że największy impet fali nie zaleci, tylko się obija o tę wyspę oszancowaną i pryska wodę na wyspę. Na tej wyspie są niektóre kościoły z klasztorami i domy murowane, gdzie ustawicznie żołnierza kwarcianego leży kilka tysięcy. Lądem do Wenecji nieprzyjaciel nie może żaden przyjść, wodą także, bo naprzód, że okręta dla miałkości nie dojdą, gdyż Wenecja na miałkiej bardzo wodzie; powtóre, że morzem do Wenecji dwa tylko przystępy z tej i drugiej strony wyspy naturalnej, która broni miasta, i z miasta nie wychodzą na morze okręty tylko temi dwoma miejscami. Z obu stron tedy tej wyspy, na kończącej się wodzie morza, a zaczynającej się miałkiej
że największy impet fali nie zaleci, tylko się obija o tę wyspę oszancowaną i pryska wodę na wyspę. Na téj wyspie są niektóre kościoły z klasztorami i domy murowane, gdzie ustawicznie żołnierza kwarcianego leży kilka tysięcy. Lądem do Wenecyi nieprzyjaciel nie może żaden przyjść, wodą także, bo naprzód, że okręta dla miałkości nie dojdą, gdyż Wenecya na miałkiéj bardzo wodzie; powtóre, że morzem do Wenecyi dwa tylko przystępy z téj i drugiéj strony wyspy naturalnéj, która broni miasta, i z miasta nie wychodzą na morze okręty tylko temi dwoma miejscami. Z obu stron tedy téj wyspy, na kończącéj się wodzie morza, a zaczynającéj się miałkiéj
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 83
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, na której mąż się wiesi: żona. Urwałeś się od zgniłej, dotrzyma zielona. O, szkarady nierozum, aże myślić groza, Raz się urwawszy, szukać inszego powroza! Chcesz wisieć, bywszy młodym, póki nie dorośnie, Żebyś ją mógł snadnie zgiąć, młodej szukaj sośnie; A kiedyć lata dojdą i już będziesz starem, Dogodzi, chociaż z suchym, starodub, konarem. 75 (F). DO PANNY KONOPACKIEJ Z PANNĄ ŁYCZKÓWNĄ
Nie wiem, co za pokuta człeka w tym rozgrzesza, Jeśli prawda, że kto się żeni, zaraz wiesza. Kto się na to odważy, czy w konopnym stryczku, Mało
, na której mąż się wiesi: żona. Urwałeś się od zgniłej, dotrzyma zielona. O, szkarady nierozum, aże myślić groza, Raz się urwawszy, szukać inszego powroza! Chcesz wisieć, bywszy młodym, póki nie dorośnie, Żebyś ją mógł snadnie zgiąć, młodej szukaj sośnie; A kiedyć lata dojdą i już będziesz starem, Dogodzi, chociaż z suchym, starodub, konarem. 75 (F). DO PANNY KONOPACKIEJ Z PANNĄ ŁYCZKÓWNĄ
Nie wiem, co za pokuta człeka w tym rozgrzesza, Jeśli prawda, że kto się żeni, zaraz wiesza. Kto się na to odważy, czy w konopnym stryczku, Mało
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 41
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wieczorne służy panowanie, Królowa planet, która świetnym wzrokiem Dziwny ruch wzruszasz na morzu głębokiem! Lubo-ć twarz szczupłą czyni twój brat drogi I w cienkie-ć postać wyformował rogi, Lubo-ć przyjazny twarz pełną przywraca, Którą czas mierzysz, co wszytko okraca, Słysz prośby moje utęsknione, a te Niech cię w czas dojdą, trzykształtna Hekate! Wszak gdy-ć amońskie każą czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą
wieczorne służy panowanie, Królowa planet, która świetnym wzrokiem Dziwny ruch wzruszasz na morzu głębokiem! Lubo-ć twarz szczupłą czyni twój brat drogi I w cienkie-ć postać wyformował rogi, Lubo-ć przyjazny twarz pełną przywraca, Którą czas mierzysz, co wszytko okraca, Słysz prośby moje utęsknione, a te Niech cię w czas dojdą, trzykształtna Hekate! Wszak gdy-ć ammońskie każą czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 171
