. Ale trudno szalbierza podchwycić biegłego, Trudniej niżeli lisa ułowić starego. Co go z drugimi łowił sam pozostał w sieci. A Kruż brodą jako lis żółtą w zborze świeci. III
Chciał nowotny minister zwyciężyć starego, Ale sam zwyciężony, pohańbion od niego. Nie wiedział Junk nieborak jako barzo smoli Stary kocieł i barzo gdy dogrzeje boli. IV
Laicy nad duchownym chcieli mieć starszeństwo, Ale on wypowiedział śmiele posłuszeństwo. - "Kapłan u Żydów władał co rzezał barany,
A jam tańszy co tworze chleb z ciałem zmieszany?" To gdy mówił, tak mocnym chuchnął na nich duchem, Że wszytko senijorstwo wygnał jednym chuchem. WOJNA Dwóch MINISTRÓW
Zeszli
. Ale trudno szalbierza podchwycić biegłego, Trudniej niżeli lisa ułowić starego. Co go z drugimi łowił sam pozostał w sieci. A Kruż brodą jako lis żółtą w zborze świeci. III
Chciał nowotny minister zwyciężyć starego, Ale sam zwyciężony, pohańbion od niego. Nie wiedział Junk nieborak jako barzo smoli Stary kocieł i barzo gdy dogrzeje boli. IV
Laicy nad duchownym chcieli mieć starszeństwo, Ale on wypowiedział śmiele posłuszeństwo. - "Kapłan u Żydów władał co rzezał barany,
A jam tańszy co tworze chleb z ciałem zmieszany?" To gdy mówił, tak mocnym chuchnął na nich duchem, Że wszytko senijorstwo wygnał jednym chuchem. WOJNA DWUCH MINISTRÓW
Zeszli
Skrót tekstu: DolBitKontr
Strona: 312
Tytuł:
Bitwa ministrów saskich
Autor:
Matyjasz Doliwski
Drukarnia:
Drukarnia Bazylianów
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
zaszerzone/ Państwo nasze sięgało Oceanów obu/ Ja żadnej w tym nie widzę rady/ i sposobu/ Oproczby nad zdrajczyną pomścić się tą jako/ Bowiem łuku takiego stworzyć już nijako/ Ani strzał zahartować/ kiedy w ziemi gnije Dawno Cydon. Wulkan też choć rzekomo żyje/ Tedy stary/ ani mu przez zgrzybiałe lata/ Dogrzać hartów podobna. Owo koniec świata/ Abo ma być/ abo nas czeka coś dziwnego/ Ty przynamniej jeśliże temu już równego Mieć nie możesz oręża/ pomścij się tym czasem/ I zwiąż tę Bohatyrkę/ któryć dawam pasem/ Mocnym/ nierozerwanym/ a zwiąż nie folgując/ Ani na jej pieszczone członki respektując/ Gdzie
zaszerzone/ Pánstwo násze sięgáło Oceánow obu/ Ia zadney w tym nie widzę rády/ y sposobu/ Oproczby nad zdrayczyną pomścić się tą iáko/ Bowiem łuku takiego stworzyć iuż niiáko/ Ani strzał zahártowáć/ kiedy w ziemi gniie Dawno Cydon. Wulkan też choć rzekomo żyie/ Tedy stary/ áni mu przez zgrzybiałe láta/ Dogrzać hártow podobna. Owo koniec świátá/ Abo ma bydź/ ábo nas czeká cos dziwnego/ Ty przynamniey ieśliże temu iuż rownego Mieć nie możesz oręza/ pomściy się tym czásem/ Y zwiąż tę Bohátyrkę/ ktoryć dawám pásem/ Mocnym/ nierozerwánym/ á zwiąż nie folguiąc/ Ani ná iey pieszczone członki respektuiąc/ Gdzie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 99
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
! Przestań, Praksedo! Ach, czego miłości Żagle nie sprawią! W jakiej odległości Śmiałaś się puścić! Źleś to uczyniła, Żeś dom i krewnych swoich opuściła, Lubo cię miłość tak szalenie grzała, Przecięś z tym łotrem odjeżdżać nie miała. Ach! jak topniecie, miętkie białogłowy, Gdy was dogrzeje kto pięknemi słowy! Snać pono nie tak kryształowe lody Przepuszczają się od promienia wody, Jako wy serca zaraz rozpuszczacie Ogniem miłości, gdy się w kijem kochacie. To też was zdradza; przez to roźlicznego Dobra i stanu zbywacie swojego, Jak i ty zbyłaś. Lecz że się przyznawasz I grzech swój z żalem przede
! Przestań, Praksedo! Ach, czego miłości Żagle nie sprawią! W jakiej odległości Śmiałaś się puścić! Źleś to uczyniła, Żeś dom i krewnych swoich opuściła, Lubo cię miłość tak szalenie grzała, Przecięś z tym łotrem odjeżdżać nie miała. Ach! jak topniecie, miętkie białogłowy, Gdy was dogrzeje kto pięknemi słowy! Snać pono nie tak kryształowe lody Przepuszczają się od promienia wody, Jako wy serca zaraz rozpuszczacie Ogniem miłości, gdy się w kiem kochacie. To też was zdradza; przez to roźlicznego Dobra i stanu zbywacie swojego, Jak i ty zbyłaś. Lecz że się przyznawasz I grzech swój z żalem przede
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 192
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ta oznajmuje zaraz Rynaldowi, Na pojedynku Rugier jak Tatarzynowi Wziął zdrowie dla tej broni i jak, ubłagany, Darował ją po bitwie panu z Serykany.
