musiałem mistrzom wileńskim dać się na leki. Stało się to 12 Januarii w Oniksztach na zimowych kwaterach.
Komendę miałem nad dywizją wojska przy generale Lewenhaupcie i jego komendy wojskach.
Anno 1708. Na pracach i ciężkim marszu z królem jegomością szwedzkim zacząłem. Różne tego roku kłopoty i zmartwienia miałem, najciężej mi dojadał p. Frąckiewicz chorąży nadworny w. księstwa lit., o starostwo zydejkańskie od niego kupione; który przedawszy mi, potem z jakiegoś nieukontentowania swego do mnie poszedł z Kaniferem in condicto, i onemu prawo dał niby pierwsze większą sumą założone. Wykręty tedy czynił różne, a taki człowiek u którego i krzywdy swojej upomnieć się
musiałem mistrzom wileńskim dać się na leki. Stało się to 12 Januarii w Oniksztach na zimowych kwaterach.
Komendę miałem nad dywizyą wojska przy generale Lewenhaupcie i jego komendy wojskach.
Anno 1708. Na pracach i ciężkim marszu z królem jegomością szwedzkim zacząłem. Różne tego roku kłopoty i zmartwienia miałem, najciężéj mi dojadał p. Frąckiewicz chorąży nadworny w. księstwa lit., o starostwo zydejkańskie od niego kupione; który przedawszy mi, potém z jakiegoś nieukontentowania swego do mnie poszedł z Kaniferem in condicto, i onemu prawo dał niby pierwsze większą summą założone. Wykręty tedy czynił różne, a taki człowiek u którego i krzywdy swojéj upomnieć się
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 28
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, Każe mu dać we złocie spory wór pieniędzy. Postrzegszy, stojąc blisko, złodziej jeden czuły Wie, że prócz ksiąg, filozof nie chowa szkatuły; Lubo słońce na niebo, lubo z nieba spadnie, We dnie i w nocy dybie, że go z nich okradnie. Strzeże ten, nie dosypią, czasem nie dojada, Im się bardziej ów złodziej na jego skarb skrada, Że go sobie w ostatku śpiąc pod łokieć kładzie. Jako wszędy, tak i tu złodziej mu na zdradzie: Ciągnie, ów się obudzi; złodziej krokiem sporem W nogi, a ów pieniądze ciśnie za nim z worem: „Aże cię kat zawiąże z twoim
, Każe mu dać we złocie spory wór pieniędzy. Postrzegszy, stojąc blisko, złodziej jeden czuły Wie, że prócz ksiąg, filozof nie chowa szkatuły; Lubo słońce na niebo, lubo z nieba spadnie, We dnie i w nocy dybie, że go z nich okradnie. Strzeże ten, nie dosypią, czasem nie dojada, Im się bardziej ów złodziej na jego skarb skrada, Że go sobie w ostatku śpiąc pod łokieć kładzie. Jako wszędy, tak i tu złodziej mu na zdradzie: Ciągnie, ów się obudzi; złodziej krokiem sporem W nogi, a ów pieniądze ciśnie za nim z worem: „Aże cię kat zawiąże z twoim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 49
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmiertelnego, już się znamy z winem — Odpowiedzą, a oraz chcą klin wybić klinem. Ale by ten, co kwaśno zjadł, zruciwszy piankę, Więc mu w skok na serwecie przyniosą siekankę. Szepcą za tym, śmieją się i panny, i dziewki, A ten wali, siągając do spodniej polewki, Już ostatka dojadał, gdy się chłopiec dowie I cicho panu swemu on specjał powie; Który, bo mu się nazad skwarne ma do pyska, Ścisnąwszy zęby, prosto do drzwi od półmiska. Potem dopadszy konia, przysiągł na rozdrożu, Nie kłaść się po pijanu na panieńskim łożu. Jeśli nie do rozumu, przynamniej do kiszki I żołądka