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wpędzi; Gdzie pszenica nie rodzi, dobre i żołędzi); Więc gdy przez te trzy lata nie rodziły lasy, Szlachcica minie prowent za świnie opasy. Myśli ów, co ma czynić; jeśli z panem zadrze, Umrze, niż końca dojdzie. Toż wziąwszy w zanadrze Kopiją inwentarza i swej intercyzy, Gdy go dojdą o Szotach tarnowskich awizy, Zastąpi im na drodze i nie puści, aże Odliczą mu pieniądze, a oraz pokaże Dokument w intercyzie, intratę swą z lasu. A kiedy ci nie chcą dać, przyszło do hałasu: Ów im konie wycina; toż po długiej sporce Muszą, lecz prostym szybem lecą ku Wiewiórce. Pan
wpędzi; Gdzie pszenica nie rodzi, dobre i żołędzi); Więc gdy przez te trzy lata nie rodziły lasy, Szlachcica minie prowent za świnie opasy. Myśli ów, co ma czynić; jeśli z panem zadrze, Umrze, niż końca dojdzie. Toż wziąwszy w zanadrze Kopiją inwentarza i swej intercyzy, Gdy go dojdą o Szotach tarnowskich awizy, Zastąpi im na drodze i nie puści, aże Odliczą mu pieniądze, a oraz pokaże Dokument w intercyzie, intratę swą z lasu. A kiedy ci nie chcą dać, przyszło do hałasu: Ów im konie wycina; toż po długiej sporce Muszą, lecz prostym szybem lecą ku Wiewiórce. Pan
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 231
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ottoman się lęka, Pokornie przed panem klęka. Trzykroć jut Oki głębokie, Na imię jego wysokie, Trzykroć jako długie w sobie, Zmierzył Sarmacje obie. Co mógł ogniem, co żelazem, Wojował i palił razem, Jeszcze szable krwią spluskane, Jeszcze konie niewygrzane. I dalej, gdzie każe pójdą, Że granic ostatnich dojdą, Przy ofiarowanem zdrowiu, Hordy wszystkie pogotowiu. Wdzięcznie pan pogańskie one Głowy przyjął uniżone,
Roty świetno wyjeżdżały, Muzyka i działa grzmiały. Znowu: jako przykry zimie, Sehima Aquilo zdejmie, Piekielnej jadem zazdrości, Rozedmą Jędze wnętrzności. Czyli przez nawałów tyle Polskiej co silnego sile? Czyli piekła niezbadane? Pioruny nie
Ottoman się lęka, Pokornie przed panem klęka. Trzykroć jut Oki głębokie, Na imie jego wysokie, Trzykroć jako długie w sobie, Zmierzył Sarmacye obie. Co mógł ogniem, co żelazem, Wojował i palił razem, Jeszcze szable krwią spluskane, Jeszcze konie niewygrzane. I dalej, gdzie każe pójdą, Że granic ostatnich dojdą, Przy ofiarowanem zdrowiu, Hordy wszystkie pogotowiu. Wdzięcznie pan pogańskie one Głowy przyjął uniżone,
Roty świetno wyjeżdżały, Muzyka i działa grzmiały. Znowu: jako przykry zimie, Sehima Aquilo zdejmie, Piekielnej jadem zazdrości, Rozedmą Jędze wnętrzności. Czyli przez nawałów tyle Polskiej co silnego sile? Czyli piekła niezbadane? Pioruny nie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 24
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wdzięczniejsza, Czemby i mnie była śmierć na łonie twem lżejsza. Tybyś krople ze skroni śmiertelne otarła, Ty ciężkim snem żelaznym i oczu dowarła. Jakobym, jako wdzięczne posłał łoże sobie, I lekuczko umierał, umierając w tobie? Co ja wiatrom: pierwej mnie umrzeć w tej żałości, Aniż skargi i moje dojdą cię ciężkości, A ty póżno znikomy będziesz cień goniła, Póżno i nieżywego płaczem swym budziła. Trzykroć się zdrzyma ciężko, i siły zebrane O Awernu podwoje opiera spiżane. Woła: Konia! Stoi koń, kopyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem
wdzięczniejsza, Czemby i mnie była śmierć na łonie twem lżejsza. Tybyś krople ze skroni śmiertelne otarła, Ty ciężkim snem żelaznym i oczu dowarła. Jakobym, jako wdzięczne posłał łoże sobie, I lekuczko umierał, umierając w tobie? Co ja wiatrom: pierwej mnie umrzeć w tej żałości, Aniż skargi i moje dojdą cię ciężkości, A ty póżno znikomy będziesz cień goniła, Póżno i nieżywego płaczem swym budziła. Trzykroć się zdrzyma ciężko, i siły zebrane O Awernu podwoje opiera spiżane. Woła: Konia! Stoi koń, kopyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
ich i ciebie Prawósł: Czyt: napomnieć w te słowa: Jeśliby stanął świadek łżywy (jakowych dwaj było przeciwko Nabota) przeciw człowiekowi winiąc go o przestenpstwo/ staną oba/ którzy sprawę mają przed Panem/ przed oblicznością Kapłanów/ i Sędziów/ którzy na ten czas będą/ a gdy barzo pilnie dowiadując się dojdą tego/ że fałszywy świadek mówił kłamstwo na brata swego/ oddadzą mu/ jako bratu swemu czynić myślił. I w te; aby siętakich ozuwców gorzej psa wściekłego i węża jadowitego chronili. Kłamstwo górę bierzę/ pospolita uchodzi dalej wiara/ prawda ziemię opuściła/ obełgacze/ pochlebcy (jako ów u S^o^ Sofroniusa Patriarchy Jerozolimskiego/
ich y ćiebie Práwosł: Czyt: nápomnieć w te słowá: Iesliby stánął świádek łżywy (iákowych dwáy było przećiwko Nábotá) przeciw człowiekowi winiąc go o przestẽpstwo/ stáną obá/ ktorzy spráwę máią przed Pánem/ przed oblicznośćią Kápłánow/ y Sędźiow/ ktorzy ná ten czás będą/ á gdy bárzo pilnie dowiáduiąc się doydą tego/ że fałszywy świádek mowił kłamstwo ná brátá swego/ oddadzą mu/ iáko brátu swemu czynić myslił. Y w te; áby siętákich ozuwcow gorzey psá wśćiekłego y wężá iádowitego chronili. Kłamstwo gorę bierzę/ pospolita vchodźi dáley wiárá/ prawdá źiemię opuściłá/ obełgácze/ pochlebcy (iáko ow v S^o^ Sophroniusá Pátryárchy Ierozolimskiego/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 164.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
kolebkach dzieciom i żonom na wiele starostw ubędzie nadzieja, ale z drugiej strony, porządną i szczęśliwą zostawując Rzepltą, w której by skutecznie wszystkie dobre dochodziły rady, uszczęśliwiemy też same nasze żony i dzieci. Te nasze dzieci do lat przyszedłszy, jeżeli będą cnotliwe, przy stopniu urodzenia i zacności swojej przez własną aplikacyją i zasługi dojdą w szczęśliwej Ojczyźnie ojcowskich swego czasu dostojeństw i fortun, a wszystko utracą w nieszczęśliwej i bezbronnej Ojczyźnie. Jeżeli gnuśne, pyszne i ladaco będą, nie masz o czym myśleć, niewielka szkoda, kiedy żadnej sobie nie wyrobią promocji. Lecz takie przyszłe rzeczy najlepiej i najrozsądniej prowidencji zostawić. Alboż to i teraz tak bardzo