XLVlll.
Nieszczęśliwą nowiną Rynald przerażony, Łzy leje, wzrok na ziemię trzyma pochylony; Serce w niem od przykrego żalu tak topnieje, Jak lód, gdy południowe słońce mu dogrzeje, Wzdycha, żalem ujęte wnętrzności go bolą. Nieodmienną Orlanda szpiegować ma wolą, Aby gdziekolwiek najdzie, nędzny mizernego, Do zdrowia z tej furiej przywrócił pierwszego.
XLIX.
Ale z sobą serdeczną mając kompanią, Bądź to niebo tak chciało, bądź poradą czyją Uwiedziony, wprzód myśli wpaść na Sarraceny, Co byli pod Paryżem
ta oznajmuje zaraz Rynaldowi, Na pojedynku Rugier jak Tatarzynowi Wziął zdrowie dla tej broni i jak, ubłagany, Darował ją po bitwie panu z Serykany.
XLVlll.
Nieszczęśliwą nowiną Rynald przerażony, Łzy leje, wzrok na ziemię trzyma pochylony; Serce w niem od przykrego żalu tak topnieje, Jak lód, gdy południowe słońce mu dogrzeje, Wzdycha, żalem ujęte wnętrzności go bolą. Nieodmienną Orlanda szpiegować ma wolą, Aby gdziekolwiek najdzie, nędzny mizernego, Do zdrowia z tej furyej przywrócił pierwszego.
XLIX.
Ale z sobą serdeczną mając kompanią, Bądź to niebo tak chciało, bądź poradą czyją Uwiedziony, wprzód myśli wpaść na Sarraceny, Co byli pod Paryżem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 440
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ani sług w nieszczęściu mojem, Bracia i Krewni odbiegli mię moi, Jak strumień, który w miejscu nie postoi. A kto nad bliźnim swym się nie lituje, Ten od bojaźni Pańskiej odstępuje, I kto się wzdryga na jesienne srzony, Ten śniegiem bywa z góry okurzony. Zginą niezboźni skoro się zmieszają, Gdy im dogrzeje; jak śnieg w miejscu stają, Kroków ich ścieżki powikłane będą, A z długich robot swych nic nie uprzędą. Uważcie drogi, którędy wiatr chodzi, Albo którędy sieć po wodach brodzi, I poczekajcie trochę: a uznacie, Jak o nieprawych końcu sądzić macie. Oto, że i ja w nędzy nie rozpaczam,
áni sług w nieszczęśćiu moiem, Bráćia i Krewni odbiegli mię moi, Iák strumień, ktory w mieyscu nie postoi. A kto nád bliźnim swym się nie lituie, Ten od boiáźni Páńskiey odstępuie, I kto się wzdryga ná ieśienne srzony, Ten śniegiem bywa z gory okurzony. Zginą niezboźni skoro się zmieszáią, Gdy im dogrzeie; iák śnieg w mieyscu ztáią, Krokow ich śćieszki powikłane będą, A z długich robot swych nic nie uprzędą. Vważćie drogi, ktorędy wiatr chodźi, Albo ktorędy śieć po wodách brodźi, I poczekayćie trochę: á uznácie, Iák o niepráwych końcu sądźić maćie. Oto, że i ia w nędzy nie rospaczam,
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 28
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
i ze mną pasie się między liliami, aż się słońce schyli i cienie nakłonią. Cant. 2, 16, 17.
