szanuje.
Niech się Kobyła Kłopoce, bo ma Wielką głowę.
Kto się modlić nie może, niech idzie na morze.
Kto się nie porusza Słowy, kij go poruszy dębowy.
Kto mieszek straci, skorą niech przypłaci.
Kto nigdy ćle nie mówi, nigdy nie będzie dobrze mówił.
Co dziś opuścisz, jutro nie dogonisz.
Wysłuchawszy pierwej, toż odpowiadaj.
Nikt nie wie co Komu dolega.
Ustawicznie biorąc i nawiętszego nie stanie.
Kto się raz przeniewierzy, Temu potym nikt nie wierzy.
Kto nie zna swej żadnej wady, Niech się prowadzi z Sąsiady.
Kto służy, wolność traci.
Kto się na gorącym sparzy, na zimno dmucha
szanuje.
Niech śię Kobyła Kłopoce, bo ma Wielką głowę.
Kto śię modlić nie może, niech idźie na morze.
Kto śię nie porusza Słowy, kiy go poruszy dębowy.
Kto mieszek straći, skorą niech przypłaći.
Kto nigdy ćle nie mowi, nigdy nie będzie dobrze mowił.
Co dziś opuśćisz, jutro nie dogonisz.
Wysłuchawszy pierwey, toż odpowiaday.
Nikt nie wie co Komu dolega.
Ustawicznie biorąc y nawiętszego nie stanie.
Kto śię raz przeniewierzy, Temu potym nikt nie wierzy.
Kto nie zna swey żadney wady, Niech śię prowadźi z Sąsiady.
Kto służy, wolność traci.
Kto śię na gorącym sparzy, na źimno dmucha
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 147
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
szyję. Namniej nie słucha, nie dba na me mowy,
Którą powozi miłość wyuzdana - Spieszy się gwałtem w tę drogę zagrzana. 55
Wprzód zatamujesz Wisłę w bystrym brzegu, Aniżli tego, kogo miłość wiedzie, Wprzód i słoneczny woz zostawisz w biegu, Gdy go zastawisz, pewnie nie pojedzie. Orłów, sokołów dogonisz w szeregu, Niżeli tego, kto z Wenerą jedzie. Trudno miłości z serca wykorzenić, Albo jej ulżyć, albo ją uplenić. 56
Gore nieboga, okrutnie miłuje A żadnej niema nadziei w miłości. Coraz większy się w niej ogień zajmuje, Już wszędzie dosiągł cnych panieńskich kości; Stąd, że go taić w
szyję. Namniej nie słucha, nie dba na me mowy,
Którą powozi miłość wyuzdana - Spieszy się gwałtem w tę drogę zagrzana. 55
Wprzod zatamujesz Wisłę w bystrym brzegu, Aniżli tego, kogo miłość wiedzie, Wprzod i słoneczny woz zostawisz w biegu, Gdy go zastawisz, pewnie nie pojedzie. Orłow, sokołow dogonisz w szeregu, Niżeli tego, kto z Wenerą jedzie. Trudno miłości z serca wykorzenić, Albo jej ulżyć, albo ją uplenić. 56
Gore nieboga, okrutnie miłuje A żadnej niema nadziei w miłości. Coraz większy się w niej ogień zajmuje, Już wszędzie dosiągł cnych panieńskich kości; Stąd, że go taić w
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 22
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
trudnością, jednak szukać z piłnością go trzeba. Bo kto szuka, ten znajdzie; próżnych zaś pożytek Dóbr, choć jakąś przynosi rozkosz, jednak wszytek Jest marnością na krótki czas pozorną. Zatym Piekna rzecz jest pogardzić rozkoszą, i światem. Masz jeszcze czas po temu, który gdy uronisz, Najprędszym go Pegazem potym niedogonisz. Bo świat w ten czas nasz, gdy jest; a których słodkością Zabawia, potym przykrszą napawa gorzkością. Jego bowiem słodkości, są jak cień bieżący; Albo jako po morzu głębokim idący Okręt, od szumnych wiatrów, który lubo morze Niezbrodzone swym grzbietem w prędkim biegu porze, Jednak toru nie czyni: są,
trudnośćią, iednák szukáć z piłnośćią go trzebá. Bo kto szuka, ten znaydźie; prożnych záś pozytek Dobr, choć iákąś przynosi roskosz, iednak wszytek Iest márnośćią ná krotki czás pozorną. Zátym Piekna rzecz iest pogárdźić roskoszą, y świátem. Masz ieszcze czás po temu, ktory gdy vronisz, Nayprędszym go Pegázem potym niedogonisz. Bo swiát w tęn czás nász, gdy iest; á ktorych słodkośćią Zábáwia, potym przykrszą nápawa gorzkośćią. Iego bowiem słodkośći, są iák ćień biezący; Albo iáko po morzu głębokim idący Okręt, od szumnych wiátrow, ktory lubo morze Niezbrodzone swym grzbietem w prędkim biegu porze, Iednák toru nie czyni: są,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 19
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Narodów po potrzebie niewidziałem. Trzysta Cztery Sta Tatarów Zabitych w kupie widzieć wielka to wiktoria. A inszych napatrzyło się jako drew na kupie Bodaj przecię z Niemcem Wojować zwycięzy mię Niegoni mię Zwycięzę ja go Nieuciecze mi. A Tatar zaś i uciekać mu zle i gonic go rzecz uprzykszona a choć go i dogonisz to się przynim nie obłowisz ale wracam się do odbiezanej Materyjej.
Po tej tedy tak szczęśliwej Viktóryjej Parkańskiej i wzięciu Strygonium poszło Wojsko nasze ku Granicy prz Węgierską Ziemię tam między Góry wszedszy wypadali z gór z lassów kurrucy Węgierscy i bardzo się naszym in tractu przeciwiali porywając i zabijając Czeladź na Czatach i na Tabory napadając pozostałe
Narodow po potrzebie niewidziałęm. Trzysta Cztery Sta Tatarow Zabitych w kupie widzieć wielka to wiktoryia. A inszych napatrzyło się iako drew na kupie Boday przecię z Niemcem Woiować zwycięzy mię Niegoni mię Zwycięzę ia go Nieuciecze mi. A Tatar zas y uciekac mu zle y gonic go rzecz uprzykszona a choc go y dogonisz to się przynim nie obłowisz ale wracam się do odbiezaney Materyiey.
Po tey tedy tak szczęsliwey Viktoryiey Parkanskiey y wzięciu Strygonium poszło Woysko nasze ku Granicy prz Węgierską Ziemię tam między Gory wszedszy wypadali z gor z lassow kurrucy Węgierscy y bardzo się naszym in tractu przeciwiali porywaiąc y zabiiaiąc Czeladz na Czatach y na Tabory napadaiąc pozostałe
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 268
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688