śmiertelnego, już się znamy z winem — Odpowiedzą, a oraz chcą klin wybić klinem. Ale by ten, co kwaśno zjadł, zruciwszy piankę, Więc mu w skok na serwecie przyniosą siekankę. Szepcą za tym, śmieją się i panny, i dziewki, A ten wali, siągając do spodniej polewki, Już ostatka dojadał, gdy się chłopiec dowie I cicho panu swemu on specyjał powie; Który, bo mu się nazad skwarne ma do pyska, Ścisnąwszy zęby, prosto do drzwi od półmiska. Potem dopadszy konia, przysiągł na rozdrożu, Nie kłaść się po pijanu na panieńskim łożu. Jeśli nie do rozumu, przynamniej do kiszki I żołądka
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 163
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Komu Płaca słodka, Praca też bez piołunu. Cautes, Cautus.- Sąsiedzkich zdrad nie unikniesz Polaku Cautes, chyba bardzo cautus. o TERMINACH PARONOMASTYCZNYCH
Manna, Mamma. - Na Puszczy Izraelitom spadająca Manna, stała pro Mamma (za piersi) Securitos, Securis - Zbytnia Securitas, jest na karki Securis. Jojada, Dojada - Niemoże się zwać Jojada który wszystkim dojada. Parvus, Pravus. - Jeszcze młokos wzrostem Parvus, już akcjami pravus. Senior, Sanior. - Być powinno, aby każdy Senior, był Seanior w rozumie. Funus, Fumus. - weszystko na Świecie jest tylko funus et fumus bo wszystko niknie. Viargo.
Komu Płaca słodka, Praca też bez piołunu. Cautes, Cautus.- Sąsiedzkich zdrad nie unikniesz Polaku Cautes, chyba bardzo cautus. o TERMINACH PARONOMASTYCZNYCH
Manna, Mamma. - Na Puszczy Izràélitom spadaiąca Manna, stała pro Mamma (za piersi) Securitos, Securis - Zbytnia Securitas, iest na karki Securis. Ioiada, Doiada - Niemoże się zwać Ioiada ktory wszystkim doiada. Parvus, Pravus. - Ieszcze młokos wzrostem Parvus, iuż akcyami pravus. Senior, Sanior. - Bydź powinno, aby każdy Senior, był Seanior w rozumie. Funus, Fumus. - weszystko na Swiecie iest tylko funus et fumus bo wszystko niknie. Viargo.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 64
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Cautes, Cautus.- Sąsiedzkich zdrad nie unikniesz Polaku Cautes, chyba bardzo cautus. o TERMINACH PARONOMASTYCZNYCH
Manna, Mamma. - Na Puszczy Izraelitom spadająca Manna, stała pro Mamma (za piersi) Securitos, Securis - Zbytnia Securitas, jest na karki Securis. Jojada, Dojada - Niemoże się zwać Jojada który wszystkim dojada. Parvus, Pravus. - Jeszcze młokos wzrostem Parvus, już akcjami pravus. Senior, Sanior. - Być powinno, aby każdy Senior, był Seanior w rozumie. Funus, Fumus. - weszystko na Świecie jest tylko funus et fumus bo wszystko niknie. Viargo. Vorago. - Zdaje się być podściwa Virago,
Cautes, Cautus.- Sąsiedzkich zdrad nie unikniesz Polaku Cautes, chyba bardzo cautus. o TERMINACH PARONOMASTYCZNYCH
Manna, Mamma. - Na Puszczy Izràélitom spadaiąca Manna, stała pro Mamma (za piersi) Securitos, Securis - Zbytnia Securitas, iest na karki Securis. Ioiada, Doiada - Niemoże się zwać Ioiada ktory wszystkim doiada. Parvus, Pravus. - Ieszcze młokos wzrostem Parvus, iuż akcyami pravus. Senior, Sanior. - Bydź powinno, aby każdy Senior, był Seanior w rozumie. Funus, Fumus. - weszystko na Swiecie iest tylko funus et fumus bo wszystko niknie. Viargo. Vorago. - Zdaie się bydź podściwa Virago,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 64