Sam, mój Kochanku, sam, kędy Cię chłody Wdzięczne czekają, kędy ciche wody Liżą brzeg wonnym zielem przyodziany, Śam, Oblubieńcze, siądź, umiłowany. Tu-ć ani promień słoneczny dogrzeje, Ani przykry wiatr północny zawieje; Tu sobie spoczniesz aż ku późnej chwili, Gdy do zachodu słońce się nachyli; Tu miękką trawę i pachnące ziele Bujna pod Twój bok święty ziemia ściele. A ten wdzięczny czas zejdzie nam przyjemnie, Kiedy ja Tobie, a Ty mnie wzajemnie Z ślicznego kwiecia wieńce upleciemy, Którymi swoje
i ze mną pasie się między lilijami, aż się słońce schyli i cienie nakłonią. Cant. 2, 16, 17.
Sam, mój Kochanku, sam, kędy Cię chłody Wdzięczne czekają, kędy ciche wody Liżą brzeg wonnym zielem przyodziany, Śam, Oblubieńcze, siądź, umiłowany. Tu-ć ani promień słoneczny dogrzeje, Ani przykry wiatr północny zawieje; Tu sobie spoczniesz aż ku późnej chwili, Gdy do zachodu słońce się nachyli; Tu miękką trawę i pachnące ziele Bujna pod Twój bok święty ziemia ściele. A ten wdzięczny czas zejdzie nam przyjemnie, Kiedy ja Tobie, a Ty mnie wzajemnie Z ślicznego kwiecia wieńce upleciemy, Którymi swoje
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 291
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
śliska w morskim gruncie ryba zna jej pęta; Choć człowieka nie wspomnię, co zawsze z natury Do amorów sposobny. — I chropawej skory Smok uzbrojony łuską w lernejskiej jaskini Pewnych czasów posłuszny jest tej monarchini. A w ostatku w musze, w pchle i każdym robaku Ten Wenery specjał przypada do smaku, Kupidynowe gdy mu dogrzeją pożary, Z nich każdy sobie równej szukać musi pary.
A nie tylko pod niebem, ale — cóż to mówię! — I nieśmiertelni są jej podlegli bogowie! Onać to przystroiła Jowisza w satyrze Kosmy do Antiopy i w łabędzie pierze Do Ledy; do Europy zaś z chrzypliwem rykiem Musiał się pierwszy z bogów przeinaczyć
śliska w morskim groncie ryba zna jej pęta; Choć człowieka nie wspomnię, co zawsze z natury Do amorow sposobny. — I chropawej skory Smok uzbrojony łuską w lernejskiej jaskini Pewnych czasow posłuszny jest tej monarchini. A w ostatku w musze, w pchle i kożdym robaku Ten Wenery specyał przypada do smaku, Kupidynowe gdy mu dogrzeją pożary, Z nich kożdy sobie rownej szukać musi pary.
A nie tylko pod niebem, ale — coż to mowię! — I nieśmiertelni są jej podlegli bogowie! Onać to przystroiła Jowisza w satyrze Kośmy do Antyopy i w łabędzie pierze Do Ledy; do Europy zaś z chrzypliwem rykiem Musiał sie pierwszy z bogow przeinaczyć
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 19
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
tamtecznego złapali Szwedzi; ten gdy wydał sekret, gdzie się sejmik agitował, poszli tam Szwedzi i szlachtę rozegnali. Tam podwodził króla szwedzkiego. Benedykt Sapieha podskarbi litewski, żeby cały Wołyń kazał spalić, a to z dawnej inwidii na tamtecznych obywatelów, że bratu jego hetmanowi wielkiemu litewskiemu podczas wojny tureckiej, i jemu tak byli dogrzali, że musieli Sapiehowie in rem szkód poczynionych zapisać Wołynianom znaczną sumę na dobrach swoich Siemiatyczach. A że król szwedzki wiele na radach tego Benedykta Sapiehy polegał, za pewne już miał być cały Wołyń spalony, gdyby byli primores tamtych krajów nie przybyli do króla szwedzkiego, idąc in adorationem króla Stanisława, a osobliwie Stanisław Jabłonowski,
tamtecznego złapali Szwedzi; ten gdy wydał sekret, gdzie się sejmik agitował, poszli tam Szwedzi i szlachtę rozegnali. Tam podwodził króla szwedzkiego. Benedykt Sapieha podskarbi litewski, żeby cały Wołyń kazał spalić, a to z dawnéj inwidyi na tamtecznych obywatelów, że bratu jego hetmanowi wielkiemu litewskiemu podczas wojny tureckiéj, i jemu tak byli dogrzali, że musieli Sapiehowie in rem szkód poczynionych zapisać Wołynianom znaczną sumę na dobrach swoich Siemiatyczach. A że król szwedzki wiele na radach tego Benedykta Sapiehy polegał, za pewne już miał być cały Wołyń spalony, gdyby byli primores tamtych krajów nie przybyli do króla szwedzkiego, idąc in adorationem króla Stanisława, a osobliwie Stanisław Jabłonowski,
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 94
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
poczet mrówek, obrawszy gdzie plac i raźny ostrówek, na plecach korzyść do gromady niesie bądź w boru pod pniem, bądź pod karczem w lesie, tak pracowitych żeńców ufce wkoło, choć to w gorący skwar otarszy czoło, z pokrzykiem jedni miąższe kładą grzywy, które od ręku uprząta sierp krzywy.
