasem Białłozor nie do Poniemunia na Kowno, ale do Dubinek za Wilno, które Dubinki trzymał od księcia hetmana, pojechał. Lecz
, wysłałem umyślnego z listem do księcia hetmana, donosząc mu, iż ksiądz Łopaciński za rzecz niechybną powiedał mi, że podkanclerzy lit. przejeżdżając przez Kowno ma mi jakieś do kombinacji proponować punkta, i suplikowałem w tym liście księcia hetmana, aby mi wolą swoją w tym punkcie wyrazić raczył, co mam czynić. Dogonił mój posłaniec księcia hetmana za Jaszunami, który mi dał respons, żadnej nie dając rezolucji, ale się referując do ustnej informacji, którą dał Białłozorowi, wojskiemu upitskiemu, jak mam sobie postąpić. Tymczasem Białłozor nie do Poniemunia na Kowno, ale do Dubinek za Wilno, które Dubinki trzymał od księcia hetmana, pojechał. Lecz
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 658
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
sztuką pokonał, cum triumphali powrócił pompa. Koroną w Meksyku przywitany Królewską. Innych wiele otrzymał wiktoryj, na pierwszy zawsze nacierając ogień. Ruszył się i na Tlatelluco rebelizanta, z nim ludzi nie tracąc, wyszedł na pojedynek, spędził go z placu, i wojsko jego.
Uszedł był na Kościół, i tam go Król dogonił, zrzucił z muru, Kościół i Miasto spalił, wojska jego zniąsł przez swego Hetmana. Umarł Victoriosus et Virtuosus lat na tronie 11. przepędziwszy. Po tym Królu wiele u ludzi estymowany, obrany Aucol ósmy Król nie pierwej Koronowany, aż powrócił Wiktor z Prowincyj najbogatszej w nowej Hiszpanii Kwaksutatlan, Oficjalistów Królewskich zabijającej. A
sztuką pokonał, cum triumphali powrocił pompa. Koroną w Mexiku przywitany Krolewską. Innych wiele otrzymał wiktóryi, na pierwszy zawsze nacieráiąc ogień. Ruszył się y na Tlatelluco rebellizanta, z nim ludzi nie tracąc, wyszedł na poiedynek, zpędził go z placu, y woysko iego.
Uszedł był na Kościoł, y tam go Krol dogonił, zrzucił z muru, Kościoł y Miasto spalił, woyska iego zniąsł przez swego Hetmana. Umarł Victoriosus et Virtuosus lat na tronie 11. przepędziwszy. Po tym Krolu wiele u ludzi estymowany, obrany Autzol ósmy Krol nie pierwey Koronowány, aż powrocił Victor z Prowincyi naybogatszey w nowey Hiszpanii Quaxutatlan, Officiálistow Krolewskich zabiiaiącey. A
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 597
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
pierwej Koronowany, aż powrócił Wiktor z Prowincyj najbogatszej w nowej Hiszpanii Kwaksutatlan, Oficjalistów Królewskich zabijającej. A że się rejterowali byli na wielką rzekę, Król zinwentował machinę, nakształt wyspu pły- Całego świata, praecipue o AMERYCE
wającego, trawą, drzewem, chaszczem obrosłego, i tym statkiem wojska część przez wodę przeprawiwszy, rebelizantów dogonił, pokonał, z triumfem powrócił na Koronacją. Ten ogrody i sady swoje, jako też dziedzińce na mil 300. od Meksyku rozszerzył. Wiele Respublicas i struktur pofundował, złoto, srebro, tributi nomine sobie dane, rozdawał na Bellatorów doświadczonych. Do Meksyku Miasta z Kraju Kujakan wodę zdrową sprowadził przez kanały, przeciwko której
pierwey Koronowány, aż powrocił Victor z Prowincyi naybogatszey w nowey Hiszpanii Quaxutatlan, Officiálistow Krolewskich zabiiaiącey. A że się reyterowali byli na wielką rzekę, Krol zinwentował machinę, nakształt wyspu pły- Całego świata, praecipuè o AMERICE
waiącego, trawą, drzewem, chaszczem obrosłego, y tym statkiem woyska część przez wodę przeprawiwszy, rebellizantow dogonił, pokonał, z tryumfem powrocił na Koronacyą. Ten ogrody y sady swoie, iako też dziedzińce na mil 300. od Mexiku rozszerzył. Wiele Respublicas y struktur pofundowáł, złoto, srebro, tributi nomine sobie dane, rozdawał na Bellatorow doświadczonych. Do Mexiku Miasta z Kraiu Kuyakan wodę zdrową zprowadził przez kanały, przeciwko ktorey
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 598
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
trzeciego/ że uciekł Jakub. 23. Który wziąwszy bracią swoje z sobą/ gonił go przez siedm dni/ i doścignął go na gorze Galaad. 24. Lecz przyszedł Bóg do Labana Syryiczyka we śnie onej nocy/ i rzekł mu: Strzeż się abyś nie mówił z Jakobem nic przykrego. 25. I dogonił Laban Jakoba/ a Jakub już był namiot swoi rozbił na gorze: Laban też rozbił namiot z bracią swą na onejże gorze Galaad. 26. Tedy Laban rzekł do Jakoba/ Cóżeś uczynił? żeś się wykradł potajemnie odemnie/ a uwiodłeś córki moje/ jakoby pojmane mieczem. 27
trzećiego/ że ućiekł Iákob. 23. Ktory wźiąwszy bráćią swoje z sobą/ gonił go przez śiedm dni/ y dośćignął go ná gorze Gáláád. 24. Lecz przyszedł Bog do Lábáná Syryiczyká we snie oney nocy/ y rzekł mu: Strzeż śię ábyś nie mowił z Iákobem nic przykrego. 25. Y dogonił Lában Iákobá/ á Iákob już był namiot swoi rozbił ná gorze: Lábán też rozbił namiot z bráćią swą ná oneyże gorze Gáláád. 26. Tedy Lábán rzekł do Iákobá/ Cożeś uczynił? żeś śię wykradł potájemnie odemnie/ á uwiodłeś corki moje/ jákoby pojimáne mieczem. 27
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 32
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Tu mój na swoich zawoła: „Choćbym tu miał zginąć zgoła, Skoczę na bisurmanina spędzić z pola poganina!” Jako lew się rzuci za niem, lubo koń szwankuje pod niem, Bo dość przykre było miejsce - leć się nie ulękło serce. Skoczył z chorągwią. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Już go i z szablą dogonił, a z konia go dobrze skłonił, Aż ci, co w zasadzce byli, z janczarki go postrzelili. Dalej bieżeć trudno było, bo się już ból w nodze czuło; Więc się musi reterować, a na inszy czas zachować. Zegnał ich z pola, ale go samego postrzelono.
A tu się też już
Tu mój na swoich zawoła: „Choćbym tu miał zginąć zgoła, Skoczę na bisurmanina spędzić z pola poganina!” Jako lew się rzuci za niem, lubo koń szwankuje pod niem, Bo dość przykre było miejsce - leć się nie ulękło serce. Skoczył z chorągwią. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Już go i z szablą dogonił, a z konia go dobrze skłonił, Aż ci, co w zasadzce byli, z janczarki go postrzelili. Dalej bieżeć trudno było, bo się już ból w nodze czuło; Więc się musi reterować, a na inszy czas zachować. Zegnał ich z pola, ale go samego postrzelono.
A tu się też już
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 187
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935