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wigóru, jako świadczy Z Hieronim, i Albertus Magnus. Gniazda sobie wije na miejscach niedostępnych, skalistych, gdzie mu Lemma przydano: Hic procul à curis. Żółwie bierze do góry, podniósłszy rożbija na skałach, z inskrypcją: Elevat ut allidat. Tak BÓG i Monarchowie czynią, imponunt, deponunt. Orzeł gdy nie dojada i głód ponosi, białości nabiera, według Pliniusza: dlatego wziął napis białawy Orzeł: ab in edia candor. Tak Post Katolieki w kandorze niewinności konserwuje duszę. AQUILA, ma do siebie, że non capit muscas. Piorunów się nie boi, jest Jovis Ministra. Wody nie pije jako inne zarłoczne Ptactwa, krew mając
wigoru, iako świadczy S Hieronim, y Albertus Magnus. Gniazda sobie wiie na mieyscach niedostępnych, skalistych, gdzie mu Lemma przydano: Hic procul à curis. Zołwie bierze do gory, podniosłszy rożbiia na skałach, z inskrypcyą: Elevat ut allidat. Tak BOG y Monarchowie czynią, imponunt, deponunt. Orzeł gdy nie doiada y głod ponosi, białości nabiera, według Pliniusza: dlatego wziął napis białawy Orzeł: ab in edia candor. Tak Post Katolieki w kandorze niewinności konserwuie duszę. AQUILA, ma do siebie, że non capit muscas. Piorunow się nie boi, iest Iovis Ministra. Wody nie piie iako inne zarłoczne Ptactwa, krew maiąc
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 613
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
niego swój kredyt mocno prosił, aby już nas męczyć przestali i koniec uczynili, ale marszałek kowieński ledwo jak przez zęby mówił. Krajało mi się serce na tę jego oziębłość, ale bałem się go urażać i tak wszystkie umartwienia musiałem połykać. Niemniej miałem umartwienia i od brata mego pułkownika, który mi ustawicznie
dojadał, żem niepotrzebnie tę sprawę zaczął, żem jego i drugich braci pogubił. A tak, wziąwszy sobie za hasło z Kaszycem, starostą czudziańskim, przeszłym pisarzem trybunalskim kadencji mińskiej, także, jako się wyżej rzekło, zapozwanym i, konwinkowanym od księcia kanclerza, ustawicznie nade mną wołali: „Wyskakujmy z jamy”
niego swój kredyt mocno prosił, aby już nas męczyć przestali i koniec uczynili, ale marszałek kowieński ledwo jak przez zęby mówił. Krajało mi się serce na tę jego oziębłość, ale bałem się go urażać i tak wszystkie umartwienia musiałem połykać. Niemniej miałem umartwienia i od brata mego pułkownika, który mi ustawicznie
dojadał, żem niepotrzebnie tę sprawę zaczął, żem jego i drugich braci pogubił. A tak, wziąwszy sobie za hasło z Kaszycem, starostą czudziańskim, przeszłym pisarzem trybunalskim kadencji mińskiej, także, jako się wyżej rzekło, zapozwanym i, konwinkowanym od księcia kanclerza, ustawicznie nade mną wołali: „Wyskakujmy z jamy”
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 746
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
materyj Lekarskiej, alias opisał virtutes ziół, drzew, kamieni, zwierząt etc.
DIOGENES Filozof Cynicus, bardzo sławny. Cynikami się (sciendum) ci zwali, którzy za Antystenesa Filozofa szli zdaniem; czyli od Cynesarge miejsca, na szkołę ich deputowanego; czyli od psiego kąsania, iż bez braku i respektu każdemu dojadali; czyli, iż wszytkim na świecie gardzili, i byli temperatissimi. Był uczniem Antystenesa ucznia Sokratesowego, Cynicznej szkoły Mistrza, cierpliwości miłośnika, wzgardziciela bogactw, które porzuciwszy, przy jednym został się płaszczu. Zwany ten Diogenes in diem vivens, iż tylko na dziś starał się o pożywienie, które sobie ostiatim wykwestował. Mieszkanie
materii Lekarskiey, alias opisał virtutes zioł, drzew, kamieni, zwierząt etc.