Drudzy, gdzie promień dogrzał w snopach zbożu, noszą, a prędko, do drabnego wozu i głośny z nim wnet bicz do stodół jedzie, aż płaszczem wronym noc pola obwiedzie. LXVI. DO JEDNEGO PRZYJACIELA
Widziałem pod imieniem strydońskim twe karty, a w nich, że Iszkaryjot spłodził te bękarty, którzy znowu języki i pióra bezecne zaostrzyli,
poczet mrówek, obrawszy gdzie plac i raźny ostrówek, na plecach korzyść do gromady niesie bądź w boru pod pniem, bądź pod karczem w lesie, tak pracowitych żeńców ufce wkoło, choć to w gorący skwar otarszy czoło, z pokrzykiem jedni miąższe kładą grzywy, które od ręku uprząta sierp krzywy.
Drudzy, gdzie promień dogrzał w snopach zbożu, noszą, a prędko, do drabnego wozu i głośny z nim wnet bicz do stodół jedzie, aż płaszczem wronym noc pola obwiedzie. LXVI. DO JEDNEGO PRZYJACIELA
Widziałem pod imieniem strydońskim twe karty, a w nich, że Iszkaryjot spłodził te bękarty, którzy znowu języki i pióra bezecne zaostrzyli,
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 329
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
Inflantach rozruchów wpadła do Semigallii, kraj do szczętu rujnując; Hermistrz zakończywszy z Ryżanami, sporym pędem na tych najezdników napadszy, nie mało ich urwał, samego Olgierda W. Książęcia Litewskiego ciężko raził, i z granicy swojej wyparował. Dodało to szczęście ochoty i serca Hermistrzowi, że też na Zmudź wpadszy, tak dobrze ich dogrzał, że razem z Litwą pokoj w pomyślnych dla Krzyżaków kondycjach stanowić musieli. Zmocniony napotym Hermistrz Eberhard sukursem z Prus, którym przyszedł Hrabia de Arensburk Kawaler Krzyżacki, dobywał Pskowa, gdzie wiele żołnierzów Krzyżackich od mrozów zginęło. Jeden z Krzyżżaków na ostrym mrozie stojąc, rzekł: gdybym był królem Rzymskim oddałbym
Inflantach rozruchow wpadła do Semigallii, kray do szczętu ruynując; Hermistrz zákończywszy z Ryżanami, sporym pędem ná tych nájezdnikow napadszy, nie mało ich urwał, samego Olgierda W. Xiążęćia Litewskiego ćięszko raźił, y z granicy swojey wyparował. Dodało to szczęśćie ochoty y serca Hermistrzowi, że też ná Zmudź wpadszy, tak dobrze ich dogrzał, że razem z Litwą pokoy w pomyślnych dla Krzyżakow kondycyach stanowić muśieli. Zmocniony napotym Hermistrz Eberhard sukkursem z Prus, którym przyszedł Hrabia de Arensburk Kawaler Krzyżacki, dobywał Pskowa, gdźie wiele żołnierzow Krzyżackich od mrozow zginęło. Jeden z Krzyżżakow ná ostrym mroźie stojąc, rzekł: gdybym był krolem Rzymskim oddałbym
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 43
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750