kolebkach dzieciom i żonom na wiele starostw ubędzie nadzieja, ale z drugiej strony, porządną i szczęśliwą zostawując Rzepltą, w której by skutecznie wszystkie dobre dochodziły rady, uszczęśliwiemy też same nasze żony i dzieci. Te nasze dzieci do lat przyszedłszy, jeżeli będą cnotliwe, przy stopniu urodzenia i zacności swojej przez własną applikacyją i zasługi dojdą w szczęśliwej Ojczyźnie ojcowskich swego czasu dostojeństw i fortun, a wszystko utracą w nieszczęśliwej i bezbronnej Ojczyźnie. Jeżeli gnuśne, pyszne i ladaco będą, nie masz o czym myśleć, niewielka szkoda, kiedy żadnej sobie nie wyrobią promocyi. Lecz takie przyszłe rzeczy najlepiej i najrozsądniej prowidencyi zostawić. Alboż to i teraz tak bardzo
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 267
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
jednej tej szali Nie tedy tu kowanej Liparyjskiej stali, Zbroje jakiej potrzeba, anie ciężkiej owej Darowanej od Wulkana Tarcze Achillowej Z-wielą Kunsztów i dziwów; ale Cnoty żywej, I miłości ku temu wszystkiemu żarliwej. Ani się oglądając na posiełki jakie Wielkopolskie, i inne, wiedząc je być takie, Ze albo ich nie dojdą, alboli przybedą, Już po czasie. A ziemi tylkoż próżnym będą Cieżarem i zawadą. Wiec gdyby przeczuli Ci tu co przeciwnego, takby się rozsuli Jako miotły po wielkiej rozproszone sieni, I ani nawołani, aniby skupieni Mogli już być na wieki. Zaczym tu obrona, Tu moc wszytka w
iedney tey szali Nie tedy tu kowaney Lipáryyskiey stali, Zbroie iákiey potrzebá, ánie ćieszkiey owey Dárowaney od Wulkana Tarcze Achillowey Z-wielą Kunsztow i dźiwow; ále Cnoty żywey, I miłośći ku temu wszystkiemu żárliwey. Ani sie oglądaiąc ná pośiełki iákie Wielgopolskie, i inne, wiedząc ie bydź takie, Ze albo ich nie doydą, alboli przybedą, Iuż po czáśie. A źiemi tylkoż prożnym bedą Cieżárem i zawadą. Wiec gdyby przeczuli Ci tu co przećiwnego, tákby sie rozsuli Iáko miotły po wielkiey rosproszone śieni, I áni nawołáni, ániby skupieni Mogli iuż bydź ná wieki. Záczym tu obroná, Tu moc wszytká w
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 81
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
to niż one zamkle na knebliki wpadną albo onego zachwycą Konia Bo on postronek pod brodą u Kawecana zawleczony a na tej i owej linie wolno przypięty/ będzie się prędko barzo/ zaraz z koniem mknął aż do onych uwiązanych klocków. Potym jeśliby Koń ze wszytkiego uporu kres naznaczony przeminąć chciał/ wnet skoro klocków postronkowe zamkliki dojdą tedy Konia Kawecan na pułsążnia wyrzuci wzad: co to onemu koniowi a nie jeźdźcowi i namniej nie będzie szkodzić bo jako od Kawecana tedy wzałamaniu karku za chrząstkę Koniowi przydzie się cofnąć Co gdy razów kilka uczyni/ obaczyć się musi Koń i na potym onego mocnego a swemu uporowi przeciwnego razu strzegąc się będzie musiał wedle
to niż one zámkle ná knebliki wpádną álbo onego záchwycą Końiá Bo on postronek pod brodą v Káwecaná záwleczony á ná tey y owey linie wolno przypięty/ będźie sie prętko bárzo/ záraz z koniem mknął aż do onych vwiązánych klockow. Potym ieśliby Koń ze wszytkiego vporu kres náznáczony przeminąć chćiał/ wnet skoro klockow postronkowe zámkliki doydą tedy Końiá Káwecan ná pułsążniá wyrzući wzad: co to onemu końiowi á nie ieźdźcowi y namniey nie będźie szkodźić bo iako od Káwecaná tedy wzałamániu kárku zá chrząstkę Koniowi przydźie sie cofnąć Co gdy rázow kilká vczyni/ obaczyć sie muśi Koń y ná potym onego mocnego á swemu vporowi przećiwnego rázu strzegąc sie będźie muśiał wedle
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 19
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607