DIOGENES Filozof Cynicus, bardzo sławny. Cynikami się (sciendum) ci zwali, ktorzy za Antistenesa Filozofa szli zdaniem; czyli od Cynesarge mieysca, na szkołę ich deputowanego; czyli od psiego kąsania, iż bez braku y respektu każdemu doiadali; czyli, iż wszytkim na swiecie gardzili, y byli temperatissimi. Był uczniem Antistenesa ucznia Sokratesowego, Cyniczney szkoły Mistrza, cierpliwości miłośnika, wzgardziciela bogactw, ktore porzuciwszy, przy iednym został się płaszczu. Zwany ten Diogenes in diem vivens, iż tylko na dziś starał się o pożywienie, ktore sobie ostiatim wykwestował. Mieszkanie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 622
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
pomniąc, miał jej dziatek bronić; Lecz zdrady i w przyjaźni potrzeba się chronić! Bo gdy odeszła, orzeł dziecię jej zoczywszy, Iż wybiegło, porwał je, z dębu się spuściwszy,
I wniósł dzieciom na gniazdo. Liszka się wtym wróci, Dziecięcia nie zastanie, oczy wzgórę rzuci, Ujźrzy: ano orlęta jeszcze dojadają Jej potomka i już go barzo mało mają. Westchnie żalem ściśniona, zemścić się nie może. Wierzę, że tak mówiła z żalu: "Ty sam, Boże, Mści się krzywdy, wszakeś zwykł, gdy ją kto bez winy Znosi od przyjaciela krom wszelkiej przyczyny". Tak niemym sercem mówiąc, pomsty znacznej
pomniąc, miał jej dziatek bronić; Lecz zdrady i w przyjaźni potrzeba się chronić! Bo gdy odeszła, orzeł dziecię jej zoczywszy, Iż wybiegło, porwał je, z dębu się spuściwszy,
I wniósł dzieciom na gniazdo. Liszka się wtym wróci, Dziecięcia nie zastanie, oczy wzgórę rzuci, Ujźrzy: ano orlęta jeszcze dojadają Jej potomka i już go barzo mało mają. Westchnie żalem ściśniona, zemścić się nie może. Wierzę, że tak mówiła z żalu: "Ty sam, Boże, Mści się krzywdy, wszakeś zwykł, gdy ją kto bez winy Znosi od przyjaciela krom wszelkiej przyczyny". Tak niemym sercem mówiąc, pomsty znacznej
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 6
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
go prawdziwie kontentowało, gdy wiedział, że ciż takowymi byli ludźmi, którzy tego dobrodziejstwa godni byli, lecz i o tym nie tak się potężnie dopytywał. Może, powiadał, że dobrodziejstwa ich poprawią, jeżeli niecnotami byli, a choćby i dobrodziejstw nie byli godnymi, przecież są ludźmi. Usłyszawszy, że już dojadają poszedł do nich, i kazał sobie ich nieszczęścia opowiadać. Jeżeli zaś miedzy nimi kogo znalazł, poczciwe mającego serce: pieczołowite o nim miał staranie. IMciPan R--- w tej cnocie był jego pomocnikiem, i gdy obadwaj komu jako Dobrodzieje przysłużyć się nie mogli, temu przecież służyli, jako rozumni Rajcy. Wyjeżdżaliśmy pospolicie w
go prawdziwie kontentowało, gdy wiedział, że ćiż takowymi byli ludźmi, ktorzy tego dobrodzieystwa godni byli, lecz i o tym nie tak śię potężnie dopytywał. Może, powiadał, że dobrodzieystwa ich poprawią, ieżeli niecnotami byli, a choćby i dobrodzieystw nie byli godnymi, przecież są ludźmi. Usłyszawszy, że iuż doiadaią poszedł do nich, i kazał sobie ich nieszczęścia opowiadać. Jeżeli zaś miedzy nimi kogo znalazł, poczciwe maiącego serce: pieczołowite o nim miał staranie. IMćiPan R--- w tey cnoćie był iego pomocnikiem, i gdy obadway komu iako Dobrodzieie przysłużyć śię nie mogli, temu przecież służyli, iako rozumni Raycy. Wyieżdżaliśmy pospolicie w
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 134
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755